Niestety „sezon ogórkowy” w legnickim schronisku nie trwał
zbyt długo…
Wracamy do horroru i to z „bombą”.
Suczka, która w zeszłym tygodniu miała się całkiem dobrze,
dzisiaj zachowywała się tak jakby miała udar. Na początku leżała tyłem do krat
i nie reagowała na wołanie – jakby nagle ogłuchła. Kiedy udało nam się nawiązać z nią kontakt, okazało
się, że ma duży problem ze wstaniem i poruszaniem się.
Głowa się jej kiwała i nie mogła skupić wzroku na jednym
punkcie ponieważ miała oczopląs.
Miała problemy z koordynacją ruchu - nie trzymała równowagi
i przewracała się. Nie potrafiła zjeść smakołyka, mimo tego że chciała i miała
go pod nosem. Z kolei kiedy się trochę rozruszała zaczęła panicznie chodzić w
kółko.
Wszystkie te symptomy
świadczą o jakimś poważnym urazie neurologicznym. Być może jest to właśnie
udar. Jednak nikt z obsługi nie zwrócił na to uwagi i nie wezwał weterynarza.
Podejrzewamy, że tym bardziej w niedzielę weterynarz nie pofatygował się do
schroniska, zresztą kto dostrzeże jej stan, kiedy schronisko jest zamknięte i
nie ma w nim wrażliwych ludzi tylko „odwalający pańszczyznę” pracownicy?
Nie wiadomo jak długo
suczka jest w takim stanie. My zobaczyłyśmy ją w sobotę. Natomiast weterynarz
ma obowiązek oglądać wszystkie zwierzęta codziennie. Panie Filipowski czy nie
widział pan tak poważnego stanu u tej suczki? Dlaczego pan nie zareagował? Nie wspominając
o pracownikach, którzy powinni na bieżąco monitorować zwierzęta przez 8 godzin
dziennie. W praktyce wygląda to tak, że weterynarz wpada do schroniska „podpisać
listę” , zaś pracownicy robią wszystko by jak najdłużej siedzieć w budynku.
Wychodzi na to, że tylko wolontariusze – nawet ci sporadycznie odwiedzający
schronisko, najwięcej wiedzą o psach.
Dlatego też, jest to najważniejszy argument przemawiający za
tym, by wolontariuszy było w schronisku jak najwięcej. Gdyby nie ludzie
odwiedzający schronisko nie dbano by w nim o żadne pozory…
Niestety, obecnie większość boksów tzw. hotelowych jest
zablokowana. Aż boimy się myśleć, co się dzieje z psami, które są chowane
przed oczami osób postronnych i wrażliwych na ich krzywdę…
***********
A to nowe biedaki, które straciły dom i trafiły na niełaskę kierownika,
pracowników i weterynarza schroniska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz