W schronisku choruje kolejna suczka, która trafiła tu w dobrym
stanie. To młoda „wilczyca”, będąca zdrową do momentu pójścia na zabieg
sterylizacji wykonywany przez schroniskowego weterynarza, o którym często
wspominamy w świetle jego zaniedbań.
Suczka z natury jest wesoła, energiczna i rozbiegana. Po
zabiegu wróciła do boksu osowiała, nie chciała wychodzić z budy widać było że
cierpi. Być może w ramach oszczędności za szybko przestano podawać jej leki przeciwbólowe?
A może jakieś komplikacje, które spowodowały stan zapalny? Opublikowałyśmy na
tym blogu wiele zdjęć dokumentujących jak skandalicznie zszywane są zwierzęta
po sterylizacji, ich rany się rozchodzą i ropieją…
Często otrzymujemy także od Państwa informacje o tym, jak poważne są zaniedbania w tej kwestii w
sytuacji, kiedy adoptujecie suczkę po schroniskowym zabiegu. Weterynarze do
których trafiacie łapią się za głowy i zaczynają szybko leczenie antybiotykami,
a czasem muszą poprawiać szycie.
Natomiast, kiedy do adopcji idzie suczka z wygojonymi już
ranami na których są jeszcze szwy, obsługa nawet nie informuje o tym fakcie adoptujących
i są oni nieświadomi, że powinni je zdjąć, bo inaczej mogą wrosnąć w ciało.
Niestety, te suczki, które nie od razu zostaną zaadoptowane
i nie trafią szybko na właściwe leczenie nie dość że cierpią, to często mają
krzywe i grube blizny na podbrzuszu…
Wracając do suczki o której wspomniałyśmy, po zabiegu bardzo
mocno wychudła - sterczą jej żebra i kości miednicy, a także ma rozwolnienie… Wniosek jest taki, że pobyt w schronisku
wypłynął na nią niekorzystnie i wygląda gorzej niż kiedy tu trafiła.
Czy tak powinna wyglądać opieka nad zwierzętami w schronisku
unormowana aktualnymi aktami prawnymi?
Czy w tym schronisku ludzie wykonują swoją pracę zgodnie z
prawem, czy naruszając jego przepisy?
**********
Dwa nowe młode psiaki, które nagle stały się zbędne i
wylądowały w schronisku… a jeden fajniejszy od drugiego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz