niedziela, 30 grudnia 2018

Adopcje roku!

Na koniec roku zdarzyły się w schronisku dwa cuda! Dwie suczki, które miały niewielkie szanse na adopcję znalazły się w dobrych domach J
Pierwszą jest Grażynka.


Starsza suczka, która pół roku przesiedziała w boksie pod gołym niebem. Była odizolowana od ludzi odwiedzających schronisko, a przebywanie na gołej ziemi, która po deszczu zamieniała się w błoto doprowadziło do tego, że jej tylne łapy przestały normalnie funkcjonować.
Załoga schroniska była głucha na nasze sugestie, by jak najszybciej przenieść ją do zabudowanego boksu, ponieważ inaczej może się to skończyć tragicznie. Niestety, przeniesiono ją dopiero na zimę, kiedy tylne łapy odmówiły posłuszeństwa. 
Wcześniej będąc w boksie zewnętrznym, nie chodziła regularnie na spacery, po powrocie do normalnego boksu, nie miała już siły chodzić. Stała się przez to przypadkiem beznadziejnym, bez szans na adopcję…


A jednak! Los się odmienił! Doświadczeni ludzie z pełną świadomością jej ograniczeń otworzyli dla niej swój dom! To jest prawdziwy cud! Nikt z nas nawet nie marzył o takiej adopcji, a jednak stało się J
Jesteśmy pełni szacunku dla osób, które zdecydowały się na taki krok. Grażynka z pewnością nie pozwoli, by żałowali swojej decyzji. Powodzenia!



Kolejną „złotą” adopcją była adopcja Mika. To suczka, która dłuższy czas będąc w schronisku okrutnie cierpiała. Miała obolałą całą szczękę, tak bardzo, że próba pogłaskania jej po głowie kończyła się okrutnym wyciem i ucieczką. 


Powodem były zepsute zęby. Długo nikt z załogi schroniska nie zwracał na to uwagi, mimo tego, że było to wiadome od początku. Dopiero interwencja wolontariuszy sprawiła, że schroniskowy weterynarz się nią w końcu zajął. Niestety, zrobił to tak nieudolnie, że konieczna była kolejna interwencja i zabieg w prawdziwej przychodni weterynaryjnej, gdzie próbowano naprawić to, co zrobił poprzedni „weterynarz”.


Mika nie ma teraz większości zębów, które zostały usunięte. Je ostrożnie, jedną stroną i nadal po jedzeniu ma ślinotok. Mimo tego, została w ostatnią sobotę adoptowana! Zyskała cierpliwego „brata”, który kilka lat wcześniej też dzielił schroniskowy żywot i czułą opiekunkę, która nie da jej zrobić krzywdy. Wszyscy przypadli sobie do gustu i razem pojechali pięknym samochodem do domu J Dziękujemy i trzymamy kciuki!



Niestety, w tym miejscu nie może być za dużo szczęścia. I tak, znalazł się w nim nowy, miły piesek z silnym krwiakiem na oku.
Czy otrzyma pomoc, czy zwyczajnie będzie czekał w boksie, aż „samo się zagoi”? Stawiamy na to drugie…







poniedziałek, 24 grudnia 2018

Wesołych świąt?....

Jako główny symbol "polskich" świąt wykorzystywany jest wizerunek karpia. Niektóre sieci handlowe, pod wpływem obrońców zwierząt odstąpiły w tym roku od sprzedaży żywego karpia w swoich sklepach. Jest to : Biedronka, Lidl,Auchan. Niestety w innych sprzedaż karpia trwa od kilku tygodni! Oczywiście okupione jest to niesamowitym cierpieniem tych zwierząt. Obrusza nas festiwal psiego mięsa w Chinach, zaś sami robimy festiwal rzezi ryb...





POLECAMY artykuł Pani Karoliny Kuszlewicz - adwokatki, ekspertki w zakresie prawnej ochrony zwierząt pt. Polski festiwal dręczenia zwierząt.



W tym roku prosimy Państwa o refleksję, zastanówmy się:

czy karp czuje? Oczywiście, że tak! 
Skóra ryby jest silnie unerwiona. Karp czuje ciasnotę, rażenie prądem (tak zabija się ryby w niektórych marketach), nieświeżą wodę, brak tlenu i powolne duszenie. Tak naprawdę większość karpi, które trafia na nasze stoły zabijanych jest w sposób wręcz sadystyczny. Przyczynia się do tego przede wszystkim chęć kupowania przez klientów żywych ryb. Takie karpie muszą spędzić wiele dni w niemiłosiernie przepełnionych basenach, w brudnej i skrajnie niedotlenionej wodzie. Potem jeszcze transport do domu w reklamówce i powolna śmierć przed uduszenie... 


czy karp jest koniecznym elementem świątecznej tradycji? Oczywiście, że nie!

Karp jako element "tradycyjnych" potraw wigilijnych to dwudziestowieczny wymysł hodowców tych ryb, który narzucili nam zwyczaj ich jedzenia w święta, żeby zarobić jak najwięcej pieniędzy! W rzeczywistości ludzie powinni wiedzieć, że jedzenie karpia nie jest w żaden sposób związane z religijnym wymiarem Świąt (czy gdziekolwiek w Biblii jest mowa o karpiu w galarecie?) ani tym bardziej z tradycją! W rzeczywistości potrawy z karpia to stosunkowo młody wynalazek i chwyt marketingowy, dzięki któremu chów przemysłowy tych ryb nabija kieszenie wielkich hodowców! Jednak są to pieniądze okupione krwią!



A przecież Święta Bożego Narodzenia powinny być czasem miłosierdzia, okazywania łaski!

Zastanówmy się zatem czy chociaż w tym czasie nie moglibyśmy okazać wielkoduszności i sprawić by Święta w tym roku nie ociekały krwią i cierpieniem!

Więcej informacji na ten temat znajdziecie Państwo tutaj: co mogę zrobić?

Serdecznie zachęcamy Państwa do wypróbowania w tym roku przepisów na pyszne, a przede wszystkim niewymagające zabijania potrawy świąteczne. Szczególnie polecamy te przepisy:


W tym roku zaskoczcie swoich bliskich nowymi smakami!

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Liczą na nas!


Zaczniemy od informacji, że nareszcie po wielu tygodniach walki, Bonny została rozdzielona z Barrym i jest SAMA w boksie! W końcu czyjaś interwencja, pośród wielu innych przeważyła szalę na korzyść suczki J 



Dziękujemy wszystkim, którzy interweniowali w sprawie Bonny. Każda z tych interwencji była potrzebna i przyczyniła się do szczęśliwego końca tej niepotrzebnej sytuacji.


************************
Dary w postaci kocy oraz suchej karmy nie są już przyjmowane do schroniska, co nareszcie  jest zgodne ze schroniskową rzeczywistością.

Jeśli chodzi o suchą karmę to jesteśmy zgodne, że jest ona ZUPEŁNIE niepotrzebna, zwłaszcza ta najtańsza, której psy nie chcą w ogóle jeść…  Od dawna na blogu informujemy o tym, że NIE ILOŚĆ A JAKOŚĆ się liczy i lepiej kupić 3 puszki mokrej karmy niż duży worek suchej i najtańszej z marketu

Natomiast odnośnie puszek nie polecamy karmy Bellosan z Lidla – większość psów nie chce jej jeść, często jest popsuta po otwarciu i dotarły do nas informacje, że psy po jej zjedzeniu miały poważny rozstrój żołądka, który w jednym przypadku skończył się interwencją weterynarza.

N I E !!!
N I E !!!

Bolejemy jednak nad kocami, które mogłyby posłużyć psom, jednak oznaczałoby to dodatkową pracę przy ich wymienianiu. Polegała by ona na tym, że co 2-3 dni trzeba byłoby przejechać taczką po schronisku aż DWA razy – pierwszy, by zebrać wilgotne bądź zniszczone koce i drugi raz, by wrzucić nowe… Gdyby nie taka załoga to, koce, kołdry i posłania darowane przez Państwa mogłyby na bieżąco służyć psom.



*********************
Na koniec krótkie przedstawienie nowych psów w schronisku:
·        *  Porzucona, piękna „Niemka”



 Jest wesoła i spragniona kontaktu z człowiekiem. Lubi się bawić.
  
·        *   Kolejne niepotrzebne i wysłużone stare psisko ledwo trzymające się na łapach.



Bardzo powoli adoptuje się do nowej sytuacji. Jest zdezorientowany i niepewny ludzi. Przez pierwszy tydzień nie był zainteresowany światem zewnętrznym i siedział zwinięty w kłębek w budzie.



·       *   Duża, piękna suczka w typie terierowatych. Niepewnie spogląda przez kraty na ludzi. Pozwala się głaskać, ale nie jest przy tym odprężona. Ciągle jeszcze z dystansem podchodzi do nowej sytuacji.




·         *  Piękny czarnulek z puchatą kitą w miejscu ogona. Jest wesoły i ufny.



Potrzebuje kontaktu z człowiekiem i za wszelką cenę dąży do niego. Lubi być głaskany. Toleruje dzieci.

·        *  Niestety, jest i pies agresywny, w nieużywanym od lat boksie nr 13, z którego jest widok jedynie na ścianę…  
To dorodny amstaff, który warczy na „dzień dobry”.




poniedziałek, 10 grudnia 2018

Czytanie Pudelka.


Postanowiłyśmy choć na chwilę odpocząć od schroniskowego bagna i poświęcić ten post uświadomieniu przyszłym i obecnym opiekunom zwierząt istotną i podstawową kwestię dotyczącą wyprowadzania psów na spacer.


Wiele razy widzimy jak ludzie w nieodpowiedzialny sposób traktują swoje zwierzęta i jak nie rozumieją ich podstawowych potrzeb. Większość z nas wychodzi z psami na spacer jedynie w celu załatwienia ich potrzeb fizjologicznych – krótko, szybko i najlepiej jeszcze przy nodze. Robimy to myśląc jedynie o sobie, by pies nie nabrudził w mieszkaniu. W ten sposób zupełnie pomijamy potrzeby naszych zwierząt i często nieświadomie krzywdzimy swoich milusińskich.



Załatwienie potrzeb fizjologicznych poza domem jest dla psa ważną częścią podczas spaceru, jednak nie jedyną. Psy wychodząc na dwór mają jedyną okazję użyć swoich zmysłów i nimi popracować. Wąchanie, drapanie, lizanie, obsikiwanie to WAŻNY element komunikacji między innymi zwierzętami chodzącymi tymi samymi ścieżkami. Psy „czytają” ślady innych i zostawiają swoje dla innych. Jest to zachowanie uwarunkowane genetycznie, podobnie jak komunikowanie się ludzi między sobą - rozmowy o tym, co u kogo słychać, czy plotkowanie.


Bardzo trafnie plotkarski portal nazwał się  „pudelkiem”, gdzie ludzie zachowują się dokładnie jak ich psy – wchodzą, czytają (węszą), dowiadują się świeżych ploteczek, a także zostawiają swoje ślady w komentarzach J


Pies wąchając ślady poprzedników potrafi rozróżnić, czyj to ślad – znajomego czy nie, suczki czy samca, młodego czy starego, stałego „bywalca” tego terenu, czy kogoś nowego. Dzieje się tak dlatego, że WĘCH jest najbardziej wyczulonym psim zmysłem. Pies nie widzi tak dobrze jak czuje, wszystkie informacje odbiera nosem i w ten sposób może komunikować się ze światem.

Potrzeba ta jest tym większa u psów, które nie mają żadnych kontaktów ze zwierzętami ze swojego gatunku, ponieważ ich opiekunowie nie pozwalają im się zbliżyć do obcego psa i izolują je od każdego zwierzęcia. Jest to wielki błąd! Nie można zabraniać kontaktu z przedstawicielami swojej rasy, bo to jest wbrew naturze każdego ssaka!



Pamiętajmy zatem, że każde wyjście naszego czworonoga, jest dla niego jak psia kronika towarzyska, dzięki której zaspokaja swoje potrzeby komunikacyjne. To jak czytanie Pudelka J


Bądźmy zatem cierpliwi i wyrozumiali. Nie pędźmy przed siebie na „spacerze” z psem, bo zimno, bo pada, bo nie ma czasu. Jeśli pies zatrzymuje się w miejscu i czegoś w nim szuka, to nie robi tego bez przyczyny i żeby nas zdenerwować. Pozwólmy mu na to.

Nie liczy się ilość przebytej drogi na spacerze, a jego jakość. Jeśli pies przystaje, przystańmy razem z nim. I często chodźmy różnymi ścieżkami, by zadowolić zmysły naszego czworonoga nowymi zapachami.

Postępując w taki sposób, sprawimy, że nasz pies będzie spełniony i będzie się w domu właściwie zachowywał. Nie będzie szczekał, drapał, niszczył rzeczy, bo będzie wiedział, że kiedy przyjdzie „pan” znów będzie czas na poczytanie nowych wiadomości, więc do tego czasu odpocznie i prześpi stare J



poniedziałek, 3 grudnia 2018

Fałszywa troska.


Jeśli ktoś podczas wizyty w schronisku  zastanawia się, w jakim celu koce leżą na dachach bud i w jaki sposób ma to ocieplić psa, który leży w budzie, a nie na niej, to w tym poście to wyjaśnimy.


Przed każdą zimą ludzie zwożą do schroniska mnóstwo kołder i kocy. Sądzą, że w czasie mrozów posłużą one zwierzętom, które w naszym schronisku żyją w nieogrzewanych 39 boksach. Jedyną zmianą na zimę, jest włożenie słomy do bud. To jest wszystko, co pracownicy robią dla zwierząt w czasie mrozów, podczas gdy sami z trudem opuszczają ogrzewany budynek.  


Słoma powinna być w budach przez CAŁY rok!  
Niestety w legnickim schronisku załodze nie chce się jej wymieniać dlatego pracownicy ograniczają się jedynie do okresu zimowego. 
Natomiast, żeby stworzyć wrażenie, że darowane koce są wykorzystywane, wrzuca się je na budy… 

Buda ma stalowy dach i położenie na niej grubego koca w żaden sposób nie sprawi, że w środku, gdzie przebywa pies będzie cieplej. Niestety, koce wewnątrz bud równają się dodatkowej pracy, bo trzeba je często wymieniać, więc pracownicy tego unikają. 

I tak, od wielu lat możemy oglądać ciepłe kołdry zdobiące dachy bud. 

Tym razem zobaczyłyśmy także piękne posłania dla psów, z których zwierzęta nie mogą korzystać, a tym bardziej chronić się na nich przed zimnem i mrozem, zwłaszcza w nocy. 



Wszelkie zbiórki tego typu rzeczy robione są tylko na pozór, by ludzie myśleli, że służą one zwierzętom. W rzeczywistości niewielka ich część faktycznie przysłuży się psom – w boksach hotelowych czy izolatce.  Jednak większość przeleży przez zimę pod wiatą, a na wiosnę zostanie wyrzucona do kontenera na śmieci. 


Natomiast w boksach zewnętrznych, gdzie najbardziej potrzebne jest ocieplenie będzie jedynie słoma i wystawka Państwa darów leżących na budach, z których psy nie mają żadnego pożytku. 

Zawsze też jest jeden boks pokazowy - nieużywany  przez psa, w którym dla większego zmylenia można zobaczyć kołdrę włożoną do budy.
 

Ludzie mają myśleć, że skoro kołdra leży na budzie, to tym bardziej jest w środku – nic bardziej mylnego. 

A w wysokich budach hula wiatr…



**************************
Z aktualności – Bonny nadal męczy się z Barrym w jednym boksie, a w schronisku stoi 10 (!) pustych boksów. 
O czym to świadczy?...


************************
I świeżutka, przerażona suczka. Na dodatek wygląda na ciężarną…;(





poniedziałek, 26 listopada 2018

Przerost władzy nad rozumem.



Niestety, gehenna Bonny nadal trwa… 


Kierownik nie zmienił swojej decyzji, która w rzeczywistości nie ma żadnych  racjonalnych argumentów. A jedyny prawdziwy argument to : „nie będziecie nami rządzić”.


Kto i kim miałby rządzić?!  
Wolontariusze mają bezpośredni kontakt z psami i obserwują ich zachowanie. Dochodzą do pewnych wniosków i mówią o tym pracownikom i kierownikowi, nie po to żeby rządzić, tylko w trosce o dobro zwierząt, które przez taką sytuację jest zagrożone.


Przebywające w schronisku zwierzęta „należą” tak samo do kierownika, jak i do każdego mieszkańca naszej gminy i naszym, a zwłaszcza jego OBOWIĄZKIEM jest troszczyć się o nie. Troska to także zmiana niekorzystnej dla zwierząt sytuacji, i nie ma to nic wspólnego z rządzeniem się. Różnicą jest to, że kierownik „troszczy się” za pieniądze, a wolontariusze robią to charytatywnie.


Jak trzeba być zakompleksionym, by swoją pracę traktować jako władzę nad czymś, a nie jako służbę temu, zwłaszcza że dzięki niej ma się zapewnione utrzymanie???
Właściwy kierownik schroniska powinien być wdzięczny za obserwacje i sugestie, dzięki którym mógłby zbierać pochwały.
Niestety, załoga cały czas udowadnia, że jest tu zatrudniona przez przypadek i nie nadaje się do pracy z żywymi istotami...



Dzisiaj także inni wolontariusze sugerowali rozdzielenie tych psów, zwłaszcza, że po obu stronach znajdują się PUSTE boksy. Niestety, jak grochem o ścianę…



Podobnie jest z drugą parą o której pisałyśmy wcześniej – Zezolem i Maksem. Nadal są razem i nadal wypracowana miesiącami przez wolontariuszy socjalizacja cofa się, tylko dlatego, że pracownicy skazali je na wspólny pobyt w boksie.




 W przypadkach, które są zwykłą złośliwością ludzi, odbywają się kosztem bezbronnych zwierząt, trwają tak długo i nie można wpłynąć na ich zmianę mogą faktycznie „opaść ręce”… Jednak my się nie zniechęcamy, bo wiemy, że ludzki świat nie jest sprawiedliwy, ale los jest, i prędzej czy później odbierze swoje krzywdy w naturze. W końcu „nic nie trwa wiecznie”. Prywata w schronisku kiedyś się skończy, a winni świadomych zaniedbań poniosą konsekwencje. Tylko ile zwierząt zostanie do tego czasu skrzywdzonych?...



Sytuacja z ostatniej soboty.
Do schroniska kolejny raz przyszła kobieta, która chce zaadoptować suczkę Polę. Suczka jest po sterylizacji, jednak jej izolowanie po zabiegu niepokojąco się przedłuża. Najprawdopodobniej zabieg znów został przeprowadzony niechlujnie i rany nie goją się właściwie. Pani zainteresowana adopcją jest skłonna podpisać zobowiązanie, że dalsze leczenie wykona we własnym zakresie, byle tylko wydali jej już suczkę. Za każdym razem jest jednak odsyłana z kwitkiem, czyli bez psa.
Tak też było i w tę sobotę. Pracownicy kazali jej przyjść do kierownika, który jako jedyny  może podjąć decyzję o adopcji (?!). Psy często adoptowane są osobą nietrzeźwym, albo na dowód kogoś innego, bo właściwy adoptujący nie wziął dokumentów, a w tej sytuacji potrzebna jest specjalna zgoda kierownika?! To jakieś zupełnie irracjonalne sytuacje!

Czy to jest gminne schronisko w którym powinno zabiegać się o adoptujących, czy prywatny folwark w którym rządzi kierownik z brygadzistą (który wie za dużo, by go zwolnić) wedle swoich humorów???!
A może takie rzeczy załatwia się w mniej oficjalny sposób?... hmmm, takie zachowanie prowokuje do różnych myśli i przypuszczeń.

****************


Nie pozwólmy kolejnym psom trafiać do źle zarządzanego schroniska!