niedziela, 24 lutego 2019

Małe podsumowanie.


Ten post postanowiłyśmy poświęcić zmianom jakie zaszły w schronisku w ostatnim czasie.

Największą z nich jest zmiana schroniskowego weterynarza!

Dodatkowo - jest nim kobieta, co jest rewolucją w hermetycznie męskim do tej pory towarzystwie pracowników, którzy bronili się jak mogli przed pracą z paniami. Wiadomo, że kobiety mają inne podejście do życia i będą raczej łagodzić męskie rozpasanie.


Podobnie jest w składzie samej załogi, do której również dołączyła kobieta. Od razu widać zmianę w zachowaniu pracowników. Samo podejście do wolontariuszy jest już inne. Miejmy nadzieję, że zmieni się ono także w stosunku do zwierząt i do obowiązków służbowych. Choć piszemy tu tylko o sobotach, bo w środku tygodnia, kiedy jest mało wolontariuszy, a dużo załogi jest nadal po staremu...

Dwie kobiety w załodze schroniska to ogromna zmiana i jest szansa, że skutecznie złagodzą one charaktery pracowników, co także wpłynie na zwierzęta.


Kolejną zmianą tej zimy jest rozdawanie psom koców, darowanych przez Państwa. 
Do tej pory leżały one całą zimę na dachach bud (albo w magazynie) i zwierzęta zupełnie nie mogły z nich korzystać. Tym razem, w niektórych boksach koce leżą na posadzce, by psy mogły na nich leżeć. Także w pojedynczych budach można zobaczyć koc w budzie, co jest zupełnym ewenementem jak do tej pory.


Również poprawiła się sytuacja z karmieniem zwierząt. Psy mają w miskach nie tylko suchą zbożową karmę, ale także karmę mokrą.

Jest to wielka Państwa zasługa, bo to Wy darujecie karmę do schroniska. Nasze uświadamianie sprawiło, że zamiast worka bezwartościowej suchej karmy, coraz częściej przynosicie karmę w puszkach, która na 100% zostanie zjedzona i przysłuży się psim brzuchom.

Przypominamy, że karma sucha jest minimalnie wartościowa, składa się z samych zbóż, psy jej nie chcą jeść i zalega w magazynie schroniska, często do końca terminu ważności, po czym jest wyrzucana.


Zatem psy są w większości najedzone, a te które przychodzą do schroniska wychudzone, szybko nabierają ciała. Oczywiście dalej są takie psy, które jedzą więcej, a dostają tyle samo co inne, albo staruszki, które powinny dostawać bardziej wartościową karmę. Tak więc, nadal jest dużo zaniedbań, ale jest lepiej niż przed rokiem.


A to wszystko jest naszą wspólna zasługą! Gdybyśmy tak licznie nie przychodzili do schroniska, nie byłoby komu patrzeć na ręce załodze i bronić praw zwierząt. 

Gdyby schronisko odwiedzało tyle osób, ile robiło to 10 lat temu, nadal byłaby tu katastrofa. To my – wolontariusze i mieszkańcy zmieniliśmy ten stan, który miał się nigdy nie zmienić, kosztem milczących zwierząt.

Możemy sobie wszyscy pogratulować, bo to niczyja inna jak wszystkich NAS – przychodzących do schroniska, czytających o schronisku, piszących pisma w sprawie schroniska i interesujących się schroniskiem ludzi zasługa. Dzięki temu zwierzęta są lepiej traktowane i mają minimalne prawa w tym miejscu. BRAWO MY!

Dlatego nie możemy odpuszczać. Musimy zachować ten stan rzeczy i doprowadzać go do lepszego.

Zatem,
NIE  ZAPOMINAJMY O SCHRONISKU, PRZYCHODŹMY DO PSÓW, BO TO ZMIENIA ICH RZECZYWISTOŚĆ.

niedziela, 10 lutego 2019

Sobota bez emocji.


Rudej o której pisałyśmy w zeszłym tygodniu, w tę sobotę już nie widziałyśmy. Mamy nadzieję, że została nie tylko schowana przed oczami wolontariuszy ale, że zajęto się nią i jest leczona.




Nowe mordki, które trafiły w ostatnim tygodniu do schroniska.










Odwiedź mnie!

niedziela, 3 lutego 2019

Weterynarz znów dał ciała...


Ruda jest po sterylizacji zrobionej w schronisku ok. 3 tygodni temu. Niestety, nadal jest uwięziona w boksie, ponieważ rana nie goi się właściwie, a w zasadzie się rozeszła. Suczka co chwilę zlizuje wypływającą z niej ropę. Oczywiście nie ma żadnego fartucha ochronnego, a ponieważ w budzie śpi na słomie to dodatkowo w ranę wbijają się ostre słomki i ją drażnią. Poza tym, ma na sobie szelki, które także mogą uszkadzać ranę.



Czy tak powinna wyglądać sterylizacja, za którą my wszyscy płacimy? To, że pies nie ma właściciela nie znaczy, że można go byle jak kroić i patrzeć jak cierpi! Ciekawe czy panowie Filipowscy również traktują tak zwierzęta, które przyprowadzają właściciele do ich prywatnego gabinetu…


Weterynarze obsługujący schronisko wychodzą chyba z założenia, że rany w schronisku mają goić się same, ewentualnie pies ma je sobie wylizywać.


Ciekawe czy suczka dostaje jakieś zastrzyki przeciwbólowe, jakie dostają zwierzęta po takim zabiegu. Można domniemywać, że nie, ponieważ jest w boksie ogólnym – nie przy budynku, a tu za dalekie progi na weterynarza nogi…

Oprócz tego mamy znów dwie ciężarne suczki L porzucone najpewniej z tego powodu… Czy zwierzęta zawsze będą cierpieć przez człowieka? Przecież to ludzie nie dopilnowali i nie ochronili swoich suczek, a potem za karę porzucili je w najgorszym okresie życia.



Dopóki ludzie nie będą karani za takie działania, dopóty będą istnieć schroniska, a w nich tysiące zwierząt, rodzących kolejne niechciane zwierzęta.


Podobnie będzie, jeśli będą istnieć bezkarnie pseudohodowle produkujące na siłę pseudorasowe psy i zapełniały nimi domy, dodatkowo kosztem cierpienia wykorzystywanych suczek.
Coraz częściej spotykamy w schronisku porzucone pseudorasowe pieski, bo i takie mogą się znudzić. Obecnie w schroniskowym boksie przebywa pseudorasowiec westa.


I inne, którym domy być może zajęły te podobne do rasowych…