Sobota w schronisku bez spięcia z pracownikami, nie byłaby
chyba normalna… aż strach pomyśleć, co byłoby gdybyśmy miały możliwość rejestrowania
tego, co dzieje się w schronisku na bieżąco…
Tym razem chodziło o jedyną w schronisku parę psów zamkniętą
w jednym boksie – starszą i strachliwą suczkę Bonny i dominującego Barrego,
który nie toleruje innych psów. Wspominałyśmy o nich w poprzednich postach przy
okazji innych sytuacji, ale teraz postanowiłyśmy skupić się głównie na tym
problemie.
Teraz Państwo mieli okazję się przekonać o tym, że te psy
ZUPEŁNIE nie powinny być razem. Jednak przerost władzy nad dobrem zwierząt
sprawia, że pracownicy w dalszym ciągu męczą je i mają z tego powodu
satysfakcję. Wolontariusze wyprowadzający te zwierzęta na spacer sami
zauważyli, że suczka jest bardzo strachliwa i kuli się przy spotkaniu z
jakimkolwiek psem, zaś jej towarzysz to dominator szukający zaczepki. Nie
trzeba być specjalistą od zwierząt by stwierdzić, że ta para powinna zostać jak
najszybciej rozdzielona. Z takim postanowieniem wolontariusze po spacerze zainterweniowali
u brygadzisty, który jak dobrze wiemy jest jedyną osobą w schronisku, odpowiadającą
za parowanie psów w boksach. W odpowiedzi usłyszeli nie trzymające się logiki „argumenty”
przemawiające za sparowaniem tych właśnie psów, a mianowicie, że suczka była
kiedyś w boksie z psem, z którym została przyjęta do schroniska, i kiedy
została z nim rozdzielona, to bardzo posmutniała (!) dlatego pracownicy połączyli
je razem. Zaś kiedy ten został adoptowany, dołożyli jej pierwszego z brzegu
psa, żeby znowu nie było jej smutno(!!!). Nadmienić trzeba, że poprzedni
towarzysz Bonny również nad nią dominował, a podczas jedzenia traktował ją groźnie,
o czym wspominałyśmy w postach. Dlatego w rzeczywistości nie ma ŻADNEGO
argumentu przemawiającego za tym, by ta bojąca się WSZYSTKIEGO sunia dzieliła boks
z jakimkolwiek psem! Wystarczająco się już w życiu wycierpiała, na co wskazuje
jej zachowanie, żeby teraz będąc w miejscu, w którym powinna otrzymać schronienie,
miała nadal się bać i przeżywać gehennę nie mogąc spokojnie poruszać się po boksie.
I o tym właśnie powiedzieli
wolontariusze pracownikowi. Niestety, nie znaleźli u niego żadnego zrozumienia.
Byli zszokowani z jaką ignorancją pracownik potraktował ich zgłoszenie i nie
mogli uwierzyć, że takie oczywiste rzeczy trzeba jakoś specjalnie załatwiać i o
nie prosić. Pracownik widząc
determinację interweniujących, jak zawsze w takich wypadkach zasłonił się tym,
że on nie może podjąć tak ważnej decyzji(!!!) i trzeba rozmawiać o tym aż z
kierownikiem, oczywiście nie wcześniej niż
w poniedziałek.
To stara taktyka zniechęcenia ludzi do interweniowania. Pracownicy
liczą na to, że przez weekend ludziom opadną emocje, zajmą się swoimi sprawami
i wszystko rozejdzie się po kościach, a decyzja pracowników dalej będzie
najważniejsza, mniejsza o dobro zwierząt.
Ludzi ci, jednak tak mocno przeżyli całą
tą sytuację, że obiecali nie odpuścić. Mamy nadzieję, że dotrzymają słowa i
dzięki swojej stanowczości i zdeterminowaniu doprowadzą do rozdzielenia tej pechowej
pary. Trzymamy kciuki! Powodzenia, dla dobra zwierząt.
To są sytuacje jakich pełno w schronisku, walka o rozdzielenie
źle dobranych zwierząt, które cierpią w jednym boksie, o leczenie chorych i
cierpiących pozostawionych samych sobie, o odpowiednie żywienie, o
wyprowadzanie na wybieg, o włożenie słomy do bud… i można tak jeszcze długo
wymieniać. Niestety, przy takim zarządzającym schroniskiem mamy pewność, że to się nie skończy.
Dlatego tak jesteśmy
potrzebni zwierzętom w tym miejscu – sama nasza obecność, jak i interwencje.
Nie opuszczajmy ich, kiedy nas najbardziej potrzebują i nie widać końca, żeby przestały tego potrzebować…
Mogą
liczyć tylko na nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz