sobota, 16 lutego 2013

Pracownicy schroniska ignorują wybieg

Niestety, mamy złe wieści dla wszystkich osób, którym nieobojętny jest los zwierząt w legnickim Schronisku dla bezdomnych zwierząt, a w szczególności dla tych, którzy doprowadzili do budowy wybiegu, podpisując się pod skargą na władze miasta, które ignorowały obowiązujące przepisy. Otóż pracownicy schroniska - po całym medialnym szumie związanym z jego oddaniem i zapowiedziami kierownika Leszka Boksy, że co godzinę każdego dnia będzie z niego korzystał jeden pies - tak, jak przewidywałyśmy - ignorują już fakt jego istnienia i przedkładają wygodę nad wyprowadzanie na niego pozamykanych całymi tygodniami psów. Tak też było dzisiejszego dnia - w momencie, kiedy przyszłyśmy do schroniska z wybiegu korzystał jeden pies, niestety kiedy został przyprowadzony do boksu, wybieg był pusty do końca dnia pracy, mimo tego, że zostały jeszcze dwie godziny...
Zatrudnieni pracownicy, którzy nie nadają się do pracy z żywymi istotami (czego nie raz dowodziłyśmy) nie potrafią pojąć tego, jak ważne jest dla zwierząt zaspokojenie naturalnej potrzeby ruchu. Obrazek był taki : pracownik prowadzi psa z wybiegu do boksu - całe schronisko szczeka, wariuje, puszy się, wyje, byle tylko pracownik podszedł teraz do jego boksu i dał mu szansę pobiegać, a ten? - wraca spokojnym krokiem wśród takiego "aplauzu", pewny siebie,  z podniesioną wysoko głową,  dumny z tego jaką ma władzę i jaki jest ważny, z zadowoleniem spogląda na mijane boksy i...wraca do swojego kantorka. Kiedy znika za jego drzwiami w schronisku zapada grobowa cisza, tak jakby nagle coś umarło... to nadzieja tych psów na opuszczenie boksu właśnie się skończyła. Zrezygnowane psy, wchodzą ze spuszczonymi głowami do bud i już do końca dnia nie potrafią się ożywić... Oczywiście "ważnego"  pracownika zupełnie to nie wzrusza.
Z tej haniebnej praktyki wyłamuje się  tylko JEDEN z zatrudnionych przez LPGK pracowników i przez cały dzień wyprowadza na wybieg zwierzęta spragnione ruchu. Przy okazji jest to również jedyny pracownik, który w soboty w ogóle opuszcza wygodną i ogrzewaną kanciapę i zajmuje się roznoszeniem wody, karmy i sprzątaniem. Jaka szkoda, że sobotni dyżur każdego z zatrudnionego przez LPGK mężczyzn wypada średnio 1 lub 2 razy w miesiącu... W pozostałe soboty próżno szukać pracownika spółki na terenie schroniska.

Powstał wybieg, wolontariuszy - których likwidowano na wszystkie sposoby, co skończyło się wprowadzeniem porozumienia, które jest na tyle bezsensowne że odbiera chęci do jego podpisania ludziom gotowym do bezinteresownej pomocy (Wyrzucili wolontariuszy, a wybiegu nadal nie ma...-  jest kilku (2-3)  i raczej nie biorą już psów na spacer, tylko wychodzą z nimi na wybieg. Jaki z tego wniosek - psy praktycznie nie opuszczają swoich boksów, tak jak to było kilka lat temu, kiedy nikt z zewnątrz "nie kręcił się" po schronisku i "nie zawracał głowy". LPGK dopięło swojego celu, o jaki przez 4 lata "walczyło" - znów w schronisku nie dzieje się nic dla dobra zwierząt, a pracownicy mają wygodny etat, na którym liczy się jedynie obecność - taka lokalna rzeczywistość wspomagana wszechmogącą w tym mieście osobą Józefa Wasinkiewicza.

Zatoczyło się koło. I tak oto, nasza "walka" o psy zaczyna się od nowa, bo nie wyobrażamy sobie, by opuścić te skrzywdzone zwierzęta i zostawić je na pastwę takich ludzi.

 Oto piękny, ogrodzony teren - chluba naszych oficjeli i argument do przedwyborczej kampanii -  stoi całymi dniami nieużywany:


***
Przy okazji zbliżającej się wiosny, która sprzyja wszelkim pracom remontowym, warto przypomnieć słowa Pani Wiceprezydent Jadwigi Zienkiewicz, która obiecała - przed lokalnymi mediami w dniu otwarcia wybiegu - budżet na ten rok w wysokości 30 000 zł na remont schroniskowych boksów, który (jak widać na poniższych zdjęciach, jak i na pokazie wyświetlającym się u dołu tej strony) jest niezbędny - tym bardziej, że jeszcze nigdy go nie wykonywano:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz