niedziela, 18 stycznia 2015

Beznadziejne czekanie...

Czytając tego posta mogą zadać sobie Państwo pytanie, co robią teraz zwierzęta w schronisku? Zapewne to samo, co całymi popołudniami, rankami, wieczorami i nocami... czyli czekają wpatrując się uporczywie w kraty. Na co czekają? Rano na miskę nieapatycznej białej brei, zwanej zupą na kościach:

Po tym "pożywnym" posiłku czekają w swoich zabrudzonych fekaliami boksach na łaskę pracowników, którzy powinni je regularnie sprzątać. Psy to zwierzęta, które utrzymują czystość w swoich legowiskach i nie załatwiają w nich swoich potrzeb fizjologicznych. To dlatego, jak tylko wyrosną z wieku szczenięcego, przestają załatwiać się w domu i jeśli brak im regularnych spacerów, to prędzej pomęczą się kilka godzin skomląc w bólach, niż zabrudzą dywan w swoim domu. Dlatego pierwszym szokiem, jaki przeżywa pies w schronisku jest konieczność załatwienia się obok swojego legowiska i życia potem przez wiele godzin obok swoich odchodów. Dla niektórych psów staje się to takim problemem, że zawstydzone niegodnymi warunkami, w których przyszło im żyć, zaczynają zjadać własne odchody, co po miesiącach i latach skutkuje poważnymi chorobami kończącymi się śmiercią. Dlatego tak ważne jest, żeby w tak małym schronisku jak legnickie, gdzie pracownicy dysponują wybiegiem, wyprowadzać tam jak najczęściej WSZYSTKIE (a nie tylko "dyżurujące" psy), a przede wszystkim REGULARNIE SPRZĄTAĆ boksy. Jest to czynność, której najbardziej nie znoszą pracownicy i od której najbardziej uciekają. Rozumiemy, że mogą tego nie lubić, ale w takim razie dlaczego nie zmienią pracy - chociażby w obrębie swojej macierzystej spółki LPGK, gdzie mogliby się spełniać na "lepszych" stanowiskach? Pewnie dlatego, że trudniej znaleźć mniej wymagające zajęcie, gdzie przez 8 godzin można palić papierosy nie ruszając się spod wiaty! Panowie, uwierzcie że jest mnóstwo ludzi, którzy kochają zwierzęta i dla których ulżenie ich niedoli i posprzątanie po nich nie byłoby żadną ujmą na honorze!

Boksy w takim stanie zostawiane są na cały weekend!
***
Przed południem w schronisku zaczyna coś się dziać. Przyjeżdżają samochody. To Straż Miejska z Legnicy lub hycle z innych, często bardzo odległych gmin, przywożą do schroniska kolejnych nieszczęśników - najczęściej ofiary ludzkiego okrucieństwa. Niezwykle rzadko zdarza się happy end i odbiera je właściciel, najczęściej są to psy porzucone na zawsze. 
O tej porze w schronisku pojawiają się też odwiedzający, których w legnickiej placówce jest bardzo niewielu. Są to ludzie, którzy chcą adoptować psa. Niestety nikt ich tam nie wita z otwartymi ramionami, nie oprowadza, nie opowiada o psach, nie udziela odpowiedzi na wszystkie pytania. Taka izolacja pracowników zniechęca potencjalnych adoptujących, którzy albo porzucają ten zamysł, albo udają się do pobliskiego schroniska we Wrocławiu, którego dyrekcja dwoi się i troi, żeby ich przyciągnąć, np. takimi akcjami:

Na tej stronie znajdziecie Państwo ogłoszenia wielu firm namówionych do współpracy przez wrocławskie schronisko, które oferują swoje usługi nieodpłatnie lub z rabatem ludziom, którzy adoptowali psa ze schroniska. Czy w Legnicy nie można przeprowadzić podobnej akcji? Niestety, kierownika Boksy nie obchodzi, ile psów ma pozamykanych w klatkach....

***
Psy, które już pogodzą się z perspektywą spędzenia za kratami wielu miesięcy, a czasami i całego życia, czekają na każdą, nawet najmniejszą poprawę swojego losu. Może ktoś ociepli budę na zimne dni? Może ktoś załata dziury w budzie, tak żeby nie wiał przez nie wiatr? Może ktoś naprawi dziurawe dachy, przez które leje się woda na ściany, posadzki i do misek? ... Niestety, nie w tym schronisku. Tu pracownicy będą przechodzić obojętnie i patrzeć na to wszystko bez emocji...
 Za ocieplenie budy służy niedbale rzucona kołdra na blaszanym dachu...
***
Przez resztę dnia psy czekają na ulubioną kategorię odwiedzających - wolontariuszy, których legnickie schronisko ma najmniej spośród wszystkich takich placówek w Polsce. Można ich policzyć na palcach jednej ręki... Dla porównania, w o wiele mniejszym Celestynowie jest ich 245! Jak to świadczy o polityce LPGK i stosunku kierownika do wolontariuszy!
A to na nich psy tak czekają. Często taka wizyta jest jedynym powodem dla psa, żeby wyszedł z budy i choć na chwilę poczuł, że jest komuś potrzebny.

W takiej sytuacji władze miasta powinny wpłynąć na zarządce schroniska, by ten robił wszystko by pozyskać wolontariuszy... Niestety, jak na razie pracownicy mają za zadanie zrobić wszystko by ich zniechęcić.
***
O 15.00 życie w schronisku ucicha - wszyscy pracownicy idą do domu, wyprasza się wolontariuszy i odwiedzających. Przed kratami boksów nie przesuwają się już żadne obrazy, zamiera wszelki ruch, którego obserwacja jest jedyną rozrywką dla psów w tym miejscu. Zostają same, patrzą w pustą przestrzeń i czekają na dzień, kiedy przyjdzie uwolnienie - w postaci adopcji lub śmierci. Najbardziej beznadziejne jest czekanie psów, które spędziły tu już kilka lat, jak np. Nico.

Ten piękny, duży pies trafił tu jako młodziak - pełen życia i zaufania do ludzi. Tkwiły w nim niespożyte pokłady energii. Myślałyśmy, że ten piękny i łagodny pies, wzbudzający jednak respekt swoją posturą, szybko znajdzie dom, którego będzie wymarzonym wręcz stróżem. Tak się jednak nie stało, minęło dwa i pół roku, a Nico nadal tkwi za kratami. Rozładowuje swoją energię skacząc niczym akrobata po całym boksie, dosłownie odbijając się od ścian. Tak reaguje, kiedy do schroniska przychodzi ktoś, kogo nie zna lub kiedy obserwuje zza krat, jak inne psy są wyprowadzane na wybieg, sam raczej tam nie gości. Dlaczego? To pytanie do pracowników... Jedyną jego rozrywką są przynoszone przez nas zabawki, które może porzucać i gryźć. Nacieszyć się nimi może dopóki nie zostaną wyrzucone przez pracowników...
***
Nico ciągle CZEKA, ale inny stały rezydent już przestał. "Dziadzio" spędził w schronisku ponad dwa lata, to była jego trzecia zima, ale nie wytrzymał... Zniknął z boksu, wymazano go z oficjalnej strony schroniska prowadzonej z ramienia LPGK, po prostu rozpłynął się...

Nie wszyscy wytrzymują beznadzieję czekania... 
Niektórym po prostu pęka serce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz