niedziela, 16 lutego 2014

Sobota 15 lutego w schronisku

W ostatnim tygodniu pojawiało się w schronisku dużo nowych psów. Część z nich pochodzi z oddalonych od Legnicy gmin, z którymi schronisko podpisało intratne umowy na przyjmowanie zwierząt od tamtejszych hycli. Nie służy to mieszkańcom naszego miasta, którzy mają ogromne problemy, kiedy z różnych życiowych przyczyn muszą oddać pupila do schroniska. A przecież jest to znacznie lepsze rozwiązanie (jeśli już naprawdę jesteśmy do tego zmuszeni) niż porzucenie psa na ulicy czy w lesie. 
Jednym z nowych psiaków jest młodziak z nietypowym umaszczeniem, który strasznie rozpacza z powodu zamknięcia w klatce i izolacji. Piesek trafił do schroniska z bardzo zaniedbaną skórą (pewnie z powodu pasożytów). Jego uszy i grzbiet są rozdrapane i wyłysiałe:

Potrzebuje on pilnego odpchlenia, tylko czy ktoś w schronisku o tym pomyśli? Zresztą nie tylko on - z powodu łagodnej zimy, a wręcz wiosny, psy zaczynają się intensywnie drapać przez kleszcze i pchły, które mają się świetnie w tych temperaturach. W związku z tym, kierownictwo powinno zakupić obroże przeciwpchelne z pieniędzy przeznaczanych miesięcznie na schronisko - w końcu jedzenie w nadwyżce zapewniają ludzie w swoich darach, więc zostaje duża pula do rozdysponowania na takie problemy.
***
Do nowych mieszkańców  schroniska należy też malutka i starsza sunia, porzucona przez właściciela w mocno zaawansowanej ciąży:

Najpierw została ona nie dopilnowana przez ludzi - co zaowocowało bezmyślnym dopuszczeniem, a w konsekwencji porzucona... Tak cierpią zwierzęta za błędy swoich właścicieli. Nie byłoby takich przypadków, gdyby ludzie mieli świadomość sterylizowania zwierząt i nie dopuszczania do bezdomności kolejnych psów. Niestety taka skrajna nieodpowiedzialność zdarza się zbyt często, a dzieje się tak z powodu braku stosowania prawa i nie karania ludzi za takie działania. Czują się oni bezkarni i nadal krzywdzą zwierzęta bez żadnych konsekwencji.
Póki trwa kwarantanna, zawsze mamy nadzieję, że to tylko pomyłka i właściciel zgłosi się po psa. Najczęściej niestety tak się nie dzieje...
***
Pozytywnym zjawiskiem, jakie obserwujemy już od kilku tygodni jest coraz większa liczba osób, które odwiedzają schronisko z zamiarem adopcji. W tę sobotę dom znalazła Lana - spokojna suczka w typie labradora, która trafiła do dobrej rodziny:

Niestety, przy okazji adopcji zaobserwowałyśmy też bardzo dziwną sytuację. Dwie panie po dłuższym namyśle (były w schronisku dwa razy) zdecydowały się dać nowy dom zabiedzonej suczce w typie amstaffa:

Pracownik, który miał w tym tygodniu dyżur nie wyraził jednak zgody na adopcję! Podobno suczka jest agresywna, w związku z czym odmówiono adopcji. Czy oznacza to, że ma ona resztę życia spędzić w schronisku ???! Tym bardziej że jest to bzdura jakich mało - opis suczki - Aira . Jej boks nie jest w żaden sposób oznakowany, żeby pracownik mógł powoływać się na taki argument, zaoszczędzając ludziom czasu na zastanawianiem się nad adopcją właśnie tej suczki i rozczarowania po nastawieniu się nad zabraniem jej do domu. Co więcej, na oficjalnej stronie schroniska, prowadzonej przez wolontariuszy LPGK, suczka jest również przedstawiana jako łagodna i jak najbardziej poszukująca domu! Zresztą obserwacja jej zachowania wskazuje na to, że tak właśnie jest... Coś tu się najwyraźniej nie zgadza... Czyżby pracownik (wbrew regulaminowi) nie chciał wydać psa, ponieważ został zarezerwowany? Przecież jest to niedozwolone w legnickim schronisku - adopcja psów odbywa się na zasadzie : kto pierwszy, ten lepszy, dlaczego więc w tym wypadku było inaczej? Być może szykuje się kolejny transport do Niemiec, które ostatnio są coraz skrzętniej ukrywane. Jak by się jednak nie starano, nie da się ukryć tych wywózek, tylko dlaczego muszą odbywać się one z łamaniem prawa?
W całej tej sprawie dziwi też fakt, że dotychczas amstaffy były wydawane przez pracowników i kierownika bez mrugnięcia okiem dosłownie każdemu, bez żadnej weryfikacji - często młodym ludziom nie wyglądającym na miłośników zwierząt (ani ludzi). Doprowadzało to do sytuacji, w których musiałyśmy później interweniować, kiedy zgłaszano nam zastraszanie ludzi i zwierząt przez amstafy, które były adoptowane ze schroniska. Sygnalizowałyśmy takie przypadki kierownikowi, niestety jak zwykle nie wykazał tym najmniejszego zainteresowania i nie zmienił zasad wydawania takich psów. Dzisiaj zabroniono adopcji dwóm kobietom...   
???

***
Ponieważ w tę sobotę  odpuszczono sobie sprzątanie boksów , w każdym z nich zalegały odchody, dzięki czemu łatwo było dostrzec jak dużo psów w schronisku ma problemy z trawieniem. W niektórych boksach zaległy odchody wymieszane z krwią:

Chyba największe problemy zdrowotne ma pies, który przebywa w schronisku od niespełna dwóch tygodni. Biedak ma silnie rozdęty brzuch i zapadnięte boki. Pies cały czas wymiotuje, musi być już bardzo odwodniony:

Czy pan Filipowski zdaje sobie sprawę z jego ciężkiego stanu? Można opiekować się teoretycznie w miarę zdrowymi psami, jednak ten przypadek jest szczególny i powinien otrzymać szybką pomoc także w praktyce. W innym wypadku, pies długo nie pożyje - nie może jeść, bo wszystko zwraca co powoduje mocne odwodnienie. Czy dotrzyma do kolejnej soboty, czy w cierpieniach będzie powoli schodził z tego świata?...

****
Proszę zobaczyć, jak niewiele trzeba psom skrzywdzonym przez ludzi i zamkniętym w schronisku, by choć na moment zapomniały o złym losie.

Każdy może się przyczynić to takiego małego szczęścia - wystarczy przyjść do schroniska i poświęcić swoją uwagę choć kilku psiakom a także przynieść im maskotki do zabawy. Dla nas to tak niewiele a dla nich - największe szczęście w tym miejscu!

***
Na zakończenie Państwa uwadze poleca się ten kochany, młody psiak, który zaczyna swoje życie od przykrej przygody w schronisku. Piesek strasznie płacze i bardzo potrzebuje człowieka:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz