niedziela, 15 lutego 2015

Znowu jeden mniej...

W tym tygodniu chciałybyśmy wyjątkowo rozpocząć sprawozdanie nie od wydarzeń bezpośrednio ze schroniska, ale z miejsca bardzo mu bliskiego - dosłownie i w przenośni. Każdy, kto kiedyś odwiedził schronisko musiał zwrócić uwagę na znajdujące się naprzeciwko "wysypisko" składujące różnego rodzaju odpady, np. niebezpieczne świetlówki energooszczędne zawierające rtęć, które są wyrzucane bezpośrednio na ziemię:

Na tym właśnie polega nowoczesna segregacja odpadów w wykonaniu spółki LPGK - są to duże świetlówki z latarni ulicznych...
Przez lata tego dziwnego składowiska pilnowały dwa piękne psy rasy rottweiler. Przez cały ten czas stanowiły one idealny duet psów stróżujących - głośno alarmowały o pojawieniu się w pobliżu każdego obcego, a swoją posturą i groźnym szczekaniem skutecznie odstraszały nieproszonych gości.... Ci którzy przyjeżdżają do schroniska regularnie i zdążyli zapoznać się z "braćmi" wiedzą jednak, że dla ludzi, których znają psy te były niespotykanie łagodne i potulne. Wśród pracujących na składowisku strażników również zdarzali się ludzie niepozbawieni serca, którzy zaprzyjaźnili się z parą rottweilerów i jak tylko mogli starali się ulżyć ich losowi... A dlaczego trzeba było im ulżyć? Cóż, właściciel tych szlachetnych psów, które świadczyły mu takie nieocenione usługi, wielki "pan na włościach" uznał bowiem, że te duże psy mogą żywić się powietrzem, mieszkać cały rok na powierzchni dwóch metrów kwadratowych, zakopane w swoich odchodach, w dziurawych, skleconych z byle czego, niczym nie wyłożonych (nawet zimą) budach. I tak psy zamknięte w boksach znacznie mniejszych niż te schroniskowe, w których musiały załatwiać wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne, głodowały i marzły przez lata.

Tak biznesmen zarabiający na składowaniu miejskich odpadów (czasem niebezpiecznych) dbał o psy, które pilnowały całego jego majątku. Jak widać bogactwo nie idzie w parze ze szlachetnością i ludzkimi odruchami... Warunki w których żyły psy były dobrze znane legnickiej straży miejskiej i policji, które interweniowały wiele razy w tej sprawie - niestety, jak widać, na niektórych nie ma mocnych.
W tamtym tygodniu jeden z tych młodych psów zdechł w tych warunkach - po kilku latach głodu, zimna i brudu... Zdechł do końca służąc człowiekowi...


On już nigdy nie będzie cierpiał, jego "brat" natomiast jeszcze się pomęczy - tym gorzej dla nie niego, że w samotności...
***
Tymczasem po drugie stronie drogi - w schronisku - bez zmian. Choć z przykrością musimy stwierdzić, że dla tych dwóch rottweilerów warunki, które panują w schronisku byłyby wręcz luksusowe. Bezdomność to nie najgorszy los jaki może spotkać psa - jeszcze gorszy jest zły właściciel...
W tym tygodniu do schroniska trafiły kolejne psy, m.in. następna suczka w typie amstaffa - młodziutka i spragniona kontaktu z człowiekiem - oby nie posłużyła nigdy jako "maszynka do robienie pieniędzy", bezlitośnie rozmnażana dla zysku ze sprzedaży szczeniaków. 
Takie wymęczone wielokrotnymi porodami suczki tej rasy są częstymi rezydentkami schroniska - tak było w przypadku suczki, która trafiła do schroniska na skraju wyczerpania po ciągłych porodach:

Nowa rezydentka jest jeszcze młodziutka i mamy nadzieję, że los się do niej uśmiechnie i trafi do dobrego, odpowiedzialnego domu, gdzie zostanie wysterylizowana.

***
Wielokrotnie poruszałyśmy temat karmienia w schronisku. Na co dzień tutejsi lokatorzy dostają bezwartościową zupę, szybko zmieniającą się w zamarzniętą galaretę.

Tym większym świętem dla tych psów są dni, kiedy do boksów trafia mięso... ale w jaki sposób!

Nie wygląda to apetycznie, ale w tym miejscu - gdzie psy, często wygłodzone, spędzają całą zimę na dworze w niczym nie wyłożonych budach - jest to jedyny sposób na zjedzenie czegoś pożywnego, byle przetrwać do wiosny... 
Gdyby chociaż tego nie zabrakło rottweilerom z naprzeciwka...
Oby właściciel psa, który przeżył zapewnił mu choć trochę lepsze warunki bytowe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz