Przedświąteczna sobota była taka tylko dla ludzi. Zwierzęta
nie odczuły w żadnym stopniu świątecznego nastroju, chyba że w negatywnej formie, mianowicie takiej, że
pracownicy „świętowali” już w godzinach pracy i nic nie robili. We wszystkich
boksach było dużo nieposprzątanych odchodów (po co najmniej kilka kup).
Nie zrobiłyśmy zdjęć w gorszym stanie żeby Państwa nie obrzydzić. W takich warunkach pracownicy zostawili zwierzęta i o 15.00 pojechali do domu- świętować. Jakie to muszą być straszne święta przy takiej hipokryzji… jednak nie współczujemy.
Oprócz tego psy zostały z wodą kończącą się w miskach od godz. 15 aż do następnego dnia, a jedyny pokarm jaki znajdował się w boksach był
suchy…
Jak zwierzęta mają być zdrowe przy takiej „opiece” ? Nie dość,
że obsłudze nie chce się dawać jedzenia z puszek, bo to przecież zbyt pracochłonne,
to pamiętanie o wodzie i jej uzupełnianie przy suchej karmie też jest dla nich
za ciężkie?
Na początku myślałyśmy, że problemem jest brak puszek. Od wielu lat prosimy więc ludzi dobrej woli o darowanie takiego pokarmu do
schroniska. Jednak - jak widać - nie w tym tkwi problem. Teraz, mimo iż puszek jest
sporo, nadal nie dostają ich psy stare, o startym do dziąseł uzębieniu
i nie mogą jeść twardego jedzenia, a nawet jeśli je jedzą, robią to w cierpieniu.
Podobnie miała się sprawa z wybiegiem. Myślałyśmy, że
problemem jest jego brak i że jak już będzie to zwierzęta będą wybiegane i spacery
nie będą ich jedynym wyjściem z boksu. Chociaż poruszyłyśmy wszystkie instytucje
i doprowadziłyśmy do wybudowania wybiegu, zwierzęta korzystają z niego
sporadycznie i w niejednakowym wymiarze. Dzisiaj od godz.11.00 do 15.00 z
wybiegu skorzystały 3 psy…
Kiedy wyprowadzałyśmy psy na spacery korzystało z nich w tym samym czasie przy
dwóch osobach ok.10 psów. Co więc zmienił wybieg, skoro
ludzie pozostali ci sami?...
Od dłuższego czasu widzimy jak sterylizowane w
schronisku suczki bardzo mizernieją. Te, które przed zabiegiem były pełne życia, teraz
stają się smutne, osowiałe i mocno chudną. Czy aby na pewno zwierzęta po takich
zabiegach otrzymują odpowiednią ilość środków przeciwbólowych i gojących rany? Czy
nie jest tak, że po zabiegu zwierzęta
nie są już zaopatrywane w leki? Rany po sterylizacji nie są odpowiednio
zabezpieczane i opatrywane, a przez to goją się bardzo długo - a suczki niestety dodatkowo
je podrażniają.
Kiedy byłyśmy bardziej aktywne i pilnowałyśmy przepisów prawa zabiegi przeprowadzali
weterynarze pochodzący z wyboru. Obecnie przeprowadza je tylko schroniskowy
weterynarz. Widocznie dobrze sprawdza się we współpracy z obsługą skoro dostał takie
intratne zlecenie bez żadnego konkursu i wykonuje je przez kolejne lata. Widząc
jak opiekuje się on psami przebywającymi w schronisku można domniemywać, że w
podobny sposób podchodzi do zabiegów. Takie specjalistyczne usługi trudno
sprawdzić ale czy w ogóle kogoś to interesuje? Czy przedstawia się tylko papier
ze specyfikacją tego weterynarza a nikt tego w rzeczywistości nie kontroluje? Pieniądze
zaś wypłacane są za zabieg wraz z opieką pooperacyjną…
Stan coraz większej ilości suczek świadczy o tym, że coś
jest nie tak.
Diana była wcześniej dobrze zbudowaną suczką z dużym zasobem
energii. Po sterylizacji, kiedy już po jakimś czasie została z powrotem
umieszczona na widoku w boksie była nie do poznania! Osowiała, siedziała w
budzie i nie miała siły podejść do krat.
Na dodatek strasznie schudła! Była taka smutna…
Mimo tego, że po kilku tygodniach w końcu odżyła, nadal
jest mocno wychudzona. Dodatkowo ma problem z krwawiącymi tylnymi łapami.
Pisałyśmy o tym wcześniej, jednak jedyną reakcją było położenie w jej boksie
dywanu (by było jej miękko, czy by ukryć ślady krwi?).
Jej stan niestety przez to się nie
zmienił – nadal ma wyraźne rany na opuszkach i często podnosi tylne
łapy, które pieką i bolą przy staniu. Przecież ta suczka powinna zostać
wyleczona, tak by nie krwawiły! Czy przy dzisiejszym stanie medycyny to naprawdę
takie skomplikowane?!
Jeszcze odnośnie opieki. Do schroniska trafił mały, piękny
i puszysty szczeniaczek. Niestety, nie udzielono mu podstawowej pomocy, choć w pięknym futrze gnieździło się stado kleszczy.
Pewnie nikt nawet tego nie zauważył. Na jego niewielkim ciałku znajdowało się tyle kleszczy, ile wyciąga się z dorosłego psa .
W tą sobotę jego boks był już zablokowany. Czyżby osłabł i zachorował po takiej
inwazji pasożytów?
Na koniec o higienie, która jak pisałyśmy na początku mocno
kuleje. Tak więc oprócz odchodów psy spędzą święta z… martwymi myszami!
*******
Nowe bezdomne, które polecają się tylko dobrym ludzkim
sercom.
Najbardziej wzrusza piękny, spokojny - ale niewidzący pies. Oby jeszcze odnalazł swojego przewodnika na resztę trudnego życia...
Młodziutka i wesoła sunia.
Rasowe najpierw są specjalnie „produkowane”, a później też się
nudzą i trafiają na bruk.
Dwie zdziczałe suczki.
Wesoły młodziak.
Przerażona suczka.
Kto ma czyste sumienie niech świętuje.