W wielką sobotę patrząc na miski w boksach teoretycznie psy
nie pościły.
Niestety, w praktyce wyglądało to tak, że prawie WSZYSTKIE miały w
tym dniu problemy żołądkowe, co objawiało się ogólnym rozwolnieniem. I mimo
tego, że pracownicy uwijali się jak mogli, ze sprzątaniem dowodów swojej
niekompetencji - braku higieny, zarobaczenia i słabej jakości jedzenia, nie udało się usuwać wszystkiego na bieżąco.
Także wolontariusze wyprowadzający psy zgłaszali
rozwolnienie u KAŻDEGO pupila.
I co z tego, że miski pełne? Jak się jest chorym, to wcale
nie ma się ochoty jeść. Jedynie ładnie to
wyglądało dla niewtajemniczonych, których jest na szczęście coraz mniej.
Jak pisałyśmy wcześniej wiosenne porządki objęły wyrzucenie słomy z bud i ich ogołocenie.
Od teraz do kolejnych mrozów
psy będą leżały na gołych dechach, od lat nie naprawianych i zupełnie nie
czyszczonych.
Przypomnijmy jak wyglądają wnętrza bud NIGDY nie remontowanych, ani odświeżanych, tylko dlatego, że odwiedzający nie są w stanie do nich zaglądać - dziury, niesprzątane odchody, spleśniała karma.
Nikt nie myśli o tym, że nawet w lecie można zmarznąć w dużej, niczym
nie wyłożonej budzie – przecież człowiek latem nie śpi bez kołdry! Zwłaszcza,
że większość ludzi ogląda prognozy
pogody, a na najbliższe noce zapowiadane są minusowe temperatury - do minus 4 °C, a odczuwalnie i przy gruncie nawet do minus 10 °C! Ale czego wymagać od ludzi, którzy od lat traktują zwierzęta
przedmiotowo, tylko dlatego, by zapewnić sobie spokojną i bezpieczną posadę i
regularną pensję? Oczywiście pomyśleć o tym powinni wyżej postawieni urzędnicy, odpowiedzialni i mający wpływ na to jak funkcjonuje schronisko.Niestety, żaden z nich nie jest zainteresowany osobistym
odwiedzeniem schroniska- ani
służbowo, ani prywatnie. Na szczęście robi to już wielu legniczan. Oj, nie ma w naszym mieście wrażliwych osób trzymających władzę, które w końcu wzięłyby odpowiedzialność za los żywych istot, już skrzywdzonych, już skrzywdzonych przez innych. Łatwiej jest być biernym, nawet jeśli oznacza to przykładanie ręki do cierpienia niewinnych zwierząt.
Kolejnym etapem wiosennych porządków w schronisku, które mają za zadanie odwrócić uwagę odwiedzających od warunków jakie panują w boksach i dotykają bezpośrednio zwierząt, jest MALOWANIE KRAWĘŻNIKÓW! Jest to praca, której obsługa oddaje się z dużym poświęceniem, dbając o najmniejsze detale. Zupełnie odwrotnie, niż w pracy dla zwierząt, która jest ich PODSTAWOWYM obowiązkiem.
Schronisko od lat bazuje na tym, by robić
dobre wrażenie na zewnątrz i tym zaprzątać głowy i oczy ludzi. Dobrze to również
wygląda w mediach, w których kilka razy w roku kierownik schroniska wystawia
sobie laurki. Niestety lokalni dziennikarze, uzależnieni od wpływów z reklam i
tekstów sponsorowanych, nie wykonują rzetelnie swojej pracy i od lat
przedstawiają tylko jedną stronę medalu–
schronisko widziane oczami kierownika obiektu. A przecież wystarczyłoby
poświęcić niewiele czasu, zatrzymać się przy boksach, przyjrzeć się zwierzętom,
wrócić za kilka dni, zweryfikować swoje spostrzeżenia, może nawet spróbować je
porównać z ocenami osób trzecich odwiedzających schronisko. Dlatego, tak trudno jest w naszym mieście
cokolwiek pozytywnego przeforsować – także zmiany w schronisku, nawet zwracając się do z założenia „niezależnych”
mediów, które niestety są bardziej uzależnione od polityki i "układów" panujących w mieście
niż można by się tego spodziewać…
W tym tygodniu trafił do schroniska ledwo poruszający się staruszek. Najgorsze, że nie jest on najmniejszych rozmiarów przez co jego nieporadność ruchowa jest większym wyzwaniem, niż dla psa ważącego mniej. Staruszek ledwo chodzi, a nawet jak leży to ma tak sztywne przednie łapy, że przewraca się na bok i walczy o powrót do pionu - podobnie jak żuczek, który przewróci się na skrzydła.
Pies w takim stanie został umieszczony na
najgorszym możliwym dla niego podłożu – śliskich kafelkach! Udokumentowałyśmy
jego zmagania ze starością i dodatkowo z grawitacją na jaką skazali go ludzie
pracujący w schronisku. Serce się kraje jak się na to patrzy… A przecież tyle Państwo podarowaliście dywanów, którymi można by wyłożyć tę śliską powierzchnię. A może już pod wiatą też zrobiono wiosenne porządki i wyrzucono do kontenera na śmieci stojącego nieopodal wszystkie tego typu dary?...
Filmy są bardzo
długie, ponieważ pies porusza się bardzo wolno. Poświęćmy się i zobaczmy je do
końca – oddajmy mu tym honor i wsparcie zamiast zamykać oczy na to, co
przeżywa każdej minuty w schronisku. Dla tych niecierpliwych wypunktowałyśmy
czas w jakim najbardziej widać jego walkę z rzeczywistością : I film - 0,49
mim. ; II film: 0,56 min. i od 2,36 min. do końca.
Ewidentnie też widać, że pies chce wejść do środka, być może napić się wody, jednak nie miał siły, więc nawet nie próbował, by podnieść właz, który był dla niego jak skała.
I to wszystko odbywa się, pod nosem pracowników schroniska, którzy siedzą dosłownie parę metrów dalej!
**********
Podziękowania dla Zwierzolubów – zwłaszcza Morsowników, którzy w taki szczególny dzień jak święto, nie opuścili zwierząt i znaleźli dla nich czas pośród świątecznej krzątaniny, gdzie na ogół NIKT go już na nic innego nie ma. Może było nas dzisiaj odrobinę mniej, ale kilka lat temu, w takie dni byłyśmy często tylko my, a pracownicy pukali się na nasz widok w głowy, bo tylko przebierali nogami, żeby być jak najszybciej w domu, a tu taka przeszkoda… Całe szczęście czasy zmieniają się na lepsze i mamy nadzieję, że w końcu zmienią się tak, że nie będzie już o czym pisać:)
**************
Jedni przywracają nadzieję, inni ją niszczą. I tak ludzie pozbyli się kilku problemów przed świętami, pewnie po to, by lepiej i "w pełni szczęścia" przeżywać ten czas…
Opisany wyżej staruszek, był chyba największym
"problemem", którego trzeba było się pozbyć w ten niezwykły czas.
Najmniej pasował do świąt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz