poniedziałek, 26 maja 2014

Dobieranie psów w boksach. 24 maj 2014

W schronisku w Legnicy przebywa średnio ok. 70 psów. Przy dużej liczbie adopcji w tygodniu liczba ta może spaść nawet do 50, ale pamiętamy też czasy, kiedy w schronisku było znacznie ponad 100 zwierząt. Doprowadzało to do ogromnego zagęszczenia w boksach, w których gnieździło się nawet po 8 psów. Zagryzienia, walki o pokarm, brak możliwości wejścia do budy (w każdym boksie jedna buda i jedna miska) były na porządku dziennym. 

Teraz jest już znacznie lepiej. Niemniej jednak, do dyspozycji są 54 boksy, więc niektóre psy i tak muszą dzielić je z towarzyszem. Odpowiedzialne i przemyślane dobieranie takich par jest bardzo ważne i to z kilku powodów.

Sparowanie dominującego psa z bardzo uległym, sprawia że ten drugi często pozbawiany jest przez zaborczego towarzysza dostępu do miski, budy, a także nie jest dopuszczany do krat, kiedy do schroniska przychodzą potencjalni adoptujący, którzy chcieliby poznać i obejrzeć wszystkie psy. Taka sytuacja ma miejsce obecnie w boksie numer 10. Jeden z zamkniętych w nim psów przebywa w schronisku już od 2012 roku, a drugi od kwietnia 2013! Pierwszy, dominujący, przegania drugiego zawsze, kiedy do boksu podchodzą ludzie. Często warczy na niego i szczeka. W ten sposób szansy na adopcję pozbawione są dwa psy – ten, który musi się chować i ten, który okazuje wobec niego agresję (bo kto chciałby agresywnego psa?).
Znamy wiele przykładów, kiedy wystarczyło takie psy rozdzielić, by pokazały zupełnie inną naturę i bardzo szybko znalazły dom. Tak było w przypadku dwójki z boksu nr 12 – analogiczna sytuacja z zazdrością o kontakt z człowiekiem. Po rozdzieleniu jeden z nich błyskawicznie znalazł dom. 

Jeszcze gorzej jest gdy w jednym boksie zamknie się dwa dominujące psy. Tak było kiedyś w boksie nr 39. Dwa duże, agresywne psy dosłownie zagryzały się nawzajem. Na ich ciałach było mnóstwo głębokich ran, a ściany boksu regularnie pokrywała krew. Mimo licznych próśb o ich rozdzielenie, kierownik trwał w swoim uporze twierdząc, że jeśli to zrobi, to „będą za sobą tęsknić”. Nie trzeba chyba dodawać, że widok krwawej jatki odstręczał wszystkich adoptujących. Po wielu miesiącach udało się to zmienić – podczas wizyty lokalnej telewizji, przed kamerą, kierownik uległ namowom i rozdzielił agresywne psy. Wkrótce po ich agresji nie było nawet śladu, rany zaleczyły się, a psy okazały się przyjazne dla ludzi (czego wcześniej nie dało się stwierdzić, gdyż zajęte były tylko gryzieniem się nawzajem). Oba bardzo szybko znalazły domy.

Dlatego właśnie tak ważny jest prawidłowy dobór psów w boksach. Jednym ze sposobów umożliwiających zgodne dzielenie celi jest połączenie wysterylizowanej suczki z psem. Problemu z ewentualną ciążą nie ma, a przy tym zwierzęta przeciwnej płci są dla siebie bardziej tolerancyjne. Fakt ten zresztą dostrzegł Główny Lekarz Weterynarii, który wydał takie zalecenie kontrolującym schroniska dla zwierząt powiatowym lekarzom weterynarii:
"Z uwagi na behawioryzm psów, z którego wynika, iż w grupach mieszanych agresja jest mniejsza, można dopuścić utrzymywanie samców i samic w jednym pomieszczeniu."
Niestety, zarówno kierownik schroniska w Legnicy, jak i powiatowy lekarz weterynarii przez lata pozostawali głusi na te zalecenia. 

Ostatnio jednak dokonała się rzecz niemożliwa! PO RAZ PIERWSZY w historii tego kierownictwa – posadzono razem wysterylizowaną suczkę i psa.  W końcu kierownik do tego dorósł.   Już chciałyśmy krzyczeć o rewolucji z pochwałami, niestety - jak to bywa w naszym schronisku - nawet w takim wypadku zwyciężyła ludzka bezmyślność... Pracownik odpowiedzialny za parowanie psów w boksach, nadal zamyka psy „jak leci” i jak mu wygodnie, a czasami dobiera je sobie kolorami (sic!). W tak ważnej sprawie, nie bierze  się  pod uwagę najważniejszego - charakteru i temperamentu psa a także jego wieku i stanu zdrowia. I tak w legnickim schronisku – dzięki bezmyślności jednego człowieka – chore i stare psy siedzą zamknięte ze zdrowymi i charakternymi, co w konsekwencji skazuje słabszego psa na dodatkowe cierpienia – życie w strachu i utrudniony dostęp do miski z jedzeniem. 
 

Kiedy zwraca się na to uwagę, wspomniany pracownik wydaje się bardzo dumny z tego, że jest w tej sytuacji „bogiem” i że od jego woli zależy, czy psy zostaną rozdzielone, czy nadal będą się gryzły. Tak jak na igrzyskach – pan i władca rzuca na pożarcie wojowników i przygląda się który wygra. Tyle że tutaj jest schronisko, nie arena z igrzyskami! To jest miejsce dla zwierząt - już wystarczająco doświadczonych przez ludzi, w którym mają one znaleźć spokój i opiekę a nie być widowiskiem dla ludzi z kompleksami, którzy wyładowują się na słabszych! 
Halo, panie kierowniku, czy jest pan świadomy tego jak wykonują pracę osoby, którym podpisuje pan wypłatę? To wszystko idzie na pana konto a przecież wcale nie musi tak być . 


Pierwszy boks w którym dochodziło do agresywnych pogryzień to 2. Starsza i słaba suczka siedzi ze zdrowym i silnym psem. W przypadku prezentowania się ludziom ma małe szanse, bo pies ją odpycha do tyłu, zaś przy jedzeniu atakuje z całą siłą, tak że biedna wchodzi do budy i już boi się z niej wystawić nos…
 
Następny to boks nr 11. Starszy, słaby i wyciszony piesek zamknięty jest wraz ze zdrową i nadpobudliwą suczką. Z tego boksu głównie dochodziły w sobotę odgłosy gryzienia. Suczka nie przestawała gryźć słabszego nawet wtedy, kiedy leżał on poddańczo na grzbiecie - cały czas mocno nim szarpała i trwało to dłuższy czas. Bardziej wrażliwszy pracownik podchodził dwa razy do tego boksu ale on nie był tym decyzyjnym, w związku z czym mógł jedynie uciszyć gryzących się i odchodził zostawiając ofiarę ze swym oprawcą. 
 
 To tyle o zakompleksionych ludziach odreagowujących swoje życiowe niepowodzenia na podległych im zwierzętach.
 *********
Nie obędzie się też, bez uwagi o poziomie opieki weterynaryjnej.
 Suczka która trafiła kilka tygodni temu do schroniska z mocno wyłysiałą skórą, nie została przez weterynarza zdiagnozowana w związku z czym, jej stan się nie poprawił. Suczka mocno się drapie – swędzi ją cała skóra - do tego stopnie, że kładzie się na grzbiecie i wyciera o posadzkę. Przechodnie mogą stwierdzić, że się tak bawi ze szczęścia. Niestety, prawda jest jak zwykle w tym miejscu przykryta niemową zwierząt – cierpi, ale nie umie o tym powiedzieć tym, którzy biorą pieniądze za "leczenie" zwierząt.
  ********

Na końiec optymistyczne pozdrowienia od cudownej suczki, która bardzo chce wyjść na wolność.






poniedziałek, 19 maja 2014

17.05 - deszcz, zimno i mokro...



Deszcz, zimno i mokro… tak było w schronisku w sobotę. W związku z tym, tematem tego sprawozdania będą boksy hotelowe pozbawione zadaszenia.
Wszystkie psy były zlane wodą i przemoczone do suchej nitki, zaś na mokrych i śliskich kaflach z trudem walczyły o utrzymanie równowagi.

Nadal uważamy, że obecnie największym problemem w schronisku są boksy hotelowe. Nieodpowiednie kafle ścienne wyłożone na podłodze, powodują trudności z poruszaniem się psów i mogą prowadzić do urazów łap i stawów. Nie udowodnimy, że pies ma chore łapy właśnie z tego powodu, i to wykorzystują władze schroniska. Jedyne fakty, to zdjęcia i filmiki - które nie mogą być przecież zmanipulowane - pokazujące z jakim trudem zwierzęta się w tych warunkach poruszają– zwłaszcza te stare i o dużej masie … 
Jednak to jest dowód tylko dla ludzi myślących, mających jakaś wiedzę o świecie, prawach natury i wyobraźnię oraz odpowiedni stosunek do istot żywych. W naszym schronisku trafia on niestety w próżnię... 
 
Legnickiemu schronisku pod względem technicznym niczego nie brakuje, dlatego łatwo jest zmienić istniejący stan i dostosować go do warunków, w których mogłyby bezpiecznie przebywać zwierzęta. Samo wyłożenie posadzki kaflami przystosowanymi do podłóg - szorstkimi, i do warunków zewnętrznych nie jest dużym wydatkiem, tym bardziej, że obecne kafle nie dość, że zupełnie nieprzystosowane do miejsca, są w opłakanym stanie – kruszą się, odpadają, fugi są puste, maja nierówną powierzchnię w której zbiera się mocz i woda tworząc kałuże – w związku z czym, należy im się REMONT bardziej niż ten, w trakcie którego pomalowano lamperie w boksach na zewnątrz, czego efektów po roku nie widać.





Podobnie położenie trwałego zadaszenia w tych boksach, które chroniło by psy przed deszczem, śniegiem a także upałem, zaliczyć można do bieżących i PILNYCH prac w schronisku.

Dlaczego więc, do tej pory nikt z osób odpowiedzialnych za zwierzęta w schronisku, nie zajął się tym niewielkim  w rozmiarach a wielkim - w odczuciu zwierząt - problemem? Czy  kierownik, zarządca i właściciel schroniska nadal będą nas okłamywać, że wszystko jest w porządku? Jak długo jeszcze?

***********
 
Na plus:

Dziś, mimo padającego bez przerwy deszczu, obsługa schroniska w kurtkach przeciwdeszczowych roznosiła puszki psom, które najbardziej potrzebują miękkiego jedzenia oraz myła boksy.

Także Państwo, mimo tak brzydkiej pogody, wybrali się do schroniska i zaadoptowali kilka piesków.
DZIĘKUJEMY

poniedziałek, 12 maja 2014

Kolejny weekend - 10 maja



Dzisiaj w schronisku było bardzo dużo nowych psów. Wygląd większości z nich świadczy o tym, że były zaniedbywane od dłuższego czasu i porzucone wtedy, kiedy to zaniedbanie stało się problemem dla dotychczasowych „właścicieli”. Oczywiście są to najczęściej psy stare, które  w ciężkich warunkach wysłużyły swoje ludziom a teraz pewnie zostały „wymienione” na młodsze, ładniejsze i zadbane.

Pies, który został porzucony i najprawdopodobniej przywiązany gdzieś zwykłym sznurkiem. Ten powrozek, nie został mu zdjęty po przyjęciu do schroniska i nadal zwisa z obroży.


Wystraszony i nieśmiały duży pies -  mocno zakleszczony. Kleszcze wyczuwane są na całym ciele. Dodatkowo ma on  stare rany po kleszczach, które powstały w wyniku rozdrapywania, co spowodowało wpuszczenie zawartości pasożyta pod skórę. W konsekwencji, pies ma pełno guzów w których nadal tkwią zasuszone kleszcze.
Mimo tego, że był w takim stanie, nie miał na sobie obroży przeciwpchelnej…


Podobnie dwie zakleszczone suczki, także z guzami i rozdrapanymi ranami po starych kleszczach. Także bez obróż przeciwpchelnych…

Dodatkowo są bezmyślnie sparowane w jednym boksie – nie tolerują się , o czym świadczą świeże pogryzienia i rany.


 **********
Od jakiegoś czasu w schronisku przebywa  piękna i sympatyczna suczka Klara.  Została przyjęta wychudzona ale mimo kilkutygodniowego pobytu w schronisku jej stan wcale nie uległ poprawie a być może jeszcze się pogorszył. Suczka ma mocno zapadnięty brzuch i wydęte żebra, a kości widoczne są pod cienką skórą. 





Czy nikogo z obsługi nie zastanawia fakt dlaczego suczka nie może przytyć? Czy zgłaszają takie sytuacje weterynarzowi? Czy sam schroniskowy weterynarz nie zwrócił na to uwagi? Może to jakaś choroba, którą trzeba leczyć? Może zarobaczenie? A może trzeba ją przez jakiś czas po prostu lepiej odżywiać?
Na podstawie przepisów prawa, zwierzęta przebywające w schronisku  powinny być pod opieką pracowników oraz weterynarza. Czy w naszym schronisku jest to jedynie martwy zapis w regulaminie? Wszystkie psy powinny być na bieżąco obserwowane i na bieżąco, w razie potrzeby leczone. Niestety, zbyt często zdarza się, że w legnickim schronisku opieka nad zwierzętami  istnieje jedynie w teorii…

 *******
Pisałyśmy wiele razy o ostrych włazach w boksach hotelowych, którymi psy ranią sobie nosy podczas wychodzenia na zewnątrz. Dzisiaj nowy biedak długo walczył z włazem – ścierając sobie skórę o wystające drzazgi, aż w końcu zaklinował się na moment, wystraszył i zrezygnował z wyjścia. 


Pies w nowych warunkach nie umie wyjść na zewnątrz. Nie może załatwić  swoich potrzeb i zmuszony jest do załatwiania się na swoim posłaniu. Nie ma także możliwości pokazać się ludziom, którzy być może go szukają. 

A co w tym czasie robią pracownicy? Dziś praktycznie przez cały dzień siedzieli pod wiatą i w budynku – nie było ich prawie w ogóle widać na terenie schroniska. Po co więc przychodzą do pracy na cały dzień  skoro przez 4 godziny nie interesują się zwierzętami i nic nie robią? W czasie tych kilku godzin dwa psy skorzystały z wybiegu, a mogło się ich wybiegać co najmniej cztery. Ale po co, niech siedzą 24 godziny w zamkniętym boksie, w końcu to zwierzęta, więc się nie upomną, a pracowników to zupełnie nie wzrusza. Ci ludzie nie potrafią sobie wyobrazić , jak czuje się żywa istota zamknięta przez tyle czasu w jednym miejscu. 
Wiele razy udowadniałyśmy, że zatrudnieni w schronisku pracownicy nie przejawią w stosunku do zwierząt uczuć wyższych – dotyczy to także weterynarza i kierownika. Widocznie praca w tym miejscu, to dla nich jedynie łatwe pieniądze.

**********
Na koniec milusińskie świeżaki :

Przesympatyczna suczka, która bardzo prosiła o pieszczoty, głaskanie i wypuszczenie na wolność.








Tyle można dać tym uwiezionym zwierzętom – dla nas to tylko głaskanie, dla nich przeżycie które pozwoli przeżyć dzień.

Wesoły psiak, którego rozpiera energia tak, aż wskakiwał na gzyms w boksie. Przydałoby się mu wybiegać, ale nie było komu zaprowadzić go dzisiaj na wybieg, bo pracownicy odpoczywali…




I młodziak głośno domagający się uwagi, który cały czas przywoływał do swojej klatki.


Niestety, został zamknięty ze starszym i spokojnym psem, którego taka energia denerwowała, dlatego wolał  siedzieć wewnątrz niż być deptany przez młodziaka, a spotkania kończyły się groźnym ustawianiem „małego” do pionu.