Co jakiś czas do schroniska trafiają psy w typie ras uznawanych w Polsce za agresywne (urzędowy wykaz ras psów uznawanych za agresywne wprowadzony na mocy art. 10 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt). Wydając takiego psa do adopcji kierownik schroniska powinien być szczególnie ostrożny. Nawet jeżeli pies w schronisku zachowuje się bardzo przyjaźnie, to kiedy trafi w niepowołane ręce może zostać wyszkolony np. do walk lub nauczony agresji w stosunku do ludzi. Niestety takie rasy jak pit bulle są szczególnie poszukiwane przez osoby, którzy zamierzają skrzywdzić je ucząc agresywnych zachowań, a suki często używane są jako maszynki do zarabiania pieniędzy i są w nieskończoność rozmnażane.
Dlatego też zwróciliśmy się do kierownika z apelem, żeby nie wydawał takich suk ze schroniska przed sterylizacją (według znowelizowanej Ustawy o ochronie zwierząt każdy pies powinien być poddawany w schronisku temu zabiegowi, w celu zapobiegania bezdomności). W naszym schronisku tak się nie dzieje. Powód? Są tylko dwie izolatki, gdzie zwierzęta mogą dochodzić do siebie po sterylizacji. Należy zatem dokonywać wyboru zwierząt, które zostaną poddane zabiegowi. Stąd nasz apel do kierownika, żeby w pierwszej kolejności sterylizował i kastrował amstaffy/pit bulle. Pan Boksa nic jednak sobie z tego nie robi i nadal wydaje do adopcji niewysterylizowane suki tej rasy (w czerwcu były dwa takie przypadki) w konsekwencji czego nie zamierza zapobiegać niepotrzebnemu rozmnażaniu tej potencjalnie groźnej rasy...
"Mądry uczy się na cudzych błędach, głupi na swoich" kierownik nie uczy się nawet na własnych - przypomnijmy, że raz już wydał kochanego, miłego amstaffa - Nelsona - w ręce przestępcy, który nauczył go agresji i pies po kilku miesiącach wrócił do schroniska już jako "bestia z Tarnopolskiej" po tym jak ciężko pogryzł człowieka. Niestety wydawanie amstaffów do adopcji nadal odbywa się bez żadnej kontroli, mimo tego, że kierownik ma takie możliwości - każdy adoptujący podpisuje umowę, która zawiera punkt o możliwości kontroli przez schronisko miejsca pobytu psa i jego traktowania. Co z tego, że możliwości są jeśli się z nich nie korzysta...
"Mądry uczy się na cudzych błędach, głupi na swoich" kierownik nie uczy się nawet na własnych - przypomnijmy, że raz już wydał kochanego, miłego amstaffa - Nelsona - w ręce przestępcy, który nauczył go agresji i pies po kilku miesiącach wrócił do schroniska już jako "bestia z Tarnopolskiej" po tym jak ciężko pogryzł człowieka. Niestety wydawanie amstaffów do adopcji nadal odbywa się bez żadnej kontroli, mimo tego, że kierownik ma takie możliwości - każdy adoptujący podpisuje umowę, która zawiera punkt o możliwości kontroli przez schronisko miejsca pobytu psa i jego traktowania. Co z tego, że możliwości są jeśli się z nich nie korzysta...
Oto najnowsza historia - w czerwcu tego roku p. Boksa oddał do adopcji suczkę rasy amstaff (oczywiście niewysterylizowaną). Nigdy nie sprawdził w jakie ręce trafiła. Miesiąc później TOZ otrzymuje zgłoszenie - "młodociany przestępca używa groźnego psa do szczucia kotów i straszenia sąsiadów".... Na miejscu okazuje się, że to wydany w czerwcu ze schroniska amstaff! Sprawa trafia do kierownika z prośbą, aby skorzystał z możliwości wykonania wizyty poadopcyjnej jaką daje mu umowa. Odpowiedź p. Boksy : "Nie interesuje mnie ten temat...".
I tak sytuacja się powtarza - po raz kolejny kierownik wydaje potencjalnie groźnego psa w nieodpowiednie ręce i mimo tego, że ma możliwość naprawienia tego błędu, to nie chce nawet rozmawiać na ten temat. Tylko patrzeć kiedy w lokalnych mediach znów pojawi się informacja : "pies pogryzł (oby nie zagryzł) człowieka!!!" Nie zapominajmy wówczas o człowieku który do takich tragedii doprowadza i rozliczyć go z podejmowanych decyzji.
A w schronisku, po staremu - nadal na adopcje czekają kolejne niewysterylizowane amstaffy, które pójdą w "pierwsze lepsze ręce" jakie się po nie zgłoszą...
A w schronisku, po staremu - nadal na adopcje czekają kolejne niewysterylizowane amstaffy, które pójdą w "pierwsze lepsze ręce" jakie się po nie zgłoszą...
Trzeba tak niewiele aby naprawić tę sytuację - wystarczy sterylizacja i wizyta poadpcyjna, jednak wszystko w rękach nieodpowiedzialnego człowieka, który nie chce nawet o tym rozmawiać, bo go to zwyczajnie nie interesuje....
Amstaffy to dobre i mądre psy - potrzebują jednak odpowiedzialnego właściciela. W przeciwnym wypadku "wspaniała adopcja" może zakończyć się tragedią
AKTUALIZACJA 07.09.12
NIE TRZEBA BYŁO DŁUGO CZEKAĆ: http://24legnica.pl/?p=3141