niedziela, 24 marca 2013

Schronisko oczami psa...


Dlaczego pobyt w schronisku jest dla psa tak straszny?
Człowiek stworzył psa. I to dosłownie – oderwał wilka od stada, które było jego rodziną i „przeprogramował” go tak, aby od tego czasu to on – jego pan, stał się dla niego najważniejszy. Przez tysiące lat pies ewoluował w kierunku jak największego oddania człowiekowi. Towarzyszenie człowiekowi, bycie blisko niego, odgadywanie jego nastroju (każdy pies potrafi bezbłędnie odczytać i zinterpretować wyraz twarzy człowieka), a wreszcie praca dla niego i służenie mu stały się jedynym celem i sensem życia psa. Pies jako jedyne zwierzę zabiega bardziej o towarzystwo człowieka, niż o sympatię innych przedstawicieli swojego gatunku. Takim go stworzyliśmy – wiernym bez względu na wszystko i oddanym. Pies pójdzie za swoim panem wszędzie – nawet jeśli ten będzie bezdomnym, który nie będzie w stanie go nakarmić. Nawet jeśli ten będzie go bił i źle traktował. Znana jest historia psa, którego właściciel przywiązał do drzewa i bił kijem. Na drugi dzień przyszedł spodziewając się zobaczyć go martwym, ale pies jakimś cudem jeszcze żył i … zaczął machać ogonem na widok swojego pana!
Ta wierność zgubiła psy, które nie potrafią się od nas odwrócić i odejść.
Dlaczego więc schronisko jest tak straszne? Bo odbiera psu jego jedyny sens życia! Jedyne, czego pies pragnie to żyć u boku człowieka i właśnie to mu zabieramy porzucając go! Jedyne, co robi pies zamknięty w klatce to czekanie – czekanie bez końca na człowieka. Jeden czeka miesiąc, inny rok, inne pięć lat, ale wszystkie nadal to robią! Od świtu do nocy siedzą przy kratach i czekają na wolontariuszy – kontakt z nimi to jedyny cel ich życia, dopóki nie znajdą domu, a pamiętajmy, że niektóre nigdy go nie znajdują. One czekają tam wiernie na każdego, kto tylko zechciałby pochylić się na ich losem choćby na chwilkę! Nawet dziś, nawet teraz kiedy czytasz ten tekst – wszystkie psy siedzą przy kratach i wypatrują człowieka! Nawet w taki mróz – czekają 24h/dobę, nie wszystkie to przeżyją. Małe, słabe, niedożywione zamarzają – tak po prostu, ich serca przestają bić, choć oczy ciągle jeszcze wpatrują się w bramę schroniska. Gdyby w tym momencie pojawił się tam człowiek, to przestałyby odczuwać ból i głód…

Dlatego w ich imieniu błagamy ADOPTUJ – NIE KUPUJ!
I przyjedź choć raz do schroniska – człowieku, który stworzyłeś psa!

sobota, 9 marca 2013

Nie tędy droga panie Skowroński!


Choć z zasady zajmujemy się na tym blogu jedynie problemami dotyczącymi bezpośrednio schroniska, to nie możemy przejść obojętnie obok podsycanej przez pana radnego Sławomira Sikorskiego nienawiści wobec psów i ich właścicieli. Chodzi o artykuł nadesłany przez tego pana do lokalnych portali, który - krótko mówiąc - budzi spore kontrowersje :
 "Mamy 2 miliony psich odchodów rocznie"
Nie oszukujmy się - panu Skowrońskiemu jak zwykle zależy jedynie na medialnym rozgłosie i zbiciu kapitału wyborczego w obliczu zbliżających się wyborów, niż na załatwieniu tego budzącego emocje w całej Polsce tematu. Nawet dla takich "wzniosłych celów" nie można jednak nawoływać do dyskryminacji właścicieli zwierząt oraz wzbudzać agresji na sam widok psów!
Radny Skowroński zabłysnął piorunującymi obliczeniami, z których wynika, że na ulicach Legnicy zalega 250 ton psich kup! Swoje obliczenia oparł na "wyssanej z palca" liczbie psów w naszym mieście - mającej w jego mniemaniu wynosić 6 000! - oraz wadze odchodów wydalanych przez jednego psa (sic!). Panie Skowroński, skąd te liczby? Proszę podać źródło tej informacji! Pomijając już te tajemnicze wyliczenia, nie sposób nie zauważyć, że charakter wypowiedzi radnego nacechowany jest wyraźną nienawiścią do właścicieli psów oraz do samych czworonogów! Do czego takie wypowiedzi mogą doprowadzić w kraju, w którym psy tak często przywiązuje się do drzew w lesie lub wlecze za samochodem? W najlepszym wypadku skończy się na sąsiedzkich wojnach - podglądaniu, szpiegowaniu i donosicielstwie - wreszcie będzie sposób na dokopanie nielubianemu z zupełnie innych powodów sąsiadowi!

Problem oczywiście istnieje, ale takie populistyczne i medialne wypowiedzi w żaden sposób nie przybliżają nas do jego rozwiązania. System karania mandatami raczej go nie rozwiąże i to z wielu powodów: strażników jest zbyt mało by być wszędzie, tym bardziej że muszą być oni świadkiem konkretnej sytuacji, w której właściciel nie sprząta po psie - dlatego drodzy sąsiedzi możecie darować sobie donosy. A nawet przyłapany w takiej sytuacji właściciel może wyciągnąć woreczek, zapakować kupkę i zapytać strażnika, gdzie ma ją wyrzucić? Pamiętajmy, że wyrzucanie zwierzęcych odchodów do pojemników i kontenerów na śmieci jest karalne mandatem! - musimy je zatem podnieść, ale nie wolno nam ich wyrzucić! W takiej sytuacji sprawa może trafić do sądu, jednak w tym wypadku sąd przyzna rację nam!

Jak zatem w mądry sposób oczyścić miasto? Przede wszystkim na początek proponujemy kompromis - czyli każdy daje coś od siebie. Przyjmijmy na razie dwa miejsca, w których bezwzględnie psich odchodów być nie powinno - niech to będzie Rynek naszego pięknego miasta, jako jego część reprezentacyjna oraz park - duży, zielony teren - niech tam mamy chodzą na spacery ze swoimi dziećmi, a radny Skowroński ze swoim kocykiem, który chciałby rozkładać na każdym skwerze. Są to tereny ograniczone przestrzennie - mogą być więc na bieżąco patrolowane przez strażników. Tam też, w pierwszej kolejności powinny pojawić się kubły na psie odchody i tam powinniśmy egzekwować i oczekiwać ich sprzątania. Dzięki temu otrzymamy czystą przestrzeń, a także trening dla właścicieli psów i przyglądających się temu przechodniów. Tak, trening, ponieważ dziś widok człowieka schylającego się z woreczkiem po psią kupkę wzbudza w obserwatorach raczej śmiech i komentarze w stylu "jaki głupi, zbiera g***". Nie oczekujmy więc, że nawet odpowiedzialny właściciel psa będzie chciał się "tak poniżać"...Wszyscy musimy się oswoić z takim widokiem, by nie należał do egzotycznych i nie wzbudzał taniej sensacji. Kiedy polubimy czystą przestrzeń, wyzbędziemy się tego typu reakcji i przełamiemy opór przed schylaniem się po kupkę, będziemy mogli rozszerzyć terytoria od nich wolne na osiedla i chodniki w całym mieście. Wychodzi na to, że WSZYSCY  a nie tylko właściciele zwierząt mają taką samą pracę do wykonania w związku z czym, nikt nie może być dyskryminowany w rozwiązywaniu tego powszechnego problemu.

Druga ważną sprawą jest edukacja i kampania nagradzająca sprzątanie po swoim piesku. Proponujemy np. zakup z pieniędzy pochodzących z podatków ściąganych przez miasto za posiadanie psa - kolorowych i wyraźnie odróżniających się - obroży lub smyczy z napisem "mój pan po mnie sprząta". Nie trzeba zresztą wydawać kroci na takie "gadżety" - zawsze znajdzie się sponsor, np. producent psiej karmy, który chętnie umieści swoje logo na takiej obroży i włączy się do akcji. Strażnicy mogliby nagradzać w ten sposób właścicieli, którzy sprzątają po swoich pupilach. Miasto mogło by takie obroże rozprowadzać. Taki człowiek nie tylko poczułby się pozytywnie wyróżniony, ale także zobligowany do dalszego dbania o czystość. Poza tym dałby sąsiadom i przechodniom komunikat : "odpuście sobie, bo ja sprzątam!"  - I O TO WŁAŚNIE CHODZI!

Pomysłów na tego typu akcje można by zaproponować mnóstwo, a przy odrobinie chęci znaleźć i wykonawców i sponsorów. Może nawet i nasza gmina zasłynęłaby w  Polsce z takiego podejścia do problemu? Wystarczy odrobina tak zwanego "pomyślunku" i chwila refleksji zamiast tępych, prostackich i pełnych nienawiści wypowiedzi kolejnych karierowiczów, od których w mieście jakoś nie robi się czyściej.

A przy okazji, otwórzmy oczy na pełną skalę problemu! Czy miasto zanieczyszczają tylko psy? A co z ludźmi załatwiającymi swoje fizjologiczne potrzeby pod śmietnikami czy w bramach a także na podwórkach na oczach dzieci? Bo przecież nie tak trudno wdepnąć w ludzką kupę czy wymiociny, szczególnie po "imprezowym" weekendzie. Dlaczego, kiedy w biały dzień widzimy młodzieńca oddającego mocz pod murkiem, machamy przyzwalająco ręką mówiąc "młody jest, musi się wyszaleć"? Dlaczego nie reagujemy kiedy matki wysadzają do zrobienia kupki czy siku swoje pociechy na podwórkach czy placach zabaw? Wymagamy samokontroli od zwierząt, to może nauczymy się jej najpierw sami? Nie wspominając już o barbarzyńskim wyrzucaniu śmieci, gdzie popadnie, a głównie na terenach zielonych... Czy tu chciałby pan rozłożyć swój kocyk, panie Skowroński?


P.S.
Nie zapominajmy też o "ekologach" z LPGK, którzy uczą dzieci segregowania odpadów, sami zaś deponują rtęć z energooszczędnych świetlówek w glebie naszego miasta, zatruwając ją na długie lata:

Gmina Legnica promuje adopcje...