W kolejny upalny dzień psy same musiały sobie jakoś poradzić, by przeżyć. Oto jak w taką pogodę wyglądają wybiegi w boksach „hotelowych”:
Psy chowają się więc w środku, gdzie mają do dyspozycji małą
powierzchnię na której znajduje się legowisko i miski. To efekt braku
zadaszenia tych boksów dla wygody pracowników, którzy mogą je szybciej, z góry zlewać
je wodą.
Zadaszenia nie ma, ponieważ służyłoby ono jedynie psom, a tu dba
się o efekty wizualne służące ludziom. Dlatego też malowanie krat i bud – dla oka odwiedzających - trwa nadal. Co mają z tego psy? Smród farby olejnej w której muszą przebywać i
spać a dodatkowo ubrudzoną sierść.
Ten biedak był dzisiaj cały w lepiku którym „malowane” są od
spodu budy.
Pewnie było mu gorąco lub uciekał przed silniejszym
towarzyszem i wszedł pod budę, a że nikt z obsługi nie sprawdził czy już
wyschło i wprowadził psy, to już drobiazg, który ma znaczenie jedynie dla takich niezależnych wolontariuszek co się wszystkiego "czepiają" i "oczerniają" Bogu ducha winną obsługę... Mały starszy piesek nie
dość, że musiał zmagać się z upałem to jeszcze smoła ciążyła mu na sierści i nie przepuszczała powietrza. Przez
cały dzień cicho popiskiwał w rogu boksu...
Czy któryś z pracowników chciałby zaadoptować psa brudnego
od smoły? Z pewnością nie przełoży się to na szybkie opuszczenie tego miejsca,
ale tutaj nikomu na tym nie zależy….
******
Niestety, co do odczarowania 2012 roku i ostatniej takiej
adopcji, nasza radość była przedwczesna. Do schroniska wrócił Julian…
Może to
nie tragedia, bo gdyby miał trafić do ludzi, którzy go nie akceptują to lepiej,
by był w schronisku które od 3 lat jest już jego domem, niż podzielić losy wielu
innych psów, które trafiły „z deszczu pod rynnę”…
Alan w schronisku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz