poniedziałek, 24 kwietnia 2017

"UWAGA OBIEKT MONITOROWANY"



Największym wydarzeniem tego tygodnia, było założenie monitoringu w schronisku. Przez cały dzień w środę obsługa była tak zajęta montowaniem tabliczek o tym informujących,  że na zwierzęta nikt już nie zwracał uwagi.

Mamy nadzieję, że monitoring ten będzie aktywnym narzędziem kontroli pracy schroniska i do takich będzie celów używany, nie zaś jedynie „atrapą” mającą jeszcze bardziej zamydlić oczy odwiedzających schronisko, że wszystko jest w tym miejscu ok. Być może jednak coś poruszyło sumienie władz? Pytanie tylko, kto będzie go obsługiwał – bo jeśli samo schronisko, to bez sensu byłoby kontrolowanie samych siebie... Jeśli przez Straż Miejską, to też żaden z tego pożytek, bo pracownicy są z tą formacją za pan-brat  i wzajemnie kryją swoje niesumienne podejście do pracy, za którą wynagradzani są z naszych podatków.

Monitoring będzie miał sens jedynie wtedy, kiedy nagrania z niego będą przez jakiś czas archiwizowane, a przede wszystkim WYRYWKOWO sprawdzane i to pod odpowiednim kątem. Przede wszystkim, sprawdzać należy ile psów wyprowadzanych jest w ciągu dnia na wybieg i czy są to wszystkie psy przebywające w schronisku, czy w kółko te same tzw. dyżurujące, a inne gniją za kratami przez wiele dni, nie wydawane także na spacery.

Jeśli taka będzie rola monitoringu, to można cieszyć się z takiej inwestycji, bo w końcu pracownicy zaczną pracować na zewnątrz – przy zwierzętach, a nie spędzać większości dnia pracy w budynku. Być może skończy się też poświęcanie większości czasu na pielęgnowanie zieleni, co powinno być sprawą drugorzędną, wykonywaną dopiero PO zadbaniu o potrzeby zwierząt. Samochody niektórych pracowników zaczną także w końcu jeździć na myjnię;) Natomiast skargi na schronisko będą mogły być konfrontowane z nagraniami, co oznacza, że nasze filmy będą mogły być potwierdzane, chyba że pracownicy zaczną pracować tak, że nie będzie na co się skarżyć:)

Niestety, powołując się na nasze doświadczenia w tym miejscu, wszystko to brzmi zbyt pięknie, by faktycznie mogło być prawdziwe…  
Obawiamy się, by taka inwestycja, nie sprowadziła się tylko do uszczuplenia środków, jakie powinny być przeznaczone na zwierzęta. Jeśli monitoring okaże się w realu piękną „atrapą”, nic się nie poprawi i nie przysłuży zwierzętom, to  będzie kolejną inwestycją w coś zupełnie niepotrzebnego zwierzętom, a służącą przykrywaniu zaniedbań ludzi. Zaś na PILNE i WAŻNE dla psów sprawy, takie jak:
-  kafle nieprzystosowane do podłoża po którym psy mogłyby się BEZ WYSIŁKU poruszać,
- stałe zadaszenia boksów, którymi woda leje się bezpośrednio lub pośrednio (przez tymczasowe zadaszenie) wprost na psiaki, które potem nie mają gdzie wyschnąć, bo często włazy podniesione są całą dobę, gdyż nikomu nie chce się ich otwierać na dzień  - by psiaki mogły opuścić małą powierzchnię na której śpią, a nie wszystkie potrafią same je otwierać – i zamykać na noc, by miały w nocy cieplej, zwłaszcza kiedy zmokną w dzień…), 
- REMONT reszty przegniłych od lat DACHÓW na boksach zewnętrznych.
Będziemy obserwować, czy całe to posunięcie jest jedynie taktycznym odwróceniem uwagi od problemów, czy krokiem do ulepszenia tego, co przez wiele lat źle funkcjonuje.

W poprzednim poście pokazałyśmy zmagania starego i słabego psa na śliskim podłożu. W środę pies dalej męczył się w boksie. Widać było po nim, że się przewracał nie mając siły utrzymać równowagi na śliskim podłożu – dla niewtajemniczonych proponujemy wrócić do poprzedniego postu, gdzie sfilmowałyśmy jego zmagania zgrawitacją - i był cały ubrudzony odchodami. 
W sobotę jego boks był już zablokowany, by ewentualni czytelnicy bloga nie mogli naocznie potwierdzić tego jak cierpi pod nosem obsługi.
Jeśli chodzi o blokowanie boksów tzw. hotelowych, w których zwierzęta nie mogą zobaczyć świata i przebywają na małej powierzchni wewnątrz na jakiej muszą spać, jeść i załatwiać się, to zdarza się to znów coraz częściej.
Przeważnie przebywają tam psy, które obsługa chce ukryć przed naszymi oczami – albo ich stan wskazuje na brak odpowiedniej opieki, albo weterynarz leczy je w taki sposób, że efekty są gorsze niż można się ich spodziewać – tak jak rany po sterylizacjach, jakie często pokazywałyśmy na blogu.
Niestety, na tych medycznych „eksperymentach” podwójnie tracą niewinne zwierzęta, które i bez tego cierpią bardziej od innych, nie mogąc wyjść na zewnątrz i mieć kontakt z człowiekiem.
W środę i sobotę z dwóch boksów dochodziło straszne szczekanie i drapanie, spowodowane niemożliwością wydostania się z ciasnego pomieszczenia i wyjścia na zewnątrz, do odwiedzających, chociażby po to, by być wygłaskanym… 
To niestety częsta praktyka w schronisku, na którą jak do tej pory NIKT nie zwraca uwagi, dlatego jest swobodnie stosowana - w końcu cierpiące zwierzęta się nie poskarżą… Nawet najlepszy monitoring nie wychwyci takich zdarzeń... Dlatego jedynym sposobem na skończenie takiej praktyka jest tylko i wyłącznie WYMIANA CAŁEJ załogi i to w sposób, uniemożliwiający przekazanie tych zwyczajów następcom.

Na sam koniec – filmik mówiący o tym, że w temacie dbania o higienę mającą bezpośredni wpływ na zwierzęta, nadal nic się nie zmieniło.  Kanał przed boksami nie jest sprzątany, ani odkażany i spływające nim odchody  zatrzymują się przez boksami „hotelowymi”. Powoduje to, że psy nie dość, że siedzą w ich smrodzie, to jeszcze narażone są na przechodzenie do ich boksów robaków i zarażanie się nimi. 
 Natomiast w niektórych boksach, psy mają jak zwykle OSTRE rozwolnienie...

Ot, i kolejny post opisujący problemy schroniska, które jak stały w miejscu, tak stoją nadal i można o nich pisać a pisać…
 *******************


Na koniec musimy wspomnieć o dwóch świeżakach, które miały nieszczęście trafić do schroniska.
Jeden to staruszek złamany depresją, który leży przez większość czasu zwinięty w kłębek, tyłem do ludzi i trzęsie się z emocji jakich doznaje w nowym miejscu.

Drugi, to słodki pieszczoch, bardzo pragnący kontaktu z człowiekiem – leży przez cały dzień blisko krat, by jak najłatwiej było go pogłaskać, co jest jego największym pragnieniem, mniejszym jedynie od znalezienia dobrego domu, już na zawsze.


poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Psie "święta"...



W wielką sobotę patrząc na miski w boksach teoretycznie psy nie pościły.
Niestety, w praktyce wyglądało to tak, że prawie WSZYSTKIE miały w tym dniu problemy żołądkowe, co objawiało się ogólnym rozwolnieniem. I mimo tego, że pracownicy uwijali się jak mogli, ze sprzątaniem dowodów swojej niekompetencji - braku higieny, zarobaczenia i słabej jakości jedzenia, nie udało się usuwać wszystkiego na bieżąco.
 




Także wolontariusze wyprowadzający psy zgłaszali rozwolnienie u KAŻDEGO pupila.
I co z tego, że miski pełne? Jak się jest chorym, to wcale nie ma się ochoty jeść.  Jedynie ładnie to wyglądało dla niewtajemniczonych, których jest na szczęście coraz mniej.


Jak pisałyśmy wcześniej wiosenne porządki objęły wyrzucenie słomy z bud i ich ogołocenie.

 
Od teraz do kolejnych mrozów psy będą leżały na gołych dechach, od lat nie naprawianych i zupełnie nie czyszczonych. 
Przypomnijmy jak wyglądają wnętrza bud NIGDY nie remontowanych, ani odświeżanych, tylko dlatego, że odwiedzający nie są w stanie do nich zaglądać - dziury, niesprzątane odchody, spleśniała karma.


Nikt nie myśli o tym, że nawet w lecie można zmarznąć w dużej, niczym nie wyłożonej budzie – przecież człowiek latem nie śpi bez kołdry! Zwłaszcza, że większość  ludzi ogląda prognozy pogody, a na najbliższe noce zapowiadane są minusowe temperatury -  do minus 4 °C, a odczuwalnie i przy gruncie nawet do minus 10 °C! Ale czego wymagać od ludzi, którzy od lat traktują  zwierzęta przedmiotowo, tylko dlatego, by zapewnić sobie spokojną i bezpieczną posadę i regularną pensję? Oczywiście pomyśleć o tym powinni wyżej postawieni urzędnicy, odpowiedzialni i mający wpływ na to jak funkcjonuje schronisko.Niestety, żaden z nich nie jest zainteresowany osobistym odwiedzeniem schroniska- ani służbowo, ani prywatnie. Na szczęście robi to już wielu legniczan.  Oj, nie ma w naszym mieście wrażliwych osób trzymających władzę, które w końcu wzięłyby odpowiedzialność za los żywych istot, już skrzywdzonych, już skrzywdzonych przez innych. Łatwiej jest być biernym, nawet jeśli  oznacza to przykładanie ręki do cierpienia niewinnych zwierząt.

Kolejnym etapem wiosennych porządków w schronisku, które mają za zadanie odwrócić uwagę odwiedzających od warunków jakie panują w boksach i dotykają bezpośrednio zwierząt, jest MALOWANIE KRAWĘŻNIKÓW! Jest to praca, której obsługa oddaje się z dużym poświęceniem, dbając o najmniejsze detale. Zupełnie odwrotnie, niż w pracy dla zwierząt, która jest ich PODSTAWOWYM obowiązkiem.
Schronisko od lat bazuje na tym, by robić dobre wrażenie na zewnątrz i tym zaprzątać głowy i oczy ludzi. Dobrze to również wygląda w mediach, w których kilka razy w roku kierownik schroniska wystawia sobie laurki. Niestety lokalni dziennikarze, uzależnieni od wpływów z reklam i tekstów sponsorowanych, nie wykonują rzetelnie swojej pracy i od lat przedstawiają tylko jedną stronę medalu– schronisko widziane oczami kierownika obiektu. A przecież wystarczyłoby poświęcić niewiele czasu, zatrzymać się przy boksach, przyjrzeć się zwierzętom, wrócić za kilka dni, zweryfikować swoje spostrzeżenia, może nawet spróbować je porównać z ocenami osób trzecich odwiedzających schronisko. Dlatego, tak trudno jest w naszym mieście cokolwiek pozytywnego przeforsować – także zmiany w schronisku,  nawet zwracając się do z założenia „niezależnych” mediów, które niestety są bardziej uzależnione od polityki i "układów" panujących w mieście niż można by się tego spodziewać…

Jeszcze o kaflach – co post, to nowe cierpienie zwierząt z tym związane, na które obsługa jest ślepa, a urzędnicy obojętni.

W tym tygodniu trafił do schroniska ledwo poruszający się staruszek. Najgorsze, że nie jest on najmniejszych rozmiarów przez co jego nieporadność ruchowa jest większym wyzwaniem, niż dla psa ważącego mniej. Staruszek ledwo chodzi, a nawet jak leży to ma tak sztywne przednie łapy, że przewraca się na bok i walczy o powrót do pionu - podobnie jak żuczek, który przewróci się na skrzydła.
Pies w takim stanie został umieszczony na najgorszym możliwym dla niego podłożu – śliskich kafelkach! Udokumentowałyśmy jego zmagania ze starością i dodatkowo z grawitacją na jaką skazali go ludzie pracujący w schronisku. Serce się kraje jak się na to patrzy… A przecież tyle Państwo podarowaliście dywanów, którymi można by wyłożyć tę śliską powierzchnię. A może już pod wiatą też zrobiono wiosenne porządki i wyrzucono do kontenera na śmieci stojącego nieopodal wszystkie tego typu dary?...

Filmy są bardzo długie, ponieważ pies porusza się bardzo wolno. Poświęćmy się i zobaczmy je do końca  – oddajmy mu tym honor i wsparcie zamiast zamykać oczy na to, co przeżywa każdej minuty w schronisku. Dla tych niecierpliwych wypunktowałyśmy czas w jakim najbardziej widać jego walkę z rzeczywistością : I film - 0,49 mim. ; II film: 0,56 min. i od 2,36 min. do końca.


Ewidentnie też widać, że pies chce wejść do środka, być może napić się wody, jednak nie miał siły, więc nawet nie próbował, by podnieść właz, który był dla niego jak skała. 
I to wszystko odbywa się, pod nosem pracowników schroniska, którzy siedzą dosłownie parę metrów dalej!
**********
Podziękowania dla Zwierzolubów – zwłaszcza Morsowników, którzy w taki szczególny dzień jak święto, nie opuścili zwierząt i znaleźli dla nich czas pośród świątecznej krzątaniny, gdzie na ogół NIKT go już na nic innego nie ma. Może było nas dzisiaj odrobinę mniej, ale kilka lat temu,  w takie dni byłyśmy często tylko my, a pracownicy pukali się na nasz widok w głowy, bo tylko przebierali nogami, żeby być jak najszybciej w domu, a tu taka przeszkoda… Całe szczęście czasy zmieniają się na lepsze i mamy nadzieję, że w końcu zmienią się tak, że nie będzie już o czym pisać:)
************** 
Jedni przywracają nadzieję, inni ją niszczą. I tak ludzie pozbyli się kilku problemów przed świętami, pewnie po to, by lepiej i "w pełni szczęścia" przeżywać ten czas…
Opisany wyżej staruszek, był chyba największym "problemem", którego trzeba było się pozbyć w ten niezwykły czas. Najmniej pasował do świąt...