Zaczniemy od rzeczy, ze względu na które założyłyśmy przed
kilkoma laty bloga, czyli od schroniska pokazanego od kuchni.
Nadal PIĘĆ osób obsługi nie radzi sobie z podstawowymi
rzeczami, do jakich zostały zatrudnione i za jakie dostają wypłatę, mimo tego,
że w ostatnim czasie mają do pomocy jeszcze dwie niezatrudnione osoby…
W boksach zewnętrznych od 1 do 12 słoma dawno nie była
wymieniana, dlatego w budach pozostało jej już niewiele, zaś ta która jest, jest
mokra i wykruszona, przez co wcale nie służy psiakom…
…za to na „ widokowym ogródku” mającym odwracać uwagę
odwiedzających od wnętrz boksów i bud, czyli warunków jakie bezpośrednio
wpływają na „wygodę” zwierząt - wiosenne prace i porządki bez żadnych opóźnień
i zastrzeżeń.
Nawet drzewa są już przycięte na wiosnę, zgodnie z ogrodniczymi regułami.
Kolejny dowód na brak myślenia o zwierzętach i ich potrzebach, to sparowanie suczki mającej cieczkę z inną w jednym boksie, a dodatkowo przeniesienie jej do boksu obok którego przebywają niewykastrowane psy.
Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, jakie one muszą przeżywać teraz
katusze, na które nie mają wpływu!!! Zgodnie z prawem, suczki w okresie cieczki
powinny być w takich miejscach jak schronisko izolowane, właśnie po to, by zapobiec
cierpieniu samców oraz nie być narażone na ewentualną agresję innych suczek. W
legnickim schronisku oba te punkty są nieprzestrzegane i nikt się tym od lat nie przejmuje.
W ostatnim tygodniu do schroniska trafił kolejny pies z
pseudohodowli. Jego uroda wymaga ciągłej pielęgnacji sierści. Niestety, pies
jest stary, zaniedbany, a zamiast sierści ma ciężkie kołtuny, które chłoną wodę i wszelkie brudy, przez co skóra
nie oddycha.
Piesek zapewne był jeszcze
bardziej zakudlony i najprawdopodobniej został w schronisku troszkę obcięty,
zwłaszcza przy mordce, której zapewne w ogóle nie było widać, jednak nadal na
reszcie ciała ma skołtuniony koc, który wcale go nie grzeje. Biedak, zarówno z
tego powodu, jak i z tego, że znalazł się w nowych i niekomfortowych dla siebie
warunkach, leży na środku boksu pogrążony w depresji i cały czas się trzęsie…
Czy naprawdę nie można było mu ulżyć i od razu wyciąć wszystkich kołtunów?
Wiele razy wspominamy o wybiegu na jaki powinny być
regularnie wyprowadzane psy, a tak się nie dzieje. Dzisiaj jednak chcemy
zwrócić uwagę na to, że jeśli już się tak stanie, to psy są wyprowadzanie na niego tylko FIZYCZNIE. Często jest tak, że pozostawione same sobie na wolniej przestrzeni nie wiedzą jak się zachować i zamiast korzystać z bieganie siedzą przy bramce i się nudzą.
Czy pracownicy, którzy spędzają większość czasu w budynku nie
powinni, zwłaszcza przy tylu osobach na jednej zmianie(3-4), przebywać z takimi psami na wybiegu, co wpływałoby na socjalizowanie ich z człowiekiem? Kiedy
dawniej dziennikarze pytali pracowników dlaczego nie wychodzą z psami na
spacery, ci odpowiadali, że bardzo by chcieli ale niestety (!) nie mogą
opuszczać terenu schroniska. Co w takim razie powiedzą teraz, kiedy wybieg jest
już jego częścią?
Weterynarz w jakimś stopniu też jest częścią obsługi. O jego
„pracy” piszemy prawie w każdym poście. Dzisiaj trzy pytania, które cisną się
na usta takim amatorom medycyny jak my:
1/ czy leczy i w ogóle wie, że trzeba leczyć przekrwione
oczy nowej amstafki, która przybyła do schroniska?
2/ czy zdaje sobie sprawę, z niebezpiecznych biegunek, które
nadal występują u niektórych psów i coś z tym robi?
Dzisiaj biegunkę widziałyśmy w jednym boksie, jednak
pies fizycznie źle wygląda – mocno schudł. Kiedy przybył do schroniska
wystawały mu kości, potem doszedł już do siebie i teraz znów zaczynają wystawać
mu żebra. Oby nie zapłacił za pobyt w schronisku największej ceny…
3/ czy suczka z pseudohodowli, z wielkim ropiejącym guzem na
narządach rodnych, która przebywa już od kilku tygodni w schronisku jest w
jakikolwiek sposób leczona?
***********
Jest i coś o nierozsądnych ludziach, którzy są spoza obsługi
schroniska.
Znów trafiły do boksów zużyte lub chore psy celowo rozmnażane dla innych, którzy za to płacą.
Znów trafiły do boksów zużyte lub chore psy celowo rozmnażane dla innych, którzy za to płacą.
Jest "mopik" to nie rasa ale określenie, bo wygląda niestety
tak, jakby sprzątano nim podłogi. Nie znamy płci, ale jeśli jest to suczka, to
być może też pracowała ciężko swoją macicą dla egoistów chcących posiadać rasowe zwierzątko, bo kundel pewnie źle świadczyłby o ich guście, a przede wszystkim zasobności portfela… Jednak główny powód porzucenia to zapewne
starość.
Doszła też kolejna -
czwarta w jednym czasie – amstaffka.
Czy naprawdę warto kupować rasowe zwierzęta i przyczyniać
się prawie bezpośrednio do takich nieszczęść???
I znowu przybyły psy, które najpierw cieszyły się z tego, że
zostały adoptowane, a po jakimś czasie – kiedy się znudziły, lub kiedy zaczęły
sprawiać problemy zostały z powrotem oddane do „sklepu ze zwierzętami”, jak
niektórzy traktują schronisko. Czy niesfornego członka rodziny, który sprawia
problemy także się porzuca? Czy raczej pomaga mu się ogarnąć i dostosować do życia? To wymaga pracy, jednak właśnie tak zachowują się świadomi ludzie.
Niestety, zwierzęta zbyt
często traktowane są jak rzeczy. Są na to paragrafy, jednak zupełnie w takich
przypadkach nie są one egzekwowane, dlatego ludzi nadal nic nie hamuje w nierozsądnych
adopcjach…
Gratulujemy władzy, naszej lokalnej, bo przecież Straż Miejska
często powołuje się na swój Eko-patrol dzięki któremu powinna nadal istnieć i
obciążać miasto swoimi wynagrodzeniami, a jednak nie widzi potrzeby karania takich ludzi mimo tego, że ich dane wpisane są w umowach adopcyjnych.
********
Post jest długi, jednak musimy jeszcze zaprezentować nowe - nierasowe psiaki, które trafiły do schroniska w ostatnich dwóch tygodniach i przebywają
na kwarantannie. Dużo ich, za dużo...