niedziela, 30 października 2016

Schronisko zapełnia się na zimę...



Dzisiaj znów pracownicy dali popis swojej bezmyślności, parując suczkę świeżo po zabiegu sterylizacji z drugą dopiero co przybyłą do schroniska, w jednym małym boksie.
Dołączył się też weterynarz, który nadal wykonuje zabiegi sterylizacji niedbale tak, że rany zamiast się zrastać, rozchodzą się, a to grozi martwicą i niepotrzebnymi komplikacjami zdrowotnymi dla przyszłych adoptujących.
Weterynarz zaniedbał również opatrzenie rany u psa świeżo przybyłego do schroniska. Teraz bardziej liczą się dodatkowe pieniądze z szybkich sterylizacji, niż dotychczasowa pensja, do której się już przyzwyczaił?

**********
Zbliża się czas najcięższy dla bezdomnych zwierząt, a schronisko niestety zaczyna się zapełniać. Coraz częściej trafiają do niego psy przyprowadzone przez swoich właścicieli – ot, zabawka się znudziła, za długo żyje i się go bezdusznie zostawia w schronisku. Zwierzęciu nie wytłumaczy się tej sytuacji, ono siedzi przed kratami w szoku  i czeka aż ten, który dotychczas z nim był, wróci i wszystko będzie jak dotąd. Często wtedy zwierzęta nie chcą nic jeść, bo myślą, że zaraz wrócą do swojego domu. Niestety, zdarza się tak wyjątkowo rzadko. Pies nie wie, że to jego człowiek zgotował mu taki los, że go porzucił i już go nie chce. 
Pierwsze chwile są szokiem – pies stoi przy kratach z przerażonymi oczami i  rozgląda się na wszystkie strony. Po kilku dniach, zaczyna tracić nadzieję i obserwuje nowe otoczenie. Oprócz tego, dochodzi jeszcze szok, że trzeba załatwiać się w miejscu, w którym się mieszka, za co do tej pory było się karanym. Póki pies zrozumie, że nikt nie wyprowadzi go w tym celu na spacer, jak było dotychczas, z bólem wstrzymuje swoje potrzeby fizjologiczne. Kiedy dojdzie do granicy swojego cierpienia, załatwia się tam gdzie stoi i ucieka do budy bojąc się skarcenia. Potem przyzwyczaja się do takiej sytuacji, a kiedy zostaje adoptowany, znów musi nauczyć się załatwiania swoich potrzeb tylko na dworze. Najgorzej, kiedy pies kilka razy wraca do schroniska, co zdarza się bardzo często, i znów musi przeżywać traumę zmiany załatwiania potrzeb fizjologicznych. Tak więc, oprócz cierpienia psychicznego związanego z porzuceniem i zmianą dotychczasowego życia, pies cierpi także fizycznie. Często ludzie adoptujący psa, oddają go z powrotem tylko z tego powodu, że „sika” w domu. Jak to stworzenie ma zrozumieć, że raz musi załatwiać się w miejscu w którym mieszka, a innym razem bezwzględnie nie? To ludzie są od myślenia, niestety za często zawodzą i zamiast pomagać przyczyniają się do psich dramatów.
Nowe psiaki, które oprócz dramatu porzucenia muszą przestawić się na z załatwianie swoich potrzeb na miejscu:
Porzucone maleństwo.

Przerażona, piękna suczka.

Psiak, który w odosobnieniu przeżywa swój szok i boi się wychodzić do ludzi.

Przecudowny olbrzym o gołębim sercu, z bliznami dotychczasowego życia.

Od jakiegoś czasu wszystkie psy przebywające w schronisku zostają zaczipowane. Zastanawiające jest po co? Psy wiele razy są porzucane ponownie, a w stosunku do ludzi nie wyciąga się żadnych konsekwencji mimo tego, że porzucenie psa jest opisane w prawie, i nakłada skutki prawne. Niestety, naszym władzom jest wszystko jedno czy w schronisku są psy, w jakiej ilości i z jakich powodów do niego trafiają. Powołana przez Prezydenta miasta Straż Miejska, także nie zajmuje się tym problemem, mimo tego, że często swoje istnienie tłumaczy właśnie Eko-patrolem, który w rzeczywistości działa jak chce.  Wychodzi na to, że przykład idzie od zwierzchników…
Piesek adoptowany w sierpniu - ponownie w schronisku.
Kolejny, który wrócił do schroniska po kilku dniach od adopcji - jeszcze nie zdążył się przystosować do innego załatwiania potrzeb, i znów musi załatwiać się tam gdzie stoi...
 
I jeszcze piesek zaadoptowany w kwietniu, który trafił niedawno z powrotem do schroniska, bez żadnych konsekwencji dla adoptującego.
 
Różnica między człowiekiem a zwierzęciem jest taka, że jeśli światem rządziłyby zwierzęta, nie byłoby schronisk dla bezdomnych ludzi.