wtorek, 5 listopada 2013

2 listopad - sprawozdanie którego miało nie być...

Ostatnia sobota w schronisku była dniem raczej spokojnym: odwiedziło je kilka osób zainteresowanych adopcją oraz Państwo, którzy dawniej wyprowadzali psy na spacery i  teraz ponownie do tego wrócili, co nas ogromnie  cieszy:)
Jedyna przykra niespodzianka czekała w boksie numer 29. Przebywający tam staruszek znowu cierpi z powodu choroby skóry, co już wcześniej zgłaszałyśmy:


Tym razem na jego głowie pod lewym uchem pojawiła się otwarta rana z sączącą się ropą, która sprawia mu ból, co widać po jego reakcji, kiedy dotyka się go po tej części pyska. 
Nie dość że psiak stracił już nadzieję na adopcję (co widać po pogłębiającym się z tygodnia na tydzień smutku) i kolejną jesień spędzi  zamknięty w zawilgoconym boksie, do którego nie dociera słońce, to dodatkowo, nikt nie dostrzega męczących go dolegliwości.

Ponieważ zależało nam by jak najszybciej otrzymał pomoc i nie cierpiał, postanowiłyśmy zgłosić ten fakt bezpośrednio zatrudnionemu w schronisku weterynarzowi Jackowi Filipowskiemu. Nie chciałyśmy tworzyć posta jedynie na podstawie tego jednego zdarzenia. Niestety, kiedy zadzwoniłyśmy do jego gabinetu i powiedziałyśmy, że chcemy zgłosić sprawę dotyczącą psa przebywającego w schronisku, usłyszałyśmy że pan Filipowski nie chce z nami rozmawiać (sic!) Przypominamy, że jest on zatrudniony przez gminę, czyli nas - podatników, do opieki nad zwierzętami w schronisku, a więc do jego obowiązków należy też przyjęcie takiego zgłoszenia. Niestety, "weterynarz" nie chciał nawet o tym słyszeć. Nie interesowało go, co i któremu psu dolega, przez co kolejny raz potwierdził swój stosunek do zwierząt...
Takich zgłoszeń by nie było, gdyby weterynarz (opłacany z naszych podatków)  oglądał psy w schronisku i się nimi zwyczajnie interesował - o tym jednak można sobie tylko pomarzyć... 
a bolesny ropień dalej rośnie...
Psiak nie powie, że cierpi , by zainteresować tym osoby odpowiedzialne za jego opiekę i domagać się praw jakie mu przysługują w tym miejscu, dlatego właśnie my musimy obserwować psy i informować o ich problemach. Państwa do tego również namawiamy - one nie mają nikogo po swojej stronie, oprócz nas....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz