niedziela, 1 lutego 2015

Nowi rezydenci schroniska (oby nie na zawsze...)

W tym roku możemy naprawdę cieszyć się z zimy. Choć ludzie wokół narzekają na brak śniegu i mrozu, szczególnie w święta i podczas ferii, to nas taka aura niezmiernie cieszy właśnie ze względu na bezdomne zwierzęta. Pamiętajmy, że my mamy do dyspozycji ciepłe i suche domy, w których możemy skryć się w największe mrozy i zza okna podziwiać zimowy krajobraz. Dla psów ze schroniska jest to natomiast najgorszy czas w roku - jak dotąd każdej zimy kilka najsłabszych, najstarszych, najbardziej schorowanych psów dosłownie zamarzało tu na śmierć. Taki los spotykał nawet szczeniaki, które przychodziły na świat na betonowych posadzkach boksów...
To tylko niektóre ofiary mrozów z ubiegłych lat.

W tym roku na szczęście nie musiałyśmy oglądać coraz bardziej zobojętniałych, nieruchomych, niereagujących na żadne bodźce psów, w których oczach gasło życie po kilkudniowej walce o przetrwanie przy -20 stopniach, na których niedolę nikt nie reagował - nie zabierał ich do ogrzewanych boksów wewnętrznych, ani nie ocieplał i nie uszczelniał ich bud... Takie obrazy zostały nam oszczędzone, ale nie ze względu na wyjątkowe starania pracowników by docieplić budy - te jak zwykle są dziurawe i "ogrzewane" jedynie przez niedbale zarzucone na metalowe dachy koce...

... to wyjątkowo łagodna aura tej zimy oszczędziła schroniskowe psy przed tą smutną śmiercią. Pozostaje nam mieć nadzieję, że nie nadejdą już mrozy i śniegi. Pamiętajmy o bezdomnych zwierzętach, kiedy narzekamy na ciepłą zimę!

To, że psy nie zamarzają na śmierć w schronisku wcale nie oznacza, że te najstarsze i najsłabsze nie kończą tu swojego smutnego życia nie zaznawszy domowego ciepła i ludzkiego towarzystwa... Niektóre z nich zmęczone wieloletnim czekaniem po prostu odchodzą pewnego dnia by zwolnić swoje przegniłe, brudne, śmierdzące cele "świeżo" porzuconym zwierzętom. Szczególnie w przeciągu ostatnich dwóch tygodni schroniskowe klatki wypełniły się nowymi, trzęsącymi się ze strachu "nabytkami":

Te psy jeszcze nie wiedzą jaki los je tu czeka. Reagują żywiołowo na każdego przechodnia licząc, że jest to ich "wybawiciel", który podejdzie ze smyczą i zabierze je z tej tymczasowej poczekalni. Niestety, po kilku tygodniach zorientują się, że w tym miejscu przyjdzie im zostać na dłużej (być może na zawsze?). "Opiekunowie", którym władze naszego miasta co roku przekazują steki tysięcy złotych, po to by zadbali o propagowanie adopcji i znalezienie jak najszybciej dla tych psów nowego domu, nie kiwną nawet palcem by to zrobić. Będą tylko serwować im bezwartościową białą galaretę, która z pewnością nie ułatwia przetrwania zimy i od czasu do czasu sprzątną ich boksy...

Szczególnie ciężko swoje pierwsze dni w schronisku przeżywa ten osowiały piesek:

Trzeba wykazać się cierpliwością, żeby nawiązać z nim kontakt i nakłonić do podejścia do krat. Takie "trudne" psy niestety zniechęcają potencjalnych adoptujących. Oby jego smutek i rezygnacja nie skazały tego kolejnego biedaka na dożywocie w schronisku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz