sobota, 23 czerwca 2012

Ten piesek ma anioła stróża! AKTUALIZACJA


09.07 Znalazł dom!!!
Nasz biedny Połamaniec, który doczekał się już trzech imion znalazł wreszcie dom! Mamy nadzieję, że będzie to już jego ostatnia i bezpieczna przystań, że wreszcie przestanie się tułać i będzie mógł poczuć co to znaczy być czyimś najlepszym przyjacielem! Wszystkim, którzy przez cały ten czas mu pomagali SERDECZNIE DZIĘKUJEMY!!!
---------------------------------------------------------------------------------------------


Prawdziwa historia (01.07)


Udało nam się ustalić skąd Kefir vel. Gucio pochodzi! Wiemy już, że przyszedł na świat u Pani, która ma dwie suczki i nie bardzo sobie z nimi radzi. Każda z nich regularnie zachodzi w ciąże, a szczeniaczki trzeba gdzieś oddać... Tak nasz piesek (którego prawdziwe imię to Misiu!) trafił do domu nowego opiekuna, a stamtąd przez nieuwagę pod koła samochodu. W domu tej Pani oprócz dwóch suczek jest jeszcze brat Misia - Kacperek oraz cztery zupełnie malutkie szczeniaczki! Niestety nasze miasto, choć zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt spoczywa na nim obowiązek walki z bezdomnością, nie przeznaczyło w tym roku żadnych środków na sterylizacje i kastracje psów poza schroniskiem. A to właśnie w takich domach dochodzi to niekontrolowanego rozmnażania psów, które potem często trafiają na ulicę. I to tam trzeba zacząć walkę z bezdomnością! Dlatego nie mogąc już dłużej ścierpieć takiej sytuacji postanowiłyśmy działać. Za środki własne oraz pieniądze zebrane przez Panią Martę i Tomasza z Wrocławia będziemy sterylizować takie właśnie suczki. Każda wysterylizowana suczka to ok. 8 - 10 bezdomnych psów mniej każdego roku!


Co do samego Misia to słodko sobie śpi i wypoczywa po operacji, co widać na załączonym filmiku:) Niebawem będzie miał ściągane szwy. Czy ta słodziutka mordka znajdzie w końcu swój WŁASNY, PRAWDZIWY dom?


---------------------------------------------------------------------------------------------


Pierwsze kroki na dworze (28.06 - trzy dni po operacji!):

..."Nareszcie na czterech łapach!"...




---------------------------------------------------------------------------------------------


Z ostatniej chwili (25.06):

Nasz biedny połamaniec, który do niedawna nie miał nic, teraz jest tak "bogaty", że ma aż dwa imiona: Kefir - od Państwa, którzy zawieźli go do kliniki i Gucio - od wspaniałych Państwa Garstków, weterynarzy którzy natchnęli nas nadzieją, że jego życie nie skończyło się na tym wypadku i dali nam siłę do walki o jego zdrowie. Na pewno jest to szczęśliwa wróżba i wkrótce ktoś zakocha się w nim na tyle, żeby dać mu również nazwisko:)

Piesek jest już po udanej operacji! Chciałybyśmy serdecznie podziękować zespołowi wspaniałych chirurgów, którzy tak precyzyjnie poskładali roztrzaskaną miednicę Kefira vel. Gucia. 
DZIĘKUJEMY SERDECZNIE!!!
Piesek ma wstawione tytanowe płytki połączone specjalnymi śrubami, więc już za parę dni będzie chodził, a za dwa lub trzy tygodnie odzyska pełną sprawność. Teraz odpoczywa po operacji, ale wkrótce zamieścimy jego aktualne zdjęcia.

Informacje adopcyjne: chłopczyk, ok. 6 miesięcy, 9 kg, ok. 30 cm wzrostu
                 znaki szczególne: tytanowa miednica:)


A tak wyglądał nasz połamaniec przed operacją:

Po operacji, jeszcze nie odzyskał pełni przytomności:

------------------------------------------------------------------------------------------
23 czerwiec 2012

Wczoraj otrzymałyśmy zgłoszenie od zaniepokojonych mieszkańców jednej z ulicy na tzw. Dzielnicy o potrąconym piesku, który przebywa u ludzi nie będących w stanie udzielić mu pomocy. Na miejscu słowa te potwierdziły się - piesek leżał unieruchomiony w mieszkaniu od dwóch dni, a jego opiekunowie byli kompletnie bezradni, ponieważ nie stać ich było nawet na eutanazje. Wezwana Straż Miejska odmówiła przewiezienia psa do weterynarza, który ma kontrakt z miastem na opiekę nad psami po wypadku. Pozostawienie psa w miejscu, gdzie jego zdrowie i życie było zagrożone (piesek dogorywał w strasznych bólach) jest złamaniem artykułu 7, punktu 3 Ustawy o ochronie zwierząt, w związku z tym na biurku Komendanta w poniedziałek pojawi się zbiorowa skarga od sąsiadów na takie zachowanie. Strach pomyśleć ile psów, których Strażnicy nie zabierają z takich warunków po wypadku kona w cierpieniach i nikt tego nie widzi. Sąsiedzi powiadomili również Prezesa TOZ, który odmówił interwencji tłumacząc, że dysponuje jedynie pieniędzmi z Urzędu Miasta na koty.
Piesek został przez nas przewieziony do gabinetu Państwa Garstków, którzy za symboliczną opłatę dali mu silne zastrzyki przeciwbólowe i wykonali zdjęcie rentgenowskie. Okazało się, że piesek ma wieloodłamowe złamanie miednicy z przesunięciami odłamków w obrębie jamy miednicznej. Sytuacja była beznadziejna. Czy po to tak wiele przeszedł, żeby zostać uśpionym? A był taki grzeczny, spokojny w czasie wszystkich badań, a w jego oczach widać było pragnienie życia. Widziałyśmy, że chce jeszcze pobiegać, pobawić się, być najlepszym przyjacielem jakiegoś człowieka... Serce się krajało:( I wtedy właśnie pojawiła się nadzieja - jedna z klientek Państwa Garstków zaproponowała, że przewiezie go do Kliniki we Wrocławiu.  Państwo Garstkowie załatwili jakimś cudem wykonanie tak skomplikowanej operacji miednicy przez zespół wrocławskich chirurgów po najmniejszych kosztach, tj. ok. 500 zł. Wpłynęli nawet na Prezesa TOZ, żeby otoczył tego pieseka opieką finansową. Zapraszamy do odwiedzenia strony legnickiego TOZ-u gdzie odbywa się zbiórka na operację, która obędzie się w poniedziałek rano.


My ze swojej strony szukamy już domu dla tego pieska, który ma własnego anioła stróża. Ten kto go przygarnie będzie miał naprawdę wyjątkowego przyjaciela, który przeszedł przez piekło, żeby trafić właśnie do Ciebie! To będzie przeznaczenie! Prosimy piszcie też jakie imię proponujecie dla tego wyjątkowego pieska!!

Zaraz po interwencji


Przed badaniem

W oczekiwaniu na operację

sobota, 16 czerwca 2012

Drodzy miłośnicy kotów!

Wiemy, że dla wszystkich karmicieli i miłośników kotów trwa właśnie najgorętszy okres w roku - na podwórkach, w piwnicach, w opuszczonych budynkach przychodzą na świat niezliczone mioty kociąt, a wszyscy którzy im pomagają mają ręce pełne roboty i przepełnione domy. Jeśli jednak ktoś z Państwa ma jeszcze możliwość przygarnąć małego kotka prosimy udać się jak najszybciej do schroniska, gdzie jest ich mnóstwo! Kotki siedzą stłoczone w małych, brudnych klatkach, w których brakuje nawet kuwet! Dlatego kotki jedzą, śpią i bawią się we własnych odchodach! W szczególnie ciężkiej sytuacji są chore kocięta - weterynarz schroniskowy w ogóle się nimi nie zajmuje, a ludzie z reguły boją się adoptować takiego kociaka. Dla tych maleństw oznacza to śmierć, bo w takim przepełnieniu i brudzie przetrwać mogą tylko najsilniejsze! Dziś do adopcji poszedł jeden z maluszków, dziękujemy! Zostało ich jeszcze bardzo wiele!

23.06 AKTUALIZACJA: W schronisku na nowych właścicieli czekają już tylko dwa małe kotki i kilka dorosłych!
"Szczęściarze" - w tej klatce jest kuweta!

 A w tej niestety nie ma, co widać!


 Czy ten chory Rudasek ma szansę znaleźć dom?


niedziela, 10 czerwca 2012

"Pieniędzy nie brakuje!"...

W ostatniej Panoramie Legnickiej ukazał się pochlebny artykuł na temat naszego schroniska:



Tylko jak do tej pięknej historii o mlekiem i miodem płynącym schronisku ma się realna sytuacja np. dwóch psów z boksów 37 i 38? Psy te praktycznie w ogóle nie mają zębów, a te które im zostały są zepsute i chwieją się... Oczywiście w schronisku, w którym niczego nie brakuje, w którym na utrzymanie 50 psów miasto płaci 280 000 zł rocznie, a LPGK "dokłada" 200 000 zł, nikt się tym nie przejmuje!!! Skoro nie brakuje już niczego - ani karmy, ani smyczy czy obroży, to może warto zająć się leczeniem tych zwierząt? Przynajmniej takim, które umożliwi im życie bez bólu? To byłby jednak luksus, bo na początku trzeba się zatroszczyć o ich odpowiednią dietę. Bezzębne psy w schronisku głodują! Jednak pozornie wszystko jest w najlepszym porządku - w obu boksach stoją piękne, duże miski, po brzegi wypełnione suchą karmą, której żaden z tych psów nigdy nawet nie tknie. 
Jeden z nich ledwo wytoczył się z budy na chwiejnych nogach. Na szczęście pracownicy pozwolili dać im mokrą karmę. Oba psy (rzekomo najedzone) połknęły po całej dużej puszce i pokuśtykały do swoich bud.
DRODZY RADNI, DRODZY DZIENNIKARZE, w legnickim schronisku RZECZYWIŚCIE nie brakuje pieniędzy, a magazyny pękają w szwach od karmy! Jednak brakuje w nim podstawowej opieki weterynaryjnej i DOBREJ WOLI zatrudnianych przez miasto ludzi!!
Decyzje o karmieniu psów starych, chorych czy bez zębów powinien podejmować ZATRUDNIONY I OPŁACANY przez schronisko weterynarz, a nie pracownicy na każdorazową prośbę odwiedzających! I to on właśnie, pobierając pieniądze z miejskiej kasy powinien nadzorować karmienie niektórych psów miękką karmą, bo przecież nie codziennie będzie tam ktoś, kto zwróci na to uwagę!! Dobrze, że chociaż pracownicy zachowali podstawowe ludzkie odruchy i nie odmówili nakarmienia tych psów, tylko gdzie w tym czasie był weterynarz? Dlaczego nie dopilnował karmienia tych szczególnych przypadków podczas swojej codziennej porannej wizyty? 

Kilka "pokrzepiających" obrazków ze schroniska, "w którym niczego nie brakuje":
      bezzębny staruszek z boksu 38 teraz przeniesiony do 10H





Przy okazji dziękujemy pracownikom za coraz lepsze czyszczenie boksów! W porównaniu z sytuacją z przed roku jest o niebo lepiej! Dziękujemy Panowie! 
Swoją drogą, jak to możliwe, że kiedy na zmianie nie ma brygadzisty, boksy są czyste i suche, a kiedy jest w pracy zalegają w nich odchody? 

Czyszczenie boksów, stan zdrowia psów, rodzaj podawanej karmy itp. to takie "drobiazgi", których nie widać podczas wizyt radnych czy dziennikarzy, bo ukryte są za fasadą "idealnego schroniska" i żeby je zobaczyć trzeba w nim spędzić trochę czasu...

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Pierwszy palik marnieje...

Zgodnie z informacją podaną na oficjalnej stronie schroniska prowadzonej przez wolontariuszy, dzień 5 marca zapisał się z historyczną datą w dziejach Schroniska,  ponieważ wbito wtedy pierwszy palik pod budowę wybiegu. Minęła wiosna, zaczyna się lato... pogoda przez cały czas sprzyja wszelkim pracom budowlanym jak i karczowaniu roślinności na terenie pod wybieg. Kierownik schroniska jeszcze w styczniu w materiale do TV Dami obiecywał, że prace przy budowie wybiegu ruszą wiosną tego roku: 
http://www.damitv.pl/10,176-konflikt_w_schronisku._wladze_pozbyly_sie_wolontariuszy.html
[od 01:15 - wypowiedź kierownika].
Podobne zapewniania padły też z ust Pani Jadwigi Zienkiewicz, wiceprezydent Legnicy, zresztą już nie pierwsze... O wybieg prosimy od lat. Pani Zienkiewicz próbowała nam nawet wmówić, że teren pod budowę wybiegu został wykarczowany już w tamtym roku ... absurd!
Po co te kłamstwa ze strony władz miasta? Być może chodzi o to, że władze Legnicy świadomie łamią Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt z 2004 roku [http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20041581657 , paragraf 5] 
i nie chcą aby ta informacja dotarła do władz Województwa?
Zgodnie z tym rozporządzeniem nasze "schronisko" nie jest nim w świetle obowiązującego prawa!!! A jednak władze miasta płacą spółce LPGK 280 000 zł rocznie właśnie za prowadzenie schroniska!!! 
Proponujemy aby wszyscy, którym nieobcy jest los zwierząt i którzy mają już dosyć słuchania obiecanek o budowie wybiegu, zaczęli pisać skargi do Wojewody Dolnośląskiego [Wojewoda Dolnośląski Aleksander Marek Skorupa, Pl. Powstańców Warszawy 1, 50 - 153 Wrocław] odnośnie niespełniania przez legnickie Schronisko dla bezdomnych zwierząt wytycznych zawartych w Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt z 2004, a konkretnie paragrafu 5.

Może w taki sposób uda nam się wreszcie zmobilizować nasze władze do działania!
Pamiętajcie, nie jesteśmy bezsilni! Od naszych decyzji zależy, czy zwierzęta w legnickim schronisku doczekają się wreszcie wybiegu!!!



"Wykarczowany" teren wyznaczony przez miasto pod budowę wybiegu ...