Strony

poniedziałek, 30 września 2013

28 wrzesień - sprawozdanie

Kafle, kafle, kafle….

Dzisiaj był ciepły i suchy dzień, ale nie dla piesków w boksach hotelowych, które – jak pisałyśmy wcześniej - są permanentnie mokre, ponieważ są zlewane  z góry szlauchem w ramach szybkiego i wygodnego sprzątania. 

Ta kochana amstaffka, która urodziła w schronisku szczeniaki, a jej poród był ciężki i nadal jest bardzo osłabiona – zajmuje wyjątkowo „pechowy” boks -  kafle się w nim zapadły i utworzyły duże wgłębienie w którym stoi woda. Biedne szczeniaczki, które powoli wyglądają ze środka i pewnie niedługo będą wychodzić na zewnątrz – od razu wpadną w kałużę zimnej wody.



W zimie oczywiście w tym miejscu będzie lód, a pies w nim przebywający będzie walczył z grawitacja na śliskim podłożu i nadwyrężał stawy.

Nowe zdjęcia „gruntownie” naprawionych kafli (wg LPGK):

 ******
Wystraszona chudzina, która trafiła do schroniska i jest mocno przestraszona, co objawia się nieżytem żołądka – cały boks był w wymiocinach:

 ******
W kojcu na zewnątrz był szczeniak, który mimo tego, że nie zdążył jeszcze wiele przeżyć w swoim krótkim życiu, miał już złe doświadczenia z ludźmi i chował się w panice przed wszystkimi będącymi w pobliżu.


wtorek, 24 września 2013

21 września - sprawozdanie



Sobota była dniem spokojnym – zwłaszcza dla pracowników, którzy przez cały dzień przyjemnie raczyli się rozmowami z ludźmi, wybuchami śmiechu i podpieraniem płotu. Dobrze, że przyjeżdżamy w soboty, bo dziś oprócz nas nikt by nie pracował. Dowodem na to, były puste miski w kilku boksach  i oczywiście dużo psich kup, które zostały do niedzieli a kto wie, czy nie do poniedziałku, kiedy schronisko jest czynne dla ludzi…


a może był głodny?

*******

Dalszy ciąg popękanych, niedoklejonych i ostrych kafli, które zagrażają psom, utrudniają im poruszanie się  i są permanentnie mokre. Czy nie lepiej dla wszystkich – zwłaszcza dla zwierząt – byłoby je całkiem zbić i nie tworzyć niebezpieczeństwa? Do zarządzających ten argument zupełnie nie trafia, dlatego my będziemy walczyć o ich usunięcie z boksów, aż w końcu ktoś myślący dostrzeże to zagrożenie (podobnie jak o ich zadaszenie).

Tak wyglądają boksy hotelowe po ich „gruntownym” (cytując Prezesa LPGK – Józefa Wasinkiewicza) remoncie.
Oceńcie Państwo sami jak spółka wydała pieniądze pochodzące z naszych podatków i jeszcze chwali się tym w lokalnych mediach.
 

 







 Tutaj widać nawet krzyżak potrzebny przy kładzeniu płytek - tak chyba zamiast fugi... Ot, specjaliści to robili, a przecież nie za darmo...

 *******
Baco – o którym już pisałyśmy – mimo swoich rozmiarów i dużego temperamentu nadal siedzi w małym boksie hotelowym, dodatkowo zasłoniętym ze wszystkich stron... Ma zwariować czy utyć i się rozchorować? Boks ten jest obok pokoju kierownika, jednak ten, od wielu tygodni jest obojętny na jego rozpaczliwe ujadanie.



 ***********

Niektóre psy pozbawione kontaktu z człowiekiem i zamknięte w jednym miejscu wpadają w depresję. Częstą oznaką tego, jest wygryzanie sobie ciała do mięsa i robienie bolesnych ran. Taki pies jest obecnie w schronisku - ma napuchnięte i wygryzione do ran łapy.



*********
Dziś zauważyłyśmy dwie nowe suczki w złym stanie. 
Jedna ma dużą narośl na podbrzuszu i jest mocno zaniedbana.



Druga jest wyłysiała na znacznej części ciała i ma uszy w strupach.


 Mamy nadzieję że weterynarz dołoży starań i będzie je leczył.

***********
Jedynym miłym akcentem była uroda nowego psiaka, który wyglada zupełnie jak miś :) - nie można było się na niego napatrzeć, tym bardziej, że jest bardzo sympatyczny i kocha głaskanie.




sobota, 21 września 2013

Historia zagłodzonego psa

Na początku maja tego roku TOZ Legnica dokonał "spektakularnej akcji" opisanej na stronie internetowej organizacji jako interwencja w mieszkaniu przy ulicy Korczaka, która polegała na odebraniu psa zagłodzonego praktycznie na śmierć. Był to ewidentny przypadek znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, o czym świadczą makabryczne zdjęcia:

Zdjęcia są własnością TOZ i pochodzą ze strony organizacji

Gdyby nie tło całej tej historii oraz jej ciąg dalszy, można by było odtrąbić sukces TOZ-u. Niestety nie wszystko przedstawia się tak jednoznacznie, gdyż do tego nieludzkiego znęcania się nad psem doszło z winy samych inspektorów TOZ! Dramat rozgrywający się przy ulicy Korczaka był im wielokrotnie zgłaszany od co najmniej roku! Inspektorzy ci bywali tam i twierdzili, że mają sytuację pod kontrolą, bo... donoszą właścicielowi psa karmę! Co się z nią później działo trudno odgadnąć, gdyż na pewno nie trafiała do psiej miski, o czym TOZ doskonale wiedział, gdyż nadal docierały do niego dramatyczne apele o pomoc dla zagłodzonego zwierzęcia ze strony sąsiadów! Dopiero po roku, kiedy pies nie mógł już funkcjonować o własnych siłach , "inspektorzy" zdecydowali się zadziałać i przewieźć go do schroniska.

Tam pies trafił pod opiekę pana Filipowskiego, który na pięć miesięcy odizolował go od świata i zamknął w małym pomieszczeniu, a panowie z TOZ-u zaczęli zbierać pieniążki na pieska. W jakim celu? Przecież opieka weterynaryjna i karma są w schronisku zapewniane przez gminę, czyli nasze podatki. Widać w tym wypadku trzeba było "odpalić" coś ekstra, bo na konto TOZ zaczęły płynąć pieniądze od poruszonych ludzi.

Zaniepokojone tym, co dzieje się z psem po odizolowaniu go w schronisku oraz faktem, że w mieszkaniu tym TOZ pozostawił drugiego psa (!) napisałyśmy pismo do zarządu głównego TOZ. Jaka była reakcja? Otóż "w odpowiedzi" na stronie TOZ ukazała się laurka dla wspaniałych pracowników schroniska, a przede wszystkim dla zatrudnionego tam weterynarza. Pod tymi wszystkimi pochwałami podpisał się też Powiatowy Lekarz Weterynarii, a opatrzone zostały pięknymi zdjęciami z sielankowymi widoczkami na schronisko - szkoda tylko, że zdjęcia wykonano z takiej odległości, że w ogóle nie widać na nich psów! Czyli wszystko po staremu - rączka rączkę myje, a kierownik schroniska, LPGK, TOZ Legnica i Powiatowy Lekarz piszą sobie nawzajem pochwały i laurki.

***
W ostatnią sobotę zagłodzony pies został wreszcie wypuszczony na światło dzienne:

Jakie konsekwencje prawne TOZ i Straż Miejska w Legnicy wyciągnęły wobec właściciela, który znęcał się nad zwierzęciem? O tym niestety nie dowiemy się ze wzajemnych laurek -wszyscy już chyba o nim zapomnieli...
***

TOZ w Legnicy znany jest niestety z tego typu pokazowej działalności - co z tego,  że pies cierpiał od roku i TOZ o tym wiedział, a właściciel nie został ukarany... najważniejsze, że w końcu pies został odebrany właścicielowi, a Toz Legnica może przypisać sobie ten sukces,  pomijając fakty które do takiej sytuacji z jego winy doprowadziły.

My też próbowałyśmy początkowo współpracować z tą organizacją - niestety jedyne czego doświadczyłyśmy, to jeden wielki rozgardiasz, który do niczego nie prowadził... Lawina niezałatwionych interwencji rosła w szybkim tempie, a ludzie którzy przychodzili po pomoc dla zwierząt, szybko się zniechęcali i wychodzili trzaskając drzwiami. Ponieważ my, także nie mamy czasu na bezowocne i niekończące się dyskusje, stwierdziłyśmy, że więcej zrobimy działając same. Podobne opinie odnośnie działań TOZ dostajemy od Państwa, którzy w pierwszej kolejności zwracacie się o pomoc do Tozu i jej nie otrzymujecie. Tak jak my, jesteście zniechęceni do dalszych działań na rzecz zwierząt. Jednak pamiętajmy, że istnieją inne organizacje których działalność polega na rzeczywistej pomocy zwierzakom i czynią to z dużym poświęceniem - nie rezygnujmy więc przez jedną nieudolną organizację w szukaniu pomocy dla zwierząt.
Według struktury TOZ można pisać skargi na działania lokalnych oddziałów Toz, do zarządu głównego (ul Noakowskiego 4, 00-666 Warszawa) jednak wiemy, że tam też nikt się niczym nie przejmuje i takie skargi zostają bez odpowiedzi. Nikomu wewnątrz tej organizacji nie zależy na aktywnym działaniu i tolerują nieudolność swoich członków bez wyciągania konsekwencji. Jednak każdy z nas może zastanowić się, komu oddać swój jeden procent podatku - i to jest decyzja która ma duże znaczenie. Może dzięki temu  zmieni się postępowanie osób, dla których "działalność" w takich organizacjach jest jedynie odskocznią od nudnego życia na emeryturze.
Jednak gorsze od bezczynności TOZ-u Legnica, jest jego celowe szkodzenie zwierzętom! Jako organizacja prozwierzęca powinna ona walczyć o poprawę bytu psów w schronisku oraz o wprowadzenie prawdziwego programu walki z bezdomnością w gminie. Zamiast tego prezesi dogadują się z lokalnymi włodarzami i za śmieszne dotacje na zakup karmy wystawiają pochlebne opinie całej tej sitwie. Dzięki temu prezydent, kierownik schroniska i prezes LPGK mogą pochwalić się pozytywnymi opiniami TOZu - organizacji, której opinie w wielu urzędowych sprawach dotyczących zwierząt są prawnie wymagane. Jak w tych wzajemnych uściskach rąk, prawieniu sobie nawzajem komplementów, wspólnych spotkaniach i wystawianiu laurek, dostrzec troskę o los bezdomnych zwierząt? Zarząd Tozu w Legnicy zaocznie wystawia schronisku pozytywne opinie - na zasadzie "dobrej współpracy" - tylko komu ta współpraca ma służyć? - a przecież przedstawiciele TOZu w ogóle nie pojawiają się w schronisku!

Fakt istnienia oddziału TOZ w Legnicy sprawia też, że tracimy szansę na pomoc od innych organizacji, które mylnie zakładają, że skoro mamy lokalny TOZ to pomoże on zwierzętom na swoim terenie, a ze względu na ilość zgłoszeń, nie weryfikują już tego.

Niestety, organizacja która z nazwy sugeruje pomoc dla zwierząt jest tylko fikcją utrzymywaną by wydawać pozytywne opinie miastu, które nie robi nic by walczyć z bezdomnością zwierząt oraz kierownictwu schroniska - to klasyczne kółko wzajemnej adoracji:
Inne powiązania w naszej gminie

 **********
Oświadczenie
Nasza działalność dla zwierząt jest niezależna. Prosimy o nie łączenie jej z działaniami Toz Legnica, od którego wyraźnie się odcinamy.

**********

środa, 18 września 2013

Deszczowy 14 września w schronisku...

Ponieważ sobota była dniem, w którym padał deszcz, tematem przewodnim tego sprawozdania będzie woda. Mokre psy, przeciekające dachy, śliskie kafle, brak zadaszenia boksów hotelowych, pootwierane budy…

Pełną  rzeczywistość w taki dzień jak dziś oddają poniższe zdjęcia  małego pieska, który był przemoczony do suchej nitki, co  w warunkach schroniskowych jest stanem permanentnym – jak długo pada deszcz, tak długo psy są mokre, i nie mają możliwości wyschnąć.


To wszystko dzieje się w boksach tzw. hotelowych – tylko i wyłącznie – ze złej woli ludzi odpowiedzialnych za „opiekę” nad psami. Powoduje to fakt, że boksy  tzw. hotelowe nie mają zadaszenia i każde wyjście psów na zewnątrz (gdzie się załatwiają) sprawia, że mokną. Plandeka zakrywająca dach nakładana jest TYLKO w zimie, kiedy są duże opady śniegu – w dni deszczowe i upały psy albo drżą z przemoczenia albo ledwo dyszą na ostrym słońcu. Dlaczego tak długo walczymy o nałożenie plandeki na te boksy a kierownictwo jest nieugięte? – z wygody pracowników! Otóż w ramach czyszczenia boksów brak zadaszenia pozwala im w 5 minut zlać boksy z góry wodą ze szlauchu. Dzięki temu szybciej wrócą pod swój daszek, by schronić się przez deszczem i zimnem czy przed palącym słońcem. Jest to kolejny przykład na to, że to nie brak pieniędzy (których zawsze mało) powoduje cierpienia zwierząt, tylko zła wola i wygoda pracowników! Tak wygląda praca na rzecz zwierząt pod kierownictwem pana Boksy. Za taką pracę ludzie w czasach kryzysu dostają wypłatę.

Podobnie nasze apele o usunięcie śliskich płytek, które pod wpływem wody – codzienne zlewaniej w ramach czyszczenia plus deszcz czy śnieg – powodują, że psy mają trudności z utrzymaniem równowagi na śliskiej i mokrej powierzchni – także pozostają lekceważone.
 Sprawozdanie z deszczowego 1 czerwca 2013
 Zwierzęta nie poskarżą się przecież jak ciężko żyje im się w takich warunkach, a ludzie nie mający uczuć wyższych wykorzystują ich niemowę na swoją korzyść… Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że cała załoga, a także zarządca schroniska robią na nim jedynie pieniądze – comiesięczne wypłaty pensji - zaś potrzeby zwierząt nie są brane pod uwagę.

W pozostałych boksach „gruntownie wyremontowane” dachy - jak określa prezes LPGK Józef Wasinkiewicz i z-ca prezydenta Jadwiga Zienkiewicz – są nadal zbutwiałe i dziurawe, dzięki czemu woda zalewa pomalowane boksy i budy. 
boks nr 1
 boks  nr 5
boks nr 7
boks nr 8
boks nr 12
 boks nr 16
boks nr 20
 boks nr 32
Jak widać na powyższych filmach i tu pracownicy znaleźli rozwiązanie dla swojej wygody– miski same napełniają się deszczówką i nie trzeba opuszczać ciepłego i suchego budynku w taką „psią” pogodę, przecież wypłata i tak wpłynie na konto, za samą obecność w schronisku.
Pomimo deszczu i wody wlewającej się do boksów, wiele bud jest pootwieranych. Mokre psy nie mają możliwości poczuć ciepła w budzie do której dodatkowo zawiewa zimny i wilgotny wiatr. W legnickim schronisku nie ma zwyczaju sprawdzania tego, czy budy w takie dni są zamknięte. Otworzone w ciepłe dni po to, by wyschły - teraz z powrotem zalewane są wodą - wilgotnieją i gniją od środka… Jednak skoro tego nie widać, więc wszystko w porządku – główny cel – zachowanie estetyki na zewnątrz jest spełniony – wypłata się należy.
Ten staruszek – okrutnie potraktowany przez życie, który trzęsie się ze strachu i zimna, nie znajdzie w schronisku ukojenia – z pewnością będzie cierpiał zimno i oczywiście brak ludzkiego podejścia…
boks 38
 
Szczeniaki także nie mogą liczyć na żadne sentymenty. Kojec w którym przebywają stoi na zewnątrz, bez żadnego zadaszenia. Jedynie wilgotna buda daje im schronienie przed strugami padającego deszczu - tak zaczyna się ich „przygoda” z ludźmi…

Co do nie przemęczania się pracowników – sprawa wybiegu. Dziś, w ciągu trzech godzin pobytu w schronisku, dwa psy skorzystały z wybiegu. W trakcie naszych pobytów nie korzysta z niego więcej jak trzy psy. Przypomnijmy, że kierownik schroniska Leszek Boksa deklarował - przy jego szumnym otwarciu z władzami miasta - że każdy pies przebywający w schronisku w ciągu tygodnia będzie korzystał z godzinnego pobytu na wybiegu. W schronisku jest średnio ok. 65 psów. Panie Boksa, czy pańska matematyka różni się od tej ogólnie przyjętej? Bo według matematyki uczonej w szkołach taki wynik nie jest możliwy do osiągnięcia przy wyprowadzaniu 2-3 psów dziennie – i to w dniach, w których ktoś patrzy. Może jakieś kursy dokształcające?

A tak rozpaczliwie reagują psy, kiedy inny wyprowadzany jest na wybieg. 

**** 
Na koniec „papaja” w miskach – nazywana gorącym posiłkiem w wywiadach telewizyjnych i prasowych.
 

sobota, 14 września 2013

Władze Legnicy łamią ustawy

Jakiś czas temu pisałyśmy o tym, jak gmina Legnica nie wykonuje obowiązków nałożonych jej przez Ustawę o ochronie zwierząt, a dokładniej chodziło o ignorowanie przez władze naszego miasta przepisu nakazującego obowiązkową sterylizację zwierząt przebywających w schronisku. 
Dla przypomnienia:

Niestety, tak jak przewidywałyśmy Rada Gminy jak zwykle przyklasnęła ignorowaniu prawa przez prezydenta. Otrzymałyśmy lakoniczną odpowiedź, że nasza skarga w przedmiocie nie wypełnienia zapisów gminnej uchwały została uznana za bezzasadną, BEZ ŻADNEGO UZASADNIENIA! co z kolei jest łamaniem innej ustawy - Kodeksu postępowania administracyjnego. W ten sposób wybrane przez nas  władze traktują swoich wyborców! Przewodniczący Rady wprowadził nas także w błąd odnośnie daty sesji, na której miała być omawiana nasza skarga - data bez uprzedzenia została zmieniona na kilka dni przed wyznaczonym spotkaniem przez co nie mogłyśmy w niej uczestniczyć. Takimi "procedurami" władze gminy uniemożliwiają obywatelom udział w sesjach, na których omawiane są ich skargi! Do tego dochodzi jeszcze lekceważące przeciąganie terminów rozpatrywania pism, które w naszym mieście jest normą...

Na szczęście nasi gminni urzędnicy nie są bezkarni i pozostawieni bez nadzoru - na ich niekompetencje zawsze można się poskarżyć władzom nadrzędnym, co polecamy wszystkim Państwu, którzy są nie zadowoleni ze sposobu i trybu rozpatrywania pism przez gminnych urzędników. Sprawiedliwości można i trzeba dochodzić! Jeśli legniczanie nie zareagują, to prezydent i jego świta nadal będą bezkarni!

My takich spraw nie odpuszczamy, a doświadczenie nauczyło nas, że dochodzenie sprawiedliwości w kolejnych instancjach zawsze się opłaca. 
Tak było w sprawie wybiegu :

Tak było w sprawie remontu schroniska:

Tak też jest w kwestii sterylizacji psów w legnickim schronisku (a raczej jej braku). Pierwszą osobą, do której się zgłosiłyśmy po otrzymaniu odpowiedzi od przewodniczącego Rady, informującej o odrzuceniu skargi na prezydenta bez podania uzasadnienia, był Wojewoda dolnośląski. Jak się okazało legniccy urzędnicy dopuścili się uchybień przy rozpatrywaniu naszej skargi i spotkają ich za to konsekwencje:


Ponieważ na każdym kroku widzimy jak bardzo opłaca się konsekwencja i upów w dążeniu do celu, nie odpuścimy tego tematu, ani żadnego łamania praw zwierząt przez prezydenta Krzakowskiego! 

Pamiętajmy, że  URZĘDNICY   N I E    SĄ  BEZKARNI,  tylko bezczynność obywateli sprawia, że tak się czują!

poniedziałek, 9 września 2013

Sprawozdanie z 7 września 2013

Ostatnio władze spółki chwaliły się rekordową ilością adopcji zwierząt. Faktycznie potwierdzamy ten fakt - w ostatnich dwóch tygodniach schronisko opuściło co najmniej 14 psów. Niestety cudowne "wyczyszczenie" schroniska nastąpiło najprawdopodobniej za sprawą wywiezienia większości z nich do Niemiec - ok. 10 psów zostało adoptowanych jednego dnia lub dwóch przypadających po sobie. Tak jak opisywałyśmy wcześniej,

Wywózki do Niemiec nadal "mają się dobrze"...

Kim jest osoba, która wywozi legnickie psy do Niemiec i sprzedaje je na e-bayu?

Ani adoptować ani oddać, czyli "kup teraz" legnickiego psa na niemieckim e-bayu..

adopcje do Niemiec polegają na sprzedaży psów w internecie na e-bayu, w związku z czym ich los - po zapłaceniu za nie pieniędzy - pozostaje nieznany, a kontrolująca ten proceder spółka LPGK i TOZ Jawor nie mają zamiaru przybliżyć go legniczanom.

***
Mimo zwolnienia wielu boksów, dwa źle na siebie reagujące psy, o których pisałyśmy w zeszłym tygodniu nadal przebywają razem,  co doprowadza do ciągłych konfliktów między nimi. Dodatkowo przebywają we dwójkę w małym tzw. hotelowym boksie, w których przeważnie umieszcza się psy pojedynczo. Wcześniej, były one w normalnym boksie i mogły się przynajmniej od siebie odseparować. Teraz niestety nie mają na to miejsca. Przebywając w tak małym pomieszczeniu, nie są one w stanie prezentować się przed potencjalnymi adoptującymi czym skazuje się je na długoletnie więzienie. Czy właśnie taką wizję funkcjonowania schroniska prezentuje jego zarządca - "troskliwa" spółka LPGK? 
A może  pracownicy liczą na tzw. naturalną selekcję?


Podobnie nie ma miejsca w pustych i większych boksach dla Baco, o którym także ostatnio wspominałyśmy. Ten aktywny pies, który nie ma miejsca na swobodne poruszanie się po odpowiedniej dla jego rozmiaru powierzchni - tyje na potęgę! co oczywiście odbije się prędzej czy później na jego zdrowiu...


***
Podobnie nie zareagowano na suczkę, której obroża ściska gardło. Czy pracownicy czekają aż wrośnie jej w skórę, czy może aż się udusi na ich oczach?


***
Po wielu latach spędzonych w schronisku odszedł  staruszek z boksu numer 6 (a wcześniej 8), w którym przez cały ten czas przebywał ze swoim towarzyszem. Ten z kolei,  nigdy nie był w boksie sam i teraz popadł w głębokie odrętwienie - praktycznie w ogóle nie wychodzi z budy i ucieka od ludzi... Tak potrafią cierpieć zwierzęta po utracie swoich przyjaciół....


****
Zamknięcie, izolacja od wszelkich bodźców, bezczynność a przede wszystkim okropna samotność dają się też we znaki innym zamkniętym psom, które żeby tylko się czymś zająć wygryzają sobie łapy do żywego mięsa:

Dlatego tak ważne są dla nich wszystkie odwiedziny, wyprowadzanie na wybieg, towarzystwo człowieka, innych zwierząt (ale dobranych z głową) i choć chwila zabawy! 


***
Amstaffka, o której ciężkim stanie po porodzie pisałyśmy tydzień temu, nadal przybywa w schronisku i cierpi. W tym tygodniu zauważyłyśmy, że coś się z jej łapami. Utrudnia jej to chodzenie i z pewnością boli. Najprawdopodobniej jest to efekt wygryzania się z powodu stresu psychicznego, tym bardziej, że podejrzanie cicho było dziś w boksie w którym przebywa... czyżby coś niedobrego stało się z jej szczeniakami?...

***
Dowiadujemy się od Państwa, że gdy przychodzicie do schroniska i wspominacie o nas i naszej działalności, słyszycie od pracowników schroniska m.in. że:
- nie mamy wstępu do schroniska - prosimy pamiętać, że schronisko jest własnością gminy, czyli NAS - legniczan i to my zlecamy prowadzenie go LPGK i opłacamy zatrudnionych tam pracowników. Logiczne więc, że wynajęty przez nas - legniczan zarządca nie może nas z niego wyrzucać (co najwyżej my-gmina-obywatele możemy wyrzucić jego)!
- zlikwidowałyśmy wolontariat w schronisku - kiedy na początku 2012 roku LPGK postanowiło zakazać wyprowadzania psów na spacery tak, jak było to robione do tej pory, to właśnie my walczyłyśmy z prezesem LPGK i prezydentem o przywrócenie spacerów( wiele informacji w lokalnych serwisach informacyjnych, jak i reportaże telewizyjne z bezpośrednich rozmów).  Dziś LPGK i władze miasta chwalą się stałą współpracą z co najmniej dwudziestoma wolontariuszami, więc o czym mówią pracownicy? Kolejna propaganda sukcesu?...

Natomiast skandalem jest to, że jednej z kobiet, która wspomniała o znajomości z nami w ogóle odmówiono podpisania porozumienia umożliwiającego wyprowadzanie psów!!! Czy teraz LPGK będzie decydowało o tym, kto może korzystać z pełni praw obywatelskich, a kto jest legniczaninem gorszej kategorii? Czyżby było już za dużo wolontariuszy, żeby wyganiać kolejnych ze schroniska? 

w związku z powyższym:

***
Informujemy zarząd spółki LPGK, że jeśli pracownicy schroniska nadal będą zniesławiać nasze osoby, zwrócimy się do odpowiednich instytucji o wyciągnięcie konsekwencji prawnych.
***

Ostatnio spółka  posunęła się do kradzieży zdjęć z naszego bloga tj. naruszenia praw autorskich, w celu wykorzystania ich na stronie promującej swoją odpłatną działalność! 

Na skradzionym przez LPGK zdjęciu widnieje numer przypisany mu przez nasz aparat! Dokładnie to samo zdjęcie widnieje w sprawozdaniu z 17 sierpnia 2013 !
To zdarzenie jest dowodem na obłudę spółki LPGK, która wszędzie zapewnia o swojej trosce w stosunku do zwierząt przebywających w schronisku którym zarządza. Jej pracownicy i  władze spółki,  tyle wiedzą o warunkach w nim panujących ile wyczytają z naszego bloga! Pomimo szkalowania nas i naszej działalności, nie przeszkadza im to w posługiwaniu się bezprawnie naszą pracą, którą na każdym kroku utrudniają.

***
Urzędnicy pracujący za pieniądze zapomnieli co jest uczciwość, wierność i szczerość...
Na szczęście zwierzęta umieją bezinteresownie docenić nasze wysiłki. 


****
Pozdrowienia od naszych milusińskich