Na lutowej sesji przedstawiono raport z działalności schroniska - za lca.pl Niestety, jak co roku jest on
jedynie lakoniczny, mający jak większość działań obecnej władzy zamydlić ludziom
oczy. Nie ma w nim ŻADNYCH konkretów, dzięki którym mieszkańcy
wiedzieliby ile faktycznie pieniędzy przekazywanych jest z ich podatków na bezdomne
zwierzęta. W raporcie podano, że na schronisko wydano w 2016r. 282 tys.zł,
pytanie zasadnicze ILE Z TYCH PIENIĘDZY POSZŁO BEZPOŚREDNIO NA ZWIERZĘTA???
Wiemy, już że od kilku lat schronisko nie potrzebuje zakupywać
żywności, gdyż jest ona z naddatkiem
przekazywana przez mieszkańców. Nawet kilka razy dziennie do schroniska zwożona
jest pomoc dla zwierząt, także w postaci, koców, legowisk, zabawek, obróż i
smyczy.
Na co więc jest wydawana większość pieniędzy?
Najprawdopodobniej na pensje dla 5 pracowników i weterynarza mających ciepłe
posadki, jak widać nie-do-ruszenia, na które i tak narzekają.
Magistrat wyraźnie
powinien zaznaczyć ile środków przeznacza na wynagrodzenia dla osób, których
praca jak udowadniamy jest mocno wątpliwa i niewarta nawet najniższego
wynagrodzenia. Oto pierwszy z brzegu przykład: ostre krawędzie włazów w boksach
hotelowych, które powinny być na BIEŻĄCO naprawiane. Wystające drzazgi tym
razem ranią delikatną skórkę małego szczeniaczka, który bardzo chciał wyjść do
ludzi…
Większość bezpośredniej opieki nad zwierzętami także wzięli
zna siebie ludzie dobrej woli, którzy niejednokrotnie są przez obsługę
zniechęcani – najczęściej PERMANENTNYM brakiem oświadczeń potrzebnych do
podpisania, by móc wyprowadzać psy na spacer, a to humorem i tonem rozmowy
pracownika, łaską wydania psa– zwłaszcza określonego, czy określaniem wg
własnego widzimisię godziny przyjęcia psa po spacerze, ale także oczekiwaniem
na wydanie, czy wydawaniem nowoprzybyłym osobom psa, który najbardziej ciągnie, żeby
zniechęcić ich do kolejnej wizyty… Wszystko to dzieje się dlatego, by zmniejszyć
widownię, która może naocznie przekonać się jak pracownicy wykonują swoje obowiązki
– tyle się wtedy trzeba „niepotrzebnie” nachodzić, by poudawać pracę - ach, jakie to męczące…
Kolejną ważną
kwestią jaka powinna być brana pod uwagę przy wypłacaniu wynagrodzenia w tym
miejscu, jest wyprowadzanie psów na wybieg. Na szumnym otwarciu wybiegu – w świetle
fleszy i mediów, kierownik schroniska Leszek Boksa zapewniał, że teraz „wszystkie
pieseczki będą miały gdzie pobiegać i że KAŻDY z nich będzie miał zapewniony po równo
pobyt na wybiegu”. Jak się to ma w rzeczywistości opisywałyśmy wiele razy.
Przykład z dwóch ostatnich sobót: 11 lutego od ok. godz. 11 do 13.30 na wybiegu
przebywał JEDEN pies (ok.2 godz.) potem do 15.00 kolejny, natomiast wczoraj od
11.30 do 15.00 z wybiegu skorzystały także JEDYNIE DWA psy. A GDZIE RESZTA?
Przypominamy, że w schronisku jest 52 boksy i trochę więcej psów! Co z tego, że
doprowadziłyśmy do powstania wybiegu, kiedy nie zmieniła się obsługa, od której
zależy jego użytkowanie? I za to wszystko zatrudnieni panowie dostają co miesiąc
pewne pieniądze, o jakie tak ciężko w dzisiejszych czasach…
Na zmianie jest 2 pracowników z których faktycznie pracuje
tylko jeden, zaś drugi ¾ czasu (a często i cały) spędza w budynku. W tygodniu
zaś jest aż 3 pracowników, zaś praktycznie pracuje ewentualnie dwóch. Teoretycznie jest jeszcze
kierownik, którego w praktyce częściej nie ma, i trzeba się wcześniej umawiać. Jednak on kiedy jest już na miejscu zajmuje się jedynie papierami, by wyglądały co najmniej tak pięknie, jak przystrzyżona
na zewnątrz trawa, czy wybielone krawężniki, gdyż naczelną zasadą schroniska jest to, że PAPIERY MUSZĄ
BYĆ CZYŚCIUTKIE.
Po co więc zatrudniać aż tyle osób do obsługi , kiedy w praktyce połowa nie ma co robić, i wydawać na ten cel większość pieniędzy? Pamiętajmy, że na wypłatę trzeba sobie zasłużyć,
jednak w spółce LPGK rządzą jeszcze zasady z poprzedniego ustroju, i tak : czy
się stoi czy się leży, wypłata na koniec miesiąca się należy.
Drodzy miłośnicy
zwierząt i mieszkańcy miasta utrzymujący schronisko, jak długo będziemy jeszcze
na to pozwalać?
Oprócz pieniędzy na wynagrodzenia jest
jeszcze jakiś procent wydatków na rachunki jak w każdej instytucji– prąd, wodę. Natomiast to, co jeszcze
zostanie przeznaczane jest na pielęgnacje terenu – koszenie trawy, bielenie
krawężników, przycinanie krzewów, czyli koszty ponoszone dla wizerunku, który
ma odwrócić uwagę od wnętrza boksów – ZWŁASZCZA BUD, w jakich bezpośrednio
przebywają zwierzęta.
Dodać należy, że także na te cele czynione są największe nakłady, takie jak zakup specjalistycznych narzędzi –
pił, kosiarek itp. Niewielu wie, że w schronisku mamy wzorcowo wyposażony
warsztat, którego mógłby pozazdrościć niejeden majsterkowicz!
Natomiast brakuje
nawet prowizorycznego gabinetu weterynaryjnego, w którym można byłoby opatrzyć
najpilniej potrzebujące zwierzęta…
Wynagrodzenie dla weterynarza, też powinno być mocno wzięte
pod lupę i oceniane na bieżąco przez specjalistów z tej dziedziny, bo zbyt
często dokumentujemy skandaliczne zaniedbania w nie-leczeniu lub wręcz okaleczaniu zwierząt.
A sterylizacje? Dlaczego nie wiemy ile zarabia na nich weterynarz i nie ma na to rozpisanego przetargu? Suczki są krojone jak w rzeźni, a zszywane tak, że amator lepiej by to zrobił.
A sterylizacje? Dlaczego nie wiemy ile zarabia na nich weterynarz i nie ma na to rozpisanego przetargu? Suczki są krojone jak w rzeźni, a zszywane tak, że amator lepiej by to zrobił.
Poza tym, najprawdopodobniej za sterylizacje płaci się od
sztuki, a nie od wielkości zwierzęcia, dlatego weterynarz, by więcej zaoszczędzić na
materiałach przy zabiegu, sterylizuje TYLKO MAŁE suczki, zaś to te większe mające największy
problem z adopcją w mieście, które także podczas cieczki trudniej utrzymać, a w razie pokrycia rodzą
kolejne duże - problemowe psy, wydawane są do adopcji bez zabiegu… I tak, błędne koło kręci się w miejscu, które powinno rozwiązywać takie
problemy.
Nawet podstawowy problem odrobaczenia zwierząt jest w schronisku na dzień dobry mocno
zaniedbany, zaś kleszcze to stały element tego miejsca nawet w zimie.
ZA CO
WIĘC WETERYNARZ OTRZYMUJE PIENIĄDZE??? Bo
za sam codzienny „obchód” schroniska to chyba za mało, by płacić, tym bardziej,
że nic z niego nie wynika?...
Jak celowy jest zakup czipów za ponad 6 tysięcy, kiedy
później zupełnie nie szuka się właścicieli zwierząt, którzy ewentualnie sami
muszą znaleźć psiaka, a pracownikowi często nawet nie chce się udzielić informacji,
czy taki został przywieziony, a np. nie wychodzi z budy – każdy dzień w
schronisku to dodatkowy pieniądz. Natomiast ci, którzy zwierzęta porzucają nie
są w żaden sposób rozliczaniu ze swoich występków mimo ich zidentyfikowania po
czipie? Kto decyduje o tak bezsensownym wydawaniu pieniędzy, kiedy brak podstawowych
preparatów odrobaczających, czy p/pasożytniczych? Z pewnością robi się to tylko
po to, by „taka akcja” dobrze wyglądała w papierach, a już mało kto zastanowi
się PO CO to robić i czy ma to jakieś konsekwencje w przyszłości. Czy ktoś nie
powinien zostać za takie działania surowo i przykładnie pociągnięty do
odpowiedzialności tak, by w końcu skończyło się tylko wypełnianie papierów?
Niestety, to wszystko wrzuca się do jednego worka i
prezentuje mieszkańcom jako pomoc dla zwierząt… Wstyd Panie Prezydencie… Całe
szczęście mieszkańcy są coraz bardziej świadomi w kwestii schroniska i już nie
dają sobie mydlić oczu jak jeszcze kilka lat wcześniej - wiedzą już gdzie
patrzeć, by zobaczyć prawdę.
Na
koniec należy wyraźnie dodać, że oprócz ww. wydatków, jakie miasto przeznacza
na lokalne bezdomniaki, nasza gmina dostaje dodatkowe pieniądze na utrzymanie
zwierząt z innych gmin, z którymi legnickie schronisko ma podpisane umowy. Za
takie zwierzę płacona jest stawka dzienna w kwocie kilkunastu zł za każdy dzień
pobytu! Wychodzą coraz to większe kwoty,
nieprawdaż? Tylko GDZIE one są, bo zwierzęta na 100% z NICH NIE KORZYSTAJĄ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz