niedziela, 26 lutego 2017

Niekończące się problemy.



Zaczniemy od rzeczy, ze względu na które założyłyśmy przed kilkoma laty bloga, czyli od schroniska pokazanego od kuchni.
Nadal PIĘĆ osób obsługi nie radzi sobie z podstawowymi rzeczami, do jakich zostały zatrudnione i za jakie dostają wypłatę, mimo tego, że w ostatnim czasie mają do pomocy jeszcze dwie niezatrudnione osoby…


W boksach zewnętrznych od 1 do 12 słoma dawno nie była wymieniana, dlatego w budach pozostało jej już niewiele, zaś ta która jest, jest mokra i wykruszona, przez co wcale nie służy psiakom…
…za to na „ widokowym ogródku” mającym odwracać uwagę odwiedzających od wnętrz boksów i bud, czyli warunków jakie bezpośrednio wpływają na „wygodę” zwierząt - wiosenne prace i porządki bez żadnych opóźnień i zastrzeżeń.
 Nawet drzewa są już przycięte na wiosnę, zgodnie z ogrodniczymi regułami.

Kolejny dowód na brak myślenia o zwierzętach i ich potrzebach, to sparowanie suczki mającej cieczkę z inną w jednym boksie, a dodatkowo przeniesienie jej do boksu obok którego przebywają niewykastrowane psy.
Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, jakie one muszą przeżywać teraz katusze, na które nie mają wpływu!!! Zgodnie z prawem, suczki w okresie cieczki powinny być w takich miejscach jak schronisko izolowane, właśnie po to, by zapobiec cierpieniu samców oraz nie być narażone na ewentualną agresję innych suczek. W legnickim schronisku oba te punkty są nieprzestrzegane i nikt się tym od lat nie przejmuje.

W ostatnim tygodniu do schroniska trafił  kolejny pies z pseudohodowli. Jego uroda wymaga ciągłej pielęgnacji sierści. Niestety, pies jest stary, zaniedbany, a zamiast sierści ma ciężkie kołtuny, które chłoną wodę i wszelkie brudy, przez co skóra nie oddycha.

Piesek zapewne był jeszcze bardziej zakudlony i najprawdopodobniej został w schronisku troszkę obcięty, zwłaszcza przy mordce, której zapewne w ogóle nie było widać, jednak nadal na reszcie ciała ma skołtuniony koc, który wcale go nie grzeje. Biedak, zarówno z tego powodu, jak i z tego, że znalazł się w nowych i niekomfortowych dla siebie warunkach, leży na środku boksu pogrążony w depresji  i cały czas się trzęsie…
Czy naprawdę nie można było mu ulżyć i od razu wyciąć wszystkich kołtunów? 

Wiele razy wspominamy o wybiegu na jaki powinny być regularnie wyprowadzane psy, a tak się nie dzieje. Dzisiaj jednak chcemy zwrócić uwagę na to, że jeśli już się tak stanie, to psy są wyprowadzanie na niego tylko FIZYCZNIE. Często jest tak, że pozostawione same sobie na wolniej przestrzeni nie wiedzą jak się zachować i zamiast korzystać z bieganie siedzą przy bramce i się nudzą.
Czy pracownicy, którzy spędzają większość czasu w budynku nie powinni, zwłaszcza przy tylu osobach na jednej zmianie(3-4), przebywać z takimi psami na wybiegu, co wpływałoby na socjalizowanie ich z człowiekiem? Kiedy dawniej dziennikarze pytali pracowników dlaczego nie wychodzą z psami na spacery, ci odpowiadali, że bardzo by chcieli ale niestety (!) nie mogą opuszczać terenu schroniska. Co w takim razie powiedzą teraz, kiedy wybieg jest już jego częścią?

Weterynarz w jakimś stopniu też jest częścią obsługi. O jego „pracy” piszemy prawie w każdym poście. Dzisiaj trzy pytania, które cisną się na usta takim amatorom medycyny jak my:
1/ czy leczy i w ogóle wie, że trzeba leczyć przekrwione oczy nowej amstafki, która przybyła do schroniska?
2/ czy zdaje sobie sprawę, z niebezpiecznych biegunek, które nadal występują u niektórych psów i coś z tym robi?
Dzisiaj biegunkę widziałyśmy w jednym boksie, jednak pies fizycznie źle wygląda – mocno schudł. Kiedy przybył do schroniska wystawały mu kości, potem doszedł już do siebie i teraz znów zaczynają wystawać mu żebra. Oby nie zapłacił za pobyt w schronisku największej ceny…
3/ czy suczka z pseudohodowli, z wielkim ropiejącym guzem na narządach rodnych, która przebywa już od kilku tygodni w schronisku jest w jakikolwiek sposób leczona?

***********
Jest i coś o nierozsądnych ludziach, którzy są spoza obsługi schroniska.

Znów trafiły do boksów zużyte lub chore psy celowo rozmnażane dla innych, którzy za to płacą.
Jest "mopik" to nie rasa ale określenie, bo wygląda niestety tak, jakby sprzątano nim podłogi. Nie znamy płci, ale jeśli jest to suczka, to być może też pracowała ciężko swoją macicą dla egoistów chcących posiadać rasowe zwierzątko, bo kundel pewnie źle świadczyłby o ich guście, a przede wszystkim zasobności portfela… Jednak główny powód porzucenia to zapewne starość. 
Doszła też kolejna  - czwarta w jednym czasie – amstaffka.
 
Czy naprawdę warto kupować rasowe zwierzęta i przyczyniać się prawie bezpośrednio do takich nieszczęść???
I znowu przybyły psy, które najpierw cieszyły się z tego, że zostały adoptowane, a po jakimś czasie – kiedy się znudziły, lub kiedy zaczęły sprawiać problemy zostały z powrotem oddane do „sklepu ze zwierzętami”, jak niektórzy traktują schronisko. Czy niesfornego członka rodziny, który sprawia problemy także się porzuca? Czy raczej pomaga mu się ogarnąć i dostosować do życia?  To wymaga pracy, jednak właśnie tak zachowują się świadomi ludzie.
 
 
Niestety, zwierzęta zbyt często traktowane są jak rzeczy. Są na to paragrafy, jednak zupełnie w takich przypadkach nie są one egzekwowane, dlatego ludzi nadal nic nie hamuje w nierozsądnych adopcjach…

Gratulujemy władzy, naszej lokalnej, bo przecież Straż Miejska często powołuje się na swój Eko-patrol dzięki któremu powinna nadal istnieć i obciążać miasto swoimi wynagrodzeniami, a jednak nie widzi potrzeby karania takich ludzi mimo tego, że ich dane wpisane są w umowach adopcyjnych.
********
Post jest długi, jednak musimy jeszcze zaprezentować nowe - nierasowe psiaki, które trafiły do schroniska w ostatnich dwóch tygodniach i przebywają na kwarantannie. Dużo ich, za dużo...
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz