W ostatnią sobotę doszło w schronisku do groźnego pogryzienia między psami zamkniętymi w jednym boksie - było sporo krwi, która natychmiast została zmyta, by nie zostawić śladu kolejnej porażki pracowników. Są to psy, o których regularnie wspominamy w postach (chociażby w ostatnim sprawozdaniu). Alarmowałyśmy, że jest to jedna z najgorzej dobranych par w schronisku:
Jeden z nich (na pierwszym planie) to klasyczny pies dominujący. "Złotuś" (bo tak go nazywamy) nie wykazuje cienia agresji wobec ludzi, niestety nie toleruje w swoim bezpośrednim otoczeniu innych zwierząt. Wcześniej przez wiele miesięcy przebywał w jednym boksie z innym psem:
Z powodu zazdrości o uwagę odwiedzających schronisko, o dostęp do miski czy budy dochodziło między nimi do częstych walk, których ofiarą padał spokojny i słabszy "Florek":
Ten temat również powracał w wielu naszych postach i w końcu kierownik zdecydował się rozdzielić dwa psy. Dzięki temu Florek natychmiast znalazł dom, a Złotuś był spokojniejszy i z nikim nie musiał konkurować. Niestety, jakiś czas temu dokwaterowano go do innego psa - starszego i słabego (do schroniska trafił chory, potem nie mógł chodzić przez zaniedbane pazury, które wrosły mu w opuszki łap). Znowu zaczęła się rywalizacja i regularne pogryzienia. O wszystkich tych sytuacjach pisałyśmy na łamach bloga. W ciągu ostatnich kilku tygodni w schronisku zwolniło się kilka boksów, mimo to pracownicy nadal nie rozdzielali tej gryzącej się dwójki. W końcu w ostatnią sobotę doszło do krwawego pogryzienia, w wyniku którego najpoważniejszych ran doznał oczywiście słabszy, schorowany pies. Teraz wymaga on leczenia, a wystarczyło je po prostu rozdzielić... Czy ta (kolejna już sytuacja) da kierownikowi do myślenia i "przeszkoli" on swoich - nie nadających się do pracy z żywymi istotami - pracowników w dobieraniu do siebie psów? Czy "Złotuś" będzie mógł wreszcie zostać sam i nie krzywdzić innych - dotkniętych już przez życie - psów?...
***
Nawiązując do wrastających i uniemożliwiających poruszanie się pazurów to jest to chyba jedna z najsłabszych stron "opiekującego" się zwierzętami w schronisku weterynarza, ponieważ regularnie zaniedbuje on ich przycinanie. Konsekwencje tej niefrasobliwości są bardzo bolesne. Tak wyglądały wrastające pazury u pogryzionego przez "Złotusia" psa:
A tak wyglądają obecnie pazury psów przebywających w schronisku:
Takie przerośnięte pazury sprawiają szczególną trudność w poruszaniu na śliskich kaflach, gdzie nie ma też możliwości ich naturalnego spiłowania. Ale w schronisku nikogo to nie obchodzi, a weterynarz czeka, aż zaczną wbijać się w opuszki i kaleczyć psa...
***
Schroniskowe warunki nie służą też "Bosmanowi" - dużemu psiakowi w typie "wilczura". Choć jest to już starszy pies, to trafił do schroniska w miarę dobrej kondycji. Jednak jego mocno zniszczone i starte zęby utrudniają mu jedzenie suchej karmy, którą tu dostaje, przez co ten duży wilczur mocno schudł. Zaś na jego boku pojawił się też groźnie wyglądający guz. Wygląda na to że pobyt w miejscu przystosowanym dla zwierząt wcale mu nie służy.
Nie zostało mu już wiele lat życia, a schronisko z pewnością jeszcze bardziej je skróci. Może ktoś z Państwa mógłby zaoferować Bosmanowi schronienie i godziwą starość? Ten pies nie wymaga wiele, nie potrzebuje już długich spacerów ani pieszczot a przy tym jest bardzo łagodny.
***
Na koniec optymistyczny akcent:
nawet w tak ponurym miejscu można dać psom trochę radości.
Dla jednych jest to sam kontakt z człowiekiem, a dla innych...
pluszowy miś!
(chociaż coraz częściej zdarza się, że pracownicy złośliwie zabierają z boksów zabawki które przynosimy...)