poniedziałek, 3 czerwca 2013

Sprawozdanie z deszczowego 1 czerwca 2013

Sobota – 1 czerwca – wszyscy wiemy jaka była pogoda – zimno, mokro, stale padający deszcz. Co się dzieje w taki dzień w schronisku? - ze strony pracowników NIC – przez kilka godzin naszego pobytu, żaden pracownik nawet na moment nie wyszedł ze swojej suchej kanciapy, jedyne na co było ich stać, to „dyskretna” obserwacja intruzów.  A psy? Oczywiście mokre, zmarznięte, chociaż na nasz widok mimo wszystko przybiegały do krat, żeby tylko mieć jakiś kontakt z człowiekiem.

* W taką pogodę wszystkie budy były od góry otwarte – bez zmian już od kilku tygodni. Pytanie jest jedno : skoro są możliwości, to dlaczego się z nich nie korzysta? Czy nie można w chłodne i wilgotne dni (i noce) pozamykać bud, tak, by psom było lepiej? Co innego jakby ich konstrukcja uniemożliwiała zarówno otwieranie jak i zamykanie. Jednak skoro budy mają ruchome dachy, dlaczego pracownikom nie chce się ich zamknąć w deszcze, a pootwierać w upały? Można to bez wysiłku zmienić, jednak zależy to od dobrej (a raczej złej)  woli pracowników, którzy zachowują się tak, jakby świadomie (a może bezmyślnie) znęcali się nad zwierzętami, które w tym miejscu zależą niestety od nich …
Do pootwieranych od góry bud należy dodać dziurawe dachy, co sprawia, że woda leje się strumieniami do bud, misek, na podesty. Psy w taką pogodę przebywają cały czas w wodzie. Nie dziwi więc, że po pobycie w schronisku pies wychodzi z niego schorowany – zwłaszcza „siadają” łapy od wyniszczanych wilgocią stawów. Czy po to istnieje schronisko, by trafiający tu zdrowy pies, opuszczał je chory? Funkcjonowanie tego miejsca mija się z celem – zamiast chronić zwierzęta, krzywdzi się je…a robią to ludzie nieczuli na ich krzywdę i cierpienie.


W związku z tym, nadal apelujemy do Państwa – jeśli chcecie przyczynić się do pomocy zwierzętom w legnickim schronisku – piszcie pisma do Radnych i do Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii o tym, jak pracuje załoga schroniska, czym przyczynia się do nieszczęścia zwierząt tam uwięzionych.
**********
Komisjami które w naszym mieście podejmują temat schroniska dla zwierzat są:


KOMISJA SPRAW OBYWATELSKICH I RODZINY
1.         JACEK BACZYŃSKI – PRZEWODNICZĄCY
2.         SŁAWOMIR MASOJĆ – WICEPRZEWODNICZĄCY
3.         PIOTR ŻABICKI – WICEPRZEWODNICZĄCY
4.         ANNA FARMAS-CZERWIŃSKA
5.         JAN KUROWSKI
6.         GRAŻYNA PICHLA
7.         TYBERIUSZ KOWALCZYK


KOMISJA EKOLOGII, ZDROWIA I POLITYKI SOCJALNEJ
1.        MAŁGORZATA NOWOSIELSKA – PRZEWODNICZĄCA
2.        WŁODZIMIERZ TULEJKO – WICEPRZEWODNICZĄCY
3.        PIOTR SIKORSKI - WICEPRZEWODNICZĄCY
4.        BOGUMIŁA SŁOMCZYŃSKA
5.        SŁAWOMIR MASOJĆ
6.        RYSZARD KĘPA
7.        PIOTR ŻABICKI



 Dolnośląski Wojewódzki Lekarz Weterynarii - Zofia Batorczak
 Wojewódzki Inspektorat Weterynarii
ul. Januszowicka 48, 50-983 Wrocław
  e-mail: sekretariat@wroc.wiw.gov.pl 

************
 * ŚLISKIE KAFLE – temat nr 1 – najpilniejszy do załatwienia! Tak jak wcześniej zaznaczałyśmy, śliskie kafle utrudniają poruszanie się psów w boksach tzw.”hotelowych” co prowadzi do kontuzji u psów. Jest to sprawa, która na dzień dzisiejszy (po wyczerpaniu lokalnych możliwości) jest do załatwienia u Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. Jest to organ nadrzędny, nadzorujący Powiatowego Lekarza Weterynarii - lek.wet. Jacka Cichosza, który pozwala na łamanie prawa w legnickim schronisku (Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 23 czerwca 2004 r. w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt: § 4 pkt2 ppkt.1b : „ściany, podłogi i drzwi w pomieszczeniach lub boksach wykonuje się z materiałów niepowodujących urazów lub kontuzji u zwierząt”)
 
W tej sprawie SZCZEGÓLNIE  prosimy Państwa o interwencje – tylko tak możemy wzruszyć urzędniczą maszynę i ukruszyć beton, którym się pokryła od lat.

Same kafle są problemem, jednak skandaliczne jest to, że nie są one w żaden sposób  przytwierdzone na stałe do podłoża – cement pod nimi dawno się skruszył (właśnie od wody), zaś o fugach całkiem zapomniano. Psy chodzą wiec po płytkach, które się ruszają, kruszą i odpadają. Sprawia to, że wystające ostre krawędzie ranią im łapy.
Tak to wygląda na co dzień i nikt z zarządzających nie widzi potrzeby, by je chociażby przykleić. 
 


 

Wspólnie sprawmy, by nakazano „z góry” to zmienić, ponieważ na uczucia wyższe ludzi tam pracujących nie ma co liczyć.

 W boksach tych, oprócz psów świeżo trafiających do schroniska i przebywających na kwarantannie, przebywają psy chore, które ze względu na „leczenie” są odizolowane od innych. Przebywają tam również ciężarne suki i po urodzeniu suki karmiące ze szczeniakami. Tym bardziej pomieszczenia te szkodzą  psom, które w większości są słabe, chore i z trudnością mogą utrzymać się na śliskiej i niestabilnej powierzchni, a muszą wychodzić na zewnątrz, by przynajmniej się załatwiać…
Tak jest m.in. z psem przebywającym w boksie 9H – o którym pisałyśmy wcześniej – który trafił do schroniska w stanie zagłodzenia i wcale mu się nie poprawia, a właz do boksu w którym przebywa, jest kolejny tydzień zablokowany -  tak, by nie mógł wychodzić na zewnątrz i odwiedzający ludzie nie widzieli jak przewraca się na śliskich kafelkach.
A wystarczyłoby zapewnić mu lepsze warunki  i być może szybciej wróciłby do zdrowia, odzyskał siły, a przede wszystkim nie cierpiał niepotrzebnie. Dobra – ZŁA wola pracowników – nic więcej, a pies cierpi. Kto mu zadaje ból? Ci którzy powinni zadbać o jego zdrowie i się nim opiekować – skrzywdzony przez „właściciela” nadal jest krzywdzony w miejscu które miało być jego wybawieniem… apel o pilną adopcje

Ukrywanie takich zaniedbań to specjalizacja kierownika schroniska – w zamian za to eksponowane są przystrzyżone krzewy, regularnie koszona trawka i bielone krawężniki – by na pierwszy „rzut oka” dla odwiedzających wszystko wyglądało pięknie, niestety kosztem cierpiących zwierząt. 
 


Co w dalszym ciągu nie uległo poprawie, mimo tego że nie wymaga żadnych nakładów a jedynie woli ludzi zatrudnionych w schronisku:

* Suczka z boksu 15 – o której pisałyśmy w poprzednim sprawozdaniu, nadal potrząsa uszami. Czy jest leczona? Znając realia schroniska i „zaangażowanie” w leczeniu zwierząt zatrudnionego tam weterynarza – raczej to wątpliwe…

** W boksie 9 – mocno nietolerujące się psy – nadal bez zmian. Jedynie zabliźniające się rany świadczą o tym, co się w nim nadal dzieje… 
 
*** Suczka z bolącym dziąsłami, nadal nie dojada przebywając w boksie ze zdrową „koleżanką” – nigdy tu nie przytyje, oby tylko nie została jeszcze bardziej zagłodzona…
A nadmiar karmy jaką przynoszą „ludzie dobrej woli” będzie wyrzucany przez obsługę do śmietnika „takie mamy pełne magazyny” jak mówi kierownik Boksa.

*Haskiego który wrócił z nierozsądnej adopcji – nikt nie odebrał… Kierownik nie zrobił nic, by skontaktować się z właścicielem i doprowadzić do odpowiedzialności za jego zachowanie. Jeśli takie rzeczy nie będą dotkliwie karane, ludzie będą to wykorzystywać - czy taka jest rola schroniska? Przyjmować ponownie te same psy i nie wyciągać z tego żadnych konsekwencji? Po co w takim razie funkcjonuje w naszym mieście i za nasze pieniądze straż miejska? Ludzie biorą psy, wyrzucają i mimo dysponowania ich danymi, pozostają bezkarni i nadal mogą tak robić, a strażnicy będą odwozić je – na nasz koszt – do schroniska. Jakie z tego można wyciągnąć  wnioski? – że nie warto się nawet fatygować samemu do schroniska - SM to załatwi i „obsłuży” takiego delikwenta.  Zamiast korygować takie zachowania, „nasze” władze przyczyniają się do ich naśladowania. Tak funkcjonuje nasze miasto i przez lata marnotrawi nasze pieniądze – a tyle jest innych rzeczy do zrobienia, na które nie ma pieniędzy. Stara prawda jest taka, że pieniądze są, tylko bezmyślnie się je wydaje -  tak jak w przypadku zatrudnienia nieodpowiednich ludzi w schronisku, którzy nic nie robią dla zwierząt a przecież dzięki nim pobierają przez lata swoje pensje.

Wracając do powtórnie  porzuconego biedaka, nadal przebywa on w boksie, w którym nic nie widzi i jedynie wegetuje. Oczywiście ten problem, także można rozwiązać – np. co tydzień przenosić tam innego psa, tak by przebywanie w tym najgorszym miejscu rozłożyło się po części na innych, a nie koncentrowało na jednym – jednak do tego potrzeba ludzi myślących, no i oczywiście takich, którym będzie chciało się co tydzień przenosić psy -  rozmarzyłyśmy się, taki wysiłek fizyczny i opuszczenie na dłużej swojej kanciapy (jeszcze przy takiej pogodzie) to przecież niewykonalne!

Jeśli ktoś z Państwa odwiedzi schronisko, proszę zajrzeć do zakrytego pechowego boksu nr 13. Ten miły pies czeka na jakiekolwiek zainteresowanie ludzi – tylko tak można sprawić mu przyjemność w tym miejscu, chociaż przez chwilę.

**** Miły amstaff, który niedawno trafił do schroniska, ma mocno złuszczony nos. Kolejny tydzień nie widzimy żadnego zainteresowania jego stanem ze strony schroniskowego weterynarza  . Wystarczyłaby zwykła maść, by strupy rozmiękły i odpadły – ale to przecież taka „drobnostka”, więc po co się tym zajmować. Miejmy nadzieje że nie jest to już stan zapalny i że przynajmniej nie swędzi to psa.

z nowości:
Do schroniska trafiła piękna suka wilczura – niestety w ciąży. Umieszczenie jej w „normalnym” boksie świadczy o tym, że załoga schroniska i weterynarz  nie są tego świadomi (podobnie jak w wielu wcześniejszych przypadkach kiedy dopiero wolontariusze zgłaszali im ciąże u suki)

Poza tym wszystko po staremu – czyli problemy, które istniały,  nie zostały rozwiązane i widząc uśmieszki pracowników – raczej w dobrowolny sposób się to nie zmieni…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz