niedziela, 24 listopada 2013

23 listopad w schronisku i zupełnie nierozsądna adopcja



Sprawozdanie zaczynamy od zgłoszenia jakie otrzymałyśmy od naszej czytelniczki, dotyczącego złych warunków przetrzymywania psa, który został pod koniec października zaadoptowany z legnickiego schroniska. 




               pies ma na sobie obroże w której przebywał w schronisku


Regulamin schroniska nie przewiduje przeprowadzania wywiadu z osobą adoptującą zwierzę, mającego ustalić cel adopcji i warunki do trzymania zwierzęcia, a także wizyt podopcyjnych sprawdzających te warunki. Jednak w akcie kupna-sprzedaży na podstawie którego następuje przeniesienie praw do zwierząt, jest adnotacja „…że Schronisko dla Zwierząt lub Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zastrzega sobie prawo przeprowadzenia inspekcji na miejscu pobytu zabranego zwierzęcia, a w razie stwierdzenia nieodpowiednich warunków zabierze zwierzę do Schroniska”. Niestety, jak mogliśmy się już nieraz przekonać, schronisko nie jest takimi sprawami zupełnie zainteresowane. Dowodem na to jest m.in. fakt zgłoszenia przez nas kierownikowi, że zaadoptowany ze schroniska amstaff jest przez nowego „właściciela” szczuty na ludzi, na co odpowiedź brzmiała: „nie obchodzi mnie to”.
W wypadku psa zaadoptowanego pod koniec października, pani zaniepokojona jego traktowaniem zgłosiła sprawę bezpośrednio do TOZ w Legnicy oraz prezes TOZ w Jaworze. Niestety, jak bardzo często bywa z tymi organizacjami, do tej pory nie doprowadziły one do zmiany tych skandalicznych warunków. Przypomnijmy w jakim celu powstają na naszym terenie takie organizacje  "Kółko wzajemnej adoracji"

Niesieniem pomocy zwierzętom, które jej potrzebują zajmują się zazwyczaj zwykli, niezrzeszeni ludzie, przeznaczając na to własne środki finansowe, ponieważ organizacje mające na celu stać na straży praw zwierząt wolą zajmować się dochodowym handlem zwierzętami z Niemieckimi handlarzami. 
W związku z tym, w kolejnych latach mocno zastanówmy się nad przekazywaniem 1% swojego podatku wymienionym organizacjom. Wydaje się nam, że w ten sposób przyczynimy się do pomocy zwierzętom, a w praktyce zgłoszenia o złym traktowaniu zwierząt pozostają bez reakcji…Historia zagłodzonego psa
Jeśli chodzi o „Alana” którego zgłoszenie dotyczy, z pewnością lepiej mu było w schronisku, w którym przynajmniej mogliśmy kontrolować jego los, by nie działa mu się krzywda, bo na zewnątrz, organizacje mające eliminować takie sytuacje niestety nie są tym zainteresowane, w związku z czym, wiele zwierząt cierpi bardziej niż w schronisku...


Dziękujemy naszej czytelniczce za to, że nie przeszła obojętnie obok krzywdy psa i zareagowała, mimo tego, że nie zawsze reakcja przynosi zamierzone efekty. Prosimy nie zrażać się trudnościami – nie wszystkim ludziom działającym w organizacjach i jednostkach pro zwierzęcych zależy na dobru zwierząt - niestety, tam gdzie w grę wchodzą pieniądze, to one są ważniejsze od dobra zwierząt.


Naszym obowiązkiem jest reagować w takich sytuacjach i szukać pomocy wszędzie tam, gdzie się da, ponieważ „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę” Art.1.1 ustawy o ochronie zwierząt.




                          ******                           

Przejdźmy do soboty spędzonej w schronisku.


Niestety, dalej sprawa wody stojącej w boksach hotelowych, na zimnych kafelkach, bez żadnego zadaszenia. Rozwiązaniem tego problemu byłoby stałe zadaszenie boksów hotelowych, którego nie ma TYLKO Z WYGODY PRACOWNIKÓW. Dzięki niezakrytej siatce, mogą oni wchodzić na „dach” i zlewać kafle wodą, dzięki czemu boksy są w szybki sposób posprzątane. Nikt nie myśli o zwierzętach, które żyją na mokrych i śliskich kafelkach, a jeśli pada deszcz są przemoczone do „szpiku kości”. Oprócz tego, woda używana pod ciśnieniem rozpryskuje się na całej powierzchni tak, że trafia także do środka przez połamane włazy. Można sobie wyobrazić w jakich warunkach przebywają zwierzęta zamknięte przez człowieka 24 godz. na dobę... 

Gdyby zadaszenie było stałe, boksy także można byłoby bez problemu wysprzątać, tyle że szuflą – po tak śliskich kafelkach i kupa szybko się ślizga – a zwierzęta przebywałyby na suchej powierzchni. Niestety, ważniejsza jest wygoda pracowników i ich czas wolny, którego chyba jest tutaj więcej niż pracującego, dlatego robi się wszystko, by nadal go przybywało i absolutnie nie ubywało… 

Proponujemy aby kierownik schroniska i pracownicy, także zostali pozbawieni dachu nad głową i zostali przynajmniej narażeni na działanie warunków atmosferycznych, może poczują w końcu co przeżywają zwierzęta pod ich „opieką”? Panowie odwagi, udowodnijcie nam że się mylimy!
 
Mały szczeniaczek nie dość, że był cały mokry to miał jeszcze lodowate uszka, łapki i nosek.




Dorzucamy prześwity w dachach boksów zewnętrznych po ich „gruntownym” remoncie za 45 tysięcy zł z budżetu naszego miasta.






*****


Jedyna wspaniała wiadomość tego dnia  - Baco przebywający przez 5 miesięcy w małym boksie hotelowym nareszcie został przeniesiony do boksu dostosowanego do jego rozmiaru! Pies od razu w nim odżył – ma możliwość rozładowywania swojej energii biegając po boksie i wskakując na budę. Cały czas machał ogonem i szczekał - tym razem radośnie, tak jakby chwalił się nowym miejscem.








                                                     ******

Niestety, zaraz musimy przykryć to wiadomością mniej wesołą.


Stary i wychudzony a także zaniedbany pies z boksu hotelowego został – nie wiadomo czemu – przeniesiony do boksu na zewnątrz. Pies jest w złym stanie i powinien być pod opieką weterynarza, by doszedł do siebie. Odesłanie go do boksu zewnętrznego świadczy o tym, że został zakwalifikowany do psów zdrowych, które dadzą sobie radę na zewnątrz. Chcemy zauważyć, że idzie zima a pies jest bardzo chudy – nie ma na sobie odpowiedniej tkanki tłuszczowej, by przebywać w boksie bez ciepła i już teraz  cały się trzęsie i dygocze na zimnie. Dlaczego pies w takim stanie został przeniesiony na zimę z boksu przy budynku w którym w jakimś stopniu dociera ciepło od ogrzewania i trafił do boksu w którym długo nie pożyje?            





                                                                                                                    
                                      

poniedziałek, 18 listopada 2013

16 listopad - tuż przed zimą...



Chyba kolejnym tematem do którego będziemy często powracać (oprócz śliskich kafli i braku zadaszenia boksów hotelowych) będzie bezmyślny dobór psów do wspólnych boksów. 
W tą sobotę zastałyśmy taką sytuację w dwóch boksach.

Dwie suczki walczące o dominację, gryzą się bez wyraźnych powodów, czego  przykładem były krople krwi na posadzce i zraniona łapa jednej z nich.


Jednak największym nieporozumieniem jest wsadzenie do jednego boksu  drobniutkiego i chudego pieska razem z psem nietolerującym innych psów a do tego masywniejszym i silniejszym! 

Mały miał dziś ranę na oku i musi mieć także rany na ciele, bo ciągle piszczał przy głaskaniu, które do tej pory uwielbiał… Ponieważ piesek ten –mimo długiego pobytu w schronisku, nadal jest bardzo zaniedbany, to rany nie są widoczne bo zakrywa je skołtuniona sierść. Jednak nikt nie zadaje sobie trudu w tym miejscu, by obserwować psy, nie mówiąc już o ich głaskaniu, wiec przekonanie się o tym, że piesek cierpi jest dla obsługi schroniska niemożliwe. Nadchodzą mrozy a „kołtun” jest taki chudziutki, że pod splątanymi strąkami sierści można wyczuć tylko drobne kosteczki i cieniutką skórę. Taki mały i drobny piesek powinien zostać przeniesiony do boksu przy budynku, który jest ogrzewany - tak się do tej pory robiło na zimę, co było dobrym rozwiązaniem. Ten piesek jest najmniejszym i najchudszym psiakiem w boksach zewnętrznych. Boimy się żeby nie zamarzł jak przyjdą duże mrozy (co się przecież co roku zdarza…)                             
W związku z tym, zwracamy się z apelem do Państwa, jeśli chcielibyście pomóc jakiemuś psu przetrwać zimę, to „kołtunek” jest najbardziej potrzebujący! Jeśli ktoś z Was mógłby go zaadoptować przed nastaniem mrozów, to z pewnością uratuje mu życie. Prosimy, rozważcie to… (dokładniejszy opis psiaka http://www.rozsadne-adopcje.blogspot.com/p/berti-pies-ok.html)

*****
Teraz o przygotowaniach do zimy w schronisku.
Jesteśmy zadowolone, że słoma trafiła już do wszystkich bud w boksach zewnętrznych - trzymamy kciuki, by była wymieniana na bieżąco, kiedy zostanie zawilgocona i wydeptana. Kwestia wyłożenia materacy na budy jest dyskusyjna, bo przecież akurat dachy w budach są porządne – grube dechy obite blachą, więc raczej materace na nich ciepła psom nie dodadzą… rozumiemy że to taki zabieg „marketingowy” dla przechodniów. Jednak czy nie byłoby lepiej, żeby rzeczy te trafiły do wnętrza bud? Wiemy, że wtedy często trzeba by je było wymieniać bo psy je rozrywają, ale jeśli będzie się to robić na bieżąco, to może w końcu się przyzwyczają. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że będzie to „dodatkowa” czynność, ale skoro ludzie co roku zwożą do schroniska tony takich rzeczy, to może warto spróbować i przeznaczyć je na cel któremu powinny służyć?  

W boksach hotelowych – oprócz permanentnie mokrych, śliskich i  zdewastowanych kafli – stan włazów które mają być schronieniem przed zimnem i mrozem:



Ta malutka suczka - która przyjęła półżywe szczeniaki znalezione na śmietniku i karmiła je ratując im tym życie – robiła to w budzie z na wpół zepsutym włazem. Teraz będzie jeszcze gorzej – mróz i śnieg a właz zamiast odgradzać – łączy. Z wypowiedzi prezesa spółki, która zarządza schroniskiem wynikaże naprawa włazów jest czynnością wykonywaną na bieżąco przez obsługę schroniska  - jakoś tego nie widzimy…
****
Weterynarz znów niestety powrócił do swojej praktyki „olewania pracy” w schronisku. Pies z boksu 29 od trzech tygodni nie ma leczonego bolącego ropnia pod uchem, o czym wspominamy w ostatnich postach. Dzisiaj była to rozdrapana ropa i ciemna krew w zaschniętym strupie, które pies sobie rozdrapuje.        
  Na co czeka pan Filipowski? – oczywiście na wypłatę!

 ****
Na koniec samotność smutnego malucha, który rozpaczliwie czeka na  ciepły dom i dobrych ludzi:








poniedziałek, 11 listopada 2013

9 listopad w schronisku




Najczęściej poruszany temat w naszych sprawozdaniach to śliskie i połamane kafle po których muszą poruszać się zwierzęta oraz brak zadaszenia w boksach hotelowych. Przedstawiamy kolejne dowody na to, w jakich warunkach żyją psy w legnickim schronisku.




wyłamana kafla, po której zrobiła się głęboka wnęka i  zalegają w niej gnijące odchody
 





Zdajemy sobie sprawę, że skoro do tej pory właściciel schroniska- Prezydent naszego miasta oraz przedsiębiorstwo LPGK któremu zostało powierzone zarządzanie  nim (zgodnie z obowiązującymi przepisami  a nie jak się komu podoba) nie zrobili nic, by zmienić ten stan, to  już raczej nie zrobią. Jednak ponieważ temat jest bardzo poważny a my nie zamierzamy go odpuścić, podjęłyśmy zintensyfikowane działania mające zmienić ten niezgodny z przepisami i skandaliczny stan jaki panuje w legnickim schronisku od zawsze. Nadal będziemy także publikować bieżące materiały dotyczące tego tematu. 


  ******
Pomimo tego, że ostatni post „dedykowany” był weterynarzowi obsługującemu schronisko, bolący ropień psa z boksu 29 nie został nawet opatrzony i teraz oprócz tego, że jego rozmiar się powiększył, to ropa podbiegła krwią.



 

Gratulujemy panu Jackowi Filipowskiemu dobrego samopoczucia i spokojnego snu - do czasu!

********
Niestety, znów bezmyślność pracowników dotknęła tym razem dwie suczki, które zupełnie bez zastanowienia wepchnięto do jednego boksu.  Nie tolerują się i mocno gryzą, czego byłyśmy kilka razy świadkami – mimo, że znajdowałyśmy się czasami po drugiej stronie schroniska, z ich boksu co jakiś czas dochodził jazgot walki. 
Tyle lat przychodzimy do schroniska i wiemy, że jest wiele kombinacji dobrania zwierząt tak, by nie robiły sobie krzywdy,  jednak brak wrażliwości ludzi tam pracujących oraz zamiłowanie do nieprzemęczania się i jak najszybszego „odfajkowania” swoich obowiązków -  nadal w tym miejscu zwycięża…
....że też prezes Wasinkiewicz jest taki niewymagający i wyrozumiały dla swoich pracowników i pozwala im się tak nie przepracowywać…


W tym konkretnym przypadku jest jeszcze dodatkowe ryzyko – jedna z suczek (spokojniejsza) była sterylizowana i ma jeszcze szwy, które podczas takich walk mogą zostać rozerwane… 

 Ludzie czy myślenie was boli???!!!

******
Podobnie wcześniej wspominany przez nas pies z boksu 15H – Baco. Siedzi on w najbardziej zasłoniętym boksie hotelowym, zabudowanym całkowicie z jednej strony ścianą budynku. Jego przestrzeń patrzenia na zewnątrz jest podobna jak w pechowych boksach – 13 i 25. Jednak dodatkowo cała powierzchnia boksu hotelowego jest o kilka razy mniejsza. Pies jest duży i energiczny. Umieszczenie go w tym miejscu sprawia, że pobyt w schronisku jest dla niego podwójnie dotkliwszy! 


Jaki jest powód  trzymania tego psa w tak klaustrofobicznym -  w stosunku do jego rozmiarów boksie? Mniejsze psy umieszczone są pojedynczo w normalnych boksach, a ten biedak od wielu miesięcy widzi każdego dnia wąski wycinek schroniska… Ponadto, przed jego boksem kończy się chodnik dla odwiedzających schronisko i nikt do niego nawet nie zagląda. Baco mocno ujada, by zwrócić na siebie uwagę i by rozładować emocje, które w tym miejscu są skumulowane i nie ma możliwości na bieżąco ich uwalniać. Czy kierownik schroniska nie zdaje sobie sprawy z tego, że męczy tego psa? Czy tak trudno jest sobie wyobrazić jak ciężko jest przebywać w takim odizolowanym od świata boksie? Jeśli tak, to wystarczy wejść do niego i poczuć na własnej skórze. Panie kierowniku,  pan przecież tak „kocha pieseczki” w swoim schronisku, proszę zatem dać wyraz swojej medialnej miłości i spojrzeć na świat z boksu w którym przebywa Baco, może wtedy pan coś zrozumie.

********

Na zakończenie słodka księżniczka z boksu 14h (przed Baco) czeka na odpowiedzialnego i mądrego właściciela – jest urocza!