W
schronisku w Legnicy przebywa średnio ok. 70 psów. Przy dużej liczbie adopcji w
tygodniu liczba ta może spaść nawet do 50, ale pamiętamy też czasy, kiedy w
schronisku było znacznie ponad 100 zwierząt. Doprowadzało to do ogromnego
zagęszczenia w boksach, w których gnieździło się nawet po 8 psów. Zagryzienia,
walki o pokarm, brak możliwości wejścia do budy (w każdym boksie jedna buda i
jedna miska) były na porządku dziennym.
Teraz
jest już znacznie lepiej. Niemniej jednak, do dyspozycji są 54 boksy, więc
niektóre psy i tak muszą dzielić je z towarzyszem. Odpowiedzialne i przemyślane
dobieranie takich par jest bardzo ważne i to z kilku powodów.
Sparowanie
dominującego psa z bardzo uległym, sprawia że ten drugi często pozbawiany jest
przez zaborczego towarzysza dostępu do miski, budy, a także nie jest
dopuszczany do krat, kiedy do schroniska przychodzą potencjalni adoptujący,
którzy chcieliby poznać i obejrzeć wszystkie psy. Taka sytuacja ma miejsce
obecnie w boksie numer 10. Jeden z zamkniętych w nim psów przebywa w schronisku już od 2012 roku, a drugi od kwietnia 2013! Pierwszy, dominujący, przegania drugiego zawsze, kiedy do boksu
podchodzą ludzie. Często warczy na niego i szczeka. W ten sposób szansy na
adopcję pozbawione są dwa psy – ten, który musi się chować i ten, który okazuje
wobec niego agresję (bo kto chciałby agresywnego psa?).
Znamy wiele przykładów,
kiedy wystarczyło takie psy rozdzielić, by pokazały zupełnie inną naturę i
bardzo szybko znalazły dom. Tak było w przypadku dwójki z boksu nr 12 – analogiczna
sytuacja z zazdrością o kontakt z człowiekiem. Po rozdzieleniu jeden z nich
błyskawicznie znalazł dom.
Jeszcze
gorzej jest gdy w jednym boksie zamknie się dwa dominujące psy. Tak było kiedyś w
boksie nr 39. Dwa duże, agresywne psy dosłownie zagryzały się nawzajem. Na ich
ciałach było mnóstwo głębokich ran, a ściany boksu regularnie pokrywała krew.
Mimo licznych próśb o ich rozdzielenie, kierownik trwał w swoim uporze
twierdząc, że jeśli to zrobi, to „będą za sobą tęsknić”. Nie trzeba chyba
dodawać, że widok krwawej jatki odstręczał wszystkich adoptujących. Po wielu miesiącach
udało się to zmienić – podczas wizyty lokalnej telewizji, przed
kamerą, kierownik uległ namowom i rozdzielił agresywne psy. Wkrótce po ich
agresji nie było nawet śladu, rany zaleczyły się, a psy okazały się przyjazne
dla ludzi (czego wcześniej nie dało się stwierdzić, gdyż zajęte były tylko
gryzieniem się nawzajem). Oba bardzo szybko znalazły domy.
Dlatego
właśnie tak ważny jest prawidłowy dobór psów w boksach. Jednym ze sposobów
umożliwiających zgodne dzielenie celi jest połączenie wysterylizowanej suczki z
psem. Problemu z ewentualną ciążą nie ma, a przy tym zwierzęta przeciwnej płci
są dla siebie bardziej tolerancyjne. Fakt ten zresztą dostrzegł Główny Lekarz Weterynarii, który wydał takie zalecenie kontrolującym schroniska dla zwierząt powiatowym lekarzom weterynarii:
"Z uwagi na behawioryzm psów, z którego wynika, iż w grupach mieszanych agresja jest mniejsza, można dopuścić utrzymywanie samców i samic w jednym pomieszczeniu."
Niestety, zarówno kierownik schroniska w Legnicy, jak i powiatowy lekarz weterynarii przez lata pozostawali głusi na te zalecenia.
Ostatnio
jednak dokonała się rzecz niemożliwa! PO RAZ
PIERWSZY w historii tego kierownictwa – posadzono razem wysterylizowaną suczkę
i psa. W końcu kierownik do tego dorósł. Już chciałyśmy krzyczeć o rewolucji z pochwałami, niestety - jak to bywa w naszym schronisku - nawet w takim wypadku zwyciężyła ludzka bezmyślność... Pracownik odpowiedzialny za parowanie psów w boksach, nadal zamyka psy „jak leci” i jak mu wygodnie, a czasami dobiera je
sobie kolorami (sic!). W tak ważnej sprawie, nie bierze się pod uwagę najważniejszego - charakteru i
temperamentu psa a także jego wieku i stanu zdrowia. I tak w legnickim
schronisku – dzięki bezmyślności jednego człowieka – chore i stare psy siedzą zamknięte
ze zdrowymi i charakternymi, co w konsekwencji skazuje słabszego psa na
dodatkowe cierpienia – życie w strachu i utrudniony dostęp do miski z
jedzeniem.
Kiedy zwraca się na to uwagę, wspomniany pracownik wydaje się bardzo dumny z tego, że jest w tej sytuacji „bogiem” i że od jego woli zależy, czy psy zostaną rozdzielone, czy nadal będą się gryzły. Tak jak na igrzyskach – pan i władca rzuca na pożarcie wojowników i przygląda się który wygra. Tyle że tutaj jest schronisko, nie arena z igrzyskami! To jest miejsce dla zwierząt - już wystarczająco doświadczonych przez ludzi, w którym mają one znaleźć spokój i opiekę a nie być widowiskiem dla ludzi z kompleksami, którzy wyładowują się na słabszych!
Halo, panie kierowniku, czy jest pan świadomy tego jak wykonują pracę osoby, którym podpisuje pan wypłatę? To wszystko idzie na pana konto a przecież wcale nie musi tak być .
Pierwszy
boks w którym dochodziło do agresywnych pogryzień to 2. Starsza i słaba suczka
siedzi ze zdrowym i silnym psem. W przypadku prezentowania się ludziom ma małe
szanse, bo pies ją odpycha do tyłu, zaś przy jedzeniu atakuje z całą siłą, tak że
biedna wchodzi do budy i już boi się z niej wystawić nos…
Następny
to boks nr 11. Starszy, słaby i wyciszony piesek zamknięty jest wraz ze zdrową i nadpobudliwą
suczką. Z tego boksu głównie dochodziły w sobotę odgłosy gryzienia. Suczka nie
przestawała gryźć słabszego nawet wtedy, kiedy leżał on poddańczo na grzbiecie - cały czas mocno nim szarpała i trwało to dłuższy czas. Bardziej wrażliwszy pracownik
podchodził dwa razy do tego boksu ale on nie był tym decyzyjnym, w związku z
czym mógł jedynie uciszyć gryzących się i odchodził zostawiając ofiarę ze swym oprawcą.
To tyle o
zakompleksionych ludziach odreagowujących swoje życiowe niepowodzenia na
podległych im zwierzętach.
*********
Nie obędzie się też, bez uwagi o poziomie opieki weterynaryjnej.
Suczka która trafiła kilka tygodni
temu do schroniska z mocno wyłysiałą skórą, nie została przez weterynarza
zdiagnozowana w związku z czym, jej stan się nie poprawił. Suczka mocno się drapie
– swędzi ją cała skóra - do tego stopnie, że kładzie się na grzbiecie i wyciera o
posadzkę. Przechodnie mogą stwierdzić, że się tak bawi ze szczęścia. Niestety,
prawda jest jak zwykle w tym miejscu przykryta niemową zwierząt – cierpi, ale
nie umie o tym powiedzieć tym, którzy biorą pieniądze za "leczenie" zwierząt.
********
Na końiec optymistyczne pozdrowienia od cudownej suczki, która bardzo chce wyjść na wolność.