Tym razem pragniemy zwrócić uwagę na sytuację zdrowotną
zwierząt, dotyczącą nagminnie występującego w schronisku rozstroju żołądkowego u psów. Do tego
przyczynia się przede wszystkim dbanie o czystość, czyli warunki
higieniczno-sanitarne, a także karmienie i opieka weterynaryjne. Te trzy
płaszczyzny są w schronisku skandalicznie
zaniedbane. Odpowiedzialna za to jest cała obsługa schroniska na czele z
weterynarzem.
Większość psów zawsze miała w tym miejscu rozwolnienie,
które utrzymywało się tygodniami. Ponieważ nie są to wyjątkowe przypadki,
weterynarz nawet nie zwraca na nie uwagi. Objawy rozwolnienia to największy
dowód na to, jak dba się o zwierzęta w tym miejscu. Wiadomo, że jeśli pies jest
dobrze żywiony i pod kontrolą dobrego weterynarza, biegunki zdarzają się sporadycznie i każdy
opiekun zwierzęcia natychmiast zwraca na to uwagę i je leczy. Zwierzęta nie mogą
powiedzieć co dostają do jedzenia i jak pracownicy się nimi opiekują na co
dzień, jednak ich organizm nie kłamie i pokazuje naocznie jaką rzeczywiście mają
tu opiekę.
Zacznijmy od utrzymywania porządku. Jak zawsze podkreślamy, najładniej jest na zewnątrz, bo to najbardziej rzuca się w oczy odwiedzającym. Dba się o fasadę schroniska – regularnie malowane są ściany zewnętrzne, trawa jest często koszona, a krzewy przycinane i pielęgnowane. Na te potrzeby kupowane są specjalne sprzęty – kosiarki, piły itp.
Ponieważ środek bud nie jest widoczny dla ludzi z zewnątrz, ich wnętrza NIGDY nie były czyszczone. Odkąd przychodzimy
do schroniska, czyli od 8 lat NIGDY nie widziałyśmy by jakakolwiek buda była sprzątana
w środku, mimo tego, że pewnie i na tą okoliczność została zakupiona myjka ciśnieniowa,
która zapewne także służy ludziom…
Wyobraźmy sobie, że różne psy trafiają do tych samych,
nieczyszczonych bud. Jedne są zdrowe inne mogą być chore, i tak przenoszą jedne
na drugie bakterie i pasożyty. Z tego też powodu plaga kleszczy trwa tutaj CAŁY
rok zwłaszcza, że nie stosuje się regularnie
i całościowo środków przeciw pasożytniczych.
Kolejną przyczyną może być złe karmienie. Psy mają kilka razy w tygodniu gotowane jedzenie, jednak co w nim jest, wiedzą tylko pracownicy… Z zewnątrz można zobaczyć białą maź, której psy często nie chcą jeść.… a przecież psy na wolności często jedzą nawet jedzenie ze śmietników!
Psy na bieżąco mają suchą karmę, jednak jest ona takiej jakości, że zastanawiamy się czy producenci naprawdę robią ją z myślą o jedzeniu, skoro nawet wygłodniałe psy jedzą po jednym chrupku. Karma leży cały czas w miskach, i często karmi myszy, których jest nie mniej niż psów.
Poza tym od czasu do czasu dostają surowe kości do
schrupania i na tym koniec…
Przy okazji jeszcze
raz apelujemy do Państwa o NIE kupowanie do schroniska SUCHEJ karmy, której psy
nie chcą jeść, a jest jej tak dużo, że mijają terminy i jest wyrzucana… Lepiej
przyczynimy się psom kupując 2-3 puszki
mokrej karmy, niż 10kg suchej, najtańszej karmy.
Opieka weterynaryjna nie obejmuje niestety regularnego
odrobaczania, co w takim miejscu jak
schronisko jest niedopuszczalne! Tym bardziej, że jak wskazałyśmy, nie dba
się tu o warunki sanitarne. W schronisku zawsze przebywa kilka psów, które mimo
tego, że mają jedzenie (co prawda wątpliwej jakości) nie mogą nabrać ciała i
przytyć. Może świadczyć to właśnie o tym, że są zarobaczone. Niestety, nawet
tak wyraźnym przypadkom weterynarz nie poświęca najmniejszej uwagi. W takim miejscu
jak schronisko najwięcej wydatków dotyczących leczenia zwierząt powinny
stanowić właśnie tabletki odrobaczające. Mamy jednak uzasadnione
przypuszczenie, że odrobaczenie w schronisku nie istnieje, nawet w najmniejszym
stopniu.
Za to szczepienia przeciw wściekliźnie stosuje się nagminnie, nawet dla psów, które mają udokumentowane zaszczepienie przed przyjęciem do schroniska. Teraz wiemy, czemu psy nie zawsze przeżywają kwarantannę...
Za to szczepienia przeciw wściekliźnie stosuje się nagminnie, nawet dla psów, które mają udokumentowane zaszczepienie przed przyjęciem do schroniska. Teraz wiemy, czemu psy nie zawsze przeżywają kwarantannę...
Powyższe fakty, są potwierdzone naszymi obserwacjami, które
dokumentujemy zdjęciami, a także opiniami osób, które zaadoptowały zwierzęta z
legnickiego schroniska. Wszyscy oni musieli leczyć przewlekłe rozwolnienie,
kilkukrotnie odrobaczać zwierzęta, a także likwidować kleszcze czy pchły.
Zdarzało się także, tak jak u oddanej młodej suczki, poważne leczenie
spowodowane podwójnym zaszczepieniem (mimo tego, że obsługa została o tym poinformowana) – psina była na granicy przeżycia, na
szczęście z tego wyszła, chociaż w warunkach schroniskowych na pewno by nie
przeżyła… niestety, po wyleczeniu trafiła z powrotem do schroniska.
Wiele razy kiedy przekonywałyśmy ludzi, by zamiast kupować
psa, adoptować go ze schroniska słyszałyśmy, że psy z naszego schroniska najpierw trzeba leczyć. Taka opinia panuje już od kilku lat, i jak widać nie
jest błędna…
**************
Nowe psy, które trafiły do schroniska w tym tygodniu.
Nieśmiała suczka.
Płaczliwy maluszek.
Przemiła, smutna suczka.
Wesoły i energiczny kosmatek.
Przyjdź, zobacz, przekonaj się...
coś strasznego!!!!!! zawsze mi się wydawało, że weterynarzami zostają ludzie z powołania, którzy kochają zwierzęta ale jak widać schroniskowy weterynarz ma powolanie do brania pieniędzy za nic. żeby nie umieć odpowiednio obciąć pazurów i zabezpieczyć tych biedaków przed pasozytami? ja się pytam kto na to pozwala, jak to schronisko w ogóle funkcjonuje. gdyby nie te zwierzęta to Ci ludzie nie mieli by etatów. dla ilu bezrobotnych była by to praca w której by się spełnili... brak słów. a wladze schroniska dalej nic nie robią by polepszyć warunki tych biednych istotek. przecież to nie ich wina. to wina tylko nieodpowiedzialnych ludzi ze znalazły się w tym miejscu.nie dość ze cierpią za kratami to jeszcze tak je dobiją. KATASTROFA !!!!!
OdpowiedzUsuń