niedziela, 23 lutego 2014

Ostatnia sobota lutego w schronisku

Tydzień temu pisałyśmy o malutkiej, ale starszej już suczce, która została wyrzucona przez właściciela i trafiła do schroniska w zaawansowanej ciąży. Jej brzuch był już wtedy ogromny i wydawało się, że w każdej chwili może urodzić. Tymczasem minęło siedem dni, a suczka jeszcze bardziej "urosła"! Teraz porusza się z wielkim trudem. Czeka ją bardzo ciężki poród - bez pomocy ze strony weterynarza, ta kruszynka go nie przeżyje! Suczka zapłaci za nieodpowiedzialność ludzi niewyobrażalnym bólem a być może i śmiercią...
Panie Filipowski, apelujemy o specjalną troskę w stosunku do niej a nawet przewiezienie jej do gabinetu i ulżenie w tym niewyobrażalnym cierpieniu!

***
Chciałybyśmy także powrócić do sprawy chorego (prawdopodobnie także zarobaczonego) psa, o którym również pisałyśmy tydzień temu. Niestety najwidoczniej nie jest leczony, albo leczony nieodpowiednio, gdyż jego objawy nie ustąpiły. Dziś był już tak słaby, że cały czas drżał i siedział osowiały w kącie. Na pierwszy rzut oka widać było, że bardzo cierpi i co chwilę popiskiwał. Psy mają znacznie wyższy próg odczuwania bólu, jeśli więc widać po nim że cierpi, znaczy to, że jest to już ból niewyobrażalny. Pies z pewnością jest już skrajnie odwodniony i głodny, bo nadal zwraca cokolwiek zje. W normalnych warunkach każdy weterynarz zaleciłby kroplówkę, chociażby dla wzmocnienia psa i zastosował poważne leczenie i środki przeciwbólowe, jednak w tym miejscu każdy pies - bardziej lub mniej chory, leczony jest podobnie...
***
Dzisiaj zastałyśmy najbardziej żywiołowego psa w schronisku - Nico - z kontuzjowaną łapką. Pies zawsze skakał po ścianach, wchodził na budę i biegał wokół boksu by rozładować swoją niespożytą energię. 
Jego tylna łapa ma uraz wewnętrzny - jest bardzo opuchnięta i boli, ponieważ pies nie może na nią stawać. Niestety najprawdopodobniej nie jest leczona. Być może należałoby ją usztywnić? Mamy nadzieję, że to zwichnięcie a nie złamanie. Tak czy siak, zwierzęta w schronisku nie są całkiem bezpieczne i tak jak wcześniej pisałyśmy,  psy często trafiają do schroniska zdrowe, a poprzez złą opiekę i nieodpowiednie warunki takie jak: permanentna wilgoć w boksach czy śliskie kafle - nabawiają się trwałych chorób i urazów, co często uniemożliwia ich szanse na adopcje a jeśli szczęśliwie do niej dojdzie, to są adoptowane  już jako nie w pełni sprawne. A przecież trafiają do schroniska m.in po to, by na wolności - bez swojego opiekuna, nie stała im się krzywda....
Panie Filipowski zajmie się pan kontuzją Nico, czy według pana powinien sam się z tego wylizać i kuleć przez resztę życia?
Szkoda tak żywiołowego psa skazywać na mniej sprawne niż dotąd życie...


Na przykładzie tych trzech psów można wyciągnąć wniosek, że pod względem opieki w legnickim schronisku nie dzieje się dobrze. Być może pan Filipowski jest na urlopie, i nikt go nie zastępuje?... Niestety kierownik Boksa przyzwala na takie sytuacje w placówce, która mu podlega i za którą jest odpowiedzialny. Mamy nadzieję, że nadejdzie w końcu czas rozliczenia tych zaniedbań i ukarania winnych takiego stanu - będziemy pierwszymi świadkami oskarżenia!
***
W tym roku wyjątkowo wcześnie nadeszła wiosna, niestety nie wszystkie psy mogą cieszyć się ciepłem promieni słonecznych... Połowa boksów zwróconych na północ, jest zawsze zacieniona. Są zawilgocone i zimne. Przebywające w nich stale psy nigdy nie odczuwają wiosny i nie mogą wygrzać schorowanych kości:

Należy do nich "Dziadzio", który już drugą zimę nie ogląda słońca i podczas gdy spacerujący po schronisku ludzie mogą stwierdzić, że jest ciepło - on trzęsie się w wilgotnym, zapleśniałym boksie, do którego nigdy nie docierają promienie słoneczne. Pies zajmuje ten sam boks odkąd trafił do schroniska, czyli od 16 miesięcy!!!! Wygrzanie kości na słońcu jest dla niego przez tyle czasu nieosiągalne. Tak niewiele potrzeba, by ulżyć psom, niestety w legnickim schronisku każda czynność jest tak skomplikowana dla pracownika, że lepiej o niej nawet nie myśleć. A "Dziadzio" dalej nie czuje słońca...

Najlepszym rozwiązaniem byłaby rotacja - wymienianie psów z zacienionych boksów na te, do których dochodzi słońce. Niestety w schronisku nikt o tym nie pomyśli i psy, które już trafią do zimnych klatek raczej z nich nie wychodzą - w dodatku są duże i bardzo rzadko zostają adoptowane, dlatego rzeczywistość jaka ich dotyka nie jest wesoła...
***
Wiele psów które trafiają do schroniska jest mocno zestresowana i sparaliżowana strachem.
Dzisiaj była to piękna suczka - Luna (prawdziwe imię), która zupełnie nie reagowała na bodźce zewnętrzne siedząc wciśnięta w kącie boksu.
Podobnie piesek w boksie hotelowym, który był tak bardzo przerażony, że bał się wszystkiego, nawet dotyku przed którym odskakiwał jak oparzony. Całe szczęście po dłuższym zainteresowaniu, troszkę przemógł swój strach i pozwolił się delikatnie głaskać.

Psy reagują tak na nowe warunki i nowe zasady, w których muszą się odnaleźć. Dodając do tego stres związany z ich załapaniem i przewiezieniem do schroniska, zachowanie bardziej wrażliwych psów jest zupełnie uzasadnione. Nie zdajemy sobie sprawy, że samo załatwienie się psa w miejscu w którym przebywa - je czy śpi - to niewyobrażalna męka, która wcześniej związana była z karą od właściciela. W związku z czym, zanim się do tego przyzwyczają, przeżywają duży stres i kiedy się już przemogą (bo nie mogą dłużej wytrzymać) uciekają do budy ze strachu przed konsekwencjami. Wydaje się, że to zwierzęta, więc dla nich przestrzeganie zasad nie jest ważne. Niestety, psy nauczone wcześniej czystości i innych cywilizowanych zachowań muszą się tutaj ich pozbyć, co naraża je na stres. Najgorzej, że nie można im tej tymczasowej sytuacji wytłumaczyć i kiedy zostają adoptowane, często ludzie oddają je z powrotem m.in. z powodu załatwiania się w domu. Jak pies ma sie w tym wszystkim odnaleźć? Pomyślmy o tym przed adopcją, wiedząc, że to nie jest wina zwierzaka, tylko warunków w jakich przyszło mu żyć. Pies nie rozróżnia zasad funkcjonowania w domu a tych w jakich musi żyć w schronisku.

Obecnie w schronisku przebywają jeszcze dwie suczki, które mimo, że są w nim już  jakiś czas, nadal nie potrafią zaakceptować porzucenia i odnaleźć się w nowych warunkach. Siedzą w boksach i nic nie jest w stanie ich zainteresować, bo cały czas rozpaczają nad swoim losem. Panicznie próbują zainteresować sobą jakiegokolwiek przechodzącego człowieka, tylko po to, by ich stąd uwolnił. Podczas głaskania prawie przeciskają się przez kraty, by zostać przytulonym i zabranym do domu. Takie przypadki strasznie nas przybijają, dlatego w pierwszej kolejności  prosimy ludzi chcących pomóc, o adoptowanie właśnie takich psów.

"Rita" - boks 12

 "Zara" - boks 1

******
Niestety, higiena nadal nie jest mocną stroną legnickiego schroniska. Boksy czyszczone są rzadko, miski z karmą ustawiane byle jak, np. tuż przy wylocie kanału ściekowego, a efekt jest taki, że karma miesza się z moczem:

 
Jednak dla pracowników to "tylko psy", więc zjedzą wszystko, a jeśli nie, znaczy, że nie są głodne...

 *****
 Jest też pozytywny akcent tego dnia:  po raz pierwszy od lat zaobserwowałyśmy w jednym z boksów mokrą karmę z puszki! 

 *****
Na koniec słodziak, który wzbudzał największy zachwyt ludzi odwiedzających schronisko. Niestety, i takie piękne szczeniaki zostają porzucane...
Życzymy mu odpowiedzialnego opiekuna, który nie tylko się nim zachwyci ale da mu dom na zawsze wiedząc, że i on kiedyś dorośnie i nie będzie już takim pluszakiem jak teraz.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz