poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Przekraczają granice...

Nasze ostatnie posty zamiast wyczulić bardziej uwagę pracowników na psy, spowodowały zaostrzenie negatywnych zachowań. Wynika z tego, że pracownicy nie liczą się nie tylko z wolontariuszami, ale także z Prezydentem Miasta Tadeuszem Krzakowskim, który o ostatnich wydarzeniach w schronisku jest informowany niemal na bieżąco.

Świadczy to, że albo są tak pewni swoich stanowisk, że nie ruszy ich sam Prezydent albo…. że są już na wylocie i wszystko im jedno.

I tak, sytuacja z tego tygodnia kiedy to pies został wydany do adopcji osobie nietrzeźwej, a żeby zachować formalność powiedziano,by to kolega – kierowca wziął psa na swój dowód tożsamości(!). Takich rzeczy nawet wcześniej unikano i jeśli w schronisku byli inni wolontariusze odmawiano adopcji lub załatwiano to tak, żeby nikt nie zauważył. A tym razem, nietrzeźwy mężczyzna wybrał psa i wcale nie krył się z tym, że to pies dla niego. Pracownicy nie zareagowali nawet wtedy, kiedy zwrócili im uwagę obecni przy wszystkim wolontariusze. Powiedzieli, że formalnie jest ok i reszta ich nie obchodzi (!)


Akurat trafiło na psa po przejściach, który trafił do schroniska z wielką raną na szyi po wrośniętym łańcuchu…




Taki los czeka na psy z legnickiego schroniska, nad którymi pracują wolontariusze, żeby je socjalizować, zmienić psychiczne nastawienie do ludzi, którzy je zawiedli, reagują na wszystkie niedogodności, by niepotrzebnie nie cierpiały i wyprowadzają na spacery. A często po tej całej, dobrowolnej pracy pies trafia do gorszych warunków, niż miał w schronisku!
Kto jest temu winien? Oczywiście niedostosowana do tej pracy załoga schroniska, której nie interesuje los zwierząt a jedynie wypłata na koniec miesiąca i święty spokój. 

Właściwi ludzie już przy próbie adopcji  łatwo mogą ocenić sytuację i zablokować złą adopcję. Tak się robi w dobrze prowadzonych schroniskach, nie wspominając już o wizytach przed i po adopcyjnych, których u nas się nie praktykuje. Natomiast ludzie wiedząc, że mimo zostawienia swoich danych i tak nie zostaną pociągnięci do żadnej odpowiedzialności nawet kiedy adoptowanego psa porzucą, też traktują to tylko jako formalność. Czy tak powinny wyglądać adopcje żywych istot?

Większe sito przeszkód jest przy nabyciu uprawnienia do wyprowadzania psów na spacery. Wolontariusze muszą wysłuchać szkolenia, podpisać porozumienie, spełnić – nie tylko formalnie – szereg wymogów oraz słuchać się złośliwej załogi.
Nigdy nie wydano psa na spacer osobie nietrzeźwej! A przecież to mniejsze niebezpieczeństwo, kiedy pies opuszcza schronisko z nieodpowiednim człowiekiem tylko na chwilę, NIŻ kiedy TEN zabiera go ze sobą do domu…

Czemu te zależności są tak odwrócone?
Bo zajmują się tym niewłaściwi ludzie!
Kiedy to w końcu dotrze do tych co trzeba???!

***************

Kolejnym utrudnieniem jakie chyba złośliwie zafundowali psom pracownicy w tym tygodniu, było malowanie krat z psami w środku! Nie dość, że upał taki, że nie ma czym oddychać, psy pod nowym – niedostosowanym zadaszeniem nie mają krzty cienia, to jeszcze zaatakowano ich chemikaliami! 
Pamiętajmy, że psy mają węch dużo bardziej wrażliwszy niż ludzie, jak bardzo się więc męczyły? 



Wcześniej unikano takich sytuacji i przenoszono psy na czas malowania czy remontu, teraz zupełnie się tym nie przejęto! Dlaczego??? Co się stało, że pracownicy pokazują swoją butę tak oficjalnie?!

To są kolejne mocne dowody przeciwko obecnym pracownikom. Ile jeszcze muszą się nacierpieć zwierzęta, żeby ta załoga została w końcu w CAŁOŚCI pozbawiona pracy przy żywych istotach?... 

Tylu jest chętnych na ich miejsce, którzy oprócz pracy deklarują miłość do zwierząt! Po co trzymać tych, którzy męczą siebie i innych? Komu ma służyć taka polityka?...

************
Ponad 20 puszek karmy zostało dziś zużyte do dokarmiania zwierząt, które dostają tyle samo bez względu na rozmiar czy indywidualne zapotrzebowanie.


W tym samym czasie magazyny schroniska pękają w szwach...

**********
Nowe, porzucone mordki…















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz