Strony

niedziela, 22 lutego 2015

Idealny dzień?... 21 luty 2015



Dziś w schronisku było tak, jak powinno być każdego dnia. Być może była jakaś kontrola albo wizytacja albo jakiś dzień pokazowy?... Przynajmniej tak mogło się wydawać, bo przychodząc do tego miejsca przez wiele lat, tyle dobrego naraz nie udało nam się nigdy zauważyć. Najważniejsze jednak  że skorzystały zwierzęta.
Przede wszystkim do bud została włożona świeża słoma – co prawda dopiero drugi raz tej zimy ale ważne, że mimo wszystko miało to miejsce ze względu na mroźne noce. Puszysta jeszcze słoma wystawała z każdej budy!
 
 
  
Nawet bernardyn dostał swój przydział słomy, nie tyle może żeby było mu cieplej ile wygodniej.

Dzięki temu, obrazek słomy leżącej równiutko od tygodni pod wiatą przestał być jedynie statyczny:)
 
Apelujemy do zarządzających i kierownictwa schroniska aby słoma w budach była ZAWSZE bez względu na porę roku - w zimie zatrzymuje ona ciepło, zaś latem pozwala zwierzętom wygodniej leżeć niż na wydrapanych i zniszczonych dechach,  oraz by wymieniano ją na świeżą przynajmniej raz w miesiącu.

Oprócz tego, była jeszcze milsza niespodzianka – w każdej misce była dzisiaj mokra karma z puszki! W dodatku w takiej ilości, że nie wszędzie została ona zjedzona od razu przez psy, co świadczy o tym, że były najedzone!

Niestety, w tym miejscu nie mogło być tak, żeby się tylko cieszyć. Tym razem nawalił weterynarz. Do schroniska zostały przyjęte dwa duże psy, które nie dość że trafiły do jednego boksu (mimo tego, że jest kilka wolnych) to jeden z nich jest mocno pogryziony na szyi. Rana nie została zupełnie zaopatrzona ani oczyszczona. Pies ma na szyi  skołtunioną sierść pokrytą krwią. 
 
 

Oba psy są mocno wygłodniałe i dostały nawet dodatkową porcję mokrej karmy pod koniec dnia! Niestety, jeden z nich jest bardziej dominujący i silniejszy, przez co zjada swoją porcję jak i swojego towarzysza który je wolniej… Żeby zrównać ich szanse w dojściu do siebie należałoby je umieścić w osobnych boksach, nawet jeśli trafiły do schroniska z jednego środowiska.

Kolejnym niedopatrzeniem schroniskowego weterynarza są przerośnięte pazury u starszego psa, które uniemożliwiają mu sprawne chodzenie i z pewnością sprawiają ból, bo aż zniekształcają jego palce! Pies dodatkowo przebywa na najgorszej w schronisku powierzchni – śliskich kafelkach w boksie tzw. hotelowym, dlatego rzadko wychodzi na zewnątrz i dopiero dziś - pierwszy raz od trzech tygodni, wyszedł na zewnątrz i okazał się bardzo sympatycznym staruszkiem spragnionym kontaktu z człowiekiem.

Była  jeszcze jedna smutna sytuacja potwierdzająca zwyrodnialstwo naszej ludzkiej rasy – kudłaty piesek biegający z przerażeniem po ul. Ceglanej (pod schroniskiem) i podbiegający do każdego jadącego samochodu. Niestety, najprawdopodobniej został wyrzucony z auta w pobliżu schroniska. 

Jak wiadomo pies nie może zostać przyjęty do schroniska z ulicy i najpierw trzeba doprowadzić do wypełnienia procedury przekazania go przez Straż Miejską. A tutaj od samego telefonicznego zgłoszenia trzeba się mocno nagimnastykować, żeby przekonać dyspozytora do wysłania patrolu - nawet jeśli zwierzęcia nie trzeba odławiać, tylko dokonać formalności. Dlatego zrozumiałe jest oburzenie tych z Państwa, którzy próbowali pomóc jakiemuś zwierzakowi i musieli zmagać się z urzędniczą machiną. A przecież nie każdy ma na tyle czasu i determinacji, by doprowadzić sprawę do końca. Niestety, tak wygląda u nas w praktyce wykonanie Programu przeciwdziałania bezdomności, który uchwala gmina zobowiązana do tego  znowelizowaną ustawą o ochronie zwierząt. Na papierze który podpisuje bez zastrzeżeń legnicki TOZ nie ma mowy o trudnościach jakie są w praktyce i nikomu nie chce się tego sprawdzać. Uchwalenie przepisów a ich wykonanie to w naszym mieście dwie różne rzeczy…

Jak pisałyśmy we wcześniejszych postach bezkarność ludzi za porzucanie adoptowanych wcześniej zwierząt staje się coraz bardziej popularna… W schronisku mamy obecnie Boxa, który rok temu został adoptowany i znów trafił do schroniska.

Do tej soboty był Miki, który także po kilku miesiącach z powrotem trafił do schroniska. Miejmy nadzieję, że kolejna jego adopcja była już rozsądna i piesek znajdzie swoją przystań na resztę życia.

Zaś nowym powracającym pieskiem jest Murzyn. Był w schronisku zaledwie kilka tygodni temu i został z powrotem porzucony/oddany jak nietrafiony prezent do sklepu…

To wszystko jest konsekwencją polityki bezkarności prowadzonej przez legnickie schronisko i włodarzy miasta będących jego właścicielem. Z jednej strony Straż Miejska robi wszystko, by zniechęcić zgłaszającego do pomocy porzuconemu psu a z drugiej strony bagatelizuje fakt, karania właścicieli którzy adoptowali psy i je porzucają – co jest przecież przestępstwem. Wszystkie dane osobowe dostępne są w schronisku jednak jak do tej pory ani Straż ani schronisko nie wyszli z inicjatywą karania tych, którzy na to zasługują – łatwiej jest zniechęcać ludzi do jakichkolwiek działań, i mieć przez to mniej zgłoszeń a w konsekwencji i mniej pracy… Taka jest nasza legnicka rzeczywistość na wszystkich urzędniczych szczeblach za co odpowiedzialnym jest rządzący 13 rok Prezydent naszego miasta, który nie widzi w tym żadnego problemu.
Procedurę pomocy zwierzęciu w naszym mieście przedstawiamy w zakładce Zwierzęta w opałach jednak musimy Państwa uprzedzić o tym, że trzeba się nie raz mocno nagimnastykować by ją uzyskać, być zdeterminowanym a już na pewno nie liczyć na żadną wdzięczność. Żeby się nie rozczarować lepiej nastawić się na trudności i traktowanie  jak wrzoda na d…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz