Suczka o której pisałyśmy od wakacji (21.08 i 26.08) i prosiłyśmy Państwa o
jej adopcję (2.10 i 22.10 ) została uśpiona… Niestety, umarła w niewoli i nie doczekała lepszego
życia.
Przypomnijmy, że trafiła do schroniska zdrowa. W lecie zauważyłyśmy u niej wszystkie objawy udaru – oczopląs, brak utrzymania równowagi, niemożność schylenia się bez upadku, a co za tym szło nieumiejętność zjedzenia pokarmu.
Przypomnijmy, że trafiła do schroniska zdrowa. W lecie zauważyłyśmy u niej wszystkie objawy udaru – oczopląs, brak utrzymania równowagi, niemożność schylenia się bez upadku, a co za tym szło nieumiejętność zjedzenia pokarmu.
Mimo tak widocznych dolegliwości
nie została jej udzielona żadna pomoc, a objawy zbagatelizowano! Jakimś cudem dolegliwości
zaczęły powoli ustępować, jednak cały czas przy
poruszaniu znosiło ją na jedną stronę, a dodatkowo pojawił się duży guz na podbrzuszu.
Najprawdopodobniej poprzez zignorowanie udaru suczka przestała też słyszeć i
słabiej widziała. Po kilku tygodniach strasznie schudła – kręgosłup z kręgami był
wyraźnie widoczny – mimo tego, że miała dobry apetyt. Przez ostatnie 2 tygodnie
nie wychodziła już z budy i nie mogłyśmy jej zobaczyć… wtedy została
przeniesiona do izolatki „na leczenie”. Niestety, przy takim stanie zdrowia w
warunkach schroniskowych nie dało się już
nic dla niej zrobić i skończyło się jej uśpieniem… Można stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem, że gdyby nie trafiła do legnickiego schroniska żyłaby nadal.
Przy okazji tej historii, chcemy zaznaczyć, że uśpienie
chorego i cierpiącego psa to działanie humanitarne. W związku z tym, takie akty łaski rzadko
zdarzają się w legnickim schronisku. Bywały takie sytuacje, kiedy pies był w
agonii i dopiero na wyraźną reakcję wolontariuszy przyjeżdżał weterynarz, który
skracał jego męki. Normalnie dzieje się tak, że psy muszą skonać same, bez żadnej
ulgi, na oczach jedynie załogi schroniska, zwłaszcza kiedy są już trzymane w
budynku i nikt z zewnątrz nie zareaguje…
Mamy nadzieję, że z naszą suczką tak nie było i że jej męki
trwające ponad dwa miesiące zostały jednak skrócone.
Oczywiście o tym co stało się z chorującym psem załoga już
nie mówi, a często na odczepnego powiedzą, że poszedł do adopcji… Ile psów
nie wyszło już z zablokowanych w budynku boksów?...
Takie historie dzieją się za często… dlatego tak ważne jest,
by nie czekać i jak najszybciej odpowiadać na apele o pilnej adopcji, nawet
tylko po to, by umożliwić choremu czy staremu psu, którego dni są już
policzone, odejść w godnych warunkach, bez bólu, a przede wszystkim wolnym.
Bądźmy miłosierni, zwłaszcza dla tych najbardziej cierpiących.
Nie bójmy się wziąć zwierzęcia, które niedługo nas opuści – to największa
łaska jaką możemy podarować potrzebującej i zależnej od nas istocie.
***********
Nowe mordki w schronisku proszą o uwagę: