poniedziałek, 8 maja 2017

Samotni na wybiegu i dary na śmietniku.



Dzisiaj zaczniemy od kwestii, która zawsze nam umykała, a warta jest podkreślenia. Chodzi o wybieg i psy które mają szczęście się na nim znaleźć. Otóż problemem jest nie tylko fakt, że pracownicy nie mają żadnej opracowanej metody zgodnie z którą wszystkie psy przebywające w schronisku korzystałyby z tego dobrodziejstwa sprawiedliwie i po równo.
Z tego co zaobserwowałyśmy, pracownicy wyprowadzają psy zaczynając każdy dzień od kolejnego odcinka wg których położone są boksy: równolegle od 1 do 12, prostopadle od 13 do 24 i równolegle od 25 do 39. Psy brane są po kolei, a na następny dzień NIKT nie trudzi się zapamiętaniem, na którym boksie skończono dany odcinek i zaczyna od nowego. Konsekwencją lenistwa i bezmyślności pracowników jest to, że psy z ostatnich boksów  w odcinku, najrzadziej korzystają z wybiegu. Niestety, nikt z osób trzecich tego już nie wyłapie…
Natomiast psy z  boksów „hotelowych” zazwyczaj nie są z nich W OGÓLE wyprowadzane, nawet jeśli nie mają kwarantanny. Jeśli zaś chodzi o psy przebywające na kwarantannie, są one zamknięte w małym boksie BEZ PRZERWY – PRZEZ DWA TYGODNIE!  W okresie kwarantanny obowiązuje zakaz spacerów, ale nie możemy zrozumieć czemu także zakazuje się im wyjścia na wybieg? Przecież ma on służyć KAŻDEMU zwierzęciu w schronisku.  Nigdzie nie ma napisane, że pies na kwarantannie nie może z niego korzystać. Jednak w praktyce upowszechnionej wśród pracowników  legnickiego schroniska, zwierzę MUSI dodatkowo cierpieć i… cierpi. 

Dzisiaj jednak chcemy zwrócić uwagę na to, że wyprowadzenie psa na wybieg, nie powinno być końcem zadania, po którym pracownik znika w budynku i sobie odpoczywa. Jak widzimy psy będące same na wybiegu najzwyczajniej w świecie się nudzą, i po załatwieniu swoich potrzeb wysiadują pod bramą, patrząc w kierunku, gdzie kręcą się ludzie. 


 

 

Wniosek z tego taki, że na wybiegu zwierzęta powinny mieć zorganizowany czas, a nie zostać jedynie wolno puszczone. Tam także powinni przebywać wolontariusze, którzy będą mogli aktywnie spędzić czas ze zwierzęciem – pobawić się z nim, porzucać piłką, wspólnie pobiegać. Tego nie da zrobić się na spacerze, kiedy pies musi być przypięty do smyczy. Obecnie jedynie wolontariuszka LPGK ma „przywilej” - w zamian za swoją lojalność – przebywać z psami na wybiegu. Jest to błąd! Jeśli są wolontariusze to powinni oni mieć możliwość, by oprócz spacerów z psami, także bawić się z nimi na wybiegu. To jest bardzo ważne, zwłaszcza  w socjalizacji zwierząt, które mają zostać adoptowane i nie wrócić z powrotem do schroniska z powodu wypaczonego zachowania, nad którym ludzie nie mają cierpliwości pracować i  zwracają psa jak zepsutą zabawkę… 
 
Jednak oprócz wolontariuszy to pracownicy powinni być zobowiązani do przebywania z psami na wybiegu, zamiast bezczynnie siedzieć w tym czasie w budynku i czekać kiedy wybije 15. W końcu to ludzie, którzy są zatrudnieni do opieki nad zwierzętami, czyli dbanie o psychikę zwierzęcia jak najbardziej mieści się w ich obowiązkach. Ilu z nas chciałoby podczas pracy zarobkowej pobawić się beztrosko z wdzięcznym psiakiem! Niestety, ludzie zatrudnieni w schronisku traktują przebywanie bezpośrednio przy zwierzęciu jako karę, której należy unikać. 
Wszystkie te rzeczy byłyby naturalne, kiedy obsługa byłaby dobierana do pracy w schronisku pod względem pozytywnego podejścia do zwierząt i powołania do pracy z nimi. Niestety, legnicka rzeczywistość jest taka, że stosunek obsługi schroniska do zwierząt jest mechaniczny i zupełnie pozbawiony uczuć.
******   
Od dwóch tygodni większość boksów „hotelowych” ma zablokowane włazy pozwalające psom wyjść na zewnątrz. Nigdy nie zrozumiemy, dlaczego pracownicy w ten sposób traktują zwierzęta i narażają je na dodatkowe cierpienie. 
Wiele razy słyszymy, że pies jest po zabiegu weterynaryjnym i dlatego nie może wyjść. Ale co ma piernik do wiatraka?! Pies po jakimkolwiek zabiegu powinien dochodzić do siebie w normalnych warunkach, a nie doznawać dodatkowej kary w postaci odizolowania od świata i ludzi. Serce pęka kiedy przechodzimy obok tych boksów, a psy słysząc ludzi drapią we włazy i wyją w niebogłosy! To na pewno nie oznacza że są szczęśliwe… Po co je tak dodatkowo krzywdzić? Jedyne wytłumaczenie, to by ich stan po zabiegu schować przed naszymi oczami, gdyż jest on tak tragiczny, że zaraz byłby opisany na blogu i potwierdzony drastycznymi zdjęciami jakie nie raz udało nam się zrobić.
 Ostatnio kilka suczek jak poszło do sterylizacji, to jakby przepadło. Wydawało nam się, że zostały one już dawno zaadoptowane i wróciły z powrotem do schroniska, a one były izolowane, bo pewnie zabiegi zostały źle przeprowadzone i suczki musiały dłużej dochodzić do siebie poza naszymi oczami.

Pewnie i teraz weterynarz albo pracownicy coś zaniedbali i trzeba to ukryć przed ludźmi, kosztem zwierząt…
***** 
I jeszcze jedna bulwersująca sprawa jaką odkryłyśmy podczas ostatniej wizyty. Obok toi-toja, wraz ze śmieciami czekającymi na wywiezienie zobaczyłyśmy trzy wielkie worki misek dla psów, najprawdopodobniej podarowanych przez Państwa! Może ktoś rozpoznaje swoje dary?...
Oto jak traktowane są dary ludzi dobrej woli, którzy chcą pomóc zwierzętom.  Niestety, podobnie jak z korzystaniem z wybiegu – korzystanie z darów zależy od ludzi, którzy są zatrudnieni w tym miejscu. My kupujemy - wydajemy pieniądze, zadajemy sobie trud i przywozimy do schroniska, a pracownicy odstawiają je do śmieci! Do tej pory wiedziałyśmy o tym, że w kontenerze na śmieci ląduje sucha karma, której jest nadmiar, a także koce, praktycznie niewykorzystywane, bo nie wkładane do bud. Dziś doszły miski. Ile jest jeszcze rzeczy, które trafiają do śmieci zamiast do psów?... Wszystkich nie jesteśmy w stanie dostrzec. 
Nawet jeśli pewne rzeczy zbierane są w nadmiarze, to czemu schronisko nie informuje o tym ludzi, by ich niepotrzebnie nie przywozili? Czemu nie zostaną przekazane organizacjom pro zwierzęcym, dzięki którym trafiłyby do potrzebujących zwierząt i im posłużyły zamiast kończyć swój żywot na śmietniku? 
I na co schronisko wydaje pieniądze zaoszczędzone na darowanych rzeczach, których już nie muszą kupować, bo jest ich nadmiar?

Nie miejmy złudzeń – tak jak pracownicy nie szanują zwierząt, tak samo nie szanują ludzi starających się im pomóc czyli wszystkich, którzy przychodzą z dobrej woli do schroniska. Przez zwierzęta muszą cokolwiek robić, a przez ludzi praca ta jest oceniana. Najlepiej dla obecnej obsługi byłoby powrócić do czasów sprzed 2009 roku, kiedy nikt się po schronisku nie kręcił a pracownicy całymi dniami przez nikogo niepokojeni wylegiwali się w budynku.
Panowie, te czasy już NIGDY nie wrócą!!! Nie ma co marzyć, tylko wziąć się uczciwie do roboty, bo i ciepła posada może się nagle skończyć.
******** 
Na sam koniec mamy zaproszenie na imprezę organizowaną w schronisku przez ludzi dobrej woli. 



Nie dajmy zmylić się tym, że LPGK  w tej pro-zwierzęcej imprezie ma jakiś udział poza wyrażeniem na nią zgody. Jednak przy tej okazji, może ocieplić swój wizerunek.  Nie dajmy się temu zwieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz