niedziela, 19 czerwca 2016

Koszmar maluchów! 18 czerwiec



W dzisiejszą sobotę niestety dyżurował jeden z najbardziej humorzastych pracowników. W związku z tym, trudno było spodziewać się pozytywnego zachowania ze strony obsługi. Zmian na lepsze od ostatniego razu, także nie było żadnych. W boksie 6H nadal stała w głębokiej kałuży młoda suczka. 

Trzeba już nawet przywozić ze sobą przybory do sprzątania, by choć trochę ulżyć zwierzętom ze schroniska, bo pracownikom mającym cały potrzebny sprzęt zwyczajnie nie chce się z niego korzystać – o położeniu i warunkach technicznych schroniska i niewykorzystywaniu ich przez niewłaściwych ludzi zatrudnionych w schronisku pisałyśmy już wiele razy: 

Tak jak przewidywałyśmy, gehenna Kamyka trwa nadal – pracownicy dalej interpretują napastowanie jako niewinną zabawę  i nie rozdzielają piesków. 

Jednak najgorszym czego dziś byłyśmy świadkami jest sytuacja w boksie 5H, w którym znajduje się od wielu tygodni suczka z trzema maluchami.
Otóż matka od samego początku napadała na swoje małe. Zaczęła kiedy były malutkie i jeszcze nie wychodziły z boksu, co wyraźnie było słychać na zewnątrz. Teraz maluchy są większe i denerwują matkę jeszcze bardziej, co sprawia, że rzuca się na nie bez powodu i niebezpiecznie gryzie. Kiedy zwraca się na to uwagę obsługa tłumaczy, że nic złego się nie dzieje i że jest to naturalne zachowanie, bo matka je uczy. Przez wiele lat widziałyśmy suczki które oszczeniły się w schronisku i przebywały z małymi – jedne były bardziej czułe, inne mniej. Jednak takiego brutalnego zachowania w stosunku do swoich szczeniaków nigdy jeszcze nie zaobserwowałyśmy. Uczenie takich zachowań zdarza się wśród zwierząt dzikich i polujących a nie u zwierząt domowych! Widocznie mądrości o zachowaniu zwierząt pracownicy czerpią z kanałów przyrodniczych i przenoszą na grunt schroniska, pomijając przy tym zasadniczą różnicę… 
Mimo tego, że od rana odwiedzający schronisko zgłaszali, by rozdzielić maluchy od matki i przynajmniej na część dnia przenieść je do kojca, pracownicy bagatelizowali sytuację. Konsekwencją był brutalny atak matki na jednego z małych który został potargany i rzucony w górę a potem przyciśnięty do posadzki i gryziony. Mimo wielkiego pisku, nikt z obsługi nie zareagował i nawet nie wyszedł z budynku. Jedna z nas dobiegła z innej części schroniska i przerwała atak.
Matka, jest bardzo miłą suczką jednak widocznie, tak jak zdarza się też u innych gatunków, macierzyństwo jej nie służy. Dzieci od początku ją denerwują zwłaszcza, że przebywa z nimi non stop od kwietnia! Od początku pobytu w schronisku nie wychodzi w ogóle na spacery ani na wybieg! Suczka jest żywiołowa i nie ma żadnego sposobu na wyzbycie się nagromadzonej przez tyle czasu energii. 
Dodatkowo, maluchy mają już ostre zęby i pazurki, co oznacza że ssąc matkę zadają jej niewyobrażalny ból! Konsekwencją jest to, że psiaki są strasznie głodne, zaś matka nie pozwala im się nawet zbliżyć do jedzenia, którym sama jest karmiona. Bardzo często mniejsze psiaki trafiały podrzucone do schroniska i obchodziły się bez matki, tym bardziej te powinny być już dawno rozdzielone i pójść do adopcji. Podobnie jak matka, która jest przez maluchy uwięziona i nie może pójść do adopcji. Logicznie na to patrząc nikomu  nie służy już ta sytuacja, wręcz przeciwnie, jednak logika to obce słowo wśród tych zatrudnionych…
Wniosek jak zawsze ten sam : WYMIENIĆ OBSŁUGĘ.
******
Kolejne świeżaki w schronisku proszą o łaskę dobrych ludzi:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz