poniedziałek, 5 listopada 2018

Kumpel i inne ofiary schroniska...


Kumpel – pocieszny staruszek, przebywający w schronisku od 2 lat. Za długo jak dla niego… Trafił do tego miejsca najprawdopodobniej z powodu upływu czasu i „zużycia” się , gdyż dawno wyrósł z rozkosznego szczeniaczka. 


Niestety, nie tylko on – większość psów w schronisku trafia tu z powodu upływu młodości. Ludzie są tak bezwzględni dla zwierząt, nie pamiętają o tym, że sami również się starzeją. Nie mając szacunku dla starości i doświadczenia, mogą zostać potraktowani przez los podobnie, jak potraktowali swoich wiernych i oddanych przyjaciół, według przysłowia : nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe…

Kumpel przez dłuższy czas, był w dobrej kondycji, jak  na swój wiek. Miał także nadzieję na dom, dzięki czemu psychicznie było z nim dobrze. Niestety, pobyt w wilgotnym boksie usytuowanym na dworze sprawił, że jego osłabiony starością organizm zaczął się poddawać. Kumpel ogłuchł, coraz gorzej widział, a najpoważniejszą dolegliwością stało się częste załatwianie, co może wskazywać na chore nerki. Razem z ciałem poddała się też psychika – Kumpel stał się osowiały, obojętny na kontakt z człowiekiem, mało ruchliwy, nieciekawy świata, nieczuły na bodźce zewnętrzne.
Nie wychodził prawie w ogóle z budy, a ponieważ nie słyszy, nie można było go z niej wywołać. Zapadł się w sobie, mocno schudł i odizolował od wszystkiego i wszystkich. Nawet spacery nie sprawiały mu żadnej przyjemności – wracał szybko do boksu, żeby schować się w budzie przed światem …


Było tak źle, że sam weterynarz, z własnej inicjatywy(!!!) zdecydował się go sprowadzić do izolatki i zastosować podstawowe leczenie.

Kumpla nie było widać tygodniami. Myślałyśmy już, że nie żyje. A ponieważ pracownicy nie udzielają informacji o psach (?) albo na odczepnego udzielają nieprawdziwe (???), stawiałyśmy, że jako kolejny z wielu odszedł po cichu.


Okazuje się jednak, że Kumpel nadal żyje! Wypuszczono go w końcu z odizolowanego od ludzi pomieszczenia i pojawił się 2 tygodnie temu w boksie przy budynku! Mało tego, jest w świetnej kondycji ruchowej, wychodzi, ochoczo spaceruje, szuka kontaktu z ludźmi, ma błyszczące i pełne nadziei oczy. 
Jedynym widocznym symptomem choroby jest mocne wychudzenie… Bardzo ucieszyłyśmy z tego, że go jeszcze zobaczyłyśmy i to w takim zdrowiu. Można? Można! Nawet w schronisku, tylko trzeba chcieć i wykonywać uczciwie swoje obowiązki .

Opisujemy tę historię, żeby udowodnić, że na blogu nie zamieszczamy jedynie schroniskowych potknięć, a jak zawsze podkreślamy – schroniskową rzeczywistość, która wygląda tak, jak stworzą ją ludzie zajmujący się tym miejscem. 
Niestety, najczęściej kreują ją tak, ze pozytywne posty powstają bardzo rzadko…

I tak sytuacja ta, nie ma jedynie pozytywnego wydźwięku… Otóż naszą radość przyćmił fakt,  że ten osłabiony leczeniem pies znajduje się obecnie w boksie, w którym musi dodatkowo walczyć z grawitacją o utrzymanie się na łapach, na śliskiej posadzce, bo takie miejsce wybrali mu pracownicy...
Łapy Kumpla przez cały dzień walczyły o równowagę. Pies nie był w stanie utrzymać swojego ciała i upadał. 


Zwróciłyśmy na to uwagę pracownikowi, który wyjątkowo od razu zareagował (!). Wytarł (!) posadzkę i rozłożył ręcznik, dzięki któremu łapy miały opór i już się nie rozjeżdżały. Powiedział także, że przekaże kierownikowi, by przeniesiono psa do boksu zewnętrznego, gdzie na posadzce jest beton, i psy stoją stabilnie.


Nasze zdumienie nie miało końca, uśmiech mimowolnie pojawił się na ustach i światełko nadziei zaczęło się tlić.


Jak się można domyślić, nie trwało to długo… 
W ostatnią sobotę zobaczyłyśmy Kumpla w tym samym miejscu, co tydzień temu, tyle, że już bez ręcznika rozłożonego na posadzce … 
Widać brygadzista (właściwie kierujący) z kierownikiem (tylko stanowisko?) zarządzili, że już zbyt dużo zrobili dla psa, by mu jeszcze bardziej ulżyć….



Tym bardziej cieszymy się z wygranej naszego projektu w LBO, który właśnie przewiduje zlikwidowanie śliskich i niebezpiecznych kafli, i wyeliminuje takie chore sytuacje.
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI w imieniu psów dla tych Legniczan, którzy nie byli obojętni na los schroniskowych zwierząt i oddali swoje punkty na ich korzyść..

********
Podobna sytuacja jest z psami nieprawidłowo(!!!) sparowanymi w dwóch innych boksach, także z inicjatywy brygadzisty i kierownika.

W jednym boksie siedzą psy o największych problemach behawioralnych, które potrzebują najmocniejszej i INDYWIDUALNEJ socjalizacji – Maks i Zezol. Z tego powodu, powinny przebywać w boksie same – tak, jak przewiduje prawo, że każdy chory pies, do momentu wyleczenia powinien być odizolowany od innych. 
Oczywiście w schronisku nie ma profesjonalnego behawiorysty i pracę tę biorą na siebie wolontariusze, którzy nie mogą patrzeć na mękę tych psów. Duże ukłony w tym temacie należą się Kasi. 


Niestety, kierownik zamiast docenić wysiłki ludzi dobrej woli, postanowił pomieszać im szyki i utrudnić pracę. Za jego przyzwoleniem psy tak sparowane zamiast wychodzić z problemów jeszcze bardziej nakręcają  się w negatywnych nawykach, a efekty pracy wykonywanej miesiącami przez wolontariuszy stanęły w miejscu, i zaczynają się powoli cofać…


Czemu podjęto taką decyzję? Z czystej złośliwości i by zaakcentować  to, że  pracownicy będą mieli ostatnie zdanie, nawet jeśli będzie one krzywdzące dla zwierząt, i nikt im nic nie zrobi… Brygadzista wyraźnie stwierdził: jak będziecie pisać takie posty, tak będziemy robić.

Najgorsze jest to, że obok boksu Maksa i Zezola stoi od 2 tygodni pusty boks, a oni męczą się tuż obok, zamknięte w jednym…



***** 
Kolejną źle dobrana parę stanowi jedyna w schronisku mieszana para psów– starsza suczka Bonny i indywidualista Barry.


Bonny zawsze była zalękniona i uległa do innych psów, zwłaszcza do samców. W czasie jedzenia ustępuje im i wycofuje się do budy, a je tylko wtedy, kiedy jej towarzysz się nasyci. Zawsze widać ją na drugim planie, jak z niepewnością obserwuje swojego towarzysza - czy pozwoli jej podejść do krat, do człowieka, czy ją pogoni.


Czemu w ogóle sparowali akurat te psy mimo różnej płci? do tej pory nie mamy pojęcia! Zwłaszcza, że zupełnie nie służy to słabej i zdominowanej suczce, która zamiast spokoju na starość, musi być cały czas czujna, ani także Barremu, który jest indywidualistą i nie akceptuje obecności innych psów. Oba psy tylko się męczą przez bezmyślne/złośliwe ludzkie decyzje.  A po obu stronach stoją puste boksy...

 **********
Czy to my kreujemy takie sytuacje, by oczernić  schronisko, czy są to czyste fakty, poparte zdjęciami i filmami, które przedstawiamy w jednym miejscu? Kto myśli logicznie, nie będzie miał problemu z właściwą odpowiedzią na to pytanie. Zresztą co miałybyśmy dzięki temu zyskać? Prości ludzie dywagują, że chcemy przejąć schronisko… no gdyby to było powodem, to od dekady byłybyśmy bezrobotne i walczyłybyśmy o jedyne dla nas miejsce pracy w tym mieście(!).  
Gwoli wyjaśnienia : gdybyśmy robiły to dla korzyści, to w pierwszej kolejności zadbałybyśmy o umieszczanie na blogu reklam,  co spokojnie zapewniłoby nam godziwe utrzymanie. W takiej sytuacji nie  musiałybyśmy  nawet czyhać na pracę w schronisku.

Ludzie którzy bezrefleksyjnie wierzą w mantrę głoszoną przez urzędników i pracowników, że blog istnieje tylko po to, by ich oczerniać nie mają za grosz inteligencji i pozbawieni są własnego myślenia! Takim osobom można wmówić wszystko, nawet to, że białe jest czarne i na odwrót, dlatego nie przejmujemy się takimi opiniami i robimy swoje, a ich „zarzuty” spływają po nas, jak woda ze ścian w boksach zlewanych szlauchem.

******
Oczernianie - rozgłaszać nieprawdziwe informacje o kimśmając na celu przedstawienie go w niekorzystnym świetle.                              źródło: Wikisłownik               



1 komentarz:

  1. Wywalić tych bezdusznych kretynow na bruk. Tym miejscem powinni opiekować się ludzie, którzy kochają zwierzęta a nie banda debili

    OdpowiedzUsuń