poniedziałek, 26 marca 2018

Pracownicy, którzy zniechęcają ludzi i uniemożliwiają adopcje.

Niestety dzisiaj znów obsługiwał najgorszy pracowniczy duet… z tego powodu ciężka atmosfera dotknęła zarówno ludzi odwiedzających schronisko jak i psy.
Pracownik wydawał na spacery psy zupełnie bezmyślnie, że niektóre wychodziły kilka razy a inne były zapomniane. Wśród nich był zwyczajny i bezproblemowy piesek - Króliczek. Psiak ten ma specyficzne futerko i jeśli pójdzie na spacer zawsze jest po nim widać ślady. Dzisiaj był suchy i miał czyściutkie łapki, a mimo tego, pracownik kłamał wolontariuszom, że piesek był na spacerze. Ten bidulek nie miał jak powiedzieć, że tylko patrzy na wychodzących. Na tym właśnie bazują ludzie, którzy zamiast opiekować się zwierzętami, tylko je krzywdzą.  


Czy to tylko bezmyślność, jakieś upośledzenie, czy coś więcej?
Dopiero dzięki uporowi, biedak poszedł w ostatnich minutach na krótki spacer. Gdyby nie reakcja ludzi nie wyszedłby wcale, tylko przez cały dzień patrzyłby z za krat jak inne non stop biegały na spacery, bo ludzi było dużo. 

Z tego powodu trzeba jak najczęściej być w schronisku, bo inaczej pracownicy odstawiają robotę pańszczyźnianą, a tracą na tym zwierzęta, które się nie poskarżą.

Pierwszy raz przyszła do schroniska para ludzi, którzy oprócz tego, że przynieśli karmę, chcieli chodzić z psami na spacery. Najważniejsze jednak, że podczas tych spacerów chcieli wybrać najbardziej pasującego do nich psa, by go adoptować. Niestety, nie dość, że bardzo dużo czasu stracili na tzw. „szkolenie” przy podpisywaniu porozumienia, to kiedy prosili o konkretne psy, które wytypowali do adopcji, pracownik im odmawiał, recytując bezmyślnie : już był na spacerze (!). Po takim potraktowaniu  odechciało im się wszystkiego i  stwierdzili, że pojadą do schroniska we Wrocławiu, bo tam zupełnie inaczej traktują ludzi…
I tak oto kolejny psiak stracił szansę na adopcję dzięki zasługom pracowników, którzy nie nadają się do pracy przy zwierzętach.

Akurat ten duet pracowników może zniechęcić najodporniejszą osobę, ale chyba właśnie o to im chodzi. Dlatego trzeba w każdej takiej sytuacji walczyć o swoje prawa, bo to walka o zwierzęta. Jeśli pracownikom uda się gości zniechęcić, traktują to jak zwycięstwo, a tracą bezbronne psy.

 Czy tacy ludzie nie powinni zostać natychmiastowo przeniesieni do innych czynności jakimi zajmuje się LPGK? Czynności, które wykluczają kontakt zarówno ze zwierzętami jak i z ludźmi? Może nowy prezes LPGK dostrzeże te zależności i oczyści w końcu imię firmy, którą zarządza? Bo z takimi pracownikami w schronisku to imię NIGDY nie będzie dobre….


*********************

Grubasek staruszek znów miał dzisiaj tylko miskę z sucha karmą w boksie. Cały czas rozpaczliwie szczekał z głodu. Kiedy dostał jedzenie, zmęczony poszedł w końcu do budy i zasnął…




*******************************
Bardzo dużo nowych psów doszło do schroniska, niestety tego schroniska…


Zużyty staruszek ze startymi do dziąseł i chorymi oczami – nie widać by były leczone przez schroniskowego weterynarza…



Przerażone duże dziecko, które rozpaczliwie wyje i woła każdego człowieka.






 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz