Tym razem zastałyśmy prawie opuszczone schronisko, jakby psy
wywiał wiatr… Niby powinno to cieszyć,
ale najgorsze, że też dziwi. No bo jak to możliwe, by w tym samym czasie zostało
zaadoptowanych aż tyle psów, w dodatku dorosłych, a nawet starych?
Co prawda kilka pechowców jest zamkniętych w boksach przy
budynku, jednak nie mogą wyjść na zewnątrz, bo mają zablokowane włazy. Przez to
nie wiemy jakie to psy i czy zostały przeniesione z opuszczonych boksów
zewnętrznych. Od dawna zastanawiamy się po co załoga schroniska dopuszcza się
takich działań i blokuje zwierzęta w boksach tak, by nie mogli ich zobaczyć
odwiedzający. To rodzi tylko kontrowersyjne domysły. Co mają do ukrycia? Coś
zaniedbali i boją się teraz, że ludzie to zobaczą i zainterweniują? W jakim
stanie są zwierzęta, że trzeba je schować przed światem?
A może to pretekst do zniechęcenia ludzi by nie przychodzili
do schroniska? Nie mogą się ich pozbyć zamykając bramę, więc zaczynają chować
psy, by nie było na co patrzeć, co być
może zniechęci niektórych do zbyt częstych odwiedzin ku zadowoleniu załogi.
Jak takie zachowanie wpływa na realizację podstawowego celu
funkcjonowania schroniska, czyli adopcji?
A co przeżywają zwierzęta zamknięte na małym skrawku
powierzchni, gdzie oprócz spania i jedzenia muszą się jeszcze załatwiać? Czy to
nie jest znęcanie się nad nimi popierane przez wszystkie instytucje nadzorujące,
zwłaszcza przez właściciela schroniska Prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, który
w imieniu mieszkańców ma obowiązek dbać o bezdomne zwierzęta?
Z tych boksów było dzisiaj słychać smutne skomlenie i
drapanie, niestety pracownicy jak zawsze byli nieugięci i nie robiło to na nich
wrażenia…
Dodajmy, że budynek jest cały czas remontowany – dla wygody
pracowników, a nie zwierząt, i psy przebywające w tych boksach narażone są na
ogromny hałas, wiercenie a śmieci z materiałów budowlanych wpadają im do boksów.
Czy na czas remontu nie powinno się ich przenieść do boksów zewnętrznych?
Dlaczego są narażone na takie niedogodności, co przy stresie porzucenia a także
zamknięcia na małej powierzchni jest torturą, na którą nikt normalny nie
powinien pozwalać. Niestety, zrobienie wygód dla pracowników schroniska odbywa
się kosztem zwierząt i w tym wypadku bezpośrednio je dotyka.
Czemu żadne kontrole,
delegacje i komisje nie widzą tak podstawowych rzeczy? Czy w tym mieście żadnej
władzy nie zależy na żywych istotach? Jeśli tak, to jak mają być oni dobrzy w wykonywaniu
swoich obowiązków względem mieszkańców? Właśnie dlatego w naszym mieście
nigdy nie będzie działo się dobrze…
W chwili obecnej wszystkie psiaki z boksów przy budynku
mogłyby bez problemu zostać przeniesione do boksów zewnętrznych, które w 1/3
części stoją puste. Nie byłyby wówczas narażone na stres związany z remontem i
miałyby większą powierzchnię do życia. Niestety, żeby tak się stało trzeba po
pierwsze - MYŚLEĆ a po drugie – mieć serce do żyjących istot. Jak widać załoga
schroniska w każdym tygodniu potwierdza, że jest pozbawiona tych cech przez co niekompetentna
w swoich obowiązkach i że pracuje w niewłaściwym dla siebie miejscu. Może zainterweniuje
nowy Prezes LPGK i przeniesie
pracowników do mniej wymagających zajęć?
*************************
Niestety, nowe smutki cały czas przybywają...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz