poniedziałek, 28 marca 2016

Ludzkie święta to cierpienie zwierząt. 19 i 26 marca w schronisku.



Przedświąteczna sobota była taka tylko dla ludzi. Zwierzęta nie odczuły w żadnym stopniu świątecznego nastroju, chyba że  w negatywnej formie, mianowicie takiej, że pracownicy „świętowali” już w godzinach pracy i nic nie robili. We wszystkich boksach było dużo nieposprzątanych odchodów (po co najmniej kilka kup). 

Nie zrobiłyśmy zdjęć w gorszym stanie żeby Państwa nie obrzydzić. W takich warunkach pracownicy zostawili zwierzęta i o 15.00 pojechali do domu- świętować.  Jakie to muszą być straszne  święta przy takiej hipokryzji… jednak nie współczujemy.

Oprócz tego psy zostały z wodą kończącą się w miskach od godz. 15 aż do następnego dnia, a jedyny pokarm jaki znajdował się w boksach był suchy… 
Jak zwierzęta mają być zdrowe przy takiej „opiece” ? Nie dość, że obsłudze nie chce się dawać jedzenia z puszek, bo to przecież zbyt pracochłonne, to pamiętanie o wodzie i jej uzupełnianie przy suchej karmie też jest dla nich za ciężkie?
Na początku myślałyśmy, że problemem jest brak puszek. Od wielu lat prosimy więc ludzi dobrej woli o darowanie takiego pokarmu do schroniska. Jednak -  jak widać - nie w tym tkwi problem. Teraz, mimo iż puszek jest sporo, nadal nie dostają ich psy stare, o startym do dziąseł uzębieniu i nie mogą jeść twardego jedzenia, a nawet jeśli je jedzą, robią to w cierpieniu.

Podobnie miała się sprawa z wybiegiem. Myślałyśmy, że problemem jest jego brak i że jak już będzie to zwierzęta będą wybiegane i spacery nie będą ich jedynym wyjściem z boksu. Chociaż poruszyłyśmy wszystkie instytucje i doprowadziłyśmy do wybudowania wybiegu, zwierzęta korzystają z niego sporadycznie i w  niejednakowym wymiarze. Dzisiaj od godz.11.00 do 15.00 z wybiegu skorzystały 3 psy…
Kiedy wyprowadzałyśmy psy na spacery korzystało z nich w tym samym czasie przy dwóch osobach ok.10 psów. Co więc zmienił wybieg, skoro ludzie pozostali ci sami?...

Od dłuższego czasu widzimy jak sterylizowane w schronisku suczki bardzo mizernieją. Te, które przed zabiegiem były  pełne życia, teraz stają się smutne, osowiałe i mocno chudną. Czy aby na pewno zwierzęta po takich zabiegach otrzymują odpowiednią ilość środków przeciwbólowych i gojących rany? Czy nie jest tak, że po zabiegu zwierzęta nie są już zaopatrywane w leki? Rany po sterylizacji nie są odpowiednio zabezpieczane i opatrywane, a przez to goją się bardzo długo - a suczki niestety dodatkowo je podrażniają.
 
 
Kiedy byłyśmy bardziej aktywne i pilnowałyśmy przepisów prawa zabiegi przeprowadzali weterynarze pochodzący z wyboru. Obecnie przeprowadza je tylko schroniskowy weterynarz. Widocznie dobrze sprawdza się we współpracy z obsługą skoro dostał takie intratne zlecenie bez żadnego konkursu i wykonuje je przez kolejne lata. Widząc jak opiekuje się on psami przebywającymi w schronisku można domniemywać, że w podobny sposób podchodzi do zabiegów. Takie specjalistyczne usługi trudno sprawdzić ale czy w ogóle kogoś to interesuje? Czy przedstawia się tylko papier ze specyfikacją tego weterynarza a nikt tego w rzeczywistości nie kontroluje? Pieniądze zaś wypłacane są za zabieg wraz z opieką pooperacyjną…
Stan coraz większej ilości suczek świadczy o tym, że coś jest nie tak.
Diana była wcześniej dobrze zbudowaną suczką z dużym zasobem energii. Po sterylizacji, kiedy już po jakimś czasie została z powrotem umieszczona na widoku w boksie była nie do poznania! Osowiała, siedziała w budzie i nie miała  siły podejść do krat. Na dodatek strasznie schudła! Była taka smutna…
Mimo tego, że po kilku tygodniach w końcu odżyła, nadal jest mocno wychudzona. Dodatkowo ma problem z krwawiącymi tylnymi łapami. Pisałyśmy o tym wcześniej, jednak jedyną reakcją było położenie w jej boksie dywanu (by było jej miękko, czy by ukryć ślady krwi?). 
Jej stan niestety przez to się nie zmienił – nadal ma wyraźne rany na opuszkach i często podnosi tylne łapy, które pieką i bolą przy staniu. Przecież ta suczka powinna zostać wyleczona, tak by nie krwawiły! Czy przy dzisiejszym stanie medycyny to naprawdę takie skomplikowane?!

Jeszcze odnośnie opieki. Do schroniska trafił mały, piękny i puszysty szczeniaczek. Niestety, nie udzielono mu podstawowej pomocy, choć w pięknym futrze gnieździło się stado kleszczy. 
Pewnie nikt nawet tego nie zauważył. Na jego niewielkim ciałku znajdowało się tyle kleszczy, ile wyciąga się z dorosłego psa . W tą sobotę jego boks był już zablokowany. Czyżby osłabł i zachorował po takiej inwazji pasożytów?

Na koniec o higienie, która jak pisałyśmy na początku mocno kuleje. Tak więc oprócz odchodów psy spędzą święta z… martwymi myszami!

*******
Nowe bezdomne, które polecają się tylko dobrym ludzkim sercom.

Najbardziej wzrusza piękny, spokojny - ale niewidzący pies. Oby jeszcze odnalazł  swojego przewodnika  na resztę trudnego życia...
    


Młodziutka i wesoła sunia.


Rasowe najpierw są specjalnie „produkowane”, a później też się nudzą i trafiają na bruk.

Dwie zdziczałe suczki.
 


Wesoły młodziak.
  

Przerażona suczka.

Kto ma czyste sumienie niech świętuje.