Dzisiejszego posta pragniemy w całości poświęcić pierwszej rocznicy "generalnego remontu", jaki psom ze schroniska za pieniądze legniczan "zafundowała" spółka LPGK.
Początki:
Po raz pierwszy o potrzebie remontu pisałyśmy już w połowie 2012 roku:
Brakuje tylko złotych klamek...
Schroniskowe boksy były wtedy w opłakanym stanie: zawilgocone, porośnięte pleśnią i grzybem. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy były dziurawe dachy, przez które do środka lała się woda przy najmniejszych opadach deszczu.
Wtedy, przy takim stanie rzeczy, wyrażona przez nas na spotkaniach z prezydentem Krzakowskim, prezesem Wasinkiewiczem czy Powiatowym Lekarzem Weterynarii, potrzeba remontu wydawała się wszystkim tym decydentom i dysponentom naszych podatków ABSURDEM! Wszyscy zgodnie twierdzili, że REMONT NIE JEST POTRZEBNY.
Konieczne było więc wejście na drogę oficjalną, czyli zaadresowanie odpowiednich pism, opatrzonych zdjęciami i filmami, do jednostek nadrzędnych, takich jak Główny Lekarz Weterynarii, a także do legnickich radnych. Jak to zwykle bywa, okazało się, że zwierzchnicy naszych lokalnych polityków i prezesów, bardzo wyraźnie dostrzegli potrzebę remontu i nakazali jego przeprowadzenie:
Niestety, panowie Krzakowski i Wasinkiewicz jak zawsze chcieli być sprytniejsi od wszystkich... Nakazano im remont? Więc wyciągnęli z naszej kieszeni 45 000 zł, zatrudnili firmę i w ten sposób wybielili się na papierze. Bo sam zakres przeprowadzonych prac urąga wszelkim standardom!
Już sami pracownicy z firmy remontowej wyśmiewali pomysły LPGK - malowanie ścian zamiast łatania dachów! W ten sposób świeżo pomalowane boksy miały dawać odwiedzającym schronisko sygnał - tak właśnie dbamy o nasze "pieski", a przez nie ruszone dziury w dachach, woda nadal płynie na psie głowy, kiedy nikt nie widzi (w deszcz raczej nie ma odwiedzających).
zdjęcia po "remoncie":
Typowy boks po "remoncie":
Czy warto było? Czy nie lepiej byłoby po prostu zainwestować te 45 000 zł w naprawę dachów?Bez porządnych dachów w boksach zawsze będzie pleśń i wilgoć...
Tzw. boksy hotelowe (czyli niby te lepsze, w których przebywają psy na kwarantannie, chore oraz ciężarne suki), pozostawiono w ogóle bez żadnego zadaszenia! Więc jak nie deszcze, to palące słońce męczy zamknięte w nich psy:
Również budy - z zewnątrz pomalowane, by sprawiać pozory przed odwiedzającymi. A w środku dziurawe, brudne, zapleśniałe:
Największym jednak nieporozumieniem tego "remontu" było pozostawienie na posadzkach boksów "hotelowych" śliskich i połamanych kafli ściennych do użytku mieszkaniowego, na których psy cały czas się przewracają i ranią łapy:
Dlatego zaczyna się nowa batalia. Walka o wyłożenie posadzek w tych boksach materiałem, który się do tego nadaje. Przede wszystkim nie śliskim, nie powodującym kontuzji i nie utrudniającym utrzymania równowagi!
W tym temacie prosimy wszystkich Państwa o wsparcie! Każda skarga na zarządce schroniska będzie cenna. Będziecie mieć Państwo świadomości, że realnie wpływacie na poprawę losu zwierząt, kiedy tylko zobaczycie, że przestały się przewracać na śliskich kafelkach!
Wszystkim, którzy chcieliby taką skargę napisać, ale nie do końca wiedzą, jak się do tego zabrać, służymy pomocą!
Prosimy o kontakt:
wolontariuszkischronlegnica@gmial.com
P.S. Okazuje się, że władze naszego miasta oraz spółka LPGK są mistrzami w takich pozorowanych remontach i marnotrawieniu publicznych pieniędzy. Pokazują to świetnie "remonty" z przeszłości schroniska, do których udało nam się dotrzeć: