Strony

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mroźny 25 stycznia w schronisku

Nadeszła mroźna zima, której tak się bałyśmy ze względu na bezdomne psy przebywające w schronisku. Skutki tak dużych mrozów odczuwają najbardziej psy stare, chore, wychudzone oraz te, dla których jest to już kolejna zima w tym miejscu. 
Na szczęście te najgorsze przypadki w większości zostały na ten czas umieszczone w tzw. hotelu, czyli w boksach, znajdujących się częściowo w budynku.
Dobrze, że przeniesiono tam, zagłodzoną bokserkę, która trafiła do schroniska tydzień temu. Nie ma ona na sobie grama tłuszczu, jedynie kości powleczone skórą tak cienką, że w niektórych miejscach aż przetartą:

Niestety, są też psy, o których przeniesieniu zapomniano, jak chociażby ten wychudzony staruszek z boksu 3 - jego też nie grzeje żaden tłuszcz! Obyśmy zobaczyły go żywego w następną sobotę...



Mamy jednak nadzieję, że w tym roku obsługa schroniska zrobi wszystko, by nie zamarzały w nim psy, jak zdarzało się to każdej poprzedniej zimy. Wystarczy przecież odrobina troski - regularne wymienianie mokrej słomy na suchą, podawanie kalorycznych posiłków (może wreszcie teraz przyjdzie czas na podawanie psom puszek, które wspólnie z Państwem przywozimy do schroniska?) a także częstsze nalewanie wody do misek, która zamarza. 
W tę sobotę we wszystkich miskach woda była zamarznięta i przez cały nasz pobyt w schronisku nie była nalewana, także z końcem dnia pracy. Pozbawianie wody to - oprócz walki z mrozem - dodatkowa niedogodność dla zwierząt z którą muszą sobie radzić w tych trudnych warunkach. Psy powinny mieć szanse napić się jej co najmniej dwa razy dziennie zanim zamarznie.
Z nadejściem mrozów dodatkowym cierpieniem psów są popękane łapy - ich cienkie poduszki w takiej temperaturze po zetknięciu z wodą (a właściwie moczem) oraz śniegiem zamarzaja i pękają do krwi. Z tego powodu, w wielu boksach była krew a psy nie mogąc stawać na bolące i marznące łapy niezdarnie podskakiwały trzymając je w górze..
***
Paradoksalnie mróz poprawił los psów umieszczonych w hotelowych boksach wyłożonych śliskimi kaflami ściennymi. Zaniechanie używania w takich warunkach szlaucha do zmywania posadzek, dało niespodziewany rezultat - psy w końcu nie stoją w wodzie, która zbiera się w zagłębieniach nierównej podłogi. W związku z tym, po raz pierwszy od dawna mają one suche łapy i sierść.
Jednak zamarznięta woda w niczym niewypełnionych szczelinach między i pod kaflami, wypacza je jeszcze bardziej, co doprowadzi do powstania kolejnych dziur, w których będzie zalegała woda i nieczystości,  a to jeszcze bardziej pogorszy stan posadzek w których będą przebywać zwierzęta...

***
W ostatnim czasie dość często poruszłayśmy temat złego dobierania psów do boksów. Pisałyśmy o parze psów, które przebywają od mięsiecy w jednym boksie ale do końca się nie tolerują. Mimo tego, że potrafią się ze sobą także bawić, nadal między sobą rywalizują. Efektem tego są ślady po pogryzieniach - jakie co jakiś czas obserwujemy, zwłaszcza u słabszego z nich. Sugerowaliśmy ich rozdzielenie, tym bardziej, że co najmniej cztery boksy stoją od dwóch tygodni puste. Niestety, sytuacja od miesięcy się nie zmienia, w związku  z czym, dzisiaj zobaczyłyśmy głęboką ranę na głowie jednego z nich:

****
Na koniec pieski, które najładniej dzisiaj pozowały, prosząc tym samym Państwa o adopcję :







Więcej na :

http://www.rozsadne-adopcje.blogspot.com/


niedziela, 19 stycznia 2014

18 styczeń i powrót do "normalności" czyli w nowym roku "po staremu"



Nasze nadzieje z poprzedniej soboty, że pracownicy potrafią zrobić coś dobrego dla zwierząt, niestety okazały się złudzeniem. Psy, które nie tolerują się i siedzą w jednym boksie już od miesięcy, odpoczęły od siebie tylko jeden tydzień… Słabszy z nich nadal będzie zjadał tyle ile zdąży i nie będzie dopuszczany bliżej krat kiedy schronisko będą odwiedzać potencjalni adoptujący. Sam fakt, że źle dobrane psy długo przebywają w schronisku może świadczyć o tym, że panująca w boksie dominacja nie pozwala im się dobrze zaprezentować i zainteresować sobą adoptujących… 
Czy pracownikom naprawdę zależy na tym, by niektóre  z tych uwiezionych biedaków były stałymi rezydentami schroniska? Czy to miejsce – utrzymywane z naszych wspólnych pieniędzy, spełnia cel dla którego zostało utworzone i jest tymczasowym domem dla trafiających tu zwierząt,  czy miejscem docelowym?


*******

cd. efektów remontu za 45 tysięcy zakończonego kilka miesięcy temu:

* Kafle w boksach hotelowych, przytwierdzone do ścian…powietrzem!


** Wytynkowane (!) podłogi, które pod wpływem stale zalegającej w boksach wody, zlewanej szlauchem w ramach ich czyszczenia – kruszą się w coraz większym tempie.

Materiały z których wykonany został remont nie wytrzymują już takich warunków – zwłaszcza permanentnej wilgoci, a co z żywymi istotami jakimi są zwierzęta?

Przebywający ponad rok w schronisku kaukaz ma łapy suche tylko w czasie upałów – we wszystkich innych porach roku jego łapy, spód i tył na którym siada są WIECZNIE MOKRE!!! Nie trudno się domyślić,  że nie zostanie on zaadoptowany jako zdrowy, a wszystko dzięki „opiece” wykonywanej przez obsługę schroniska, która w taki sposób zarabia pieniądze… 



Podobnie z pielęgnacją zwierząt znajdujących się w miejscu, w którym powinny ją otrzymać.


Do warunków jakie oferuje schronisko swoim podopiecznym dołączamy stały element, czyli zlane wodą i wiecznie śliskie kafle (przeznaczone do wykładania ścian wewnątrz a nie posadzek na zewnątrz) jakimi są wyłożone boksy hotelowe.

Kolejny nieszczęśnik rozpaczliwie walczył z grawitacją, próbując rozładować swoje skumulowane emocje w nienaturalnym dla niego miejscu.


 ******

Kończymy najdramatyczniejszym wydarzeniem jakie zdarzyło się dzisiaj w schronisku. Straż Miejska przywiozła skrajnie wychudzoną amstafkę. 



Wszystkie kości sterczą na wierzchu tak, że na żebrach kość zaczyna przebijać skórę! 

Amstafka jest bardzo miła i spragniona czułości mimo tego, że musiała być przez długi czas głodzona przez człowieka. Jednak taki jej wygląd nie sprawił, że została potraktowana z większą troską niż inne psy przyjmowane do schroniska. Na „dzień dobry” dostała zwykły przydział czyli miskę z wodą i suchą karmę.
W takich sytuacjach zawsze zastanawiamy się, kto dostaje pożywniejszy pokarm z puszek, które przywozimy wszyscy do schroniska… Czy do takich przypadków nie można podchodzić indywidualnie? Czy weterynarz nie powinien od razu po przyjęciu takiego psa pojawić się w schronisku, zbadać go i zalecić odpowiedniego żywienia, by jak najszybciej pomóc tej umęczonej suczce?

Taką wrażliwością wykazują się ludzie pracujący w schronisku. Załoga, która dawno uodporniła się w tym miejscu na cierpienie żywych istot, powinna być jak najszybciej wymieniona - z weterynarzem i kierownikiem na czele!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

11 styczeń - sprawozdanie ze schroniska

W ostatnią sobotę  zastałyśmy schronisko jeszcze bardziej przewietrzone… Tym razem również mógł być to transport do Niemiec, i to dość duży. Już wcześniej  tak bywało, że handlarze przyjeżdżali przez jakiś okres co tydzień.   Poniższe psy zostały zaadoptowane bez podania konkretnej daty, co może świadczyć o tym, że pojechały do Niemiec i to raczej nielegalnie, ponieważ ze schroniska jednorazowo - bez skomplikowanych formalności, których handlarze unikają - można wywieźć 4-5 psów, tych jest znacznie więcej.
Jeśli któreś z nich zostały zaadoptowane przez Państwa - prosimy o kontakt.



plus: ledwo chodząca staruszka z boksu hotelowego

  ******
W związku z tym wiele boksów było pustych. Najważniejsze jest jednak to, że poprzenoszono psy z boksów zwróconych na północ – w których nigdy nie ma słońca i są najbardziej zawilgocone – i zostały one wyczyszczone – zarówno podłogi, jak i ściany:) W końcu jakaś pożyteczna inicjatywa pracowników na korzyść zwierząt. Brawo!

                                                                               
                                                                               *******
Jednak najlepszą wiadomością była ta, że z czterech boksów, o których wspominałyśmy w ostatnim poście, w których były umieszczone psy wzajemnie się nietolerujące, został tylko jeden! Co prawda dwa rozwiązały się same : najbardziej poszkodowany chudy staruszek został adoptowany (mamy nadzieję, że nie pojechał do Niemiec i adoptowali go ludzie, którzy wzruszyli się jego losem, jacy zwracali się do nas z pytaniami właśnie o niego;)) , zaś pieski z boksu hotelowego, między którymi również dochodziło do groźnych „kłótni”, także  „zniknęły” ze schroniska i problem się rozwiązał.


Najbardziej jednak cieszy rozdzielenie - już przez pracowników - psów z boksu 10, bo w tym boksie dominacja była duża i trwała wiele miesięcy. Mamy nadzieję, że nie jest to chwilowe rozdzielenie i problem ten już na zawsze zostanie rozwiązany. Piesek który był do tej pory zdominowany, dzisiaj był już bardzo szczęśliwy i mógł bez strachu i odganiania w kąt, pokazać jak cieszy się na widok ludzi J co nas bardzo ucieszyło. 


Pozostał tylko jeden nietolerujący się boks, chociaż w nim nie ma aż takiej przemocy, jednak nietolerowanie się psów nawet w niewielkim stopniu, wpływa na ich prezentowanie się przed potencjalnymi adoptującymi. Piesek zdominowany odganiany jest od krat i z daleka jedynie szczeka, co można odbierać jako agresywność, a to jest szczekanie z niemożliwości podejścia do krat bliżej ludzi… 

Trzy pary odetchnęły, niestety powstał nowy boks, w którym dochodziło dzisiaj do głośnych walk. Chodzi o dwie suczki z boksu nr 1. Jest w nim szaro-bura suczka, która jest już od dłuższego czasu w schronisku i zawsze jak siedziała razem z inną suczką były starcia – raz ona atakowała, raz była atakowana przez innych. Teraz siedzi ze spokojną suczką (wróciła po miesiącu od adopcji do schroniska), która nie daje sobie wchodzić na głowę i zaczyna się „kocioł”. Mamy nadzieję że pracownicy to dostrzegą i rozdzielą te dwa kolejne nieszczęścia.


Najdziwniejsze jest to, że te suczki siedziały już wcześniej razem i wtedy również dochodziło między nimi do walk...

*******
Podsumowując, gdyby nie te Niemcy, to dziś chyba było więcej plusów niż minusów:) Takie sprawozdania chciałybyśmy pisać częściej. Oby tylko nie zapeszyć na przyszłość.
                                                                       
                                                                             ******
A na koniec zjawisko, jakiego w naszej kilkuletniej działalności nie widziałyśmy – pies o wyjątkowej maści – prawdziwy cud natury:) Trzymamy kciuki, by znalazł także wyjątkowych i odpowiedzialnych właścicieli.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Pierwsze dni 2014 w schronisku

W pierwszą sobotę 2014 zastałyśmy schronisko „przewietrzone”. Wiele boksów było pustych. Nie spodziewamy się, że w poprzednim – dość świątecznym i krótkim tygodniu tyle osób zechciało zaadoptować psy – zwłaszcza duże – na samego Sylwestra lub tuż po nim. Najprawdopodobniej w czasie od ostatniej soboty nastąpił „transport” psów za niemiecką granicę. Być może pieski znalazły tam już swoich nabywców na e-bayu lub trafiły na przechowanie do schroniska niemieckich handlarzy. Przypominamy, że do tej pory sprawa wywozu psów nie została wyjaśniona – nadal  jest to zwykły handel zwierzętami. Mimo wielu znaków zapytania, które stawiały różne ogólnopolskie organizacje, nikt do tej pory nie przedstawił żadnych dowodów na to, że psy są adoptowane w celu zaopiekowania się nimi. Sprawa na tyle kontrowersyjna, że milczą wszyscy trudniący się handlem zarówno po polskiej jak i po niemieckiej stronie granicy. Świadczy to tylko o tym, że jest co ukrywać… zwłaszcza, że osoba która to organizuje nie ma dobrej opinii w tym co robi zarówno w Niemczech jak i w Polsce czy np.Czechach.
Miejmy nadzieję, że choć część (a może wszystkie tym razem:)) z zaadoptowanych na przełomie roku psów trafi faktycznie do ludzi którzy nie zrobią im krzywdy.
W schronisku nie zobaczyłyśmy już:  

    mocno wychudzonej labradorki o której wspominałyśmy we wcześniejszym poście 

   

bardzo sympatycznego i uległego labradorka

"Teodora", który przebywał w schronisku od roku



 oprócz tego dwa młode psiaki z boksu hotelowego i świeża suczka - mieszaniec haskiego. Nie zdążyłyśmy zrobić im zdjęć przed końcem kwarantanny.

*****

Mimo wielu pustych boksów, w czterech z nich przebywają psy które się wzajemnie nie tolerują i nikt z obsługi nie zamierza im ulżyć i przerwać gryzienia, dominacji nad słabszymi i chorymi a także związanego z tym nierównego dostępu do jedzenia.
O tej parze piszemy od kilku ostatnich postów, niestety, nadal nikt nie reaguje. Szybciej chyba dojdzie do tragedii…

W boksie hotelowym siedzą dwa pieski, o których także wspominałyśmy w ostatnim poście – bez reakcji...

W boksie 10 od wielu miesięcy „męczą” się ze sobą dwa psy. W ostatnim tygodniu słabszy z nich został wykastrowany i spędził jakiś czas w spokoju, bez dominacji silniejszego psa. Jaki był tego efekt? Pies wrócił w znacznie lepszej kondycji i zaokrąglony :) niestety znów do swojego „prześladowcy”… Czy ktoś uparł się na te psy, które już wiele razy można było rozdzielić lub poprzenosić, bo były do tego warunki? Czy pracownicy postanowili „odbić” sobie swoje życiowe niepowodzenia „wyżywając” się w ten sposób na niewinnych stworzeniach? W taki sposób zachowują się tylko prostacy, czy to możliwe, że dzieje się tak w naszym schronisku? 

Kolejna para, która męczy się ze sobą bardzo długi czas i nikt tego nie zmienia.
                                                                        *******
Piesek, którego nazwałyśmy Pankracy z boksu 19, odkąd trafił do schroniska nie jest leczony. Choroba nie stoi w miejscu tylko nadal się rozwija, co widać przy coraz bardziej wyłysiałych oczkach i strupach wokół nich. Panie Filipowski, POBUDKA! Czas cokolwiek zrobić, by zarobić a nie tylko siedzieć w necie.

                                                     
                                                                       ******


Mamy kolejny dowód na to, że w naszym schronisku jak i w ogóle w mieście Legnicy,  kompletnie nie istnieje polityka zapobiegania bezdomności zwierząt. Jakiś czas temu do schroniska trafiła ciężarna suka, która urodziła już szczeniaki i czeka na adopcję - niestety, jest tu już drugi raz! 

Pierwszy jej pobyt w schronisku był w 2010 roku! 




Po trzech latach (!!!) trafia ona z powrotem do schroniska , tym razem, by urodzić tu kolejne szczeniaki, których los może być w przyszłości podobny. Do czego to prowadzi? Z pewnością nikomu nie zależy tu na walce z bezdomnością. Niestety, kierownictwo schroniska nie zastanawia się nad tym i suki sterylizowane są wybiórczo, a jeśli przed podjęciem takiej decyzji znajdzie się chętny do jej zaadoptowania, wówczas idzie ona do adopcji niewysterylizowana. Efekty są takie, że rodzi się coraz więcej psów narażonych na bezdomność i nikt z władz miasta się tym nie przejmuje. A przecież dotyczy to nas wszystkich i tylko my- ludzie możemy temu zapobiegać, bo inaczej zaleje nas fala psów, dla których nie będzie domów i będą rodziły się po to, by być bezdomne…

************
Zwierzęta łagodzą obyczaje, w związku z czym żegnamy się takim zdjęciem, które każdego chyba zrelaksuje:) Te zwierzaki mimo, że w niewoli z naszej winy, potrafią nas jeszcze pocieszyć....