poniedziałek, 6 marca 2017

Zwierzolubni i ci którzy zwierząt nie chcą rozumieć...



W ostatnią sobotę do schroniska zjechało się wielu zwierzolubów, którzy postanowili przeznaczyć swój wolny czas niechcianym zwierzakom i wyprowadzić je na spacer.
Był to bardzo miły widok, kiedy pod schroniskiem nie było gdzie zaparkować auta:) Zbyt dobrze pamiętamy bowiem czasy, kiedy tego miejsca NIKT nie odwiedzał, a pojawienie się  w nim człowieka było świętem, zaś ewentualni wolontariusze byli od progu zniechęcani i przeganiani...
Jednak mimo tych wszystkich spacerów, z wybiegu w tym dniu - przez 3 godziny! skorzystał TYLKO JEDEN pies. Kolejny raz obsługa dowodzi, że nie nadaje się do pracy ze zwierzętami i nie rozumie potrzeb zwierząt… Przecież wszystkie psy nie były na spacerach, czemu więc reszta nie skorzystała z wybiegu?... Licząc po pół godziny na wybieganie psa, który jest na wybiegu sam i nie ma się z kim bawić, to w ciągu 3 godzin, dotknęłoby trawy zamiast betonowych/wykafelkowanych boksów co najmniej 6 psów! Jest różnica? Jest! Jednak najpierw trzeba wymienić całą załogę schroniska, która uparcie udowadnia, że nie zmieni swoich zachowań wobec zwierząt.
********
Podobnie rzecz ma się z weterynarzem, który nie ma powołania do fachu jaki wykonuje jedynie zarobkowo.
Suczka, bezdusznie wykorzystywana w pseudohodowli do rodzenia szczeniaków na sprzedaż, w związku z czym ma guzy na całym ciele, także na sutkach, a największego na narządach rodnych, nie wydaje się by była pod opieką weterynarza.
Przerażająco wielki guz cały czas ropieje, aż cuchnie, kiedy się odwróci tyłem… Widać płynącą ropę i krew, które od tygodni wyglądają tak samo i w ogóle nie przysychają. 
Oprócz tego, ma ona tak długie pazury, że aż podbiegnięte krwią, a palce wykrzywiają się przy staniu. 
Czy ta suczka ma cierpieć przez całe swoje życie? Najpierw przez ludzi kupujących pseudorasowe zwierzęta dla których musiała rodzić non stop, a teraz w schronisku pod okiem weterynarza, którego obowiązkiem jest opieka właśnie nad takimi zmaltretowanymi zwierzętami?
******
Do schroniska trafiły kolejne psy, w tym 3 mocno zabiedzone. Nie widać jednak, by traktowano je tu szczególnie i dawano, przynajmniej na początku więcej jedzenia.
* Mała lekko pręgowana suczka, ma zapadnięte boki widoczne nawet pomimo swojej bujnej sierści.
* Ledwo chodzący i trzymający się na łapach staruszek, który pochłania każdą ilość jedzenia.
* A także pies wyglądający na typowo gospodarskiego, który do tej pory pewnie celowo musiał być głodny, by być złym i bronić terenu dla człowieka, który i tak go porzucił.
Wszystkie one oprócz podstawowych posiłków powinny dostawać dodatkowe porcje jedzenia. Niestety, w legnickim schronisku nie ma się komu zajmować takimi rzeczami i ich pilnować, podobnie jak wielu innych spraw dotyczących stricte zwierząt…

Schronisko ostatnimi tygodniami przyjmuje więcej psów niż wydaje do adopcji, dlatego dużo boksów jest zajętych, a niektóre zamieszkuje po 2 psy. Kolejnymi ofiarami ludzkiej „wyższości” nad słabszymi istotami są:

·     - Piękny, duży i młody psiak, po poważnej operacji biodra(?). Mimo kulejącej łapki, jest bardzo radosny i z sympatią podchodzi do ludzi.
 
 
- Mała grubiutka suczka,  płacząca za swoim człowiekiem prawdziwymi łezkami…
- Przerażony młody piesek, bojący się ludzi, który ujada w ich stronę, a zarazem ucieka do wnętrza przed każdą próbą kontaktu.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz