Przystrzyżona trawa, pobielona krawężniki, piękne klomby, egzotyczne rośliny, zadbane kwietniki, wysokie tuje, srebrzyste świerki.... ........ Wilgoć i grzyb w boksach, popękane i poodrywane kafle, które nie trzymają się podłoża, wypaczone dachy przez które leje się woda, zaniedbania weterynarza... Dla kogo jest to schronisko?
AKTUALIZACJA: Otrzymałyśmy pozytywną odpowiedź z gminy Chocianów. Właściciel zrzekł się Homera, który może już zostać adoptowany!!!
--------------------------------------------------------------------------------------------- Homer w schronisku przebywa już od listopada 2011. Choć wszystkie kundelki i schroniskowe bidy są dla nas najpiękniejsze na świecie to nie da się ukryć, że Homer jest psem wręcz posągowym. Jego sylwetka, piękna głowa, dumna postawa - wszystko to sprawia, że wygląda jakby dopiero co zszedł z planu filmowego. A do tego jest niesamowicie łagodny - ludziom, których zna chętnie pozwala się głaskać i drapać, a wobec tych których nie zna jest troszkę onieśmielony i wystraszony. Można by powiedzieć - historia jak każda w schronisku, a skoro jest taki piękny to na pewno szybko znajdzie dom. To prawda, wielu już było takich, którzy chcieli go adoptować... Niestety Homer, tak jak kilka psów przed nim (np. para goldenów, które na szczęście udało się już uratować: http://wolontariuszkischroniskolegnica.blogspot.com/2011/11/dozywocie-w-schronisku.html) ma "niewyjaśnioną sytuację prawną". To tajemnicze hasło jakim posługują się urzędnicy oznacza najprawdopodobniej, że pies został porzucony przez właściciela, który nie może sprawować nad nim opieki, ale nie podpisał formalnego zrzeczenia. A to z kolei oznacza, że ma on sobie spokojnie zgnić w schronisku... W przypadku goldenów wiele osób zaangażowało się w walkę o ich prawa - w Urzędzie Miasta złożono dziesiątki pism... Udało się, ale jak widać miłośnicy zwierząt wygrali bitwę, ale nie wojnę z urzędnikami, których ta sytuacja niczego nie nauczyła i którzy nie wypracowali żadnych procedur na takie okoliczności. Może ktoś z Państwa wie jak rozprawić się z takimi absurdami prawnymi i uratować Homera? AKTUALIZACJA: Dzięki pomocy czytelników naszego bloga, którzy podesłali nam ważne informacje, dowiedziałyśmy się, że nasze pismo w sprawie Homera powinno zmienić adresata - z Urzędu Gminy Legnica na Urząd w Chocianowie. Serdecznie dziękujemy, mamy nadzieję, że dzięki temu sprawa potoczy się szybciej i zakończy sukcesem. .
A tymczasem chciałybyśmy przedstawić Państwu tego pięknego psa:
Trzeba przyznać, że LPGK błyskawicznie zareagowało na nasz ostatni post dotyczący składowania niebezpiecznych odpadów i natychmiast usnęło zużyte żarówki ze śmiercionośną rtęcią ze składowiska odpadów. Mamy nadzieję, że odpowiednio je zabezpieczono, jak przystało na firmę która podobno "kształtuje świadomość ekologiczną" oraz "dorównuje światowym tendencjom i trendom w gospodarce odpadami"....
Poprawiono także widoczność tabliczki z informacją o zjeździe na Schronisko i usunięto znak "tymczasowe miejsce składowania drewna". Warto jednak jeszcze pomyśleć o przesunięciu/obniżeniu/podwyższeniu (niepotrzebne skreślić) samej tablicy informującej o schronisku, którą nadal przesłania - od strony miasta- ta, z nazwą ulicy, ale wiadomo - jak to w naszym mieście - na wszystko trzeba czasu, narady sztabu fachowców, sporządzenia odpowiedniej dokumentacji, oddelegowania ekipy pracowników itd. (znamy to z autopsji...) Niemniej jednak doceniamy ten gest oraz szybkość reakcji!
P.S. Już w poniedziałek materiał o kolejnym psie, który ma zablokowaną możliwość adopcji i nikt z tym nic nie robi. Był przykład goldenów, boksera Pręgusia - ich udało się uwolnić, czas na owczarka niemieckiego Homera!
Nasz "połamaniec" Misiek/Gucio a obecnie Bruno znalazł już nowy, dobry dom. Wszystkim, którzy nam pomogli w tej sprawie serdecznie dziękujemy. Udało nam się także dotrzeć do domu, gdzie piesek przyszedł na świat. W chwili obecnej mieszka tam jeszcze siedem innych psów (!). Dwa z nich to dorosłe suczki, które regularnie, dwa razy do roku miały małe, ponieważ ich właścicielki nie stać było na sterylizacje. Stąd brało się wiele kłopotów i cierpienia niewinnych psiaków, których nikt nie chciał. Często trafiały do nieodpowiedzialnych domów i kończyły chociażby tak jak Bruno - pod kołami samochodu. Uważamy, że takie rozmnażanie psów jest główną przyczyną bezdomności w naszym mieście, dlatego postanowiłyśmy z tym walczyć własnymi siłami. Pomocną dłoń wyciągnął do nas doktor Jerzy Legień, który również z własnej inicjatywy walczy ze zjawiskiem bezdomności (np. w dniach od 16 do 26 kwietnia wysterylizował nieodpłatnie 49 kotek i 16 kotów - to o setki mniej nowych bezdomnych kociąt każdego roku na naszych ulicach i podwórkach!). Wykonał też zabiegi sterylizacji na przywiezionych przez nas dwóch suczkach po najniższych możliwych kosztach - za symboliczną opłatą. Dzięki takiemu połączeniu sił z lekarzem weterynarii udało nam się zapobiec kolejnym niechcianym ciążom i przyjściu na świat następnych miotów szczeniąt skazanych na bezdomność i okrutny los.
SERDECZNIE DZIĘKUJEMY DOKTOROWI Jerzemu Legieniowi - OBY BYŁO WIĘCEJ TAKICH WETERYNARZY W NASZYM MIEŚCIE!
www.lecznicalegnica.pl
Ta suczka już jutro trafi do adopcji! AKTUALIZACJA 18.07 Niestety
kobieta, która umówiła się z nami na adopcje suczki w ostatniej chwili,
bez uprzedzenia zrezygnowała nawet nie zobaczywszy pieska:( Tacy
właśnie są ludzie... W związku z tym, ta piękna, mądra i bardzo grzeczna sunia NADAL szuka swojego kąta na ziemi.
AKTUALIZACJA 1.08
Zoja - bo takie imię dostała sunia - po kilkunastu dniach przebywania w domu tymczasowym, została w nim już na stałe! Jej tymczasowa - do tej pory opiekunka, tak ją pokochała, że już nie wyobraża sobie oddania jej:)
oby więcej było tak szczęśliwych zakończeń.
Na nowy dom czekają także cztery śliczne "niedźwiadki";))
AKTUALIZACJA 31.07 - z powodu braku zainteresowania ich adopcją, trzy suczki zostały oddane do schroniska...
Kilkakrotnie już zdarzyło nam się odebrać telefon lub otrzymać maila, z których dowiadywałyśmy się, że osobom nie znającym Legnicy lub jadącym do Schroniska po raz pierwszy w sprawie adopcji czy też wolontariatu, jest tam bardzo trudno trafić. I nic dziwnego skoro spółka miejska LPGK zarządzająca schroniskiem zrobiła wszystko co w jej mocy, żeby utrudnić zjazd do Schroniska...
widok z ulicy podczas jazdy samochodem:
Sprawa jest tym bardziej dziwna, że Miasto w swojej uchwale podjętej 26 marca 2012 zobowiązało się do promowania adopcji bezdomnych zwierząt. Pytamy więc, komu ma służyć zasłonięcie tablicy informacyjnej wskazującej drogę do schroniska? ... A przy okazji, tuż przy Schronisku znajduje się miejsce składowania odpadów przez LPGK - spółkę, która promuje postawy ekologiczne: "LPGK we wszystkich możliwych formach stara się oddziaływać i wpływać na poziom świadomości ekologicznej.", "Dorównując światowym tendencjom i trendom w gospodarce odpadami również w naszym przedsiębiorstwie systematycznie wprowadzane są nowe technologie z zakresu segregacji i odzysku odpadów." - cytaty ze strony internetowej LPGK. A tymczasem:
"Jeśli ktoś używa świetlówek i żarówek energooszczędnych, powinien oddać je do punktu, gdzie zbierane są tzw. elektrośmieci. Energooszczędne świetlówki zawierają rtęć, dlatego wyrzucanie ich na wysypisko jest szkodliwe" - mówi Włodzimierz Promiński z organizacji Elektro Eko [źródło Dziennik Metro].
Aktualizacja: 30.07.2012 Oświadczenie rzecznika Straży Miejskiej w sprawie zgłoszonej sprawy złego traktowania koni: "Sprawa konia z ul. Poziomkowej 2, została przekazana do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii przy ul. Legnickiej 13 w Ziemnicach i jest prowadzona przez zatrudnione tam osoby. Z naszych informacji wynika, że sprawa jest w toku. Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny przeprowadził kontrolę u właściciela konia oraz rozmowę z nim. Zaplanowano także kolejne kontrole. Straż Miejska ze swojej strony dodatkowo również udała się w dniu 19 lipca na ul. Poziomkową 2,na miejscu stwierdzono, że koń nie był spętany oraz w żaden sposób nie jest ograniczona jego swoboda. Z informacji uzyskanych w dniu dzisiejszym od inspektora powiatowego weterynarii wynika, że sprawa w dalszym ciągu prowadzona jest przez ich jednostkę.
Otrzymałyśmy dziś wiadomość w sprawie koni od rzecznika legnickiej Straży Miejskiej:
(zachowano oryginalną pisownię maila)
"Dzień dobry
W odpowiedzi na emaila, sprawy dotyczącej sytuacji, w której znajduje się koń, o którym mowa. Skontaktowaliśmy się z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii i z oświadczenia zastępcy kierownika, w tej sprawie są już prowadzone czynności.
Ostatnio coraz częściej słyszmy o przypadkach zajeżdżania koni na śmierć, miedzy innymi w Zakopanem poprzez zmuszanie ich do ciągnięcia ciężkich zaprzęgów przez wiele godzin. Ale żeby w Legnicy również znęcano się nad końmi? Wczoraj otrzymałyśmy niepokojącego maila od osoby, która zgłasza, że od pewnego już czasu obserwuje niewłaściwe traktowanie koni na jednej z legnickich posesji. A wczoraj była wręcz zszokowana widząc konia z nogą przywiązaną krótką linką do głowy! Podobno właściciel został upomniany i nic z tym nie zrobił. Czy głupota i okrucieństwo ludzkie może dojść do tego stopnia? Trudno wręcz w to uwierzyć...
Ponieważ zdjęcie dostałyśmy drogą mailową przesłaliśmy je (wraz z treścią wiadomości oraz dokładnym adresem, gdzie zostało zrobione) do Pani Magdaleny Wargan (rzecznika legnickiej Straży Miejskiej), gdyż tylko jej adres mailowy znajduje się na stronie SM, a także do Powiatowego Inspektora Weterynarii. Według Ustawy o ochronie zwierząt są to jednostki odpowiadające za przestrzeganie jej przepisów (SM jako organ samorządu terytorialnego). Byłyśmy przekonane, że ktoś tam pojedzie i sprawę sprawdzi, panują przecież nieznośne upały, a osoba zgłaszająca napisała też, że konie nie mają dostępu do wody.
Niestety dziś przyszła kolejna wiadomość, że sytuacja koni nie uległa w żaden sposób poprawie - doszło więc do poinformowania Policji. Kiedy wreszcie służby opłacane z naszych podatków pofatygują się w to miejsce, żeby sprawdzić zawiadomienie, które zostało im podane na tacy?
W sobotę (30.06) otrzymałyśmy bardzo niepokojące zgłoszenie o dużej liczbie psów przebywających w mieszkaniu w centrum Legnicy. Psy były zaniedbane, głodne, rozmnażały się między sobą i gryzły a także nie opuszczały mieszkania w związku z czym smród czuć było już na parterze... Sąsiedzi opisali nam horror, który znoszą od lat, kiedy ujadające zwierzęta pozostawiane są same w mieszkaniu... Nikt im nie chciał pomóc - wielokrotnie wzywali Straż Miejską, Policję a także, od miesięcy zgłaszali ten problem lokalnym oddziałom i kołom TOZ-u, jednak nikt przez cały ten czas nie był w stanie pomóc zwierzętom i nakłonić właścicielki do dobrowolnego oddania psów, ani wystąpić do Prezydenta Legnicy o odebranie ich z urzędu (jest to procedura wymaga przez Ustawę o ochronie zwierząt). Na miejscu okazało się, że rzeczywiście Policja jest kompletnie bezradna i ogranicza się do... zapukania w drzwi. A problem ciągnie się tak długo! To wręcz niemożliwe, żeby żadne służby miejskie nie były w stanie nic z tym zrobić! A jednak! Zwierzęta i sąsiedzi zostały przez wszystkich pozostawione samym sobie.
W końcu apel o pomoc dotarł także i na naszą skrzynkę. Reakcja była natychmiastowa i po kilku wizytach oraz zbadaniu sytuacji, zorganizowałyśmy akcję zabrania pięciu psów - czterech młodzików i jednego dorosłego. W konsekwencji tych działań, dzisiaj w asyście funkcjonariusza Eko Patrolu Straży Miejskiej, udało nam się namówić właścicielkę do otwarcia drzwi i dobrowolnego zrzeczenia się psów! Zostały one przewiezione do schroniska dla zwierząt, gdzie zasygnalizowałyśmy ich ewentualne problemy zdrowotne. W celu ich zbadania zapewniono nas że zostanie wezwany weterynarz. Mamy nadzieję, że po obowiązkowej w schronisku kwarantannie wszystkie pieski znajdą kochające domy!
Wyprowadzenie ostatniego psa
Właścicielka odmówiła oddania dwóch psów - szesnastoletniego staruszka, który nikomu nie przeszkadza i jednej malutkiej suczki. Żeby zapobiec kolejnemu nieszczęściu trzeba ją jak najszybciej wysterylizować, czego dopilnujemy. TOZ Legnica zobowiązał się do pokrycia kosztów zabiegu. Pozostaniemy też w ścisłej współpracy z sąsiadami, żeby na przyszłość koszmar ten się nie powtórzył.
Wszystkim, którzy - w przeciwieństwie do Policji i administracji miejskiej - okazali się pomocni w tej sprawie i szukali pomocy dla tych zwierząt - serdecznie dziękujemy! AKTUALIZACJA 12.07.12 Suczka należąca do właścicielki pięciu odebranych psów została już wysterylizowana. Wysterylizowałyśmy również suczkę z sąsiedniego mieszkania, gdzie według sąsiadów także dochodziło do niekontrolowanego rozmnażania - w mieszkaniu tym jeszcze niedawno było osiem psów.