niedziela, 3 lutego 2019

Weterynarz znów dał ciała...


Ruda jest po sterylizacji zrobionej w schronisku ok. 3 tygodni temu. Niestety, nadal jest uwięziona w boksie, ponieważ rana nie goi się właściwie, a w zasadzie się rozeszła. Suczka co chwilę zlizuje wypływającą z niej ropę. Oczywiście nie ma żadnego fartucha ochronnego, a ponieważ w budzie śpi na słomie to dodatkowo w ranę wbijają się ostre słomki i ją drażnią. Poza tym, ma na sobie szelki, które także mogą uszkadzać ranę.



Czy tak powinna wyglądać sterylizacja, za którą my wszyscy płacimy? To, że pies nie ma właściciela nie znaczy, że można go byle jak kroić i patrzeć jak cierpi! Ciekawe czy panowie Filipowscy również traktują tak zwierzęta, które przyprowadzają właściciele do ich prywatnego gabinetu…


Weterynarze obsługujący schronisko wychodzą chyba z założenia, że rany w schronisku mają goić się same, ewentualnie pies ma je sobie wylizywać.


Ciekawe czy suczka dostaje jakieś zastrzyki przeciwbólowe, jakie dostają zwierzęta po takim zabiegu. Można domniemywać, że nie, ponieważ jest w boksie ogólnym – nie przy budynku, a tu za dalekie progi na weterynarza nogi…

Oprócz tego mamy znów dwie ciężarne suczki L porzucone najpewniej z tego powodu… Czy zwierzęta zawsze będą cierpieć przez człowieka? Przecież to ludzie nie dopilnowali i nie ochronili swoich suczek, a potem za karę porzucili je w najgorszym okresie życia.



Dopóki ludzie nie będą karani za takie działania, dopóty będą istnieć schroniska, a w nich tysiące zwierząt, rodzących kolejne niechciane zwierzęta.


Podobnie będzie, jeśli będą istnieć bezkarnie pseudohodowle produkujące na siłę pseudorasowe psy i zapełniały nimi domy, dodatkowo kosztem cierpienia wykorzystywanych suczek.
Coraz częściej spotykamy w schronisku porzucone pseudorasowe pieski, bo i takie mogą się znudzić. Obecnie w schroniskowym boksie przebywa pseudorasowiec westa.


I inne, którym domy być może zajęły te podobne do rasowych…







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz