poniedziałek, 28 maja 2018

Piekielne schronisko.

Tak  jak przewidywałyśmy, sklecony naprędce plastikowy daszek nad boksami hotelowymi stał się w upały gehenną dla przebywających tam psów.



Przeźroczysty i plastikowy daszek chroni przed deszczem, jednak w czasie kiedy grzeje słońce, jest zabójczą pułapką - nie daje grama cienia, w którym mogłyby schować się zwierzęta. Ponadto taki daszek nagrzewa boksy i nie przepuszcza najmniejszego ruchu powietrza, które mogłoby nieco  ochłodzić nagrzaną przestrzeń.


Przepisy Ustawy o ochronie zwierząt wyraźnie wskazują, że zwierzę musi mieć zapewnione warunki chroniące je przed skrajnymi warunkami atmosferycznymi, do których należą upał i mróz. Jakie schronienie mają psy umieszczone w  boksach przy wyremontowanym po brzegi budynku?


Owszem do wewnętrznej strony boksu słońce nie dochodzi, tylko że tam jest jedynie miejsce do spania i jedzenia. To za mała powierzchnia, żeby przebywać na niej przez cały dzień zwłaszcza dla tych psów, które zamknięte są parami i się nie lubią. Poza tym pies bezdomny potrzebuje kontaktu z człowiekiem, który jest jego szansą ma wydostanie się ze schroniska. A nie będzie miał takiej szansy, ukrywając się przed skwarem w części wewnętrznej boksu.

Większy cień dawała plandeka, która była przed remontem, tyle że one nie sprawdzała się w deszcz... Skoro jednak jest już daszek, czy nie można byłoby założyć dodatkowo plandeki? Co prawda właściwy gospodarz zrobiłby daszek, który spełniałby oba wymogi, ale przecież zawsze można się zreflektować i naprawić. Czy tak się stanie?



Oprócz upału w dzisiejszą sobotę była jeszcze piekielna para pracowników do obsługi… czyli brygadzista i pracownik próbujący mu się za wszelką cenę przypodobać i mu dorównać. Jednym słowem – masakra. Konsekwencją tego, było bezmyślne wydawanie psów na spacer.  Zarówno na wybieg jak i na spacer psy szły „po kolei” (ulubiony  zwrot pracowników)  z tej samej strony boksów! Wynikiem tego było, że psy z jednej strony były zarówno na wybiegu, jak i na spacerze – często kilkukrotnym, a psy z przeciwległej strony nie doczekały się wyjścia. Najbardziej złośliwe było to, że kiedy przychodził mężczyzna gotów wziąć dużego psa, to pracownik wciskał mu małego, który wg niego wypadł po kolei. Piszemy wg niego, bo wiele psów było ominiętych, a pracownik celowo mówił, że one już były (?).

Przecież widać gołym okiem, że panującej tu patologii nie da się zmienić i jedynym sposobem na lepsze, jest całkowita wymiana załogi z kierownikiem i weterynarzem przeprowadzającym pseudosterylizacje na czele!


Za to zgodnie z taktyką tworzenia fasady zawsze wystarczy czasu i środków na pomalowanie krawężników na biało… Tak jak za komuny… Szkoda jedynie, że nie przez brygadzistę, który z wyremontowanego budynku  prawie już nie wychodzi, tylko wydaje rozkazy.



******************************

Psiak który po raz kolejny trafił do schroniska…




I nowy, poczciwy staruszek wyrzucony na starość na bruk…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz