poniedziałek, 27 maja 2013

Sprawozdanie z 25 maja 2013

* Bezmyślne dobieranie psów w boksach - stały punkt sprawozdań.

Tym razem  najgorszym wydarzeniem było „dokwaterowanie” do psa, który nie toleruje innych psów – boks 9 – kolejnego nieszczęśnika, który dodatkowo jest mniej sprawny – nie może stawać na przednią łapę, którą  ma powykręcaną, trafił do schroniska po urazie (wypadku samochodowym?), a jego stan dodatkowo  zbagatelizowano i nie poddano leczeniu. Jak ten pies ma się bronić przed zdrowym i silnym agresorem???  Skoro wcześniej zwracałyśmy na to uwagę, pracownicy zamiast naprawić to „przeoczenie”, całą sprawę jeszcze bardziej „podkręcili” – wcześniej był tylko drugi pies, dzisiaj pies – kaleka ze zdrowym. Rozrywka? A może tak odbywa się „naturalna” selekcja psów  w legnickim schronisku?...
Chyba jedynym sposobem na to, by ludzie, którzy tak dobierają zwierzęta (by te nie dość, że zamknięte musiały jeszcze walczyć o życie z innymi) poczuli co przeżywają one w takiej sytuacji - jest np. zamknięcie ich w jednym pomieszczeniu z nietolerującym ludzi amstaffem. Skoro nie mogą sobie wyobrazić na co narażają psy bezmyślnymi decyzjami (a może celowo - na złość innym, by pokazać swoją „władzę”) -  powinni poczuć na własnej skórze, w jakim stresie muszą żyć psy 24 godziny na dobę.

To jest właśnie kolejny argument dowodzący tego, że zatrudnieni są tam nieodpowiedni ludzie i głównie właśnie z tego powodu ten blog musi istnieć... Wystarczyłoby zatrudnić ludzi myślących i wrażliwych na krzywdę, by kłopoty ze schroniskowym życiem psów się skończyły! 
Szczególnie prosimy o zwrócenie uwagi na tę kwestie naszych Radnych, którzy zaglądają na naszego bloga.

W wytycznych Głównego Lekarza Weterynarii dla weterynarzy kontrolujących schroniska dla zwierząt (w naszym wypadku jest pan Jacek Cichosz) znajduje się podane na tacy rozwiązanie problemu z odpowiednim doborem psów w boksach, tak by nie było w nich agresji:
"Z uwagi na behawioryzm psów, z którego wynika, iż w grupach mieszanych AGRESJA JEST MNIEJSZA, można dopuścić utrzymywanie samców i samic w tym samym pomieszczeniu, jeśli podmiot prowadzący schronisko udowodni, że wszystkie samce lub wszystkie samice przebywające w danym pomieszczeniu są sterylizowane/kastrowane". 
Nasza gmina w kolejnych uchwałach zobowiązuje się do OBLIGATORYJNEGO (czyli obowiązkowego!) kastrowania/sterylizowania wszystkich psów oddawanych przez schronisko do adopcji - Załącznik do Uchwały Nr XVIII/175/12 Rady Miejskiej Legnicy z dnia 26 marca 2012 r. i identycznie brzmiący ;) Załącznik Nr 1 do Uchwały Nr XXX/311/13 Rady Miejskiej Legnicy z dnia 25 marca 2013 r.  Rozdz.2 § 5 pkt 1: "Schronisko poprzez obligatoryjne przeprowadzanie zabiegów sterylizacji kastracji zwierząt przekazywanych do adopcji, z wyjątkiem zwierząt u których istnieją przeciwwskazania do wykonania tych zabiegów, z uwagi na stan zdrowia i/lub wiek;"
 Teoretycznie więc problemu z łączeniem w boksach wysterylizowanych suczek z psami, być nie powinno. Niestety, prezydent Tadeusz Krzakowski już drugi rok z rzędu łamie zapisy Uchwały i schronisko w ogóle nie przeprowadza sterylizacji! Tym samym władze naszego miasta aktywnie działają na rzecz zwiększenia problemu bezdomności zwierząt w Legnicy i zapełniają schronisko. Czy tylko po to, by wygenerować zyski dla LPGK? Co jeszcze bardziej oburzające, Komisja Rewizyjna RM odmówiła przyjęcia skargi w sprawie łamania uchwały! Oczywiście nie odpuścimy tak jawnego łamania prawa i cała dokumentacja zostanie przekazana władzom nadrzędnym.
* Kolejny ważny temat – ciągle bagatelizowany (chyba do momentu wydarzenia się jakiejś tragedii) – ŚLISKIE KAFLE - już nie tylko to, że psy z trudnością się po nich poruszają (w zasadzie ślizgają), ale dodatkowo na połamanych i pokruszonych ranią sobie łapy!

Dzisiaj byłyśmy świadkami, jak kawał kafli oderwał się od ściany i poleciał na przerażonego psa.
Gruz i płytki które nie są przyklejone, tylko luzem położone na podłodze sprawiają, że psy chodzą po zupełnie niestabilnym podłożu, dodać do tego zlewanie wodą…każdy kto ma choć odrobinę wyobraźni, wie o co chodzi – w przeciwieństwie do kierownictwa schroniska. 
 

Podkreślamy, że jest to łamanie Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 23 czerwca 2004 r. w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt: § 4 pkt2 ppkt.1b : „ściany, podłogi i drzwi w pomieszczeniach lub boksach wykonuje się z materiałów niepowodujących urazów lub kontuzji u zwierząt”


* Do schroniska wrócił po miesiącu od nierozsądnej adopcji husky, który wcześniej przebywał w boksie nr 23. Pies został odłowiony przez SM, co znaczy, że został porzucony na ulicy (a może uciekł i właściciel jeszcze się po niego zgłosi?). Czy kierownik skontaktował się z jego właścicielem, którego dane posiada? Taki właściciel powinien dostać wysoką karę za porzucenie psa, wcześniej wziętego ze schroniska. W takim wypadku nie trzeba robić śledztwa, by  dotrzeć do człowieka który za to odpowiada. Tylko czy kierownikowi chce się to robić? Lepiej przyjąć psa jako nowego i zgarniać za niego dniówkę...
Co gorsza, husky, chyba za karę, został zamknięty do zabudowanego z czterech stron boksu nr 13. Widać z niego tylko białą ścianę... Biedny pies dostaje szału, kiedy słyszy jak inne psy szczekają, kiedy ktoś chodzi po schronisku, tylko on nie wie, co się dzieje...
Czy w sferze przekazywania psów do adopcji pracownicy nie popełniają błędów? To już kolejny – w tym roku pies – który wraca po miesiącu do schroniska. 


Czy pracownicy „weryfikują” potencjalnych właścicieli i czy wyjaśniają im charakter psa, którego ci chcą zabrać do domu? Czy w ogóle coś takiego jest praktykowane? Wypisanie umowy adopcyjnej to raczej za mało, by z czystym sumieniem odebrać wypłatę na koniec miesiąca...


* Suczka z boksu 15 ma bolące uszy – cały czas je pociera i piszczy. Oczywiście nie jest leczona ani nawet odizolowana od innych, bo nikt jej nawet nie zdiagnozował! – takich rzeczy w schronisku zwyczajnie się nie zauważa.
* Suczka - o której wspominaliśmy w sprawozdaniu z 11.05  - z opuchniętymi dziąsłami nadal przebywa w boksie z inną, tym razem agresywniejszą…Ciekawe jak ma walczyć z nią o jedzenie, którego i tak niewiele zje, bo ma z tym problem… i dlatego nadal jest chuda – magazyny z pokarmem są przepełnione ale tylko dla tych, którzy potrafią szybko i bezboleśnie jeść…

* Zablokowane boksy hotelowe – co jest do ukrycia tym razem?

  • Boks 6H – z którego dochodziło tylko szczekanie i drapanie w zamknięty właz
  • Boks 9H – zablokowany kolejny tydzień - w którym powinien przebywać zagłodzony pies, który pod „opieką” schroniska nie może dojść do siebie, tak więc nadal powoli kona w cierpieniach…

* Zniknął ślad po jamniczku z krzywymi łapkami, o którym pisałyśmy poprzednio – nie widziałyśmy go w schronisku (chyba że był w zablokowanym boksie 6H?), ale niestety także zniknął zupełnie ze strony  "wolontariuszy" LPGK – takie „wyparowanie” psa - jakby go w ogóle nie było - zawsze wiązało się z niejasnymi i niezgodnymi z przepisami okolicznościami, które mają nie wyjść na światło dzienne np. adopcja przed końcem kwarantanny, rezerwacja czy śmierć w schronisku z niejasnych przyczyn.
Być może zainteresowanie jakie wywołał "Krzywusek" w ostatnim sprawozdaniu – chętni na adopcję, fundacja deklarująca pomoc – sprawiło kierownictwu za dużo kłopotów i postanowiono go „zdjąć z oczu”?

* W dalszym ciągu budy są od góry pootwierane a włazy w boksach hotelowych nadal nienaprawione – nie ważne że w nocy jest zimno (przy gruncie 0 stopni)

* Depresja w schronisku, czyli szczęśliwe psy według kierownika Boksy – ciąg dalszy :    


*********
Pytacie Państwo jak pomóc psom z legnickiego schroniska?  Proponujemy pisanie o tym, co się w nim dzieje - dzięki ludziom którzy w nim pracują i zarządzają -  do Radnych naszego miasta, bo Prezydent nie widzi żadnych problemów, oraz Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii (Powiatowy Lekarz nie jest zainteresowany pomocą). Im więcej takich zgłoszeń, od różnych osób, tym sprawa robi się poważniejsza i trzeba się nad nią "pochylić" :)

poniedziałek, 20 maja 2013

Sprawozdanie 18.05.2013

W tym tygodniu można było zaobserwować jeszcze więcej pogryzień i krwawych ran:
- najgorzej było w boksie nr 9 – dominujący pies, który w zeszłym tygodniu w boksie nr 2 gryzł dwa pozostałe psy (w wyniku czego jeden z nich kulał mocno na przednią łapę) został w tym tygodniu przeniesiony do boksu nr 9, w którym od dawna wiadomo, że przebywa pies, który również nie toleruje innych (wiele już poranił, gdy bezmyślnie zamykano je razem)  Efekt : ostra jatka, w wyniku której jeden z nich ma głęboką dziurę nad okiem - oczywiście w żaden sposób nie opatrzoną przez schroniskowego weterynarza.

- boks nr 1 – tak jak w poprzednim tygodniu, pies nietolerujący innych, nadal siedzi z drugim psem, który w tę sobotę miał już nowe rany:

- w częściowo zasłoniętym boksie nr 25 wrócił z nierozsądnej adopcji pies, który przebywał wcześniej w  schronisku od  października 2012 . Boksy mają przy suficie niezabudowaną przestrzeń. Pies z 25 rozładowując w jedyny możliwy dla niego sposób swoją energię, wskakuje na ścianę i wisi na niej z głową wystającą  w kolejnym boksie. Jego sąsiad doskakuje do niego i go gryzie, w efekcie czego pies ma już świeże rany:

- w boksie hotelowym bezmyślnie dobrano młodziutką suczkę labradorkę, ze starszą suką. Nie trzeba wielkich umiejętności, żeby wiedzieć o tym, że psy z taką różnicą wieku mają zupełnie różną energię – starsza jest wyciszona i potrzebuje więcej spokoju, zaś szczeniak jest ruchliwy, chce się bawić i zaczepia swoją towarzyszkę. W związku z tym, starsza suczka odgania od siebie młodą i także dochodzi do spięć, w których cierpi naiwne szczenię…

Oczywiście ludzie obsługujący schronisko (także "wolontariusze" LPGK) są obojętni na te wszystkie krzywdy, do których sami doprowadzają, i zamiast naprawić swoje błędy (każdy się przecież może mylić) i  poprzenosić tych kilka psów, by mogły spokojnie żyć w "schronisku-więzieniu”, przechodzą tylko obojętnie…A może to dla nich forma rozrywki?...

*      Najsmutniejszym wydarzeniem było to,  że boks nr 13 – wbudowany miedzy inne boksy tak, że widać z niego tylko ścianę, nieużywany (dzięki naszym staraniom) przez ponad rok - został przywrócony do użytku i zamknięto w nim kolejnego nieszczęśnika, który nie widzi świata… Dodatkowo pies jest młody i duży – co oznacza ogrom skumulowanej energii –  i takie pozbawienie go jakichkolwiek bodźców zewnętrznych, sprawia, że wyje rozpaczliwie prawie bez przerwy i jest tak pobudzony że próbuje przegryźć kraty, czym jedynie ściera sobie zdrowe zęby.


*        Kleszcze. Psy w tym okresie oblepione są kleszczami (nieraz tak wielkimi, jak ziarna kukurydzy) jednak „opieka” nad nimi w schronisku nie obejmuje chyba ich usuwania. Pani, która przyszła dziś do schroniska, poprosiła pracownika o to, by usunął suczce z boksu 33 widocznego kleszcza, który wywołał duży i krwawy obrzęk nad jej okiem.. Pracownik przyjął zgłoszenie i.. nic nie zrobił. Po zapytaniu pod koniec dnia, czy kleszcz zostanie usunięty, pokręcił przecząco głową. Tak zachowują się pracownicy schroniska. A przecież  nie wymaga to żadnego wysiłku, tylko dobrej woli i krzty współczucia… Beton.
Oto zdjęcie kolejnego psa (pies z boksu nr 9, wcześniej pokazany jako pogryziony), także ma wczepionego ogromnego kleszcza i nikt z tym nic nie robi.
*     Jedynym miłym akcentem tego dnia, było wyprowadzenie na wybieg dużego i bardzo potrzebującego ruchu psa z boksu 24, który to boks (usytuowany w najmniej "uczęszczanym" rogu w schroniska) był od dawna pomijany przy wyprowadzaniu (pewnie dlatego że znajduje w się najdalej wybiegu, a to przecież taki wysiłek by do niego dojść a później jeszcze odprowadzić psa…) Chociaż w tym wypadku nie wiadomo czy nie było to zasługa pani, która była zainteresowana tym psem i odbyło się to w ramach „prezentacji”
Jednak już „wolontariuszka” LPGK – tak, jak w zeszłym tygodniu – wyprowadziła na spacer jednego i w dodatku tego samego psa co w zeszłą sobotę, zaś psów w schronisku jest obecnie 68.  Co z resztą nieuprzywilejowanych? – szkoda nawet komentować...
*        Budy – zwłaszcza w boksach pozbawionych przez całą dobę słońca – były tak, jak w poprzednim tygodniu pootwierane, mimo deszczowej pogody i nadal chłodnych nocy (w zamiarze pracowników miały pewnie schnąć, jednak przez dziurawy dach  kapie do nich woda i  jeszcze bardziej moczy je w środku,  jednak kto w schronisku skojarzy te dwie wykluczające się rzeczy?)
*       W boksie hotelowym nr 4 – pies ze strasznym rozwolnieniem. Jaki jest na to sposób w schronisku – zmywanie szlauchem tak, by jak najmniej odwiedzających to zobaczyło. A dolegliwość? – „poczekajmy kilka dni, na pewno sama się wyleczy”…
W innym boksie rozwolnienie ze śladami krwi. Też  pewnie samo przejdzie... Nie będziemy prezentować tego widoku.

*       Oczywiście zlewanie wodą z góry boksów hotelowych wyłożonych śliskimi kafelkami – nadal jest dumnie praktykowane – na szkodę zwierząt, które po takim zabiegu nie mogą się w nich normalnie poruszać i tylko nadwyrężają sobie stawy na tak śliskiej i dodatkowo mokrej powierzchni.


*        Dowód na to, że kierownik powtarza oficjalnie słowa, które nie mają pokrycia w rzeczywistości, o tym, że w jego schronisku psy są szczęśliwe, i niczego im nie potrzeba :

Tak wygląda depresja psów, które są tak zamknięte w sobie, że nie docierają do nich żadne bodźce zewnętrzne, a to chyba nie świadczy, że są szczęśliwe.

*       Tajemnica zablokowania w zeszłym tygodniu boksu 5H wyjaśniła się w tym tygodniu – przebywa w nim pies, który wcześniej był już w schronisku i uznano go za zdrowego, ponieważ siedział w jednym boksie z innym psem, mimo widocznych śladów świeżego urazu ( może potracenia przez samochód?) - zakrwawione w środku oczy i w nienaturalny sposób wykręcona łapka, na którą jednak stawał. W tym tygodniu łapa tak go bolała, że nie mógł się na niej nawet przez chwilę oprzeć, a jak to zrobił, to piszczał z bólu. Świadczy to jedynie o zaniedbaniu przy przyjmowaniu go – źle oceniono jego stan, i pominięto tak wyraźne objawy poważnego urazu. Skoro jednak w zeszłą sobotę był ukryty przez oczami odwiedzających, można domyślać się, że było jeszcze gorzej, ale może przynajmniej dostał jakieś leki? Łapa oczywiście nie jest w żaden sposób usztywniona, by prosto się zrosła, w związku z czym, schronisko doprowadzi tego biednego psa do trwałego kalectwa, i szansa jego adopcji spadnie do zera. 
*        Boks 9H - zablokowany w zeszłym tygodniu, dziś nadal był zamknięty. Od dłuższego czasu przebywa w nim  zagłodzony pies, który zamiast dochodzić do siebie - w miejscu w którym powinno otoczyć się go opieką -  nadal jest zbyt słaby by trzymać się na łapach, dodatkowo na śliskich kafelkach. Patrząc na to, w jakim jest stanie, nie trzeba być weterynarzem, by wiedzieć, że powinien on przebywać pod stałą opieką weterynaryjną i mieć podawaną kroplówkę. Ponieważ boks nadal jest zamknięty, można się domyślać, że lepiej raczej nie jest… 

*      Do schroniska trafił w zeszłym tygodniu pies z tak straszną krzywizną przednich łap, że aż trudno wyobrazić sobie, że ludzie u których przebywał mógli doprowadzić go do takiego stanu! Piesek miły, łaszący się do każdego przechodzącego człowieka, ale czy z takim wyglądem – w zasadzie wadą – znajdzie dom ? Jedyna nadzieja, że może  się tylko zgubił i właściciele się po niego zgłoszą
·        No i na koniec : w schronisku  wiosenne porządki dobiegają końca – trawniczki przystrzyżone, klomby odchwaszczone, krawężniczki wybielone, zaś w boksach szara, smutna i niezmienna rzeczywistość: wilgoć, grzyb, odrapany tynk, zielone ściany, dziurawe budy itp. Itd. – zwierzęta dzięki którym to miejsce istnieje, od lat nie czują zmian, nawet wiosna do nich nigdy nie zawita…a to wszystko za sprawą osób, które dzięki nim mają pracę…

*********
Kilka godzin, jeden raz w tygodniu i tyle rzeczy do opisywania...

poniedziałek, 13 maja 2013

Sprawozdanie ze schroniska - 11.05.2013



Chcemy relacjonować Państwu na bieżąco co się dzieje w schronisku podczas naszych cotygodniowych wizyt. W związku z tym rozpoczynamy cykl pt. „Sprawozdania”, w którym będziemy opisywać aktualną sytuację psów w legnickim schronisku i dzielić się swoimi spostrzeżeniami. Traktujemy to jako przysługującą nam – mieszkańcom tego miasta - kontrolę obywatelską nad wykonywaniem zadań publicznych przez jego władze, finansowanych z naszych podatków. Jest to kolejny sposób do zmobilizowania osób odpowiedzialnych za los przetrzymywanych tam zwierząt do pomocy im, a tym samym do  wykonywania swoich obowiązków względem mieszkańców, którzy powierzyli im takie funkcje. Państwa także zachęcamy do korzystania z prawa kontroli obywatelskiej władz naszego miasta i zapraszamy do schroniska.


11.05.2013 - sobota


* Trzy boksy w części hotelowej nr 5, 9, 12 miały zablokowane włazy, tak, że psy w nich przebywające nie mogły wychodzić na zewnątrz, a potencjalni adoptujący nie mogli ich zobaczyć – co jest tym razem do ukrycia? 



* Wszystkie budy mają pootwierane dachy – deszcz pada prosto do środka, co powoduje ich trwałe zawilgocenie, apoza tym noce bywają jeszcze całkiem chłodne


* Płachta będąca zadaszeniem nad boksami w części hotelowej, została zdjęta i pracownicy powrócili do swojego zwyczaju zlewania boksów z góry, dzięki czemu wszystko jest teraz mokre– posadzka, ściany i siatka stanowiąca sufit. Z każdej strony woda cieknie na psy, które po takich zabiegach zmuszone są albo przebywać tylko w środku (na powierzchni niecałych 3 m², często po kilka w jednym boksie), albo być permanentnie mokre i walczyć z utrzymaniem równowagi na zewnątrz ślizgając się na mokrych kaflach.
* Od kilku tygodni obserwujemy niepokojącą a raczej bezmyślną praktykę wyprowadzania (jeśli już do tego w ogóle dochodzi) psów na wybieg. Korzystają z niego przeważnie te same małe psy, które do schroniska trafiły niedawno, kosztem psów dużych i przebywających w nim znacznie dłużej – w większości pół roku, dla suczki z 37 to rok a dla amstafki z 21 to kilka lat zupełnej izolacji!!! Chodzi głównie o psy zamknięte 24 godziny na dobę w  boksach nr 24, 25, 26, 27, 28, 29, 33, 34, 37 - te z długim stażem - a także o duże psy z boksów 16, 17, 19, 20, 21, 22 i 23. Szczególnie dla tych psów wybieg jest niezbędny do rozładowania energii i zaspokojenia podstawowej potrzeby życiowej, jaką jest ruch. Ze względu na swoje rozmiary oraz temperament siedzą w tych boksach pojedynczo, co powoduje brak jakichkolwiek bodźców zewnętrznych. Gołym okiem widać u tych psów depresję, wycofują się nawet te, które wcześniej miały nieposkromioną energię. Patrząc na nie widać cierpienie, smutek i rezygnację - one zwyczajnie wegetują czekając albo na cud adopcji, albo na chorobę, zimno czy głód, które je w tym miejscu w końcu zabije i zakończy ich cierpienie. To wszystko dzieje się za sprawą ludzi, którzy są zatrudnieni właśnie dzięki psom. Czy w takim wypadku naturalne nie powinno być dbanie o tych, dzięki którym ma się pracę? Przecież gdyby nie psy, byłoby bezrobocie albo „zsyłka” w mniej milsze miejsca jakimi dysponuje LPGK. Określenie : "szacunek do pracy" to w schronisku puste słowo, jednak kiedyś może się ono pomścić. W końcu w dobie takiego bezrobocia z pewnością znajdzie się wielu chętnych do pracy w schronisku - na rzecz zwierząt. 

* Poniżej widać, że na mycie misek pracownicy także nie znajdują ani czasu ani chęci i wolą odpoczywać w swojej kanciapie. Bardzo często zdarza się, że w soboty po schronisku kreci się tylko jeden pracownik tzw. porządkowy od czarnej roboty, zaś drugiego pracownika przez cały dzień nie widać na zewnątrz. Po co więc zatrudniać dwóch na dzień, kiedy pracy jest dla jednego? A i ten większość czasu przechadza się „pilnując” tych, którzy „nie wiadomo po co” kręcą się  po schronisku.


* W boksach psy podobierane są zupełnie bezmyślnie, czego w tym tygodniu dowodem są aż trzy boksy! Do boksu nr 1, w którym przebywa pies nie tolerujący innych zwierząt, dodano kolejnego psa, który ma już poważnie pogryzione ucho (ciekawe czy zostało chociażby opatrzone przez weterynarza który „nic nie widzi”), a wokół misek i przed wejściem do budy widać ślady krwi. 
W boksie nr 2 jest pies z bolącą przednią łapą, na którą nie może stanąć – do tej pory siedział sam i był zdrowy, chodził normalnie, w tym tygodniu dokwaterowano mu aż dwóch młodszych towarzyszy niedoli i momentalnie pies kuleje. 
W boksie nr 6 są trzy suczki, w tym jedna bez zębów z opuchniętymi od twardego pokarmu dziąsłami (wszystkie psy w schronisku, bez względu na stan zdrowia dostają to samo jedzenie), która dodatkowo musi walczyć o jedzenie z młodszymi…
Czy ktoś z zatrudnionych w schronisku to widzi? A przede wszystkim czy ktoś tam myśli??? Sześć zatrudnionych na co dzień osób i żadnej z nich nie stać na odruch współczucia i pomocy? Wolontariusze LPGK także nie zwracają na to uwagi, bo ich obecność ma być jedynie gwarancją „współpracy” i kreowania  wizerunku idealnego schroniska. Kim trzeba być, żeby takie rzeczy nie poruszały sumienia? Kierownik tego całego zamieszania podpisuje się oczywiście pod taką bezmyślnością, a w wywiadach telewizyjnych umie tylko powtarzać jedno wyuczone na pamięć zdanie : „wszystko u nas w porządku, pieski są szczęśliwe, niczego im nie potrzeba” - słowa nie mające jak widać nic wspólnego z rzeczywistością…


*  Największy w schronie pies z boksu 22, który trafił do niego w marcu czyli dwa miesiące temu, w stanie zagłodzenia, zawsze ma puste miski – nawet suchy pokarm jest wyjedzony. Czy w takim wypadku nie powinno dbać się o to, by ten pies nigdy więcej nie był już głodny i by jego miski były zawsze pełne? Czy jemu też musi przysługiwać jedna miska jedzenia, tak jak mniejszym i zdrowszym psom? Ten pies nadal jest wygłodniały i wyjada przez kraty nawet okruchy które leżą przed boksem! Jest to zupełnie niezrozumiałe i może wynikać jedynie z ludzkiej niechęci, ponieważ magazyny schroniska od zawsze przepełnione są suchym pokarmem, który często leży tak długo, że pleśnieje i wyrzuca się go do śmieci.




Skoro mowa o jedzeniu, to NIGDY odkąd przychodzimy do schroniska – czyli przez kilka lat w różne dni tygodnia – nie widziałyśmy, by psy dostawały jedzenie z puszek. Myślałyśmy, że problemem jest ich brak, dlatego na każdym kroku apelowałyśmy do ludzi przynoszących dary właśnie o puszki. Od dłuższego czasu te puszki są i same widzimy, że ludzie przywożą je do schroniska. Pytanie brzmi:  co się z nimi dzieje??? Skoro nie dostają ich nawet te psy, które trafiają do schroniska zagłodzone oraz te, które nie mogą pogryźć twardego pokarmu?...
 
************

Kolejna sobota spędzona przez nas w schronisku, świadczy o tym, że w Legnicy nie ma prawdziwego schroniska  - które w nazwie ma chronić, opiekować się – a jest więzienie dla zwierząt, gdzie psy „wtrąca się” do boksu, zamyka 24 godziny na dobę przez x miesięcy i mimo wygrania walki o wybudowanie wybiegu, pracownicy wykorzystują go według własnego „widzimisię”, które pozbawione jest jakiejkolwiek logiki i myślenia. Dzieje się tak nie z braku środków czy możliwość, tylko z lenistwa ludzi tam zatrudnionych! Dla wielu psów „schronisko” to także piekło, gdzie oprócz zamknięcia i ograniczenia wolności, dodatkowo muszą walczyć z innymi psami o przetrwanie, zaś ci, którzy bezmyślnie je ze sobą „dobierają” do wspólnych „celi”, nie biorą za to żadnej odpowiedzialności i bez wzruszenia przechodzą obok ich krzywdy.