Strony

poniedziałek, 10 września 2018

Pracownik nie-do-ruszenia…?


Sobota była wyjątkowo emocjonalna, a to za sprawą pracownika – brygadzisty, któremu wydaje się nadal, że może WSZYSTKO, bo jest nie-do-ruszenia. Czyżby? My mamy nadzieję, że jego czas nadejdzie szybciej niż myśli, ponieważ nikt nie ma prawa nadużywać swojej władzy w stosunku do istot żyjących, które są zniewolone i zależne od niego.


W Boksie 10H (przy budynku, czyli pod nosem pracowników) zostały zamknięte ze sobą psy – jak zwykle bezmyślnie, także z inicjatywy ww. pracownika  -  młody, silny i zdziczały, ze starym chudziną, osłabionym chorobą skóry. 
Niestety, młodszy okazał się być agresorem w stosunku do staruszka, co było wdać  OD RAZU, kiedy tylko na siebie trafili. 


Było to zgłaszane wielokrotnie przez wolontariuszy, którzy widzieli krwawe jatki w tym boksie. Jednak jak wiele takich przypadków wcześniej, zostało  ZIGNOROWANE.
Psy były ze sobą PONAD DWA TYGODNIE, które okazały się gehenną dla słabszego z nich… 
Dzisiaj piesek ten był tak osłabiony, że nie miał siły się bronić i jedynie przez załzawione oczy błagał spojrzeniem o pomoc… 


Podczas naszej obecności przy boksach hotelowych, psy pogryzły się KILKUKROTNIE! 


Kiedy zgłaszałyśmy ten fakt osobiście pracownikowi, usłyszałyśmy : wersja bez świadków – „coś jeszcze?”, wersja przy świadkach „gdybyście nie drażniły psów, to by się nie gryzły” (???!).


Niełatwo jest udokumentować gryzące się psy, dzisiaj udało nam się to bez większego wysiłku, ponieważ co chwilę - bez ŻADNEGO powodu wybuchała awantura.
Po każdym starciu, starszy piesek kulał na łapki i zawodził z bólu. 
Pogryzienie, które udało nam się bez trudu nagrać, wyglądało już tak groźnie, jakby miało zakończyć się ostatecznie – staruszek w ogóle nie miał siły się bronić i wyglądał jak szmaciana lalka, którą agresor zamiatał posadzkę. 



Awantura skończyła się dla starszego nie tylko bólem łap, ale i krwią w uszach. Nie wiadomo, czy uraz był tylko zewnętrzny, czy zostało coś naruszone w środku… Weterynarz oczywiście nie został wezwany....




Jak widać na filmie, nikt z pracowników nie zareagował. 
A kiedy dobiegłyśmy do budynku, ”ten najważniejszy” pracownik był pomieszczeniu, które od samego zdarzenia dzieliło ok. 5 metrów i było w nim uchylone okno dzięki czemu doskonale było słychać samą jatkę jak i nasze wołania  o pomoc.  

Zażądałyśmy wtedy stanowczo rozdzielenia psów, na co otrzymałyśmy odpowiedzi: „przekażę (w poniedziałek!!!) kierownikowi” oraz taką perełkę : „też cię lubię”… (!!!)


Kiedy chciałyśmy skontaktować się z kierownikiem, pracownik z  bezczelnym uśmieszkiem (znanym chyba już każdemu wolontariuszowi) podał nr stacjonarny do schroniska. Natomiast kierownik (po ustaleniu jego nr inną drogą) po całym zdarzeniu miał bardzo długo zajęty numer, zaś później go w ogóle nie odbierał, mimo wielokrotnych prób dzwonienia z różnych telefonów.



Tak zajmuje się psami osoba, która od lat żyje dzięki nim i bierze za to wypłatę – SKANDAL! Czy w całym LPGK nie ma miejsca gdzie ten pracownik, będzie mógł „dopracować” do emerytury? 
Kiedyś za karę,  jeden z niepracujących już ludzi, został oddelegowany do pracy na wysypisko śmieci. Skoro było to możliwe wtedy, to teraz też na pewno jest.

Jedyne dobre w tej sytuacji było to, że było wielu świadków tego zdarzenia i byli oni oburzeni skandalicznym zachowaniem pracownika oraz brakiem jakichkolwiek działań w tak groźnym incydencie między psami. Nikt więc nie zarzuci nam, że jedynie my widzimy problem. W razie potrzeby, osoby te zaświadczą co widziały i słyszały.


Dodatkowo, oba te psy pomimo upływu kwarantanny nie wychodziły na spacer. Dlaczego? Ponieważ pracownicy ustalili sobie, że psy siedzące razem w jednym boksie, będą wychodziły na spacery TYLKO i WYŁĄCZNIE RAZEM – co jest jedną wielką głupotą mającą jedynie zniechęcić wolontariuszy do odwiedzania schroniska.


Psy zamknięte ze sobą wbrew woli 24 godziny na dobę, powinny właśnie dzięki spacerom móc od siebie odpocząć!
Jednak, kiedy wprowadzi się tak absurdalną zasadę jest trochę mniej pracy – boksów z podwójnymi psami coraz więcej, a wolontariuszy, którzy przychodzą parami mało, więc te boksy są omijane, a wolontariusze stoją bezradnie i jedynie patrzą na nie przez kraty…

Boks 10H nie wychodził na spacery nawet wtedy, kiedy udało się zebrać dwóch wolontariuszy w tym samym czasie, ponieważ pies agresywny w ogóle nie był przez pracowników zapinany - bali się go (!) Tak więc i stary nie wychodził, mimo że jest miły w stosunku do ludzi.   
Mogły wyjść na spacer albo oba na raz, albo ŻADEN.

Dzięki pracownikom starszy i schorowany psiak cierpiał więc podwójnie : maltretowany w boksie przez silniejszego, nie mógł jeszcze przez niego wychodzić na zewnątrz, by choć trochę odpocząć pod okiem wolontariuszy…



Czy ktoś tam kiedykolwiek choć trochę myśli? Czy to już całkowite wyjałowienie z uczuć i prostego rozumowania?...

Wracając do krwawego zdarzenia. Przed kontrowersyjnym boksem zebrało się sporo ludzi, którzy zaczęli głośno dyskutować o tym, co się dzieje i okazywać swoje oburzenie w stosunku do pracowników. Dzięki temu, pracownicy zostali w końcu ZMUSZENI do tego, by po cichu, od wewnątrz rozdzielić psy i przeprowadzić agresora do boksu obok, który przez ten cały czas… był WOLNY!!!!

Ale na tym jeszcze nie koniec. Kiedy wolontariuszka zapytała, czy teraz może wyprowadzić pokrzywdzonego staruszka na spacer, bo jest już sam w boksie, nadal otrzymała negatywną odpowiedź! Po kilku próbach, pracownik rzucił tym razem argument, że weterynarz nie pozwala(???!) a dlaczego, tego już nie wiadomo. 
Najprawdopodobniej psiak otrzymał karę za to, że dał się tak widowiskowo pogryźć na oczach wolontariuszy, z czego zrobiła się grubsza afera, która obnaża całkowitą obojętność pracowników na los tych zwierząt.


Przedstawiliśmy Państwu kolejny z wielu przykładów, jak pracownicy od lat tumanią ludzi, tak by to ich „racje” były za wszelką cenę na wierzchu i  mogli nam  śmiać się w twarz.
Teraz śmieją się w nos już nie tylko nam, ale także obecnemu Prezydentowi i władzy zwierzchniej. Ciekawe kto pierwszy i kiedy straci cierpliwość. "Hahaha!"

11 komentarzy:

  1. O mój Boże.... Dobrze, że tacy ludzie jak Wy nie boją się tego pokazać dalej i opisać. Może kiedyś coś się chociaż ciut zmienia jeśli są osoby reagujące.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego kierownik schroniska nie zajmuje stanowiska w tej bulwersujàcej sytuacji,która moźe doprowadzić do zagryzienia starszego,słabego pieska przez agresora z tego samego boksu

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, ze Panie to naglasniaja.
    Nie mozna patrzec spokojnie na takie cos.Moze temat dla uwagi Tvn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, ze Panie to naglasniaja.
    Nie mozna patrzec spokojnie na takie cos.Moze temat dla uwagi Tvn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak odpowiedzialności i troski o dobro Zwierząt ze strony personelu schroniska w Legnicy. Kierownik schroniska powinien ponieść konsekwencje za tolerowanie takich niebezpiecznych sytuacji zagraźających bezpieczeństwu a nawet źyciu Zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgłaszam dziś to zachowanie i te materiały do prokuratury

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za przeklęte poczwary,opiekują się tam psiakami. Do tego nie chcą wydać pokrzywdzonego, pogryzionego psinkę. Szok.

    OdpowiedzUsuń
  8. to powinno sie skonczyc ci pracownicy są bez serca i podejscia do psów byłem i traktuja potecialnego klijenta jak wroga --wymiana całosci personelu to nie są ludze

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tam jutro będę, myślę (nie dopuszczam innej możliwości:) ) że bez najmniejszego problemu pracownik schroniska wyda mi pieska na spacer :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzień dobry,
    Czy udało się Paniom skontaktować z kierownikiem schroniska? Jeśli tak, to proszę napisać, jakie zajął stanowisko w tej sprawie i czy ów bezduszny praciwn8k otrzymał jakąś karę. Co z pieskiem? Czy faktycznie jest pod opieką weterynarza? Wychodzi na spacery?
    Może EKOSTRAŻ przeprowadzi kontrolę schroniska? Oby tak się stało.
    Pozdrawiam Panie serdecznie i życzę wiele siły i wwytrwałości w tej jakże potrzebnej pracy, której największą i najcennuejszą zapłatą jest wesołe merdanie ogonka i iskierki w oczach podopiecznych.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co z pieskiem? Czy sytuacja się polepszyła?

    OdpowiedzUsuń