Dzisiaj zaczniemy od kwestii, która zawsze nam umykała, a
warta jest podkreślenia. Chodzi o wybieg i psy które mają szczęście się na nim
znaleźć. Otóż problemem jest nie tylko fakt, że pracownicy nie mają żadnej
opracowanej metody zgodnie z którą wszystkie psy przebywające w schronisku
korzystałyby z tego dobrodziejstwa sprawiedliwie i po równo.
Z tego co zaobserwowałyśmy, pracownicy wyprowadzają psy
zaczynając każdy dzień od kolejnego odcinka wg których położone są boksy:
równolegle od 1 do 12, prostopadle od 13 do 24 i równolegle od 25 do 39. Psy
brane są po kolei, a na następny dzień NIKT nie trudzi się zapamiętaniem, na
którym boksie skończono dany odcinek i zaczyna od nowego. Konsekwencją lenistwa
i bezmyślności pracowników jest to, że psy z ostatnich boksów w odcinku, najrzadziej
korzystają z wybiegu. Niestety, nikt z osób trzecich tego już nie wyłapie…
Natomiast psy z boksów
„hotelowych” zazwyczaj nie są z nich W OGÓLE wyprowadzane, nawet jeśli nie mają
kwarantanny. Jeśli zaś chodzi o psy przebywające na kwarantannie, są one
zamknięte w małym boksie BEZ PRZERWY – PRZEZ DWA TYGODNIE! W okresie kwarantanny obowiązuje zakaz
spacerów, ale nie możemy zrozumieć czemu także zakazuje się im wyjścia na
wybieg? Przecież ma on służyć KAŻDEMU zwierzęciu w schronisku. Nigdzie nie ma napisane, że pies na
kwarantannie nie może z niego korzystać. Jednak w praktyce upowszechnionej wśród
pracowników legnickiego schroniska,
zwierzę MUSI dodatkowo cierpieć i… cierpi.
Dzisiaj jednak chcemy zwrócić uwagę na to, że wyprowadzenie
psa na wybieg, nie powinno być końcem zadania, po którym pracownik znika w
budynku i sobie odpoczywa. Jak widzimy psy będące same na wybiegu najzwyczajniej
w świecie się nudzą, i po załatwieniu swoich potrzeb wysiadują pod bramą,
patrząc w kierunku, gdzie kręcą się ludzie.
Wniosek z tego taki, że na wybiegu
zwierzęta powinny mieć zorganizowany czas, a nie zostać jedynie wolno puszczone.
Tam także powinni przebywać wolontariusze, którzy będą mogli aktywnie spędzić
czas ze zwierzęciem – pobawić się z nim, porzucać piłką, wspólnie pobiegać.
Tego nie da zrobić się na spacerze, kiedy pies musi być przypięty do smyczy.
Obecnie jedynie wolontariuszka LPGK ma „przywilej” - w zamian za swoją
lojalność – przebywać z psami na wybiegu. Jest to błąd! Jeśli są wolontariusze to
powinni oni mieć możliwość, by oprócz spacerów z psami, także bawić się z nimi
na wybiegu. To jest bardzo ważne, zwłaszcza w socjalizacji zwierząt, które mają zostać
adoptowane i nie wrócić z powrotem do schroniska z powodu wypaczonego
zachowania, nad którym ludzie nie mają cierpliwości pracować i zwracają psa jak zepsutą zabawkę…
Jednak oprócz wolontariuszy to pracownicy powinni być zobowiązani
do przebywania z psami na wybiegu, zamiast bezczynnie siedzieć w tym czasie w
budynku i czekać kiedy wybije 15. W końcu to ludzie, którzy są zatrudnieni do opieki
nad zwierzętami, czyli dbanie o psychikę zwierzęcia jak najbardziej mieści się
w ich obowiązkach. Ilu z nas chciałoby podczas pracy zarobkowej pobawić się
beztrosko z wdzięcznym psiakiem! Niestety, ludzie zatrudnieni w schronisku
traktują przebywanie bezpośrednio przy zwierzęciu jako karę, której należy
unikać.
Wszystkie te rzeczy byłyby naturalne, kiedy obsługa byłaby dobierana
do pracy w schronisku pod względem pozytywnego podejścia do zwierząt i
powołania do pracy z nimi. Niestety, legnicka rzeczywistość jest taka, że stosunek
obsługi schroniska do zwierząt jest mechaniczny i zupełnie pozbawiony uczuć.
******
Od dwóch tygodni większość boksów „hotelowych” ma
zablokowane włazy pozwalające psom wyjść na zewnątrz. Nigdy nie zrozumiemy,
dlaczego pracownicy w ten sposób traktują zwierzęta i narażają je na dodatkowe
cierpienie.
Wiele razy słyszymy, że pies jest po zabiegu weterynaryjnym i
dlatego nie może wyjść. Ale co ma piernik do wiatraka?! Pies po jakimkolwiek
zabiegu powinien dochodzić do siebie w normalnych warunkach, a nie doznawać dodatkowej
kary w postaci odizolowania od świata i ludzi. Serce pęka kiedy przechodzimy obok
tych boksów, a psy słysząc ludzi drapią we włazy i wyją w niebogłosy! To na pewno
nie oznacza że są szczęśliwe… Po co je tak dodatkowo krzywdzić? Jedyne
wytłumaczenie, to by ich stan po zabiegu schować przed naszymi oczami, gdyż
jest on tak tragiczny, że zaraz byłby opisany na blogu i potwierdzony drastycznymi
zdjęciami jakie nie raz udało nam się zrobić.
Ostatnio kilka suczek jak poszło do sterylizacji, to jakby przepadło. Wydawało nam się, że zostały one już dawno zaadoptowane i wróciły z powrotem do schroniska, a one były izolowane, bo pewnie zabiegi zostały źle przeprowadzone i suczki musiały dłużej dochodzić do siebie poza naszymi oczami.
Ostatnio kilka suczek jak poszło do sterylizacji, to jakby przepadło. Wydawało nam się, że zostały one już dawno zaadoptowane i wróciły z powrotem do schroniska, a one były izolowane, bo pewnie zabiegi zostały źle przeprowadzone i suczki musiały dłużej dochodzić do siebie poza naszymi oczami.
Pewnie i teraz weterynarz albo pracownicy coś zaniedbali i
trzeba to ukryć przed ludźmi, kosztem zwierząt…
*****
I jeszcze jedna bulwersująca sprawa jaką odkryłyśmy podczas
ostatniej wizyty. Obok toi-toja, wraz ze śmieciami czekającymi na wywiezienie zobaczyłyśmy
trzy wielkie worki misek dla psów, najprawdopodobniej podarowanych przez
Państwa! Może ktoś rozpoznaje swoje dary?...
Oto jak traktowane są dary ludzi dobrej woli, którzy chcą
pomóc zwierzętom. Niestety, podobnie jak
z korzystaniem z wybiegu – korzystanie z darów zależy od ludzi, którzy są
zatrudnieni w tym miejscu. My kupujemy - wydajemy pieniądze, zadajemy sobie
trud i przywozimy do schroniska, a pracownicy odstawiają je do śmieci! Do tej
pory wiedziałyśmy o tym, że w kontenerze na śmieci ląduje sucha karma, której
jest nadmiar, a także koce, praktycznie niewykorzystywane, bo nie wkładane do bud.
Dziś doszły miski. Ile jest jeszcze rzeczy, które trafiają do śmieci zamiast do
psów?... Wszystkich nie jesteśmy w stanie dostrzec.
Nawet jeśli pewne rzeczy
zbierane są w nadmiarze, to czemu schronisko nie informuje o tym ludzi, by ich
niepotrzebnie nie przywozili? Czemu nie zostaną przekazane organizacjom pro
zwierzęcym, dzięki którym trafiłyby do potrzebujących zwierząt i im posłużyły
zamiast kończyć swój żywot na śmietniku?
I na co schronisko
wydaje pieniądze zaoszczędzone na darowanych rzeczach, których już nie muszą
kupować, bo jest ich nadmiar?
Nie miejmy złudzeń – tak jak pracownicy nie szanują
zwierząt, tak samo nie szanują ludzi starających się im pomóc czyli wszystkich,
którzy przychodzą z dobrej woli do schroniska. Przez zwierzęta muszą cokolwiek
robić, a przez ludzi praca ta jest oceniana. Najlepiej dla obecnej obsługi byłoby powrócić
do czasów sprzed 2009 roku, kiedy nikt się po schronisku nie kręcił a pracownicy
całymi dniami przez nikogo niepokojeni wylegiwali się w budynku.
Panowie, te
czasy już NIGDY nie wrócą!!! Nie ma co marzyć, tylko wziąć się uczciwie do
roboty, bo i ciepła posada może się nagle skończyć.
********
Na sam koniec mamy zaproszenie na imprezę organizowaną w schronisku
przez ludzi dobrej woli.
Nie dajmy zmylić się tym, że LPGK w tej pro-zwierzęcej imprezie ma jakiś
udział poza wyrażeniem na nią zgody. Jednak przy tej okazji, może ocieplić swój
wizerunek. Nie dajmy się temu zwieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz