niedziela, 5 kwietnia 2015

Zwierzęta świąt nie mają... 4.04.2015


Pogoda w tym roku była łaskawa dla bezdomnych zwierząt w schronisku. Jednak oprócz tego, że ominęły je mrozy i zamarzanie z zimna, przez cały ten okres bytowały na nich kleszcze. Od niedługiego czasu schronisko zaopatruje się w obroże przeciw pasożytnicze – kiedy to grupa radnych naszego miasta zakupiła je z własnej inicjatywy i podarowała schronisku. Niby psy mają jakąś ochronę,  jednak niekonsekwencja obsługi schroniska sprawia, że mimo tych działań – i wydawanych pieniędzy, problem nadal istnieje. 
Przez kilka kolejnych tygodni do schroniska trafiały nowe psy. Niestety,  te zakleszczone nadal nie otrzymują  „pierwszej” pomocy i przenoszą pasożyty do boksów i legowisk do których trafiają inne zwierzęta. Można wysnuć wniosek, że przez zaniedbania pracowników pasożyty w schronisku – na zwierzętach,  mają się dobrze i  szybko nie zginą. 
Ten miły wilczur o długowłosej sierści miał na ciele rany w kształcie  guzów do których poprzylepiane były kolonie kleszczy! Po usunięciu większości, w kilku miejscach aż leciała mu krew.
 
 
 

Jerry, przebywający w schronisku już od jakiegoś czasu, długo był leczony na chorobę skóry. Doszedł do zdrowia. Taki pies jest bardziej wrażliwy na pasożyty i kiedy je ma, na jego ciele nawet od jednego kleszcza powstają duże guzy a rumień i obrzęk ma wielkość kilku centymetrów. Tak obecnie wygląda Jerry, nie wiadomo dlaczego pozbawiony obroży przeciw kleszczom. Dzięki niefrasobliwości pracowników całe leczenie tego psa trzeba będzie powtórzyć, ponieważ za chwilę będzie cały opuchnięty i rozpalony.
Jak widać obroże zakładane są losowo, bez żadnego przemyślenia. Obecnie bardzo wiele psów przebywających w schronisku dłuższy czas, nie ma na sobie obroży chroniącej przed pasożytami.
*******
Innym przykładem bezmyślności, braku empatii i złośliwości jest fakt zamknięcia przez lata dwóch psów które do siebie nie pasują, przez co nie mogą zaprezentować się  właściwie do swojego charakteru potencjalnym adoptującym i w konsekwencji znaleźć domu. Mimo tego, że opisywałyśmy ten problem wiele razy, obsługa schroniska nadal utrzymuje ten stan, który nie służy zwierzętom. Jeden z piesków jest wysterylizowany więc możliwość rozdzielenia ich jest dużo łatwiejsza. Niestety, pracownicy często pokazują „kto tu rządzi” i nie ważne że cierpią niewinne zwierzęta, te dwa psy zamknie są  nadal razem i skazane przez obsługę na dożywocie.
Jednak żeby było złośliwiej psy obok ich boksu – od niedawna przebywające w schronisku i reagujące na siebie właściwie , zostały nie wiadomo z jakiego powodu – rozdzielone. „Władza to siła” panowie – nadal trzeba leczyć  kompleksy?
Psy  spędzają całe dni zamknięte w boksie i sporadycznie korzystają - przez lenistwo pracowników - z wybiegu, czy ze spacerów utrudnionych podpisaniem absurdalnego porozumienia popartego zaświadczeniem  (sic!) lekarskim. Nie mają żadnej rozrywki, a te które przebywają w boksach narożnych dodatkowo mają zawężoną przestrzeń patrzenia na świat. Czy taki brak wrażeń nie jest dodatkowym cierpieniem dla zwierząt, któremu zatrudnieni na miejscu ludzie powinni przeciwdziałać? Rozumiejąc tą potrzebę przynosimy do schroniska zabawki, które mają przynajmniej na chwilę pozwolić psom zapomnieć o ich niedoli. Niestety, spotyka się to z niezrozumieniem potrzeb zwierząt przez obsługę. Zarządzający schroniskiem LPGK dobrał ludzi do pracy ze zwierzętami bez najmniejszych wymogów, dlatego nie dość że nie znają się oni na zwierzętach, to w dodatku nie mają ambicji  tego nadrobić. W związku z tym, zabawki zamiast trafiać do boksów – gdzie są najbardziej potrzebne i w tym celu przynoszone – wysypywane są hurtowo na wybieg, na którym pies ma wiele innych wrażeń, lub wrzucane do kojców dla szczeniąt, które szybko znikają ze schroniska i aż tak bardzo ich nie potrzebują. A te, zamknięte często latami, otępione rzeczywistością i często bez nadziei na poprawę losu, dalej siedzą i tępo patrzą w dal pozbawione jakichkolwiek wrażeń… 
Kiedy przychodzimy do schroniska wrzucamy do boksów zabawki, tym psom które na nie reagują i mamy świadomość że choć na chwilę pies poczuje się beztroski i szczęśliwy. Niestety, spotyka się to z niechęcią pracowników którzy muszą później po tych zabawkach posprzątać, a to przecież dodatkowe obciążenie jak dla nich i niepotrzebny powód do opuszczenia kanciapy.
Zobaczcie czy nie mamy racji.
 

 *****
Trzy tygodnie temu do schroniska trafił strasznie zabiedzony pies. Wychudzony – sterczące żebra i kości, obolały – ucieka od dotyku, z guzem na łapie. Na początku jego boks znaczony był krwią, potem mleczną wydzieliną. 
Szczerze, to w każdym kolejnym tygodniu bałyśmy się że już go nie zobaczymy. Freddy nadal jednak żyje, choć kosztuje go to dużo siły. Mamy nadzieję, że jest pod stałą opieką weterynarza i że ten nie da mu niepotrzebnie cierpieć. Mimo tego, zgłaszamy się do Państwa z prośbą o pilne znalezienie mu domu. Popytajcie wśród znajomych, może jest ktoś, kto jeszcze nie wie, że chciałby mieć psa?:) Freddy potrzebuje ciepła, fachowej opieki weterynaryjnej i właściwego jedzenia. Pies mimo swojego stanu stara się być pogodny, choć trafiają się dni kiedy jest bardzo słaby, osowiały i unika kontaktu. Jego charakter nie jest wymagający, dlatego może trafić prawie do każdego domu w którym będzie miłość. Kiedy miną jego dolegliwości i dojdzie do siebie, Freddy stanie się radosnym psem i odwdzięczy się wiernością swojemu opiekunowi. Poszukajcie Państwo dla niego rozsądnego właściciela, może w święta ktoś będzie chciał zrobić dobry uczynek?...
 
 
******
Od jakiegoś czasu w schronisku przebywa młody i silny bernardyn. Trafił tu w złym stanie – zabiedzony i wychudzony. Po krótkim czasie nabrał masy i mocniej stanął na łapach. Niestety, od kilku tygodni z niepokojem obserwujemy, że jego miski są puste a pies jest wiecznie głodny i chudnie. 
Mimo mnóstwa karmy wypełniającej magazyny w schronisku nawet ta sucha nie trafia w wystarczającej ilości do psa który tego potrzebuje.
 
 
Baster jest największym psem w schronisku. Rozumiemy, że pracownikom nie chce się chodzić specjalnie do niego, by dodatkowo dosypać karmy, jednak to chyba przesada, żeby zarówno mały jak i wielki pies dostawał tyle samo jedzenia czyli jedną miskę karmy na dzień, zwłaszcza że magazyny są pełne żywności przynoszonej przez ludzi!
Dodatkowo, z powodu swojego trochę nieobliczalnego charakteru i dużej siły pies najprawdopodobniej zupełnie nie korzysta z wybiegu oraz nie jest wyprowadzany na spacery! 
Nie wszystkie psy wpisują się w standard. Są też i takie, nad którymi trzeba specjalnie popracować. Nie może być tak, że przez swoją posturę pies pozbawiony jest praw jakie przysługują innym! HALO!

Baster jest zaniedbywany w schronisku pod każdym względem. Jego martwej sierści jest więcej niż jego samego i też nikt z tym  nic nie robi. Wydaje się że ten pies jest przez obsługę i wolontariat z jakiś niezrozumiałych powodów odrzucony i dyskryminowany, co tylko potęguje jego cierpienie i ból bezdomności. 
Ponieważ w schronisku nie ma on dobrego traktowania i ciężko jest cokolwiek zrobić, by to zmienić dlatego prosimy Państwa o pomoc także w jego przypadku i poszukanie dla niego odpowiedniego domu i odpowiedzialnego właściciela, który będzie umiał o niego właściwie zadbać. Inaczej jedyną ulgą i uwolnieniem się od tego co przeżywa, będzie dla niego  jedynie eutanazja....
Opis Bastera na blogu ROZSĄDNE ADOPCJE.
 ******
Dziś, mimo świątecznej atmosfery, pozbawiony jedzenia  był jeszcze jeden pies. Jego miska wsunęła się pod budę i został on bez jedzenia na resztę dnia. Dobrze że przynajmniej woda została. Panom za to odpowiedzialnym  życzymy,  by święta także spędzili  jedynie o wodzie.
 ******
Jednak największą szczęściarą dzisiejszego dnia jest Dragonka! Suczka była już dłuższy czas w schronisku, po ponownym porzuceniu. Długo zmagała się tu z przewlekłą chorobą skóry, przez którą bardzo cierpiała i nieustannie się drapała. Dziś – w przedświąteczną sobotę, kilka minut przed zamknięciem schroniska została adoptowana i święta spędzi już w prawdziwym domu! Trzymajmy kciuki, by już tu nigdy nie trafiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz