Kumpel – pocieszny staruszek, przebywający w schronisku od 2
lat. Za długo jak dla niego… Trafił do tego miejsca najprawdopodobniej z powodu upływu czasu i „zużycia” się , gdyż dawno wyrósł z rozkosznego szczeniaczka.
Niestety,
nie tylko on – większość psów w schronisku trafia tu z powodu upływu młodości.
Ludzie są tak bezwzględni dla zwierząt, nie pamiętają o tym, że sami również się
starzeją. Nie mając szacunku dla starości i doświadczenia, mogą zostać potraktowani
przez los podobnie, jak potraktowali swoich wiernych i oddanych przyjaciół, według
przysłowia : nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe…
Kumpel przez dłuższy czas, był w dobrej kondycji, jak na swój wiek. Miał także nadzieję na dom,
dzięki czemu psychicznie było z nim dobrze. Niestety, pobyt w wilgotnym boksie
usytuowanym na dworze sprawił, że jego osłabiony starością organizm
zaczął się poddawać. Kumpel ogłuchł, coraz gorzej widział, a najpoważniejszą
dolegliwością stało się częste załatwianie, co może wskazywać na chore nerki.
Razem z ciałem poddała się też psychika – Kumpel stał się osowiały, obojętny na
kontakt z człowiekiem, mało ruchliwy, nieciekawy świata, nieczuły na bodźce
zewnętrzne.
Nie wychodził prawie w ogóle z budy, a ponieważ nie słyszy,
nie można było go z niej wywołać. Zapadł się w sobie, mocno schudł i odizolował
od wszystkiego i wszystkich. Nawet spacery nie sprawiały mu żadnej przyjemności
– wracał szybko do boksu, żeby schować się w budzie przed światem …
Było tak źle, że sam weterynarz, z własnej inicjatywy(!!!)
zdecydował się go sprowadzić do izolatki i zastosować podstawowe leczenie.
Kumpla nie było widać tygodniami. Myślałyśmy już, że nie żyje.
A ponieważ pracownicy nie udzielają informacji o psach (?) albo na odczepnego
udzielają nieprawdziwe (???), stawiałyśmy, że jako kolejny z wielu odszedł po
cichu.
Okazuje się jednak, że Kumpel nadal żyje! Wypuszczono go w
końcu z odizolowanego od ludzi pomieszczenia i pojawił się 2 tygodnie temu w
boksie przy budynku! Mało tego, jest w świetnej kondycji ruchowej, wychodzi,
ochoczo spaceruje, szuka kontaktu z ludźmi, ma błyszczące i pełne nadziei oczy.
Jedynym widocznym symptomem choroby jest mocne wychudzenie… Bardzo ucieszyłyśmy
z tego, że go jeszcze zobaczyłyśmy i to w takim zdrowiu. Można? Można! Nawet w schronisku, tylko trzeba chcieć i wykonywać
uczciwie swoje obowiązki .
Opisujemy tę historię, żeby udowodnić, że na blogu nie zamieszczamy
jedynie schroniskowych potknięć, a jak zawsze podkreślamy – schroniskową rzeczywistość,
która wygląda tak, jak stworzą ją ludzie zajmujący się tym miejscem.
Niestety, najczęściej kreują ją tak, ze pozytywne posty powstają bardzo rzadko…
Niestety, najczęściej kreują ją tak, ze pozytywne posty powstają bardzo rzadko…
I tak sytuacja ta, nie ma jedynie pozytywnego wydźwięku… Otóż
naszą radość przyćmił fakt, że ten
osłabiony leczeniem pies znajduje się obecnie w boksie, w którym musi dodatkowo walczyć z grawitacją o utrzymanie się na łapach, na śliskiej
posadzce, bo takie miejsce wybrali mu pracownicy...
Łapy Kumpla przez cały dzień walczyły o równowagę. Pies nie był w stanie utrzymać swojego ciała i upadał.
Łapy Kumpla przez cały dzień walczyły o równowagę. Pies nie był w stanie utrzymać swojego ciała i upadał.
Zwróciłyśmy
na to uwagę pracownikowi, który wyjątkowo od razu zareagował (!). Wytarł (!)
posadzkę i rozłożył ręcznik, dzięki któremu łapy miały opór i już się nie
rozjeżdżały. Powiedział także, że przekaże kierownikowi, by przeniesiono psa do
boksu zewnętrznego, gdzie na posadzce jest beton, i psy stoją stabilnie.
Nasze zdumienie nie miało końca, uśmiech mimowolnie pojawił
się na ustach i światełko nadziei zaczęło się tlić.
Jak się można domyślić, nie trwało to długo…
W ostatnią sobotę zobaczyłyśmy Kumpla w tym samym miejscu, co tydzień temu, tyle, że już bez ręcznika rozłożonego na posadzce …
Widać brygadzista (właściwie kierujący) z kierownikiem (tylko stanowisko?) zarządzili, że już zbyt dużo zrobili dla psa, by mu jeszcze bardziej ulżyć….
W ostatnią sobotę zobaczyłyśmy Kumpla w tym samym miejscu, co tydzień temu, tyle, że już bez ręcznika rozłożonego na posadzce …
Widać brygadzista (właściwie kierujący) z kierownikiem (tylko stanowisko?) zarządzili, że już zbyt dużo zrobili dla psa, by mu jeszcze bardziej ulżyć….
Tym bardziej cieszymy się z wygranej naszego projektu w LBO,
który właśnie przewiduje zlikwidowanie śliskich i niebezpiecznych kafli, i
wyeliminuje takie chore sytuacje.
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI w imieniu psów dla tych Legniczan, którzy
nie byli obojętni na los schroniskowych zwierząt i oddali swoje punkty na ich korzyść..
Podobna sytuacja jest z psami nieprawidłowo(!!!) sparowanymi
w dwóch innych boksach, także z inicjatywy brygadzisty i kierownika.
W jednym boksie siedzą psy o największych problemach
behawioralnych, które potrzebują najmocniejszej i INDYWIDUALNEJ socjalizacji –
Maks i Zezol. Z tego powodu, powinny przebywać w boksie same – tak, jak przewiduje
prawo, że każdy chory pies, do momentu wyleczenia powinien być odizolowany od
innych.
Oczywiście w schronisku nie ma profesjonalnego behawiorysty i pracę tę biorą na siebie wolontariusze, którzy nie mogą patrzeć na mękę tych psów. Duże ukłony w tym temacie należą się Kasi.
Oczywiście w schronisku nie ma profesjonalnego behawiorysty i pracę tę biorą na siebie wolontariusze, którzy nie mogą patrzeć na mękę tych psów. Duże ukłony w tym temacie należą się Kasi.
Niestety, kierownik zamiast docenić wysiłki ludzi
dobrej woli, postanowił pomieszać im szyki i utrudnić pracę. Za jego
przyzwoleniem psy tak sparowane zamiast wychodzić z problemów jeszcze bardziej nakręcają się w
negatywnych nawykach, a efekty pracy wykonywanej miesiącami przez wolontariuszy stanęły w miejscu,
i zaczynają się powoli cofać…
Czemu podjęto taką decyzję? Z czystej złośliwości i by zaakcentować to, że pracownicy będą mieli ostatnie zdanie, nawet jeśli
będzie one krzywdzące dla zwierząt, i nikt im nic nie zrobi… Brygadzista wyraźnie
stwierdził: jak będziecie pisać takie
posty, tak będziemy robić.
Najgorsze jest to, że obok boksu Maksa i Zezola stoi od 2
tygodni pusty boks, a oni męczą się tuż obok, zamknięte w jednym…
Kolejną źle dobrana parę stanowi jedyna w schronisku mieszana para psów– starsza suczka Bonny i indywidualista Barry.
Bonny zawsze była zalękniona i uległa do innych psów,
zwłaszcza do samców. W czasie jedzenia ustępuje im i wycofuje się do budy, a je
tylko wtedy, kiedy jej towarzysz się nasyci. Zawsze widać ją na drugim planie, jak
z niepewnością obserwuje swojego towarzysza - czy pozwoli jej podejść do krat,
do człowieka, czy ją pogoni.
Czemu w ogóle sparowali akurat te psy mimo różnej płci? do tej
pory nie mamy pojęcia! Zwłaszcza, że zupełnie nie służy to słabej i zdominowanej suczce, która zamiast spokoju na starość, musi być cały czas czujna, ani także Barremu, który jest indywidualistą i nie akceptuje
obecności innych psów. Oba psy tylko się męczą przez bezmyślne/złośliwe ludzkie decyzje. A po obu stronach stoją puste boksy...
Czy to my kreujemy takie sytuacje, by oczernić schronisko, czy są to czyste fakty, poparte zdjęciami
i filmami, które przedstawiamy w jednym miejscu? Kto myśli logicznie, nie
będzie miał problemu z właściwą odpowiedzią na to pytanie. Zresztą co miałybyśmy
dzięki temu zyskać? Prości ludzie dywagują, że chcemy przejąć schronisko… no
gdyby to było powodem, to od dekady byłybyśmy bezrobotne i walczyłybyśmy o
jedyne dla nas miejsce pracy w tym mieście(!).
Gwoli wyjaśnienia : gdybyśmy robiły to dla korzyści, to w pierwszej kolejności zadbałybyśmy o umieszczanie na blogu reklam, co spokojnie zapewniłoby nam godziwe utrzymanie. W takiej sytuacji nie musiałybyśmy nawet czyhać na pracę w schronisku.
Gwoli wyjaśnienia : gdybyśmy robiły to dla korzyści, to w pierwszej kolejności zadbałybyśmy o umieszczanie na blogu reklam, co spokojnie zapewniłoby nam godziwe utrzymanie. W takiej sytuacji nie musiałybyśmy nawet czyhać na pracę w schronisku.
Ludzie którzy bezrefleksyjnie wierzą w mantrę głoszoną przez
urzędników i pracowników, że blog istnieje tylko po to, by ich oczerniać nie
mają za grosz inteligencji i pozbawieni są własnego myślenia! Takim osobom można
wmówić wszystko, nawet to, że białe jest czarne i na odwrót, dlatego nie
przejmujemy się takimi opiniami i robimy swoje, a ich „zarzuty” spływają po nas,
jak woda ze ścian w boksach zlewanych szlauchem.
******
Oczernianie - rozgłaszać nieprawdziwe informacje o kimś, mając na celu przedstawienie go w niekorzystnym świetle. źródło: Wikisłownik
Wywalić tych bezdusznych kretynow na bruk. Tym miejscem powinni opiekować się ludzie, którzy kochają zwierzęta a nie banda debili
OdpowiedzUsuń