poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Same utrudnienia...

Ponieważ w boksach na wybiegu przebywają psy, to sam wybieg nie jest czynny i zwierzęta mogą liczyć jedynie na wolontariuszy. W tę sobotę nie było ich wielu, w związku z czym, dużo psów nie opuściło swoich boksów.


W związku z tym, jest prośba, do wszystkich wolontariuszy wyprowadzających psy na spacery, a także do osób które, dopiero chciałyby zacząć to robić, by zmobilizowały się w czasie remontu dachów i przychodziły do schroniska jak najczęściej, także w tygodniu.
Teraz psy mogą liczyć tylko na Was, inaczej będą siedziały cały czas jak za starych, niedobrych czasów 24 godziny zamknięte w boksie.

Kolejna prośba to, by samemu zwracać uwagę i pytać innych wychodzących, który pies nie był jeszcze na spacerze, bo pracownicy wcale na to nie zwracają uwagi i często wiele psów idzie nawet kilka razy na spacer, a 2-3 zapomniane nie wychodzą z boksu w ogóle. Dlatego sami musimy dbać o sprawiedliwość i wyprowadzać psy z głową, której pracownicy w tym miejscu nie używają, by żaden pies nie był pokrzywdzony. Dbajmy o to, o co one same się nie upomną.

Niestety, ten remont jest prowadzony w taki sposób, że potrzeby psów są na ostatnim miejscu. Nie wróży to dobrze całemu przedsięwzięciu. Najpierw opróżniono część boksów i zdjęto z niej dach. Po tygodniu, psy z dalszej części boksów zostały przeniesione do boksów bez dachu(!) a dach w ich dotychczasowych boksach również został zdjęty. Czy nie można było zrobić tego etapami? Połowę boksów wyremontować, przenieść do nich psy i remontować drugą część? Logicznym jest dla dbającego o dobro zwierząt, że nie można remontować szeregu boksów jednocześnie, ponieważ nie ma miejsc, do których można byłoby przenieść zwierzęta. Widać kierownikowi także nie zależy na zwierzętach i upycha je tam, gdzie mu wygodnie, nie zwracając uwagi na niewłaściwe warunki. A po co jest w schronisku kierownik? Między innymi po to, by decydować o tym,  jakie rozwiązanie są korzystne dla zwierząt. Natomiast kierownik legnickiego schroniska tylko przed kamerami deklaruje swoją troskę do zwierząt, zaś w rzeczywistości zupełnie się tym nie przejmuje i woli przyklepać wygodę ekipy budowlanej.

Poza tym, schronisko jest miejscem specyficznym, a remont dotyczy boksów w których przebywają żyjące i czujące zwierzęta, dlatego powinien być wykonany jak najszybciej. Przy okazji poprzednich remontów, odbywały się one także w soboty, by jak najszybciej je zakończyć np. budynek dla pracowników, a przecież nie był on tak pilny, bo pracownicy nie mieszkają w nim 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Jeśli zaś chodzi o psy, nikt się tym nie przejmuje i nie dość, że po tygodniu prawie nie było widać postępu w pracach, to w kolejną sobotę ekipa remontowa miała też wolne. A gdzie potrzeby czujących zwierząt? Psy są pozbawione dachu nad głową i narażone na silne słońce jak i gwałtowny deszcz.



**********************

Wraz z nadchodzącym ciepłem zniknęła już słoma w większości bud… a my pytamy od lat, dlaczego nie może być ona wyłożona w budach także w lecie?


Na psy idą duże pieniądze, zarówno z miasta jak i z gmin z których trafiają,  żywności nie trzeba już kupować, bo jest wystarczająco dużo z darów, dlaczego więc nie można z tych pieniędzy zapewnić słomę w budach na stałe? Przecież te budy są duże i nieprzytulne, deski są zniszczone – wydrapane, w drzazgach i dziurach, a co najważniejsze nigdy nie odkażane po opuszczających je psach! Czy w takim wypadku miękka słoma nie powinna być podstawą zapewnioną w każdej budzie, zwłaszcza  w schronisku?
W takim miejscu  słoma w budzie należy się psu tak samo jak micha i sama buda!

*******************

Jeszcze o sobotniej adopcji.

Pracownicy nie mają nadal od kierownika sztywnych wytycznych dotyczących adopcji zwierząt. Mimo tego, że są one zapisane w regulaminie schroniska, to w rzeczywistości się ich nie praktykuje. Chociaż jeśli adopcja jest powiązana z nami, to zrobią wszystko, by do niej nie doszło - np. że handlujemy psami (!!!)

Otóż w sobotę została adoptowana suczka w typie rottwailer przez wyraźnie nietrzeźwą osobę. Mimo tego, że człowiek ten był z dwoma innymi osobami, które trzymały psa, bo on nie miał siły, to jednak on podpisywał umowę adopcyjną i będąc nietrzeźwym podpisywał zobowiązania zawarte w umowie. Czy trzeba dodać coś więcej, o tym, jak w schronisku dba się o psy? 


Po jakimś czasie od adopcji, suczka wpadła do schroniska bez obroży. Kiedy kolega adoptującego przybiegł po nią i zapiął na smycz, suńka opierała się i wcale nie chciała z nim iść. Czy ta adopcja może być dobra? Mamy wątpliwości , tym bardziej, że schronisko mając gdzieś psy przebywające w schronisku, tym bardziej nie interesują się psami adoptowanymi, co wiele razy kończyło się bardzo źle dla psa…

Poza tym, dlaczego ta suczka nie przeszła w schronisku sterylizacji? 
Często suczki na które są już chętni nie mogą pójść do adopcji, bo muszą czekać na sterylizację, a ta nie dość że duża, nie dość że w typie rasy, to poszła  do adopcji od razu  i to jeszcze do nieodpowiedzialnej osoby. Jaki może być tego finał? Nie dość że pies może zostać uwiązany, bo pojechała na wioskę, to jeszcze zostanie na tym łańcuchu pokryta i urodzi kolejne psy, na które nie będzie chętnych. I tak w kółko, bezdomność bez końca, mimo przekazywania na to publicznych środków.

Duże psy mają mniejsze szanse na adopcje i rodzą dużo szczeniaków – nawet po 8-12, co sprawia, że ich dzieci tez będą miały takie problemy. Dlatego właśnie takie zwierzęta nie powinny się rozmnażać i być poddawane sterylizacji. Każdy weterynarz wie o takiej zależności.

Możemy się tylko domyślać dlaczego dzieje się tak w naszym schronisku, kiedy sterylizacje są dotowane przez miasto i wykonywane przez weterynarza zatrudnionego w schronisku. Chodzi jak zawsze o pieniądze. Weterynarz bierze pieniądze za sztukę, dlatego opłaca mu się sterylizować małe suczki, bo może więcej zaoszczędzić na kosztach zabiegu (leki, nici itp.), natomiast duże suczki są za mało opłacalne i dlatego zawsze je omija, albo sterylizuje sporadycznie. Kierownik jak widać też się tym nie interesuje i pozwala na samowolkę i minimalizowanie kosztów przyczyniając się do niepotrzebnego rozmnażania zwierząt i bezdomności.

Po raz kolejny –
W SCHRONISKU  ZAWODZI JEDYNIE CZYNNIK LUDZKI.

1 komentarz:

  1. Tez byłam bardzo zaskoczona adopcja Perły bez sterylki!!Po drugie,w temacie braku troski Kierownika o dobro bezdomnych psów w legnickim schronisku..Mamy tam kilka zwierząt dzikich,wymagających oswojenia,mam na myśli psa z boksu 3.Takie pozwolenie otrzymała tylko jedna (1!)Wolontariuszka!!!Na nic moje prośby,ze skoro pies przebywa teraz w budzie na terenie wybiegu to sprawa jest bardzo prosta,wystarczyłoby otworzyć tylko drzwi..Pies jest juz na takim etapie,ze juz cieszy sie na widok ludzi,ale co z tego?Kiedy skazany jest na czekanie na tą jedyna tylko osobę,..Bo tak chce pan kierownik..

    OdpowiedzUsuń