Strony

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Sterylizacja przeciwdziała bezdomności i ratuje życie


Pomyślmy sobie ile szczeniąt może mieć w ciągu swojego życia jedna suczka, która może rodzić nawet dwa razy do roku? 

Dlatego tak ważne jest by po zaadoptowaniu suczki ze schroniska pomóc także innym psom w przyszłości i zadbać o wysterylizowanie jej. Dzięki temu, będziemy mieć swój osobisty wkład w walkę z bezdomnością zwierząt, czym sprawimy, że mniej będzie dramatów zwierząt, które przez brak takiego zabiegu trafiają ciągle do schronisk w całym kraju.

Należy rozwiać mity związane ze sterylizacją zwierząt.
Podstawowym błędem jest myślenie, że najzdrowiej – zarówno dla suczki jak i dla psa – jest raz dopuścić do zapłodnienia. NIE MA W  TYM GRAMA PRAWDY!!! Suka podczas ciąży nadwyręża swój organizm, co może powodować nieodwracalne zmiany i w przyszłości pojawić się mogą nowotwory. Z kolei pies, który zostanie raz dopuszczony – zawsze będzie o tym pamiętał, i mimo kastracji, będzie zachowywał się inaczej niż ten, który tego nigdy nie zaznał. Takie kumulowanie w sobie niespełnionych emocji u zwierząt, które nie zostały poddane  zabiegowi, jak i tych które przeżyły „swój pierwszy raz” zawsze prowadzi w przyszłości do różnego rodzaju dolegliwości zdrowotnych (ropomacicze, nowotwory).  Poza tym, myślenie typu: „dopuszczę swoją sukę bo mam chętnych na szczeniaki” jest równoznaczne z tym, że pozbawia się domów zwierzęta, które już żyją i cierpią w schroniskach! To jest sztuczne zapełnianie domów, które mogłyby przyjąć pod swój dach zwierzęta już porzucone i najbardziej takiego domu potrzebujące. Dlatego nie myślmy sobie, że mamy czyste sumienie, gdyż w ten sposób zabieramy domy tym najbardziej ich potrzebującym, a jaką mamy gwarancję że kiedyś nasz oddany szczeniaczek nie trafi na ulicę i niepotrzebnie się nie rozmnoży? To jest błędne koło, które sprawia, że sami przyczyniamy się bezmyślnie do bezdomności zwierząt i zapełniania schronisk.

Suczka powinna być sterylizowana przed pierwsza cieczką, która występuje ok. 6 -12 miesiąca życia, w zależności od rasy i wielkości (najlepiej zasięgnąć konsultacji weterynaryjnej). Jeśli nie umiemy dokładnie ustalić jej wieku, wtedy należy poczekać do cieczki po której, w okresie ok. 3-4 miesięcy najbezpieczniej jest ją poddać takiemu zabiegowi (narządy rodne są wtedy w stanie największego odpoczynku, co gwarantuje najmniejsza ingerencję w organizm).
Lekarze weterynarii dysponują obecnie takimi środkami i posługują się takimi technikami, które gwarantują naszym pupilom bezbolesne przejście takiego zabiegu. Po sterylizacji/kastracji zwierzęta czują się dobrze i nie wymagają żadnej rekonwalescencji.
Jeśli kochacie swoje zwierzęta i chcecie utrzymać je jak najdłużej w ZDROWIU , a także zapewnić im DŁUGIE ŻYCIESTERYLIZUJCIE JE i nie dopuszczajcie do NIEPOTRZEBNEGO rozmnażania, w imię pozbawionych prawdy średniowiecznych mitów!

Ponieważ problem bezdomności jest powszechny, powstają ogólnopolskie akcje mające na celu ułatwić właścicielom zwierząt podjęcie decyzji o sterylizacji. W związku z tym, od kilku lat w miesiącu MARCU można taniej wysterylizować/wykastrować naszego zwierzaka. Co roku włącza się w taką akcję Lecznica weterynaryjna dr Legienia, która mieści się w Legnicy przy ul. Wrocławskiej 168-174 http://www.lecznicalegnica.pl/


Już w kilka godzin po zabiegu suczki suczka wraca do domu, gdzie przez 7 dni nosi specjalny fartuszek, który zakłada jej weterynarz


niedziela, 14 kwietnia 2013

Minął rok od zlikwidowania wolontariatu

Dokładnie rok temu, 1 kwietnia, zarządca schroniska - spółka LPGK - zdecydowała się na zlikwidowanie wolontariatu w dotychczasowej formie, w jakiej funkcjonował bezproblemowo przez kilka lat. Wolontariat ten, w pełni oparty na dobrej woli odwiedzających schronisko ludzi, zastąpiono korzystniejszym dla spółki tzw. "porozumieniem". I tak pieskie życie w schronisku stało się jeszcze bardziej szare i smutne, ale po kolei...

Przed 1 kwietnia 2012
Wolontariuszem mógł zostać każdy, komu leżał na sercu los psów w schronisku; każdy, kto chciał pomóc, ale nie mógł adoptować psa; każdy, kto chciał spędzić wolny dzień na łonie natury w towarzystwie zwierząt; każdy, kto chciał poczuć, że nie jest egoistą i robi coś ważnego. Każdy miał swoje powody, a efektem było schronisko tętniące życiem. Odwiedzali je młodzi, starsi, całe rodziny, które chciały pokazać dzieciom czym jest odpowiedzialność i opieka nad psem, a nawet całe klasy pod opieką wychowawców... Nierzadko ruch był tak duży, że jednego dnia na spacer wychodziły wszystkie psy. 
Wśród całej tej masy "spontanicznych" wolontariuszy, było też wielu, którzy odwiedzali schronisko regularnie. Zajmowali się socjalizacją najtrudniejszych przypadków, ale także pielęgnacją - latem wszystkie psy były wykąpane i wyszczotkowane. Nie da się bowiem ukryć, że wielu adoptujących kieruje się pierwszym wrażeniem, a nie wszyscy są tak empatyczni, żeby przytulić brudnego i śmierdzącego kundelka... A poza tym pies z czystą, oddychającą skórą pozbawioną kołtunów po prostu lepiej się czuje...



Po pierwszym kwietnia 2012
LPGK bardzo nie podobały się tłumy odwiedzające schronisko i obserwujące, co się w nim dzieje. Pracownicy również narzekali, że przez wolontariuszy ich "wolne" soboty - kiedy to mogli przesiadywać w swojej kanciapie i oglądać seriale - stały się dniami najbardziej pracowitymi, bo musieli obsługiwać wolontariuszy. 
Długo myślano, jak się ich pozbyć i wreszcie sztab prawników, opłacanych przez LPGK, wymyślił "porozumienie". O co w nim chodzi? 
Z dniem 1 kwietnia 2012 r., każdy wolontariusz, który odwiedzał schronisko tchnięty potrzebą zrobienia czegoś dobrego, został odprawiony z kwitkiem. Wszystkim tym ludziom powiedziano, że najpierw muszą postarać się u lekarza o  odpłatne zaświadczenie stwierdzające "brak przeciwwskazań zdrowotnych do wyprowadzania psów"(???). Kiedy już uzyskają takie absurdalne zaświadczenie zostaną przeszkoleni przez samego kierownika z zakresu przepisów BHP i dopiero wtedy będą mogli wykazywać się swoją dobrą wolą. Jednak będzie ona warunkowana wieloma ZAKAZAMI, które spółka wprowadziła tylko po to, by nie było wielu chętnych do takiej "roboty" (po co mają się kręcić  i być świadkami prawdziwego obrazu schroniska).
Jest to m.in.:
- ZAKAZ robienia zdjęć, 
- ZAKAZ spacerowania w parze z innym wolontariuszem, 
- ZAKAZ promowania adopcji poza oficjalną stroną powiązaną z LPGK (???)
i kilka innych. 
A dodatkowo, jeżeli ktoś nie spodoba się pracownikowi zawsze może dostać od niego naganę za łamanie - szeroko już wtedy rozumianych - "zasad współżycia społecznego", co skutkuje KARĄ (? za dobrą wolę!!!) jaką jest dożywotni ZAKAZ dobrowolnego wyprowadzania psów!!!
I tak, Legnica stała się ewenementem na skalę całego kraju, ponieważ w żadnym innym schronisku takie przepisy nie funkcjonują! Owszem, podpisuje się umowy z wolontariuszami określające zakres ich czynności, ale mieszczą się one w ogólnych przepisach o wolontariacie - nigdzie nie ma takiej samowolki jak w Legnicy, gdzie miejska spółka nie będąca właścicielem schroniska, a jedynie nim zarządzająca, wprowadza swoje wewnętrzne przepisy, które chronią jedynie jej interesy i nie mają  nic wspólnego ze zwierzętami, którymi powinna się "opiekować". We wszystkich innych schroniskach podejmowane są działania, mające na celu ułatwienie  dobrowolnej pomocy, dlatego takie umowy podpisywane są "od ręki" i od razu można zająć się zwierzętami. Bezinteresowna pomoc nie jest warunkowana zakazami, wręcz przeciwnie, wolontariusze w zamian za swoje  postępowanie na rzecz zwierząt, nabywają przywileje, a także zwraca się im koszty poniesione przy wykonywaniu pracy. Tylko u nas, dobrowolne udzielanie się w schronisku zacząć trzeba od spełnienia warunków skomplikowanej procedury oraz zainwestowania w zaświadczenie lekarskie, które nie mieści się w granicach refundowania przez NFZ...
Jak wiadomo, dobra wola też ma swoje granice! Inne schroniska walczą o wolontariuszy i mają ich po kilkadziesiąt (!) - u nas natomiast zniechęca się ich wszelkimi sposobami!
Efektem jest sytuacja o jakiej LPGK marzyło od kilku lat - 95% odwiedzających udało się zniechęcić do odwiedzania schroniska. Dziś wolontariuszy jest dwóch (ściśle współpracujących z LPGK)  w porywach do trzech, czterech (niezależni) i gdyby nie wybieg, który też jest wykorzystywany według humorów pracowników (Pracownicy schroniska ignorują wybieg)  większość psów nie wyszła by z boksu nawet raz w miesiącu! - co przed podpisaniem porozumienia nie miało miejsca, mimo tego, że schronisko było o wiele bardziej przepełnione. 
Osoby nie należące do grona ścisłych wielbicieli i piewców LPGK są wręcz szykanowane. Psy są niewybiegane, schorowane, wychudzone i zaniedbane - miłośnicy LPGK nie przeciążają się kąpaniem i szczotkowaniem. Pracownicy święcą tryumfy - soboty na powrót stały się dniem wolnym, a schronisko smutnym i szarym miejscem, odwiedzanym jedynie przez kilku najbardziej zdeterminowanych, którzy potrafią zacisnąć zęby i oprzeć się szykanom.
Panie prezesie, panie kierowniku, pieniądze wydane na prawników, którzy wymyślili ten sprytny fortel zwany "porozumieniem" zwróciły się z nawiązką - udało się wam zlikwidować wolontariat w schronisku!
********

        Pozostała im miłość przez kraty...

Pracownicy mają wolną sobotę - w weekend się nie sprząta...

... brak pielęgnacji i szczotkowania

Pełna beznadzieja i rezygnacja...


Dlatego apelujemy do wszystkich miłośników psów!
Jeśli chcecie pomóc, ale nie jesteście w stanie zaakceptować polityki LPGK w sprawie zaświadczeń i zakazów oraz szykan pracowników lub po prostu nie dysponujecie wolnym czasem, by fizycznie przebywać w schronisku, proponujemy Wam wolontariat wirtualny! To coś, co możecie robić wieczorami, w pracy, w każdej wolnej chwili nie wychodząc z domu! 
Po prostu czytajcie tego bloga, wchodźcie na niego regularnie, opowiedzcie o nim znajomym a także PROMUJCIE stronę Rozsądne adopcje i samą ideę adopcji ze schroniska! 
Tylko w ten sposób LPGK może zacząć liczyć się z opinią legniczan i zobaczyć, że wszelkie ich przekręty i zaniedbania, których dopuszczają się w schronisku stają się jawne i widoczne!
Dodaj http://www.rozsadne-adopcje.blogspot.com/ i Bloga wolontariuszek do "ulubionych" - im nas więcej, tym większa presja na LPGK i Urząd Miasta - właściciela schroniska, który także nie widzi problemu ze zlikwidowaniem wolontariatu i nic z tym nie zamierza zrobić.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Kiedy remont???

Podczas szumnego otwarcia wybiegu dla psów zbudowanego po wniesieniu przez legniczan skargi na władze naszego miasta, pani wiceprezydent Jadwiga Zienkiewicz publicznie zapowiedziała przeprowadzenie w tym roku remontu boksów i przekazanie na ten cel 30 tysięcy złotych  - po wielu naszych interwencjach, dostrzegła w końcu taką konieczność, zwłaszcza że prawdziwego REMONTU nie było w schronisku od czasów jego powstania(!)

Cały czas czekamy na realizację zapowiedzianego remontu, tym bardziej, że dachy w boksach są w coraz bardziej opłakanym stanie - jeszcze nigdy nie były tak dziurawe i tak nie przeciekały. W boksach non stop zalega woda. Kiedy temperatura spada poniżej zera zamienia się w grubą warstwę lodu, po której psy prostu się ślizgaj...


Kiedy temperatura delikatnie wzrasta, z dachów woda leje się do środka boksów. Słoma nasiąka wodą, deski w budach gniją, karma nasiąka i zamienia się w papkę z deszczówką... Jedynym plusem dla pracowników jest to, że nie muszą nalewać wody do misek ... bo leje się sama z dachu:


Tak jest tylko wtedy, kiedy deszcz nie pada... bo kiedy zaczyna padać w boksach jest prawdziwa powódź... 

Kolejnym problemem są kafle, którymi wyłożone są boksy tzw. "hotelowe", czyli te lepsze... Pisałyśmy o tym już rok temu, a kafle nadal odpadają, pękają i ranią psy:


Przez całą zimę włazy do boksów były uszkodzone, w takim stopniu, że równie dobrze mogłoby ich w ogóle nie być... Ostatnim razem zostały naprawione dopiero po naszej spotkaniu z Radnymi w schronisku. Czy za każdym razem, kiedy powstanie jakaś usterka kierownik schroniska będzie czekał na wizytę Radnych lub skargę do Głównego Lekarza Weterynarii, żeby dokonywać bieżących napraw? 
Czy konieczny jest nakaz z góry, żeby pan Boksa zauważył że włazy przez całą zimę są dziurawe? Ciekawe czy w jego domu drzwi tez są non stop otwarte,  zwłaszcza w mroźne noce?



Czy Urząd Miasta z zapowiadanym remontem, tak samo jak z wybiegiem, zamierza czekać na skargę mieszkańców naszej gminy i nakaz Głównego Lekarza Weterynarii?

A jest na co się skarżyć - Ustawa o ochronie zwierząt mówi wyraźnie:
"Kto utrzymuje zwierzę domowe, ma obowiązek zapewnić mu pomieszczenie chroniące je przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi." art. 9

"Kto narusza nakazy albo zakazy określone w art. 9, (...) podlega karze aresztu albo grzywny." art. 37

Zabezpieczenie psów przed zimnem (-10 stopni), upałem (+30 stopni) i opadami atmosferycznymi jest także jednym z punktów, na które MUSI zwrócić uwagę Powiatowy Lekarz Weterynarii w schronisku, podczas swoich kontroli. Za ciągle zalewanie boksów, karmy oraz bud wodą odpowiadają nie tylko władze gminy, ale także pan Jacek Cichosz - dokładnie tak, jak w przypadku ośmioletniego opóźnienia w budowie wybiegu...