Dziś w schronisku było tak, jak
powinno być każdego dnia. Być może była jakaś kontrola albo wizytacja albo jakiś
dzień pokazowy?... Przynajmniej tak mogło się wydawać, bo przychodząc do tego
miejsca przez wiele lat, tyle dobrego naraz nie udało nam się nigdy zauważyć. Najważniejsze
jednak że skorzystały zwierzęta.
Przede wszystkim do bud została
włożona świeża słoma – co prawda dopiero drugi raz tej zimy ale ważne, że mimo
wszystko miało to miejsce ze względu na mroźne noce. Puszysta jeszcze słoma wystawała
z każdej budy!
Nawet bernardyn dostał swój
przydział słomy, nie tyle może żeby było mu cieplej ile wygodniej.
Dzięki temu, obrazek słomy
leżącej równiutko od tygodni pod wiatą przestał być jedynie statyczny:)
Apelujemy do zarządzających i
kierownictwa schroniska aby słoma w budach była ZAWSZE bez względu na porę roku
- w zimie zatrzymuje ona ciepło, zaś latem pozwala zwierzętom wygodniej leżeć
niż na wydrapanych i zniszczonych dechach, oraz by wymieniano ją na świeżą przynajmniej raz
w miesiącu.
Oprócz tego, była jeszcze
milsza niespodzianka – w każdej misce była dzisiaj mokra karma z puszki! W
dodatku w takiej ilości, że nie wszędzie została ona zjedzona od razu przez
psy, co świadczy o tym, że były najedzone!
Niestety, w tym miejscu nie
mogło być tak, żeby się tylko cieszyć. Tym razem nawalił weterynarz. Do
schroniska zostały przyjęte dwa duże psy, które nie dość że trafiły do jednego
boksu (mimo tego, że jest kilka wolnych) to jeden z nich jest mocno pogryziony na
szyi. Rana nie została zupełnie zaopatrzona ani oczyszczona. Pies ma na szyi skołtunioną sierść pokrytą krwią.
Oba psy są mocno wygłodniałe i dostały
nawet dodatkową porcję mokrej karmy pod koniec dnia! Niestety, jeden z nich
jest bardziej dominujący i silniejszy, przez co zjada swoją porcję jak i swojego
towarzysza który je wolniej… Żeby zrównać ich szanse w dojściu do siebie
należałoby je umieścić w osobnych boksach, nawet jeśli trafiły do schroniska z
jednego środowiska.
Kolejnym niedopatrzeniem
schroniskowego weterynarza są przerośnięte pazury u starszego psa, które
uniemożliwiają mu sprawne chodzenie i z pewnością sprawiają ból, bo aż
zniekształcają jego palce! Pies dodatkowo przebywa na najgorszej w schronisku powierzchni
– śliskich kafelkach w boksie tzw. hotelowym, dlatego rzadko wychodzi na
zewnątrz i dopiero dziś - pierwszy raz od trzech tygodni, wyszedł na zewnątrz i okazał
się bardzo sympatycznym staruszkiem spragnionym kontaktu z człowiekiem.
Była jeszcze jedna smutna sytuacja potwierdzająca
zwyrodnialstwo naszej ludzkiej rasy – kudłaty piesek biegający z przerażeniem
po ul. Ceglanej (pod schroniskiem) i podbiegający do każdego jadącego
samochodu. Niestety, najprawdopodobniej został wyrzucony z auta w pobliżu
schroniska.
Jak wiadomo pies nie może
zostać przyjęty do schroniska z ulicy i najpierw trzeba doprowadzić do
wypełnienia procedury przekazania go przez Straż Miejską. A tutaj od samego
telefonicznego zgłoszenia trzeba się mocno nagimnastykować, żeby przekonać
dyspozytora do wysłania patrolu - nawet jeśli zwierzęcia nie trzeba odławiać,
tylko dokonać formalności. Dlatego zrozumiałe jest oburzenie tych z Państwa,
którzy próbowali pomóc jakiemuś zwierzakowi i musieli zmagać się z urzędniczą
machiną. A przecież nie każdy ma na tyle czasu i determinacji, by doprowadzić
sprawę do końca. Niestety, tak wygląda u nas w praktyce wykonanie Programu
przeciwdziałania bezdomności, który uchwala gmina zobowiązana do tego znowelizowaną ustawą o ochronie zwierząt. Na
papierze który podpisuje bez zastrzeżeń legnicki TOZ nie ma mowy o trudnościach jakie są w
praktyce i nikomu nie chce się tego sprawdzać. Uchwalenie przepisów a ich wykonanie to w naszym mieście dwie różne rzeczy…
Jak pisałyśmy we wcześniejszych
postach bezkarność ludzi za porzucanie adoptowanych wcześniej zwierząt staje
się coraz bardziej popularna… W schronisku mamy obecnie Boxa, który rok temu
został adoptowany i znów trafił do schroniska.
Do tej soboty był Miki, który
także po kilku miesiącach z powrotem trafił do schroniska. Miejmy nadzieję, że
kolejna jego adopcja była już rozsądna i piesek znajdzie swoją przystań na
resztę życia.
Zaś nowym powracającym pieskiem
jest Murzyn. Był w schronisku zaledwie kilka tygodni temu i został z powrotem
porzucony/oddany jak nietrafiony prezent do sklepu…
To wszystko jest konsekwencją
polityki bezkarności prowadzonej przez legnickie schronisko i włodarzy miasta
będących jego właścicielem. Z jednej strony Straż Miejska robi wszystko, by
zniechęcić zgłaszającego do pomocy porzuconemu psu a z drugiej strony
bagatelizuje fakt, karania właścicieli którzy adoptowali psy i je porzucają –
co jest przecież przestępstwem. Wszystkie dane osobowe dostępne są w schronisku
jednak jak do tej pory ani Straż ani schronisko nie wyszli z inicjatywą karania tych,
którzy na to zasługują – łatwiej jest zniechęcać ludzi do jakichkolwiek działań,
i mieć przez to mniej zgłoszeń a w konsekwencji i mniej pracy… Taka jest nasza
legnicka rzeczywistość na wszystkich urzędniczych szczeblach za co
odpowiedzialnym jest rządzący 13 rok Prezydent naszego miasta, który nie widzi
w tym żadnego problemu.
Procedurę pomocy zwierzęciu w
naszym mieście przedstawiamy w zakładce Zwierzęta w opałach jednak musimy Państwa
uprzedzić o tym, że trzeba się nie raz mocno nagimnastykować by ją uzyskać, być
zdeterminowanym a już na pewno nie liczyć na żadną wdzięczność. Żeby się nie
rozczarować lepiej nastawić się na trudności i traktowanie jak wrzoda na d…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz