W związku z tym, jest prośba, do wszystkich wolontariuszy
wyprowadzających psy na spacery, a także do osób które, dopiero chciałyby
zacząć to robić, by zmobilizowały się w czasie remontu dachów i przychodziły do
schroniska jak najczęściej, także w tygodniu.
Teraz psy mogą liczyć tylko na Was, inaczej będą siedziały
cały czas jak za starych, niedobrych czasów 24 godziny zamknięte w boksie.
Kolejna prośba to, by samemu zwracać uwagę i pytać innych
wychodzących, który pies nie był jeszcze na spacerze, bo pracownicy wcale na to
nie zwracają uwagi i często wiele psów idzie nawet kilka razy na spacer, a 2-3
zapomniane nie wychodzą z boksu w ogóle. Dlatego sami musimy dbać o
sprawiedliwość i wyprowadzać psy z głową, której pracownicy w tym miejscu nie
używają, by żaden pies nie był pokrzywdzony. Dbajmy o to, o co one same się nie upomną.
Niestety, ten remont jest prowadzony w taki sposób, że potrzeby
psów są na ostatnim miejscu. Nie wróży to dobrze całemu przedsięwzięciu.
Najpierw opróżniono część boksów i zdjęto z niej dach. Po tygodniu, psy z
dalszej części boksów zostały przeniesione do boksów bez dachu(!) a dach w ich dotychczasowych boksach również został
zdjęty. Czy nie można było zrobić tego etapami? Połowę boksów wyremontować,
przenieść do nich psy i remontować drugą część? Logicznym jest dla dbającego o dobro zwierząt, że nie można remontować szeregu boksów jednocześnie, ponieważ nie ma miejsc, do których można byłoby przenieść zwierzęta. Widać
kierownikowi także nie zależy na zwierzętach i upycha je tam, gdzie mu
wygodnie, nie zwracając uwagi na niewłaściwe warunki. A po co jest w schronisku
kierownik? Między innymi po to, by decydować o tym,
jakie rozwiązanie są korzystne dla zwierząt. Natomiast kierownik
legnickiego schroniska tylko przed kamerami deklaruje swoją troskę do zwierząt,
zaś w rzeczywistości zupełnie się tym nie przejmuje i woli przyklepać wygodę
ekipy budowlanej.
Poza tym, schronisko jest miejscem specyficznym, a remont
dotyczy boksów w których przebywają żyjące i czujące zwierzęta, dlatego
powinien być wykonany jak najszybciej. Przy okazji poprzednich remontów,
odbywały się one także w soboty, by jak najszybciej je zakończyć np. budynek
dla pracowników, a przecież nie był on tak pilny, bo pracownicy nie mieszkają w
nim 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Jeśli zaś chodzi o psy, nikt się tym nie
przejmuje i nie dość, że po tygodniu prawie nie było widać postępu w pracach,
to w kolejną sobotę ekipa remontowa miała też wolne. A gdzie potrzeby czujących
zwierząt? Psy są pozbawione dachu nad głową i narażone na silne słońce jak i gwałtowny
deszcz.
**********************
Wraz z nadchodzącym ciepłem zniknęła już słoma w większości
bud… a my pytamy od lat, dlaczego nie może być ona wyłożona w budach także w
lecie?
Na psy idą duże pieniądze, zarówno z miasta jak i z gmin z
których trafiają, żywności nie trzeba
już kupować, bo jest wystarczająco dużo z darów, dlaczego więc nie można z tych
pieniędzy zapewnić słomę w budach na stałe? Przecież te budy są duże i
nieprzytulne, deski są zniszczone – wydrapane, w drzazgach i dziurach, a co
najważniejsze nigdy nie odkażane po opuszczających je psach! Czy w takim
wypadku miękka słoma nie powinna być podstawą zapewnioną w każdej budzie, zwłaszcza
w schronisku?
W takim miejscu słoma
w budzie należy się psu tak samo jak micha i sama buda!
*******************
Jeszcze o sobotniej adopcji.
Pracownicy nie mają nadal od kierownika sztywnych wytycznych
dotyczących adopcji zwierząt. Mimo tego, że są one zapisane w regulaminie
schroniska, to w rzeczywistości się ich nie praktykuje. Chociaż jeśli adopcja
jest powiązana z nami, to zrobią wszystko, by do niej nie doszło - np. że handlujemy psami (!!!)
Otóż w sobotę została adoptowana suczka w typie rottwailer
przez wyraźnie nietrzeźwą osobę. Mimo tego, że człowiek ten był z dwoma innymi
osobami, które trzymały psa, bo on nie miał siły, to jednak on podpisywał umowę
adopcyjną i będąc nietrzeźwym podpisywał zobowiązania zawarte w umowie. Czy
trzeba dodać coś więcej, o tym, jak w schronisku dba się o psy?
Po jakimś
czasie od adopcji, suczka wpadła do schroniska bez obroży. Kiedy kolega
adoptującego przybiegł po nią i zapiął na smycz, suńka opierała się i wcale nie
chciała z nim iść. Czy ta adopcja może być dobra? Mamy wątpliwości , tym
bardziej, że schronisko mając gdzieś psy przebywające w schronisku, tym
bardziej nie interesują się psami adoptowanymi, co wiele razy kończyło się
bardzo źle dla psa…
Poza tym, dlaczego ta suczka nie przeszła w schronisku
sterylizacji?
Często suczki na które są już chętni nie mogą pójść do adopcji, bo muszą czekać na sterylizację,
a ta nie dość że duża, nie dość że w typie rasy, to poszła do adopcji od razu i to
jeszcze do nieodpowiedzialnej osoby. Jaki może być tego finał? Nie dość że pies
może zostać uwiązany, bo pojechała na wioskę, to jeszcze zostanie na tym
łańcuchu pokryta i urodzi kolejne psy, na które nie będzie chętnych. I tak w
kółko, bezdomność bez końca, mimo przekazywania na to publicznych środków.
Duże psy mają mniejsze szanse na adopcje i rodzą dużo szczeniaków – nawet po 8-12, co sprawia, że ich dzieci tez będą miały takie problemy. Dlatego
właśnie takie zwierzęta nie powinny się rozmnażać i być poddawane sterylizacji. Każdy weterynarz wie o takiej zależności.
Możemy się tylko domyślać dlaczego dzieje się tak w naszym
schronisku, kiedy sterylizacje są dotowane przez miasto i wykonywane przez
weterynarza zatrudnionego w schronisku. Chodzi jak zawsze o pieniądze.
Weterynarz bierze pieniądze za sztukę, dlatego opłaca mu się sterylizować małe
suczki, bo może więcej zaoszczędzić na kosztach zabiegu (leki, nici itp.),
natomiast duże suczki są za mało opłacalne i dlatego zawsze je omija, albo
sterylizuje sporadycznie. Kierownik jak widać też się tym nie interesuje i
pozwala na samowolkę i minimalizowanie kosztów przyczyniając się do niepotrzebnego rozmnażania zwierząt i bezdomności.
Po raz kolejny –
W
SCHRONISKU ZAWODZI JEDYNIE CZYNNIK
LUDZKI.
Tez byłam bardzo zaskoczona adopcja Perły bez sterylki!!Po drugie,w temacie braku troski Kierownika o dobro bezdomnych psów w legnickim schronisku..Mamy tam kilka zwierząt dzikich,wymagających oswojenia,mam na myśli psa z boksu 3.Takie pozwolenie otrzymała tylko jedna (1!)Wolontariuszka!!!Na nic moje prośby,ze skoro pies przebywa teraz w budzie na terenie wybiegu to sprawa jest bardzo prosta,wystarczyłoby otworzyć tylko drzwi..Pies jest juz na takim etapie,ze juz cieszy sie na widok ludzi,ale co z tego?Kiedy skazany jest na czekanie na tą jedyna tylko osobę,..Bo tak chce pan kierownik..
OdpowiedzUsuń